JustPaste.it

Profil

Bóg Swoje dzieła buduje na cierpieniu. Moje polega na wiedzy objawionej mi o zbawieniu i nieśmiertelności duszy i bezsilności z jaką staram się uratować innych przed potępieniem.

Bóg Swoje dzieła buduje na cierpieniu. Moje polega na wiedzy objawionej mi o zbawieniu i nieśmiertelności duszy i bezsilności z jaką staram się uratować innych przed potępieniem.

 

images?q=tbn:ANd9GcSFO0VX-WTnuHhTiBGnNIry2lWBiCscB7dsic3OGjGttEdI0BdA

Wiem co odczuwał Jezus, gdy mówił, że szkoda rzucać perły wieprzom. Byłem takim wieprzem i wiem jak trudno bez Jego łaski zmienić się na lepsze. Ja pokutuję, uświęcany dzięki cierpieniu, bo trudno się z boku przyglądać z dziką satysfakcja jak lemingi lezą z własnej woli w ogień anihilacji jaki czeka na potępione dusze i anioły zamienione w demony. Drwina z Jezusa pochodzi w prostej linii od Szatana chorego z wściekłej nienawiści do Boga Ojca i całego Nieba. Ludzie to marionetki w jego szponach. Jedynymi którzy stawił mu opór to Jezus i Jego Matka Maryja. Reszta ziemskich rezydentów to mniejsi lub więksi grzesznicy potrzebujący do zbawienia Bożego miłosierdzia. Żałosne jest to, że nie umiemy o nie prosić, ze skruchą i pokorą w momencie naszego osądu przez zbawiciela i odkupiciela Jezusa i większość dusz z butą i pycha wybiera potępienie. 

Jestem też fanem JP II, mistyka i wkrótce Świętego, czyli naszego Karola. Jemu zależało na Katyniu, Szoa i Miłości, na którą stać każdego z nas, bo jesteśmy kochani przez Boga, a przyjażń i miłość poznaje się w biedzie.Ta bieda to sytuacja w jakiej znalazła się cywilizacja. Kościół zabrnął w celebrę, ludzie się nienawidzą i nie dostrzegają Boga w bliżnim, bo wmawia się im całe życie, że Bóg jest w Niebie, albo tylko na mszy w Kościele i jako konsekrowana Hostia w tabernakulum. Chciał to odkłamać Karol Wojtyła, dając nam do zrozumienia przez całe swoje życie i na spotkaniach z 2 milionami wiernych, że żywy Bóg to Miłość i znajduje się w sercach i umysłach ludzi. Ja uważam, że nie ma go w kościele, jeżeli nie ma go w sercu kapłan, a jeszcze nie przyszli z Nim wierni. Zacznijmy szanować bliżnich, a uszanujemy Boga, który włożył kawał serca i miłosci w nasze stworzenie. Chuchajmy i dmuchajmy na Iskrę Bożą w nas. Każdemu pomaga żywy Jezus będący prawdą objawioną i życiem wiecznym dającym prawdziwa a nie masońska wolność.

Każdy dzień naszego życia jest radosnym świętem , szansą odczuwania w naszej swiadomości, tego co z nami odczuwa Bóg, poznając świat poprzez nasze zmysły, jak ciekawe wszystkiego niewinne dziecko.

Ja w swojej wielofakultatywnej pracy, po godzinach, na umowę zlecenie, uczę ludzi jako instruktor nauki jazdy, jak się nie zabić na drodze, lub nie zrobić komuś krzywdy. Czyli rozwijam wyobrażnię moich kursantów na prawo jazdy. Przy okazji rozmawiam z nimi o zjawiskach paranormalnych jak dejavu bilokacji, proroczych snach itp. Ponieważ było tych przyjaciół ponad 2 tysiące, zebrał się niezły materiał do przemyśleń i wyciągania wniosków.

Oto krótki kurs na prawo jazdy. Jest to raz w prawo, lub w lewo na najbliższym skrzyżowaniu. Reszta, to sprawa kultury i wyobrażni, a tego nie uczą na kursach. Ja temu poświęcałem 90 % czasu, by każdy nabył warunkowy odruch myślenia o potencjalnym zagrożeniu w danej sytuacji na drodze, co daje możliwość naprawienia czyjegoś błędu, szansę na szybką reakcję, wyjścia z życiem swoim i pasażerów z ewentualnego wypadku. Prowadzenie pojazdu to jak jazda na rowerze. Zgranie szeregu zakodowanych odruchów warunkowych nabytych, jakimi są u każdego - nawyk gaszenia światła, zamykania drzwi itp. U kierowcy to patrzenie w lusterka, włączanie kierukowskazów itp. Odruchy te demonstrują pijani kierowcy, którzy nie pamietają jak wrócili do domu i czy w ogóle jeździli samochodem. Zetknąłem się z bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, jakim jest ułomna praca naszego mózgu polegająca na oszczędzaniu energii jak u gadów. Brak nowych bodżców powoduje zapadanie kierowców w psychiczny "letarg", któremu towarzyszy emitowanie przez pamięć obrazów zapamiętanych z przeszłości, bliższej lub dalszej. Każdy doświadcza w życiu codziennym tkzw. znikania drobiazgów z pola widzenia. Dopiero ruch ciała i głowy, mrugnięcie powiekami, powoduje ponowne załączenie naszej aktywności i odnajdujemy igłę, śrubkę, która znikła nam na chwilę z pola widzenia. Na skrzyżowaniu może nam zginąć inny samochód, na przejeżdzie pociąg, tramwaj, nie mówiąc o pieszych, dzieciach, rowerzystach . Dzieci i starsi nie potrafią ocenić prędkości nadjeżdżającego pojazdu. Oceniają to po odległości. Dlatego lepiej jest przestrzegać 50 km/godz w terenie zabudowanym, bo czasu cofnąć się na da, by naprawić błąd jakim było dla niektórych "zrobienie prawka". Szybki ruch głową przed szybkim włączeniu się do ruchu, daje kierującemu rozmyty obraz i jest najczęstszym powodem potrącenia pieszych i rowerzystów. Adrenalina to bardzo przyjemny hormon, dobry w wesołym miasteczku, ale nie przy szaleńczej jeżdzie po drodze, bo uzależnia. Spytajcie rajdowców, mają klatki, poduszki, przygotowane trasy i kaskaderskie umiejętności. Dlatego mogą się w niej pławić, a nawet bezpiecznie utonąć. Na drodze liczy się skutek . Czyli wyjechać i cało wrócić. Dla naszych dzieci rodziców i bliskich. Jest wiele niezrozumiałych wypadków, których przyczyną był nawyk, odruch usiłowanie ominięcia na drodze przebiegającej kury, kota, psa wiewiórki, trolla.

Towarzyszą temu zwykle nieprzemyślane ruchy kierownicą, bardzo niebezpieczne dla życia kierowcy, pasażerów, innych uczestników ruchu. W takich sytuacjach wystarczy lekko przyhamować i silniej przytrzymać kierownicę, a zwierzę wykorzysta prześwit pod pojazdem i uratuje się samo. Widząc psa lub kota na poboczu wystarczy dać krótki sygnał klaksonem, by nie mieć kłopotów. Podobnie jest z zasypianiem kierowców w czasie jazdy. Najpierw jest "letarg" a potem przechodzimy płynnie w fazę snu, w której z zamkniętymi oczami, kontynujemy jazdę. Trudno, by trasa ze snu, pokrywała się z tą realną. Przebudzenie następuje w polu, w rowie, na drzewie. Na autostradach jest na krawędzi nawierzchni tarka, która przez wibracje w układzie kierowniczym, budzi kierującego. Poniosło mnie jak zwykle. Napisałem o tym artykuł na EIOBA "Pirat i narkoman"

Sataniści zarzucają JPII czemu nie zakasał sutanny i osobiście nie ścigał pedofilów jak straż miejska pijaczków. Pedofilów, pedałów komunistów i masonów do Kościoła oddelegował system, który on obalił. Od łapania pedofilów jest świecka policja i prokuratura. Jednak nadal ma jakiś zakaz, bo koszerne media potrzebują spektaklu a nie skutecznej walki z patologią!

 

Wierzę w tkzw.efekt motyla, równoległe światy, dobro Boga Miłość, którą można zarażać innych, a dzięki internetowi może wywołamy pandemię. Wpis dedykuję młodym Klerykom by pokochali Polska młodzież, wyzwolili w nich Bożą Miłość zgodnie z hasłem "Dobrzy frajerzy łączcie się w Miłości "

warto !!

z pozdrowieniem Świstak