JustPaste.it

Błedy w tłumaczeniu Biblii

W swojej historii kościół nie raz umieszczał „pismo święte” na indeksie ksiąg zakazanych. Dlaczego?

Ponieważ księga ta jest błędnie przetłumaczona! Jest przetłumaczona tak aby można za jej pomocą było sprawować nieograniczoną władze nad tłumem wiernych.

Nawet modlitwa „Ojcze nasz” Jest nie podobna do oryginału. 

     W czasie trwania soboru, w 1559 roku papież Paweł IV opublikował indeks książek zakazanych dla katolików. Na końcu spisu można było znaleźć dodatek zatytułowany Biblia prohibita, (Index Auctorum, Et Librorum, qui ab Officio Sanctae Rom. & Universalis Inquisitionis caueri ab omnibus et singulis in uniuersa Christiana Republica mandantur…, Romae, apud A. Bladum, 1559. k. I1r-v.)w którym wymieniono wydania Biblii z adnotacją, że zakaz drukowania, czytania i posiadania dotyczy również wydań Pisma Świętego, które nie posiadają wyraźnego pozwolenia ze strony Kongregacji Świętej Inkwizycji („Biblia omnia vulgari idiomate, Germanico, Gallico, Hispanico, Italico, Anglico, sive Flandrico etc. conscripta nullatenus vel imprimi, vel legi, vel teneri possint absque licentia Sacri Officij S. Ro. Inqisitionis”. Odnosiło się to więc nie tylko do wydań uznawanych za heretyckie, ale również do wydań katolickich.

Na polecenie Piusa IV indeks poddano rewizji i opublikowano go jeszcze raz po zakończeniu soboru, w 1564 roku ( Index Librorum Prohibitorum, Cum Regulis Confectis per Patres a Tridentina Synodo delectos, autcoritate Sanctiss. D.N. Pij IIII, Pont. Max. comprobatus, Venetiis, [b.dr.], 1564; oraz z wyd. Coloniae, apud M. Cholinum, 1564). Nie było tam dodatku Biblia prohibita, ale znalazło się dziesięć reguł Indeksu zatwierdzonych przez papieża 24 marca 1564 roku konstytucją Pascendi dominici gregis. Dwie z nich (trzecia i czwarta) odnosiły się do Pisma Świętego.

Reguła trzecia(d Index Librorum Prohibitorum…, dz. cyt., Venetiis, [b.dr.], 1564, k. 6r = A6r [na druku błędnie: 9r]; oraz wyd. Coloniae, apud M. Cholinum, 1564, k. A6r-v.)dotyczyła przekładów biblijnych dokonanych przez niekatolików, zarówno po łacinie, jak i w językach narodowych. Edycje zawierające Stary Testament mogli czytać katolicy wykształceni i pobożni, ale tylko za zezwoleniem biskupa. Miały im one służyć wyłącznie jako pomoc w wyjaśnianiu Wulgaty, a nie jako tekst święty. Korzystanie z niekatolickich przekładów Nowego Testamentu uznano za wysoce szkodliwe i całkowicie go zakazano. W ten sposób nałożono na katolików duże ograniczenia w korzystaniu z  Biblii.

Reguła czwarta( Index Librorum Prohibitorum…, Venetiis, [b.dr.], 1564, k. 6v = A6v [na druku błędnie: 9v]; oraz wyd. Coloniae, apud M. Cholinum, 1564, k. A6r-v.) odnosiła się do katolickich wydań Biblii w językach narodowych. Według niej, aby posiadać lub czytać katolicką Biblię w języku narodowym, należało uzyskać indywidualne pozwolenie biskupa lub inkwizytora, po uprzednim zasięgnięciu rady proboszcza lub spowiednika, albo w przypadku zakonników – przełożonego zakonnego. Sykstus V prawo wydawania takich pozwoleń zastrzegł dla Stolicy Apostolskiej, a Klemens VIII (1592-1605) na mocy konstytucji Sacrosanctum fidei z 17 października 1596 roku włączył to zastrzeżenie do kolejnej edycji Indeksu

 

Dlaczego tak kościół bronił się przed rozpowszechnieniem „słowa bożego” ano dlatego aby nie zadawano pytań! „Niekatolickie” przekłady często były wolne od błędów w tłumaczeniu a tych błędów jest kilkaset! Tak, tak – kilkaset!

I tak np.:

W Biblii Tysiąclecia Jezus mówi do prześladowanych uczniów: Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie (Mt 5, 12). O nagrodzie mowa potem ponownie. Tym czasem nie jest to nagroda, lecz zapłata, po grecku misthos, należna robotnikowi płaca.

To znaczy, że ludziom wiernym Bogu niebo się należy! Nie jest to nagroda, czyli premia, uznaniowo dawana przez szefa, lecz coś, co ma on obowiązek wypłacić, i to w terminie. Oczywiście tłumacząc to w ten sposób kościół traci „bat” i władze nad tłumami! Czyż nie?

W wielu miejscach tłumaczenia biblijne, zaostrzają krytyki wobec Żydów. Np. wcześniejsze wydania Biblii Tysiąclecia w 1 Liście św. Pawła do Tesaloniczan: Bracia, wyście się stali naśladowcami Kościołów Boga, które są w Judei w Chrystusie Jezusie, ponieważ to samo, co one od Żydów, wyście ucierpieli od rodaków. Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali […]. Ale przyszedł na nich ostateczny gniew Boży (1 Tes 2, 14-16). Kilka dalszych tłumaczeń ma podobnie.

Tymczasem w należycie przełożonym oryginale pojawia się oczywiście osąd krytyczny, ale ani nie ma Żydów w ogóle, ani zdania „Żydzi zabili Pana Jezusa”, ani ostatecznego potępienia przez Boga. Powinno być: Wy bowiem naśladowcami staliście się, bracia, zgromadzeń Boga, będących w Judei w Mesjaszu Jezusie, bo to samo wycierpieliście i wy od waszych współziomków, co i one od Judejczyków: tych, co i Pana zabili, Jezusa, i proroków, i nas zaczęli ścigać […]. Przyszedł zaś na nich w końcu gniew.

W Biblii Tysiąclecia czytamy: Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu (Mt 5, 39-39). Tymczasem greckie antistenai nie oznacza stawiania oporu, lecz przeciwstawienie się z podobną siłą. To znaczy „nie rewanżujcie się złem”, nie odpłacajcie złem za zło. Nie mścijcie się za swoje krzywdy.

Kościół zrobił jednak z zakazu zemsty nakaz bierności wobec zła. Dodajmy, że nakaz nadstawienia drugiego policzka, podany zaraz potem, jest umyślną przesadą, oczywistą przenośnią, która oznacza, że lepiej się narazić na szkodę i krzywdę, niż dążyć do zemsty. Tak czy inaczej, przyjmując z pokorą krzywdy własne, nie mamy prawa zaniedbywać obrony innych: Jezus nie zalecał nadstawiania cudzego policzka! Nigdzie w Biblii nie znajdziemy wzmianki o tym.

Przesadne przedstawianie nauk Jezusa spotkamy też obok, w zdaniu z Mt 5, 27. Biblia Tysiąclecia: Kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Powinno być: Kto przygląda się mężatce, żeby jej pożądać, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu (czyli w myśli). To samo słowo greckie, gyne, oznacza i kobietę w ogóle, i mężatkę, i tak samo było w językach semickich, ale ponieważ cudzołóstwo oznacza w Biblii zdradę małżeńską, a nie inne grzechy ze sfery seksualności, wiec w tym wypadku musi chodzić o mężatkę.

Kościół poszerzył więc zakaz. Dalej, z przypatrywania się zrobił spojrzenie. Jezus uznał za grzech zamiar cudzołóstwa, a kościół przez błędne tłumaczenie, samo pragnienie, nawet spontaniczne. Zatem: wolno mężczyźnie patrzeć z zachwytem na kobietę, a pociąg do mężatki, będący pokusą, bez świadomego zamiaru nie jest jeszcze grzechem.

Problemy takie pojawiają się także przy innych ważnych tekstach. Pierwszy polski przekład dokumentów Soboru Watykańskiego II tłumaczył łaciński termin ministerium jako „urząd”. Tymczasem znaczy on „posługa, posługiwanie” (odpowiednik greckiego diakonia). Tak oto funkcje w Kościele, które według Soboru są służbą, zmieniły się w urzędy...

Kolejny  błąd  to błąd w tłumaczeniu Katechizmu Kościoła Katolickiego (p. 1908). Czytamy tam: Z pewnością do władzy należy rozstrzyganie – w imię dobra wspólnego – między różnymi partykularnymi interesami. Powinna ona jednak zapewnić każdemu to, czego potrzebuje on do prowadzenia życia prawdziwie ludzkiego: wyżywienie, odzież, opiekę zdrowotną, pracę, wychowanie i kulturę, odpowiednią informację, prawo do założenia rodziny. Tymczasem w oficjalnej wersji łacińskiej nie ma „zapewnić”, lecz „uczynić dostępnym” (accessibile reddere).

Błąd jest jaskrawy. Kościół chce, by władza zapewniła to, czego potrzebuje on do prowadzenia życia prawdziwie ludzkiego. Kościół żąda,  państwa opiekuńczego, czy też raczej „państwa niańki”,  by władza te dobra dostarczyła. Jest to  i niemożliwe, i niesłuszne. W oryginalnym tekście państwo/władza powinna uczynić te dobra dostępnymi, a nie je zapewnić.

Nasuwa się tu jeszcze uwaga, że skoro tekst polski jest z reguły konsultowany w pierwszej kolejności, tego rodzaju błędy mają wszelkie szanse na rozpowszechnienie. Kto cytując katechizm, nawet teolog, sprawdza po łacinie?(1)

 

Kolejnym „kamieniem milowym” w błedach popełnionych przez tłumaczy biblii jest Morze Trzcin błędnie przetłumaczone jako Morze Czerwone.

Czy Izraelici mogli przechodzić przez Morze Czerwone? Sama Biblia daje dowody, że taki fakt nie miał miejsca. Nazwa „Morze Czerwone" została nadana w czasach już nowożytnych. Egipcjanie morze to nazywali Uadż-Ur , Grecy nazywali je Erythraios Pontos, czyli Morze Erytrejskie („Erytrejskie" to po grecku czerwone… od eruthros — czerwień).

W starożytnej łacinie określane było jako Sinus Arabicus. Natomiast w najstarszych manuskryptach hebrajskich mówi się o Yam Suf, ale to oznacza Morze Sitowia lub Morze Trzcin. Morze Czerwone i jego zatoki pozbawione były takiej roślinności. Ta bagienna roślinność była typowa dla rozlewisk Jezior Gorzkich, leżących na północ od Morza Czerwonego i Zatoki Sueskiej. W zależności od pory roku tereny w pobliżu Jezior Gorzkich bywały mniej lub bardziej grząskie.

Co doprowadza niektórych badaczy do stwierdzenia, iż nie mówimy o „cudzie” tylko mamy do czynienia ze zwykłą „fizyką”. Egipskie rydwany cięższe niż pieszy wędrowiec ugrzęzły w bagnie.  Wi 14/25 „ I zatrzymał koła ich rydwanów, tak że z wielką trudnością mogli naprzód się posuwać”.

 

Takich błędnych tłumaczeń jest więcej, a są one powielane z uporem osła, gdyż jest to na rękę kościołowi.

 

 

 

 

(1) Źródło:  warszawski tygodnik katolicki IDZIEMY 2011 nr 37. 

W artykule wykorzystano niektóre błedy w tłumaczeniu zauważone przez Pana Michała Wojciechowskiego.