JustPaste.it

Czy wiara potrzebna jest nam, by żyć...?

Jak bardzo nasze przekonania kształtują naszą rzeczywistość? Nawet ten, kto "nie wierzy" w siłę Matki Natury (a nawet w Jej istnienie) i tak podlega jej prawom :)

Jak bardzo nasze przekonania kształtują naszą rzeczywistość? Nawet ten, kto "nie wierzy" w siłę Matki Natury (a nawet w Jej istnienie) i tak podlega jej prawom :)

 

 Jak bardzo nasze przekonania kształtują naszą rzeczywistość? Nawet ten, kto "nie wierzy" w siłę Matki Natury (a nawet w Jej istnienie) i tak podlega jej prawom :) Krótki dialog do przemyślenia (znalezione w sieci).
172de292b12adfbdc5c4e751f252432c.jpg

Rozmowa dwóch bliźniaków w łonie matki :

Pierwszy : Wierzysz w życie po porodzie ?

Drugi : Jasne, coś musi tam być. Wydaje mi się, że właśnie po to tu jesteśmy, aby przygotować się do tego, co będzie potem.

Pierwszy : Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jakby miało wyglądać ?

Drugi : No nie wiem. Ale będzie więcej światła, może będziemy mogli biegać i jeść buzią.

Pierwszy : Przecież to nie ma sensu. Biegać się nie da. I kto widział żeby jeść ustami ? Przecież żywi nas pępowina.

Drugi : Myślę, że jednak coś tam jest, ale na pewno jest inne niż tutaj.

Pierwszy : Nikt nigdy stamtąd nie wrócił, poród jest końcem życia, a po porodzie nie ma nic innego jak ciemność i niepokój, prowadzące nas donikąd.

Drugi : No ja nie wiem... , ale zobaczymy mamę. A Ona będzie się o nas troszczyć.

Pierwszy : Mama?! Ty wierzysz w mamę? Kto to w ogóle według ciebie jest?

Drugi : No, przecież jest wszędzie wokół nas. To w Niej żyjemy. Bez Niej by nas nie było.

Pierwszy : Nie wierzę. Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli logiczne, że jej nie ma.

Drugi : Jak to ? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać, jak śpiewa, albo poczuć, jak głaszcze nas. Wiesz… Ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się po porodzie i jesteśmy tu po to, aby się do tej rzeczywistości przygotować.

Nie jesteśmy ciałem, bo zaczęliśmy funkcjonować poza ciałem. Nie jesteśmy snem, ani umysłem, ani duszą. Jesteśmy Siłą - siłą, która sprawia, że nasze ciało żyje, a nasz umysł śni. Bez tej siły nasze ciało runie na ziemię. Bez tej siły cały nasz sen rozpłynie się w nicość. To, czym jesteśmy naprawdę, stanowi Życie.

Spójrz w czyjeś oczy. Ujrzysz w nich samoświadomość i przejawy Życia. Życie nie jest ciałem, nie jest umysłem, ani duszą. Jest siłą. Poprzez tę siłę nowo narodzone niemowlę staje się dzieckiem, podlotkiem, dorosłym, wychowuje potomstwo i starzeje się. Kiedy Życie opuszcza ciało, ciało rozkłada się i przemienia w proch.

Ty jesteś Życiem, które przenika twoje ciało, twój umysł, twoją duszę. Kiedy to odkryjesz - nie dzięki logice czy intelektowi, ale dzięki temu, że poczujesz to Życie w sobie - przekonasz się, że jesteś tą samą siłą, która otwiera i zamyka kwiaty i pozwala kolibrom latać między nimi. Odkryjesz, że jesteś w każdym drzewie, każdym zwierzęciu, roślinie i skale. Jesteś tą siłą, która szumi w wietrze i która oddycha poprzez twoje ciało. Siła ta porusza żywą istotę, jaką jest Wszechświat. I to właśnie jesteś ty. Ty jesteś Życiem

Kiedy jest się dzieckiem, nie ma się wyboru. System Wiary został w nas zainstalowany, niczym jakiś program, przez zewnętrzny Sen. Toltekowie nazywa ­ ją ten program „Demonem". Ludzki umysł jest chory, ponieważ zagnieździł się w nim Demon, który wysysa zeń energię życiową i okrada z radości. Demonem są wszystkie wierzenia i przekonania, które sprawiają, że cierpimy. Wierzenia te są tak silne, że po wielu latach, kiedy poznamy nowe koncepcje i chcemy podejmować własne decyzje, okazuje się to niemożliwe, ponieważ nadal sprawują kontrolę nad naszym życiem.

Czasami ukryte w nas dziecko wydobywa się na zewnątrz - my, prawdziwi, wracamy do czasu, kiedy mieliśmy dwa lub trzy lata. Cieszymy się chwilą, bawimy się, ale jest coś, co ciągnie nas z powrotem. Coś wewnątrz nas uważa za niegodne, by zbyt dobrze się bawić. Wewnętrzny głos mówi, że nasze szczęście jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. To niestosowne być za bardzo szczęśliwym. Wszystkie winy, pomówienia, oskarżenia, cała emocjonalna trucizna wciąga nas z powrotem w świat dramatu.

Demony przenoszą się jak choroba z dziadków na rodziców, na nas, a potem my przekazujemy je naszym dzieciom. Umieszczamy w naszych dzieciach różne poglądy i zachowania w taki sam sposób, w jaki tresujemy psa. Ludzie są udomowionymi zwierzętami, a udomowienie wprowadza nas do piekielnego snu, gdzie żyjemy w ciągłym strachu.

Zanim zagnieździ się w nas Demon, cieszymy się życiem. Bawimy się, jesteśmy szczęśliwi jak małe dzieci. Kiedy jednak cały balast śmieci zostanie załadowany do naszego umysłu, szczęście się kończy. Uczymy się zawsze mieć rację i wmawiać innym, że jej nie mają. Tak bowiem przejawia się nasze pragnienie utrwalenia wizerunku przygotowanego dla zewnętrznego świata. Narzucamy styl myślenia nie tylko innym, ale nawet sobie.

Świadomość tych mechanizmów pozwala nam zrozumieć, dlaczego tak niedoskonałe są nasze związki z rodzicami, z dziećmi, z przyjaciółmi, partnerami, a nawet z nami samymi. Dlaczego nie układa się związek z samym sobą? Dlatego że jesteśmy poranieni i nie radzimy sobie z ogromem zawartej w nas emocjonalnej trucizny. Przepełnia nas żal, ponieważ wyrośliśmy w cieniu doskonałego wizerunku, który jest nieprawdziwy, w ogóle nie istnieje i który w głębi duszy uważamy za niesprawiedliwy.

Już prześledziliśmy, w jaki sposób tworzymy doskonały wizerunek, czyli maskę, która zadowoli innych, nawet jeśli śnią oni swój własny sen, który nie ma z nami nic wspólnego. Próbujemy przypodobać się mamie i tacie, nauczycielowi, ministrowi, Bogu. Jednak jakkolwiek byśmy się starali, z ich punktu widzenia nigdy nie będziemy doskonali. Doskonały wizerunek mówi nam, jacy powinniśmy być, aby przyznano, że jesteśmy dobrzy, abyśmy sami mogli się zaakceptować. Jest to największe kłamstwo nas samych o nas, ponieważ nigdy nie osiągniemy doskonałości.