JustPaste.it

Wahadło wyborcze " teraz k.. my"

Ziemkiewicz dla Fronda.pl o "zabetonowanym" PiS i Ruchu Narodowym, któremu chodzi o znacznie więcej

Ziemkiewicz dla Fronda.pl o "zabetonowanym" PiS i Ruchu Narodowym, któremu chodzi o znacznie więcej

 

 

- Narodowcy tak naprawdę są w tej chwili jedyną siłą społeczną, która prezentuje pewien spójny, atrakcyjny i tłumaczący rzeczywistość oraz to, jak ją poprawić, sposób myślenia. PiS zaniedbał tą sferę - ocenia Rafał A. Ziemkiewicz w rozmowie z Fronda.pl.

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Sobotni kongres narodowców cieszył się nie tylko dużym zainteresowaniem mediów, ale także niemałą frekwencją samych uczestników. Postulaty wygłoszone, szyki zwarte, praca wre. W którą stronę zmierzają narodowcy? Jak Pan to ocenia?

Rafał A. Ziemkiewicz: Patrzę na ten ruch z zadowoleniem, nie tylko dlatego, że podczas kongresu byłem jednym z prelegentów (śmiech). Uważam, że Ruch Narodowy zmierza w dobrym kierunku. Jeśli „Gazeta Wyborcza” zaczyna mieć pretensje do narodowców, że nie są antysemitami, a przecież powinni być (taki właściwie jest sens dzisiejszej wypowiedzi dr Osęki, który komentuje w kongres na łamach dziennika) to znaczy, że jest to dobrze. Ruch Narodowy ewidentnie wprawia w konfuzję tych, którzy uparcie łączą słowo „narodowiec” ze słowem „skinhead” i starają się zbudować propagandowy obraz ruchu narodowego, jako takiego, który bije homoseksualistów, cyganów i podpala squaty.

Podczas kongresu została podpisana ideowa deklaracja Ruchu Narodowego. Jakie postulaty są Pańskim zdaniem najważniejsze?

Uważam, że bardzo ważne było wystąpienie Krzysztofa Bosaka, który nakreślił program dla Ruchu Narodowego, wywodzący się z endeckiej tradycji, w duchu prof. Rybarskiego, będący dla mnie osobiście – i przekonuję do tego wszystkich – osią programu endeckiego. Program narodowej demokracji był programem budowy polskiej klasy średniej. To był program, zakładający zbudowanie w Polsce rzeczywistego republikanizmu poprzez budowę polskiego demosu. Wszystkie te rzeczy, które obciążają, czy raczej którymi obciąża się tradycję endecką w negatywnej propagandzie, były skutkiem tego, że endecy po upadku powstania styczniowego wyciągnęli właściwe wnioski. Stwierdzili, że Polska nigdy nie wybije się na niepodległość i nigdy nie będzie w stanie rywalizować na równych prawach z innymi państwami na arenie międzynarodowej  jeśli pozostanie na poziomie dworku ziemiańskiego i trzymanych na wpół niewolniczych warunkach pańszczyźnianych chłopach (czy nawet zwolnionych już z pańszczyzny, ale sprowadzonych do roli podludzi w swoim własnym kraju).

Dlaczego akurat taki program jest dziś najlepszy dla Polski?

Cały program ekonomiczny endecji zakładał budowę polskiej klasy średniej, polskiej przedsiębiorczości i kompletnej przebudowy polskiego społeczeństwa. To oczywiście spowodowało zderzenie z mniejszościami narodowymi, napięcia – przede wszystkim z żydami, którzy w społeczeństwie szlacheckim, sarmackim pełnili rolę pośredników, przez co siłą rzeczy blokowali rozwój polskiej klasy średniej. Powrót do tego programu wolnorynkowego, łączącego elementy wspólnotowe i mądrze stosowaną zasadę pomocniczości państwa z zasadą wspierania aktywności na każdym szczeblu, przedsiębiorczości oraz aktywności lokalnej i społecznej wszelkiego rodzaju, to moim zdaniem doskonały program na dzisiejsze czasy, kiedy trzeba się przeciwstawiać państwu nomenklaturowemu i jednocześnie – przeciwstawiać się płynącemu z Zachodu zepsuciu, które przyjęło się u nas jako neoliberalizm, choć z liberalizmem to nie ma to nic wspólnego (tyle co izba wytrzeźwień z Izbą Lordów).

A co z deklaracjami o ewentualnym wejściu do polityki w przyszłości?

Ruch Narodowy dość wyraźnie zapowiedział, że w tej chwili nie interesuje go wchodzenie w politykę. Nie interesuje go to, czego obecnie najbardziej boją się partyjni aparatczycy, czyli urwanie 1-2 a może nawet 7-10 proc. głosów. Ten ruch ma dalej idące ambicje, niż obsadzenie Sejmu swoimi przedstawicielami. To ruch, który ma ambicje, by rzeczywiście zmienić Polskę, a żeby to zrobić, musi w pierwszej kolejności być tam, gdzie są Polacy, czyli z daleka od miasta, w różnych małych miejscowościach, musi budować struktury. Dopiero wtedy, kiedy stanie się siłą zmieniającą społeczeństwo, przyjdzie czas na skonsumowanie tego w polityce. Taka strategia, strategia budowania komitetów – mówiąc Kuroniem, została na kongresie bardzo wyraźnie zaznaczona. W tej chwili budowanie komitetów jest znacznie ważniejsze niż ambicje polityczne i wchodzenie w jakieś układy z PiS, partią Go-Go, partią Wiplera czy Platformą Oburzonych albo jeszcze innymi inicjatywami. To moim zdaniem różni Ruch Narodowy od pozostałych inicjatyw – chodzi w nim o coś znacznie więcej. Zanim przyjdzie polityka, jest metapolityka.

Polityka jeszcze nie teraz, ale może kiedyś, czyli jednak rozważana jest wizja ewentualnego wejścia do polityki, co staje się powoli kością niezgody z PiS. Niektórzy posłowie partii Kaczyńskiego podchodzą do Ruchu Narodowego, mówiąc delikatnie, co najmniej krytycznie. Podkreślają, że będzie to odbieranie im kilku procentów głosów. Czy obecność Ruchu Narodowego może jednak przynieść PiS jakieś korzyści – zabetonowana partia wreszcie się „rozrusza”?

Tę sytuację idealnie opisała prof. Jadwiga Staniszkis, która mimo pewnych związków z tradycją endecką nigdy nie przejawiała większych sympatii dla Ruchu Narodowego. Jej zdaniem, PiS to taka partia, w której wszyscy są starzy, a nawet jeśli ktoś jest młody wiekiem, to robi się „stary” przez sam fakt egzystowania w niej (tak się dzieje m.in. w przypadku Adama Hofmana, „zezgredziałego młodzieńca”, który już jest „stary”, chociaż w tym wieku jeszcze nie powinien). PiS złości się na popularność Ruchu Narodowego, ponieważ partia Kaczyńskiego działa w przeświadczeniu o tym, co przez dwadzieścia kilka lat zabijało polską centroprawicę. Chodzi o przekonanie, że wahadło musi odbić, że jeśli ludzie będą mieli już dość Tuska, to z pewnością zechcą Kaczyńskiego, jakikolwiek by on nie był.

Dlatego drepce w miejscu i czeka na lepszy czas?

PiS kompletnie nie interesuje się stworzeniem wiarygodnej dla Polaków, zwłaszcza dla młodego pokolenia, wizji Polski. Prawo i Sprawiedliwość woli zabetonować strukturę, żeby przypadkiem nikt przez te aparatczykowskie zasieki nie przedarł się do foteli poselskich i ministerialnych. PiS chce wyczekać na moment, w którym wahadło „odbije” i okrzyknąć, jak mówiono za AWS, teraz my. Wypowiedzi, Hofmana, Błaszczaka czy Brudzińskiego to wypowiedzi osób, myślących kategoriami aparatu partyjnego, które nie rozumieją, że tu może chodzić o coś znacznie więcej, niż to jest horyzontem ich myślenia, że tu chodzi naprawdę o daleko idącą zmianę społeczną. Myślę, że narodowcy są na dobrej drodze, żeby powtórzyć (tylko na znacznie większą skalę) coś, co kiedyś udało się Unii Polityki Realnej, która dużą część mojego pokolenia ukształtowała pod kątem sposobu myślenia o państwie. Narodowcy tak naprawdę są w tej chwili jedyną siłą społeczną, która prezentuje pewien spójny, atrakcyjny i tłumaczący rzeczywistość oraz to, jak ją poprawić, sposób myślenia. PiS zaniedbał tą sferę. Partia widzi, że młode pokolenie, choć już ma dość Tuska, to wcale nie chce garnąć się pod pisowskie sztandary i tych „starych-malutkich” robić ministrami. Dlatego politycy PiS w pewien sposób obciążają winą za to narodowców – winią ich, że w ogóle są. Myślą, że gdyby ich nie było, to ludzie zagłosowaliby na Kaczyńskiego.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk

 

Źródło: Marta Brzezińska-Waleszczyk