JustPaste.it

Niewidzialna ręka

Motorem globalnej gospodarki jest wyłącznie zysk, a paliwem chciwość.

Motorem globalnej gospodarki jest wyłącznie zysk, a paliwem chciwość.

 

 

 

               Czasem człowieka nachodzi pokusa, żeby wychylić nos z własnego ogródka i spróbować doszukać się jakiś reguł, według których być może, rządzi się ludzka populacja. Niestety, choćby się nie wiem jak natężał, to nie zrozumie, taki to ciężar – przychodzi zaraz na myśl parafraza słów Juliana Tuwima, ze sławnego wiersza „Lokomotywa”. Skoro, więc, nie jest możliwe wyodrębnienie i zdefiniowanie uniwersalnych przesłanek, na których można by zbudować model, ułatwiający przewidywanie kierunków i skutków zmian w zbiorowisku ludzkim, pozostaje nam obserwowanie zjawisk społecznych pod kątem ewentualnych zagrożeń dla życia na naszej planecie.

 

              Za czasów podupadającego PRL-u zachodni kapitalizm jawił się Polakom, jako ustrój prężny, wyzwalający energię ludzką, słynący ze wszech miar, z racjonalnych sposobów gospodarowania. Każdy przeciętny obywatel bez trudu, długo mógłby wymieniać przykłady marnotrawstwa sił i środków w planowej gospodarce socjalistycznej. Sztandarowym przykładem były owe mijające się na torach pociągi z cementem, wożonym z południa na północne budowy i wice wersa. Dziś jednak blednie wyobraźnia, kiedy próbuje objąć rozumem ten obłędny chaos przewozowy. Te wędrówki milionów ton towarów, po autostradach, drogach, dróżkach i ścieżkach, bez ładu i składu, gnane przez handlowych pośredników w poszukiwaniu jak największego zysku. Nikt nie liczy się ze zbędnymi kosztami szaleńczego transportu. Wprawdzie racjonalnie myślącego człowieka wprawia w przerażenie widok winogron z Chile, oferowanych w osiedlowej „Biedronce”, ale nic to, bo i tak klient za wszystko zapłaci. Bank skredytuje mu zakup, za 30% odsetki od pożyczonej sumy, a jak odmówi pojawi się natychmiast „Prowident” z chwilówką na 300 %. Żyć, nie umierać, tylko kupować, kupować, kupować.

 

               Innym szybko rozwianym złudzeniem propagandy globalnego kapitalizmu okazała wolna konkurencja, z dawien dawna ogłoszona przez piewców tego systemu, za panaceum na wszelkie niedomagania światowej gospodarki, rzekomo zbawcza dla kieszeni kupujących.  Tak było może u zarania kapitalizmu, ale teraz to tylko nic nie warty mit. Owszem w swoim dążeniu do maksymalizacji zysków, podmioty gospodarcze konkurują  ze sobą, na wszelkie, możliwe sposoby, tylko nie poprzez obniżanie cen. Wprost przeciwnie, ceny towarów i usług nieustannie rosną, głównie z powodu szybujących do nieba marz i mnożących się w tempie geometrycznym pośredników, którzy choć nic nie wytwarzają,  zgarniają najbardziej tłustą  część zysku. Głównym mechanizmem napędzającym wzrost cen, a w efekcie drenaż kieszeni konsumentów jest spekulacja, uprawiana w centrach finansowych zachodniego świata. Tam w nowojorskim, londyńskim, lub jeszcze innym City działa owa, tajemnicza, niewidzialna ręka rynku. Tam,  narkotyczny handel prawami własności i instrumentami finansowymi winduje  ceny i pozwala spekulantom, zwanym dla niepoznaki inwestorami zgarniać zyski, między innymi z obrotu ropą naftową, strategicznym surowcem, na bazie którego wyrosły bajeczne fortuny rekinów światowej finansjery.

 

             Bardzo skutecznym sposobem na osiągnięcie finansowego sukcesu, okazuje się być psucie  towarów żywnościowych,  przez zastępowanie pełnowartościowych komponentów sztucznymi namiastkami, oraz szprycowanie przeróżnymi klejami wiążącymi wodę, obficie dodawaną dla zwiększenia wagi wyrobów i  pomniejszeniu kosztów wytwarzania końcowego produktu. Uszczerbek walorów smakowych znakomicie rekompensują  chemiczne polepszacze, a konserwanty zapewniają długi okres przydatności do spożycia. Znaczące obniżenie jakości, producenci kamuflują kuszącym oko nabywcy błyskiem wymyślnych, wielobarwnych opakowań i agresywnym marketingiem. Najważniejszym dziś obszarem konkurencji jest wszechobecna reklama medialna, serwowana w hurtowych ilościach,  ogłupiająca potencjalnego konsumenta. Nie można przed nią uciec.  Zalewa programy radiowe, zaśmieca internetowe fora, wciska się do środka telewizyjnych programów, rozczłonkowuje na niespójne elementy emitowane filmy. 

 

               Celem gospodarowania już dawno przestała być potrzeba nakarmienia i ubrania oraz zapewnienia ludzkości środków do rozwoju nauki i kultury. Warzywa i owoce pozyskane z przydomowego ogrodu nie mają znaczenia dla wielkości produktu globalnego brutto. Dla ekonomistów największą wartość ma produkt z końca świata, bowiem koszty transportu składają się na wzrost dochodu narodowego.  Dziś motorem gospodarki jest wyłącznie zysk, a paliwem ludzka chciwość. Rabunkowa eksploatacja bogactw natury i zaśmiecanie Ziemi lawinowo rosnącymi zwałami odpadów komunalnych i przemysłowych, mogą ściągnąć na naszą populację plagi, przy których siedem sławnych plag egipskich to tylko  przykry epizod.

 

              Najgorsze jest to, że wprawdzie dość powszechne jest przekonanie o konieczności zmiany tego trendu, ciągnącego nas w kierunku samozagłady i nie brakuje głosów wołających o odrzucenie modelu rozbuchanej konsumpcji. W dobie bezmyślnej, wybujałej konsumpcji brakuje niestety dobrych przykładów społecznego współdziałania dla wspólnego dobra. Tym bardziej, że imperializm przesunął problemy metropolii do odległych kolonii. Poza strefą dobrobytu i pozostaje 80 % ludzkości. Nie może więc dziwić nieustannie rosnący napór imigrantów na oazy dobrobytu. Cóż z tego, że racja jest po stronie wołających o opamiętanie. Ci co mają rację nie mają władzy i siły, a bezsilna racja nic nie znaczy i nie ma szans na jej urzeczywistnienie.