JustPaste.it

Ewa Kopacz na placu Tiananmen

Jakoś nikomu z USA czy z innego kraju nie przyszło do głowy, aby udać się z oficjalną wizytą do ChRL właśnie w rocznicę krwawej masakry na placu Tiananmen

4821c6fbae4cfcde88012e0c1fb978a5.jpg

Środowiska Platformy zwanej Obywatelską nawołują, aby dzień 4 czerwca wpisać do kalendarza świąt narodowych. Pewna aktorka oznajmiła w telewizji, jakoby tego dnia skończył się w Polsce komunizm. Z perspektywy lat widać wyraźnie, jak dalece niesłuszne były te słowa.

Tak, 4 czerwca 1989 r. odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory. Polacy jak jeden mąż skreślili tzw. listę krajową, czyli komunistów. Toteż dalekowzroczne, okrągłostołowe elity w trakcie wyborów – rzecz zupełnie niesłychana w demokracji – zmieniły ordynację wyborczą, tak aby komunistom krzywda się nie stała i mogli wejść do Sejmu. No i weszli, i jak dotąd nie wyszli.

Czy jest więc powód do świętowania? Chyba że byłoby nim samopotwierdzenie się przysłowia: „Mądry Polak po szkodzie”.

Tego samego 4 czerwca 1989 r. na drugim końcu świata komunistyczny reżim Chin krwawo rozprawił się ze studencką manifestacją w obronie swobód demokratycznych na pekińskim placu Tiananmen.

Poległy tysiące osób, do których strzelano i rozjeżdżano ich czołgami. Wielu zostało skazanych na ciężkie wyroki, a świat nie wie – i pewnie się nie dowie – ilu zamordowano w tzw. majestacie prawa. Zupełnie jak w Bierutowym PRL.

Chiny są dziś potężnym gospodarczo krajem, z którym interesy robi cynicznie cały świat. Są nadal rządzone przez totalitarny reżim, gdzie bardzo łatwo trafić do więzienia za niesłuszne poglądy polityczne. W Chinach wybitni pisarze spędzają wiele lat życia w aresztach domowych, a od skazańców, podobno także od dzieci, pobiera się narządy do przeszczepów.

Świat zachodni robi biznesy z Chińczykami, ale jakoś nikomu z USA czy z innego kraju nie przyszło do głowy, aby udać się z oficjalną wizytą do ChRL właśnie w rocznicę krwawej masakry na placu Tiananmen.

Ewie Kopacz, drugim po prezydencie reprezentancie polskiego państwa, ta data albo nic nie mówi (w Starachowicach wtedy o tym nie słyszano?), albo nie robi jej różnicy, skoro właśnie 4 czerwca udaje się do Pekinu z oficjalną wizytą.

Dokonania pani marszałek w polskich sprawach – przede wszystkim opowieści dziwnej treści o doskonałej współpracy Polaków i Rosjan („ramię w ramię patomorfolodzy polscy i rosyjscy”) przy sekcjach ofiar tragedii smoleńskiej, zgłębianie gruntu na metr, czyszczenie stenogramu sejmowego itd. – są znane. Teraz doszedł do tych osiągnięć jeszcze jeden wyczyn – wizyta w Pekinie 4 czerwca.

Nie wątpię, że pani marszałek jako kobieta luksusowa wystąpi w chińskiej stolicy w eleganckich pantofelkach, na nomen omen wysokich obcasach, jeśli chińscy towarzysze w ogóle ją na Tiananmen zaprowadzą. Jakże wdzięcznie będą te obcasiki stukały po bruku splamionym prawie ćwierć wieku temu krwią obrońców wolności, wdeptując w pekiński grunt stare hasło wolnych Polaków: „Za naszą wolność i waszą”.

 

Źródło: Elżbieta Morawiec