... czyli tenisowe wariacje zainspirowane serwisem pana Fibaka
-Dlaczego Pan Wojciech Fibak lubi się bawić w Świętego Mikołaja?
-Bo zna adresy i numery telefonów wszystkich niegrzecznych dziewczynek...
***
Jako wielki fan tenisowy nie mogę przejść obojętnie obok dzisiejszego obyczajowego news'a dotyczacego największego PRL-owskiego tenisisty Pana Wojciecha Fibaka
Dziennikarce tygodnika "Wprost" Malinie Błańskiej udało się "zdobyć numer komórki byłej tenisowej gwiazdy, na który wysłała SMS-a o następującej treści:
"Panie Wojtku, czy może pomaga pan miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów? Miła dziewczyna". Następnego dnia dostała odpowiedź. Z Fibakiem spotkała się w galerii na Krakowskim Przedmieściu. Po kilku minutach zaproponował, że ma "fajnego przyjaciela, który mieszka w Nowym Jorku i czasem przyjeżdża do Europy".
Na jedno z kolejnych spotkań Błańska zabrała koleżankę. Chciała, żeby Fibak rzucił na nią okiem.- Oglądał mnie. Sprawdzał, czy jestem atrakcyjna, jaką mam figurę. Kazał mi podnieść ręce. Po chwili próbował mnie pocałować, ale wykręciłam się, mówiąc, że palę papierosy. Złapał mnie dwiema rękami za twarz - opisuje Jola, koleżanka Maliny Błańskiej...(...)"
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,14025323,Druga_twarz_legendy_tenisa___Mowil__ze_jestesmy_mile.html#ixzz2V8W2xjEC
***
Szanowny Panie Fibak,
Jestem bardzo dobrze materialnie i... finansowo usytuowanym biznesmenem ze Stanów Zjednoczonych... mniej więcej w pańskim wieku.
Interesuje mnie kontakt towarzyski z pańską (jak domniemam pełnoletnią) córką.
Czy można prosić o jej aktualną tzw.“full body head to toe” fotografię i numer telefonu?
Jestem powszechnie szanowaną osobą publiczną i podobnie jak Pan uchodzę za wyrafinowanego konesera piękna i szeroko rozumianych uroków życia.
Dodam jeszcze, że jestem człowiekiem kulturalnym o gorącym temperamencie... i potrafię być wyjątkowo hojny.
Warunki transakcji do uzgodnienia.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że - jak przystało na prawdziwych
światowców i poważnych ludzi interesu - uda nam się dojść do dżentelmeńskiego porozumienia w tej delikatnej sprawie ku zadowoleniu i... z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych stron.
Dyskrecja zapewniona.
Pozdrawiam
***
A wszystkim miłym polskim dziewczynom/paniom szukającym nie mniej miłych wrażeń za oceanem pragnąłbym dać małą życiową radę.
Chcecie się zredukować do roli kontraktowego towaru eksportowego Pana Fibaka? Proszę bardzo... Nie wykluczam, że możecie nawet trochę zarobić, (i)grając z podstarzałymi playboy'ami z tzw. wyższych sfer.
Zapamiętajcie jednak, że to panowie "penisiści" (nazywajmy rzeczy po imieniu) dyktują warunki gry i po siedmiu gemach zmieniają zdarte piłki na nowe. Bezceremonialnie wrzucane są one do kosza... do gry na niższym szczeblu... aby ewentualnie skończyć na śmietniku"
Nie byłyście jeszcze w Ameryce? W takim razie polecam Wam mój Eiobowy artykuł traktujący o tutejszych stosunkach damsko-męskich:
http://www.eioba.pl/a/3vqb/randki-czy-malzenstwo-czyli-american-dating-industry
Jeszcze 10 lat temu Anna Kurnikowa była rozreklamowanym do granic absurdu sex-symbolem kobiecego sportu. Nawet będąc zawodową tenisistką spędzała ona więcej czasu pozując do zdjęć reklamowych niż na korcie tenisowym. Mimo, iż dochody Kurnikowej z wygranych nagród pieniężnych wynosiły zaledwie 3.6 mln jej kontrakty reklamowe opiewały na sumy dwudziestokrotnie większe. Jeszcze w 2005, a wiec 3 lata po oficjalnym zakończeniu kariery sportowej wg. Forbesa zarabiała ona ponad 5 mln dolarów rocznie.
***
NA ZAKOŃCZENIE MAŁY TENISOWY KALEJDOSKOP
Materiały fotograficzne pochodzą z zasobów "Google Images".