JustPaste.it

Wysypisko śmierci

Obudziłem się w południe

Świeciło słońce

Nad wysypiskiem śmierci

zjawiły się wrony

Ciszę światła przebiły złowrogie krakania

Serce-kamień drążyło ciemność

spadając w otchłań bezdenną

Wrony krążące nade mną

pustka moralna we mnie

***

Nad wysypiskiem śmierci palący blask

rozpada się tkanka istnienia

wędrują na południe anioły - przeguby światła

północ pokrywa się lodem

Świat bez miłości i bez cienia

zbawienia nie dostąpi

Odpadki bytu

pokruszone przez zagniewanych demiurgów

***

Świat na wysypisku śmierci

zachowuje jeszcze pozory życia

Kłócą się wciąż kukły w garniturach

asfalt na drogach pachnie czernią

ruch jakiś, praca i zabawa

lecz pod nogami  miazga która wciąga