JustPaste.it

Rodzina jako źródło cierpień

Psychoanaliza poucza nas, że w rodzinie mamy do czynienia z pierwszą przemocą, przemocą, która nas naznacza.

Psychoanaliza poucza nas, że w rodzinie mamy do czynienia z pierwszą przemocą, przemocą, która nas naznacza.

 

Psychoanaliza poucza nas, że w rodzinie mamy do czynienia z pierwszą przemocą, przemocą, która nas naznacza. Będąc małymi berbeciami, pozbawionymi większej refleksji, musimy przeżyć katastrofę dla dziecięcego narcyzmu: stopniowe zmniejszanie się uwagi matki. Pojawia się rodzeństwo? Oto zacznie się mordercza rywalizacja. Nie, to nie jest przypadek że małe dzieci potrafią się bić cały boży dzień. Nie potrafią tego wyartykułować, ale walczą wtedy o niepodzielną miłość rodziców. Cóż, jedynak też nie ma lekko. Musi prędzej czy później skonfrontować się z faktem, że matka nie żyje tylko nim.

Początkiem naszej świadomości, naszego rozwoju jako samodzielnych istot, jest właśnie cierpienie: brak, poczucie utraty. Odtąd zaczynamy myśleć, analizować. Samodzielność oznacza oddzielenie się od rodziców (również mentalne, wyzwolenie od ich sposobu myślenia, ich wartości), ale ono dokonuje się zawsze w sposób naznaczony ambiwalencją: to, co wartościowe, jest też bolesne.

Rodzina to trudna sprawa. Dlatego większość z nas albo ma trudne relacje z bliskimi, albo twierdzi, że wszystko jest OK i nie rozgrzebuje tych spraw. Terapia całą rodziną? Tego chyba nikt nie chce.

Dlatego interesująca wydaje się na tym tle książka Nicholasa Sparksa, znanego głównie jako autor popularnych powieści obyczajowych, na których dorobił się milionów. Niemniej spod jego pióra wyszła jeszcze inna intrygująca pozycja: „Trzy tygodnie z moim bratem”, niefikcjonalny zapis wspólnej podróży dookoła świata. Podczas tej wyprawy bracia próbują nie tylko podziwiać krajobrazy, ale przede wszystkim uporać się z rodzinnym cierpieniem, które jest w nich. Z jednej strony jest to zazdrość, jaką odczuwali wobec siebie nawzajem (Nicholas o miłość, jaką rodzice darzyli Micah, Micah o osiągnięcia Nicholasa), z drugiej zaś śmierć matki, która radykalnie zmieniła ich sytuację rodzinną. Bracia mogą wspólnie przeżyć teraz żałobę oraz cierpienie związane z zachowaniem ojca.

37818f599679ec0a372a4dd1bc6ef5e0.jpg

Rozmowa, bycie razem, wyjście poza logikę codzienności: Nicholas i Micah wracają odmienieni. Sami intuicyjnie urządzili sobie terapię: przepracowali swoje źródłowe traumy. Pewnie nie do końca, pewnie niedoskonale (czy proces psychoanalizy czy terapii może się w ogóle skończyć? Czy można dojść do punktu, w którym jesteśmy „zdrowi”, zrównoważeni, wyleczeni ze wszystkich naszych demonów?), ale wykonana przez nich emocjonalna robota sprawia, że przez trochę mogą czuć się mniej nieszczęśliwi i mniej samotni.

Zastanawiam się nad tą książką, zastanawiam się nad moją rodziną: czy tego właśnie bym chciała – wspólnego przepracowania? Czy może taka wyprawa i dzielenie się uczuciami nie zawsze wypada tak kolorowo, jak w książce Sparksa? Czy powinniśmy podejmować ryzyko grzebania w naszych traumatycznych historiach, w naszych rodzinach, w najbardziej kruchych i ukrytych częściach naszego Ja?