JustPaste.it

Nalęcz zakochał się w PISie

Politycy dostrzegają zagrożenia płynące z deklaracji Ruchu Narodowego, który podczas sobotniego kongresu w Warszawie zadeklarował "obalenie okrągłego stołu" i "walkę z lewactwem".

Politycy dostrzegają zagrożenia płynące z deklaracji Ruchu Narodowego, który podczas sobotniego kongresu w Warszawie zadeklarował "obalenie okrągłego stołu" i "walkę z lewactwem".

 

f3f1fd269862fa6579175c1d110f184c.jpg

Minister w Kancelarii Prezydenta Tomasz Nałęcz powiedział po audycji "7 dzień tygodnia" w Radiu Zet, że w efekcie sobotniego kongresu narodowców zmienił swoje poglądy na ten temat. Wyjaśnił, że wcześniej był przekonany, iż mamy do czynienia z bardzo radykalnym ruchem, ale marginalnym.

- Nie jestem zwolennikiem PiS, ale uważałem, że w tej sprawie PiS odgrywa dobrą rolę, w o wiele bardziej cywilizowany sposób zagospodarowuje nastroje środowiska, które - gdyby PiS-u nie było - mogłyby ulec tego rodzaju demagogicznym poglądom - powiedział.

Nałęcz wyjaśnił, że zaczął się jednak zastanawiać, czy prezes PiS Jarosław Kaczyński nie jest obsadzany w roli Hindenburga - prezydenta Rzeszy, który, mimo że przez lata rozdawał karty na niemieckiej prawicy, nie zdołał zatrzymać marszu Hitlera do władzy.

- Od wczoraj jestem zwolennikiem głośnego przestrzegania przed zagrożeniem, które płynie ze strony radykalnych narodowców. Jak oglądam tego rodzaju spotkania, to mi żywcem stają przed oczami sceny z lat 30. XX w., kiedy też był ONR, Młodzież Wszechpolska, kiedy zapowiadano taką właśnie uporządkowaną Polskę - mówił Nałęcz.

Zdaniem ministra przerażające jest to, że wraca się do lat 30., zapominając o tym, co stało się w końcu tej dekady i w latach 40. XX w. Jego zdaniem sceny z kongresu Ruchu Narodowego powinny być przestrogą, znakiem ostrzegawczym zwłaszcza dla polskiej prawicy, głównie dla PiS. - Niepokojący jest ton takiego bagatelizowania, niepokojące jest to, że mogą być posłami PiS-u tacy ludzie, jak pani poseł Pawłowicz - ocenił Nałęcz.

Także według europosła Jacka Protasiewicza (PO) deklaracji RN nie można lekceważyć, zwłaszcza w czasach kryzysu gospodarczego. Zdaniem Protasiewicza sprzyja on bowiem wzrostowi znaczenia ruchów radykalnych, narodowych, antyeuropejskich.

- Polscy narodowcy mają silne podglebie dla swoich ideologii uformowane przez liderów PiS. Pozwalają oni na takie poglądy, jakie ma prof. Pawłowicz, na oskarżanie rządzących - bez znaczenia, czy z PO, czy skądkolwiek - że Polska jest rosyjskim kondominium - uważa polityk.

Zarzucił PiS, że bierze w obronę radykalne ruchy kibicowskie. Według Protasiewicza hasła RN współgrają z tym, na co przyzwolenie daje PiS i z atmosferą, którą PiS kreuje. - To wszystko składa się na silny fundament dla powstającego w Polsce radykalnego ruchu narodowego. Ja bym go nie lekceważył - przestrzegł Protasiewicz.

Zupełnie inne obawy związane z Ruchem Narodowym na Adam Hofman z PiS. Pytany, czy deklaracje narodowców można bagatelizować, przestrzegł przed głosowaniem na to ugrupowanie, bowiem - jego zdaniem - głosy te będą zmarnowane.

- To jest kolejna inicjatywa, która może spowodować, że SLD, czyli formacja, która dziś odwołuje się do postkomunistycznych zachowań, broni morderców Przemyka, czy organizuje fetę dla generała Jaruzelskiego wróci do władzy - uważa poseł.

Według Hofmana premier Donald Tusk przygotowuje koalicję PO-SLD-PSL, a każdy procent głosów zmarnowanych - oddanych na ugrupowania, które nie wejdą do Sejmu, jak Ruch Narodowy, czy Solidarna Polska - może spowodować, że plan ten się powiedzie. - Marnowanie głosów na tego typu inicjatywy, to jest powrót Millera dla władzy, a to jest dla Polski szkodliwe - ocenił Hofman.

Jego zdaniem Ruch Narodowy nie ma szans na zbliżenie się do władzy. - To będzie partia jednoprocentowa, czy dwuprocentowa, ale nawet tych dwóch procent szkoda - zaznaczył.

Podczas sobotniego kongresu w Warszawie liderzy Ruchu Narodowego zapowiedzieli, że jesienią zapadnie decyzja, czy RN weźmie udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego, samorządowych, parlamentarnych.

Według przywódców Ruchu, jego celem jest "obalenie republiki okrągłego stołu" i "wojna z lewactwem". Deklarowano też pogardę dla polityków i walkę o prawdę historyczną i "jednoznaczny stosunek do komunizmu". Ruch nie godzi się z ideologią multikulturalizmu, a także na osiedlanie się w Polsce muzułmańskich imigrantów - Polska powinna pozostać krajem słowiańskim i chrześcijańskim. Zapowiedziano też wypowiedzenie unijnego Traktatu Lizbońskiego oraz usunięcie z gmachów publicznych unijnych flag.

Politycy dostrzegają zagrożenia płynące z deklaracji Ruchu Narodowego, który podczas sobotniego kongresu w Warszawie zadeklarował "obalenie okrągłego stołu" i "walkę z lewactwem".

Jednym z postulatów Ruchu jest zmiana systemu politycznego w Polsce na prezydencki, albo kanclerski tak, aby zakończyć "nieustanne wojny między kancelariami prezydenta i premiera".

W kongresie wzięli udział przedstawiciele kilkudziesięciu organizacji prawicowych, wchodzących w skład Ruchu Narodowego lub z nim współpracujących, m.in. Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego, Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Unii Polityki Realnej, Ruchu Wolności oraz organizacji lokalnych.

 

Źródło: Radek Pasterski