JustPaste.it

Wilk

Nosił wilk razy kilka,ponieśli i wilka..

Nosił wilk razy kilka,ponieśli i wilka..

 

W głuchym jadowym borze ,za rzeczką Berezyną, żył wielki szary wilk A . podczas srogich mrozów szedł na czele watahy, porywał z obory jagnięta.Słyszałem wycie jego siedząc z bratem na piecu,. W 1940 roku zagryzł nam psa. Na śniegu zostawił tylko kości , skórę oraz ślady dużych łap

..Ojciec mówił,ze ten bradziaga miał olbrzymią watahę i mordował nawet w dzień .Bali się go w całej okolicy. Siłą i chytrością zdobywał każdą zdobycz, zagryzał źrebaków..,a przyszedł ze swoją zgrają razem z bolszewikami ,bo tam głód i nie ma co jeść. Bolszewicy uciekli przed Niemcami .,oby tylko nie wrócili, gorsi byli od wilków, na Sybir nas szykowali.A wilk niech sobie będzie teraz już przysiadł,grzbiet zgiął się w pałąk,boki i brzuch zapadły się jak u gruźlika.

Starość wyeliminowała go ze stada,Dalekie wędrówki za zdobyczą męczyły,nogi odmawiały posłuszeństwa,często zatrzymywał się,ciężko oddychał,aż wnętrzności charczały. a oczy kiedyś gorące i bystre teraz zakrywała mgła. A skąd to wiesz?Dziadek co mieszka pod lasem,opowiadał o nim wszystko,zaprzyjaźnił z nim.

Wilk na starośc kiepsko rozróżniał już dźwięki ,tak jak dziadek. I kiedy poczuł słabość . porzucił swoją watahę i zaczął żyć w samotności jak pustelnik. Tylko z rzadka dochodziły do niego lubieżne wycie młodej wilczycy. A kiedyś taki zew napełniał go ognistą energią i porywał do działań i na jej wezwanie odpowiadał wyciem,ze z jodeł zlatywały szyszki,a zające i sarny uciekały gdzie pieprz rośnie. . A teraz milczał., na jej wyzwanie odpowiadały już dźwięczne glosy młodych jego synów i wnuków. I on bardzo dobrze znał ich znaczenie,ale podniósł jeszcze raz ,jak kiedyś głowę , może z tęsknoty ,a może ze starych wspomnień, podnosił ją jeszcze wyżej i tez sygnalizował swój zew. Jednak slaby głos,pełen smutku, wydobyty z chorej piersi gubił się w leśnej głuszy i nie doleciał do wilczycy. Słyszała go tylko stara jodła z potrzaskaną korą i suchymi gałązkami i tylko ona skrzypieniem odpowiedziała mu na jego ostatni zryw .Dziadek widział jak jego głowa chowała się za pokrzywionymi gałęziami młodej jodełki. Chroniły one szarego wilka przed wiatrem i wrogami. Straszny jednak głód nie dawał spokoju ani w dzień,ani nocą..Mroźna zima wyciągała ku niemu swoje niewidoczne zabójcze pazurki. A on,biedaczyska, z zamkniętymi oczyma leżał wśród tych gęstych jodełek. .Wokół stała głucha cisza. Jakby wszystko wymarło. Może i swojego oddechu juz nie słyszał ,gdyż kości ogarniał mroź. Przewracał się więc na boki ,chował nos pod łapy,jednak dreszcz coraz bardziej go przygniatał do śniegu,. Kiedyś takie mrozy nie były mu straszne. Gęsta sierść i zapas tłuszczu pod skorą pomagały przetrwać srogie zimy . Teraz czuł tylko swoją bezsilność i cichutko ze smutkiem jakby płakał. A staremu wilkowi nie tak dawno wydawało się ,ze jak przed laty , silny,zwinny i do łowów gotowy.

A teraz tylko przed oczyma zaświtały tamte łowy,kiedy skokiem jednym dopadał łosia i nasycał się jego ciepłym mięsem i gorącą krwią. Westchnął wilk na te wspomnienia , oblizał suchy nas i obejrzał się .Wokół była nadal grobowa cisza ,a tylko mroź i chłód coraz bardziej doskwierał.. Zbliżał się już wieczór. Dokąd iść?:Wilk zamknął oczy i pogrążył się w krotką drzemkę. I wówczas poczuł, że znów jest na polowaniu i goni dzika, z wrażenia potrząsnął głową,otworzył oczy i nagle usłyszał znajomy szelest , poczuł won dzikich świni. Wtedy wylazł ze swojego legowiska i zobaczył stado warchlaków. zanurzonych w śniegu,szukały pożywienia,były tez głodne i piszczały. Zabójczy ogień zapłonął w oczach wilka. Krew i cieple mięso było w zasięgu kilkunastu tylko skoków! No stary wilk nie mógł już zrobić nawet jednego skoku.,ł maskując się za drzewami przecinał im drogę na skróty.

Stado szło t w jego stronę. Przytulony do zaśnieżonej jodły na drżących łapach czekał na zdobycz..Znając swoją nieudolność wybrał warchlaka odstającego od stada i na niego skierował swój krwiożerczy wzrok. Skok jaki zaplanował mu się nie udał,lecz mimo to powalił na śnieg namierzonego warchlaka, uchwycił go zębami między uszami,lecz maciora pospieszyła na pomoc, silnym uderzeniem zwaliła wilka w śnieg,a zdobycz zdołała uciec .

Wilk poczuł ogromny ból i z trudem podniósł się na nogi, jak przez mglę zobaczył uciekającego warchlaka. Lecz nadzieja zabłysła w jego oczach znów. Zaczął podążać śladami uciekającego stada,a ślady znaczone krwią dodawały mu sil .Zraniony warchlak zdawał sprawę z śmiertelnego niebezpieczeństwa i rychło podążał za oddalającym się stadem

Wilk wciąż tracił siły. Często zatrzymywał się ,odpoczywał i znów szedł po śladach znaczonych krwią. A kiedy odległość między nimi się zmniejszyła ,wilk wytężył siły i jego łapy zaczęły energicznie odrywać się od śniegu I warchlak poczuli blisko jego ochryple oddechy tuz tuz za grzbietem. Śmiertelny strach pognał go w wtedy do przodu. Do dalszego gonienia wilkowi już zabrakło sił., bezwładnie osunął się w śnieg i głodnym wzrokiem długo odprowadzał uciekającego od niego warchlaka. Potem westchnął żałośnie , a mroź jak anioł śmierci zamykał mu oczy i okrywał śnieżnym całunem . Jak przez mgłę ujrzał swoją watahę i usłyszał jakby tkliwy głos młodej wilczycy.A to tylko las szumiał elegię ,głoszą legendę o .A co potem dziadek powiedział,zapytałem ojca? Nosił wilk razy kilka ,ponieśli i wilka,zrozumiesz to jak dorośniesz.