JustPaste.it

Z pamiętnika pozytywnej brunetki. Czekając na miłość.

Czekając na miłość można wyjść z siebie.... Szczególnie, gdy w międzyczasie nie wie się, co ze sobą zrobić...

Czekając na miłość można wyjść z siebie.... Szczególnie, gdy w międzyczasie nie wie się, co ze sobą zrobić...

 

Był piękny dzień, słoneczny, ciepły. Lekki wiaterek bujał dzwoneczkami na balkonie. Piłam kawę... Telefon... Ach!!! Zadzwonił!!! Zadzwonił!!! O mało nie wyszłam z siebie z radości. Chciał się spotkać. Spotkaliśmy się. Przyjechał z daleka, około sto kilometrów... Wszystko pięknie, romantycznie, czule... A teraz czekam. Telefon milczy. Jeszcze za wcześnie, tak sobie tłumaczę. Jeszcze nie ta godzina. W końcu on pracuje, pewnie śpi jeszcze, każdy ma prawo do odpoczynku.... Śpi, ale o mnie nie myśli? Nie wie, że czekam??? Spokojnie, jak tylko się obudzi zadzwoni... Nie ma się co męczyć. Przecież to duży chłopak, wie co robi. W końcu dał słowo, że przyjedzie....  

Nacisnęłam guzik na telefonie, tak tylko, by sprawdzić, może dzwonił, a ja nie usłyszałam, bo w tym czasie myłam naczynia w kuchni... Aczkolwiek kuchnia jest połączona z salonem, ale kto wie, może dzwonił, a że muzyka gra.... Nie, nie dzwonił jeszcze... Ulga... Nie , nie ulga, stres raczej, bo ciężko jest czekać... Ja czekać nienawidzę...  Aaaa!!! Muszę coś zrobić, by nie zwariować... Rozmawiam z kolegą na skype, mówi, że mężczyźni tak robią, bo mężczyźni myślą i czują inaczej niż kobiety. Mówi, że nie mam się co stresować, że On napewno przyjedzie, że to tylko taka gierka. Telefon!!! Wyłączam głos na skype i z radości aż zapiszczałam!!! "Słucham?" , "Co robisz skarbie? Brakuje mi Cię". Mi też go brakuje. Czekam na jakąś informację. Mówi, że jak przyjedzie wieczorem, to pojedziemy do clubu w którym śpiewa jego ulubiony wokalista. Ucieszona odpowiadam, że czekam na niego. Odkładam słuchawkę. Zapomniałam jednak zapytać o której przyjedzie... Wieczorem zadzwonił. Mówił, że jest zmęczony po całym dniu harówki, że spotkamy się jutro w południe. Ok. Nie ma problemu, niechaj odpoczywa, niech się wyśpi. Mówił, że zadzwoni do mnie rano, jak tylko się obudzi. Ok. Nie ma problemu... Noc mija jak wieczność. W końcu lepiej żeby nie wsiadał za kierownicę, gdy jest zmęczony, senny. Myślę o jego ciepłych ustach. Myślę. Nie śpię. 

Niedziela. Jedenasta tuż przed południem... Włączyłam skype, kolega mówi, że skoro On wczoraj zadzwonił, to dobry znak, znaczy, że o mnie myśli. Skoro mówił, że mu mnie brakuje, to jeszcze lepiej, bo faceci nie mówią czegoś tak głębokiego na darmo, nie rzucają słów na wiatr. Nie rzucają??? A ja się pytam, jak to? Mam trzydzieści dwa lata i zwykle to właśnie na wiatr rzucają słowa. Swoje przeżyłam, swoje wiem... No ale, nadzieja umiera ostatnia... Kolega mówi, że teraz dobrze by było, gdybym to ja zadzwoniła do niego, żebym mu pokazała, że mi też na nim zależy. Kolega podpowiada, że jak już zadzwonię, to tak poprostu mam zapytać, czy już jedzie, czy może chce, bym mu coś przygotowała na przekąskę, to wtedy On odpowie, że zaraz wyjeżdża, ale że zjemy na mieście, no i po kłopocie, będę wiedziała przynajmniej na czym stoję, czy mam na niego czekać, czy mam sobie ułożyć inaczej dzień... Nie mam nic na komórce. Biorę słuchawkę domowego telefonu, dzwonię... Zaspany głos pyta kto mówi... Zaspany głos mówi, że jeszcze się nie obudził... Zaspany głos mówi, bym wyłączyła telefon, że on do mnie zadzwoni... Wyłączam... Już dwie godziny minęły jak czekam... Chyba ośmieszyłam się tym telefonem... Moje ego podpowiada mi, że nie powinnam była dzwonić, tylko cierpliwie czekać... Ale ileż można czekać do cholery??? Ile???? 

Czas leci... Niedługo wieczór... Telefon milczy... Lepiej wyjdę na spacer, to mi przejdzie. W końcu to moja niedziela. Ode mnie zależy, czy ją spędzę czekając na telefon od kogoś, kto nie dotrzymuje słowa, czy może pójdę na kawę gdzieś nad morze... Sama? Tak, sama, ale co mi tam, na zewnątrz jest słonecznie, pięknie... Tak myślę, by wyjść i zostawić telefon w domu.... Ale będą jaja, jeśli będzie dzwonił, a ja nie odbiorę... Pewnie się zniecierpliwi... A co mi tam... Albo nie tak, lepiej wezmę ze sobą telefon, ale jak już to mu powiem, że sobie spaceruję po plaży... Tak, tak będzie lepiej....  

Szesnasta trzydzieści... Telefon milczy...