JustPaste.it

W lazniach

Wspomnienia nigdy się nie starzeją

Wspomnienia nigdy się nie starzeją

 

W  łazni  nie tylko  się myło, suszyło  len,pędziło bimber,wędziło  szynkę,na rozgrzanym  piecu wszy z ubrań wiały  w ogniu trzeswzczaly,znachorki wypędzały złe moce, kiedy ojciec wyjechał do Lotwy   na zarobek z  mamą    i ciocią      do niej chodziłem.  nieraz ciotka  sama

chłostała witką brzozową,nacierała  tatarakiem , potem w Brzezince   ze mną pływała,,tak wyleczyła koklusz  i świerzb , a  baby rechotały , bezpłodna jałówka -cudzym bachorem  cieszy

– Dlaczego  jałówką nazywają ciocię– pytałem mamy.?

– Dorośniesz, to się dowiesz.

Ale urodziła trojaczki, mąż z radości pił bimber i grał na bałałajce.

Opowiadałem ,jak ciocia leczyła  z kaszlu. na pastwisku.

– A łasiczkę jej witką smagałeś-pytali  chłopaki

-wodą   nawet oblewałem.--ripostowałem

–  dużo paplasz, , nim ojciec przyjedzie  u  wujka,  będziesz  – zadecydowała mama.

Laznia pod lasem  u niego stała , pachniała żywicą,.,kiedy słońce chowało się za lasem, wujek , ciotka  córka Tamar i ja  wchodziły do bani.  Tamara podobnie jak ciocia smagała brzozową witką,a potem    do jezorka  pędziła, mgła zasłaniała jej pupę.,goń mnie-  wolała ..

W stodole  z nią spałem,,opowiadałem  ,że  tatarak pomógł  cioci mieć dzieci  ,chichotała z tego  aż   bąki, puszczała rękę na  łasiczkę kładła i cichutka do ucha szeptała-jutro pokażę   jak się robi dzieci..

, Klekot bocianów na dachu,gęganie gęsi w sadzawce budziło,  na śniadanie  pora -wołał  wujek,

 chleb na klonowych liściach pieczony ,z miodem i  mlekiem wprost od krowy  pałaszowałem,a

– cioci pytała  z kim chcesz iść na grzyby_

– Ze mną  – powiedziała Tamara.

–  żebyś nie narobiła wstydu– ostrzegała, grożąc palcem. Jakiego wstydu pytałem,

dobrze wie ripostowała ciocia

 Do lasu  biegliśmy ,śród stogów pachnących zielem , obok bociany chodziły ,który przyniósł ciebie” zapytałem._ Ten co siedzi w spodniach ojca, śmiejąc się powiedziała i dotknęła mojego siurka

Za co matka groziła -? Za cygankę,kochać uczyła,

jak-pytałem?

podkasała sukienkę , okrakiem dosiadła, - o tak powiedziała,  i na mnie jak na rumaku skakała, w chabry i śpiew skowronka zamieniała,słońce chowało się za drzewa, ,a nam się nie chciało wracać...

–Jutro ojciec ciebie zabierze , innym razem  dam  wszystko co cyganka  na polance  uczyła- .

– ,długo was nie było.-podejrzliwie rzekła ciocia

–Szukaliśmy jajek czarnej czapli – odpowiedziałem, kłamiąc jak z nut.

Wracałem do domu wozem, Tamara machała chusteczką ,dziękuję za opiekę nad synem   ojciec mówił i machał czapką , ,  mgła pełzła po łąkach  jak wtedy  , słyszałem jej jakby głos”goń mnie..Długo o tym nie moglem zapomnieć

we śnie nawiedzała , skrzydełkiem skowronka ku sobie tuliła , jęczałem ,co ci jest, pytał ojciec?

Wkrótce los wszystkich tam ludzi zmienili  bolszewicy, kontakty  ograniczono, potem partyzanci spalili łaźnię,a dobytek im zabrali, Niosłem żywność w koszyku, pewnego razu zatrzymali w lesie i ogołocili

 

– Zanocuj, będzie raźniej – wujek z Tamara poszedł na żebry powiedziała ciocia. Stukanie w drzwi zerwało  ze snu.. – t

akowcy znów naszły– jęknęła przerażona ciotka

wdarli się jak burza.

– Zapalaj lampę!

– Nie mam – powiedziała

 

– suko, przyciskając pistolet do piersi – ryknął jeden,a drugi do komórki mnie wepchnął. tylko jęki ciotki  dolatywały,rankiem , cichutko prosiła : „ nie mów nie komu” Dobrze , nie powiem.

– Jak było u cioci – zapytał ojciec. ?

Wypaplałem co słyszałem . wujek  się dowiedział ,porachował jej kości,

W 1957 roku mama ich odwiedziła,ciocia  pracowała w kołchozie, wujek  umarł od wódki,  Tamara ,urodziła córkę nieznanego partyzanta , tak podobna   do siebie jak dwie krople wody ,patrzyłem na fotografię ,a zapach chabrów ogarniał,  kłosy zbóż zaszumiały jak wtedy,gdy nad nami skowronek piosnkę dzwonił . Od przyszłości nie można uciec, tylko można zmienić o niej wspomnienia,czas szpeci nas,a one zostają jak żywe, nigdy się nie starzeją!.