JustPaste.it

Powszechna debilizacja

Miałem pisać o maturach, ale podobno mi nie wolno. Tak jakby rzeczywiście było co utrzymywać w tajemnicy. No, ale jak nie wolno, to nie wolno. Opowiem Wam za to inną historię.

Pewnego pięknego, wiosennego dnia Premier Rządu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wzywa swojego doradcę od PR-u, czyli od wizerunku, czyli od tego, żeby wyglądać ładniej w telewizorze, niż się naprawdę wygląda. Bez wstępnych ceregieli wali w ten deseń: "Słuchajcie doradco! Wkurza mnie to coraz bardziej, że posłowie mojego klubu mówią to, co chcą powiedzieć. Wolność wolnością, demokracja demokracją, ale wszystko ma swoje granice. Oni, kochany, nie powinni zaburzać jednolitej linii rządu i partii".

"Panu Premierowi chodzi pewnie o to - doradca starał się gorliwie spijać życzenia z ust swego szefa - że w jednolitej narracji naszego obozu politycznego powstają semantyczne zaburzenia w medialnym przekazie"

Premier otworzył szeroko usta, pozostając w szczerym podziwie dla swojego podwładnego, ale szybko się opanował. Jego odpowiedź była godna błyskotliwości doradcy:

"No, coś takiego".

"Chyba mam pomysł, Panie Premierze - odezwał się doradca.

"Wszyscy posłowie mają telefony komórkowe, a jak któryś niedorajda nie ma, to mu podarujemy. Każdego wieczora sztabowcy będą redagować na dzień następny krótkie informacje, będące pewnym modelem odpowiedzi. Może wtedy jeden z drugim mówić swoimi słowami w tefałenie albo innej publicznej wszystko bele by zgodne było z przekazem. Każdy z nich dostanie taki model informacyjny semesem i sprawa załatwiona".

Premier słuchał z niedowierzaniem zdumiony inteligencją doradcy.

"Ale jak coś pokręcą albo nie zrozumieją, to co wtedy?" - Donald nie dawał za wygraną.

" Toteż, Panie Premierze - doradca jak widać znał odpowiedź na każde pytanie - zredagujemy przekazy dnia, czyli modele informacyjne, w taki sposób, żeby nawet największy idiota mógł wypocić dwa zdania. A w ostateczności nauczy się tego na pamięć".

W następnych dniach powstał problem, bo wszyscy uczyli się modeli informacyjnych na pamięć i wszyscy mówili to samo. Dziennikarze mieli niezły ubaw. Premier wezwał doradcę na 10 wieczorem.

"Musimy to zmienić, bo się z nas śmieją. A ty zapomnij o premii."

Panie Premierze - doradca zachowywał spokój, choć wszystko się w nim gotowało (kasa, Misiu, kasa) - dokonamy modyfikacji. Zabronimy naszym (p)osłom uczyć się pamięciowo, a jedynie zobowiążemy ich, by wyłuskali istotny sens modelowego przekazu."

"Ale wtedy - powiedział Premier - znów zaczną mówić, co myślą. Wracamy do punktu wyjścia"

Doradca spuścił głowę świadom klęski. Wychodząc pomyślał: "Ja cię jeszcze zaskoczę".

Co mój tekst ma wspólnego z systemem maturalnym w Polsce? Ano nic, i proszę czytelniku nie wyciągaj zbyt daleko idących wniosków.

autor - Jan Stasica