Czerwony Czerw Ugornik po łąkach brodzi z bocianami, kołuje i słucha jak kosy brzęczą na niwach. A żadna plucha mu nie straszna, bo od czerwcowego kapuśniaczku jedynie włosy rosną.
I puszy się nasz polski przystojniaczek, po drzewach łazi, wspina po gałęziach, pączki owocowe zawiązuje - tu wodą pryśnie, tam chłodem dmuchnie i maki w polu budzi, bo kiedy w polu kwitnie bób, to wiadomo- będzie głód a kiedy mak - już nie tak !
Wie nasz Samochwała, że od czerwca dużo zależy, czy żniwa będą jak należy.
A po nocach pełnią czaruje i burzą straszy, wszak pełnia czerwcowa- burza gotowa.
Gruszom w ogrodzie i po polach komplementy prawi, przez co w czerwcu grusze kwiat zrzucają i czereśnie zapalają.
Łąki i sady i lasy przez niego oszalały, nawet w kraju paru polityków też zgłupiało do reszty i plotą trzy po trzy, co im ślina na język przyniesie.
A tymczasem coś na podmokłych łąkach się dzieje…
Pszczółki i trutnie brzęczą namiętnie i jakiś sonet czerwcowy się plecie…
Niech twe kosmate nóżki i moje skrzydełka,
zbliży miłość czerwcowa, w głowach nam zawróci…
Niech brzęczy w sercach zgodnie nuta pszczelej chuci
serenadą ciał naszych, gdy ochota wielka.
Bo choć kwiecisty kielich przecież nie butelka
i czasem w zapylaniu pręcik się odwróci
i pyłek w zamieszaniu miłosnym gdzieś zrzuci -
szaleją feromony i przyroda wszelka.
Ty moja miodna pszczółko, pragnę cię okrutnie
i wybacz w mej figurze niewielką otyłość,
bo kochać można ponoć nawet będąc trutniem.
A powodem zbliżenia jest czerwcowa miłość.
Choć brzmi bzykanie w locie nieco bałamutnie
a i w samej pozycji jest pewna zawiłość.
obrazki z google
© Janusz D.