Wakacje mijają jak szalone, a ja jeszcze nie opuściłam szkolnych murów...
Wakacje mijają jak szalone, a ja jeszcze nie opuściłam szkolnych murów... Cóż to znaczy? Ano tyle, że porządkuję rzeczy, opróżniłam stare szafy w klasie, wyrzuciłam to, co powinno trafić na śmietnik dobrych kilka lat temu, no i robię dekorację z wykorzystaniem mojego statku z przedstawienia... A i jeszcze przesadziłam kwiatki do kolorowych doniczek, żeby we wrześniu było przytulnie... UWAGA - dzieciaki nie poznają starej klasy 205 !!!!
.
.
Niemniej jednak, jakby nie patrzeć - mam teraz wakacje... A co za tym idzie dużo czasu na przemyślenia. Zresztą to moje pierwsze wakacje od 3 lat, więc trochę się nazbierało kurzu w głowie... Zawsze byłam dobra w postanowieniach, jestem przecież w 85 % umysłem ścisłym, więc potrzebuję tabelek, wykresów, statystyk i planowania. W jednej z mądrych książek (oczywiście nie pytajcie mnie o tytuł, bo nie mam zielonego pojęcia) przeczytałam, że plany i postanowienia trzeba ogłosić publicznie, żeby potem się trzymać ich realizacji. Te sekretne szybko ponoć giną w codziennym natłoku rzeczy do zrobienia i są odkładane na "później".
.Chyba blog jest dosyć publicznym miejscem, zatem ogłaszam plany na najbliższy rok (sorry, ale jako belfer działam w systemie rachowania lat od sierpnia do sierpnia):
W najbliższym roku szkolnym 2013/14
1. Przestać jeść czekoladki i pić litrami kawę - a pośredni plan (efekt uboczny) to schudnąć "troszkę"...
2. Nazbierać do "skarbonki" na wyjazd do Izraela (planowana data - "niedaleka przyszłość")
3. Dokopać się do podręczników z liceum i zrobić wielką powtórkę z "matematyki". Mam zamiar zdać na studia (ale to za rok) i zrobić drugą magisterkę - z mojej ukochanej "rachunkowości". Dlatego daję sobie ten rok na przygotowania... Z księgowaniem nie mam problemów... ale przeglądałam dziś stare zeszyty z matmy i zadania, które ponoć sama wyliczyłam i "O MÓJ BOŻE!" - to jakiś kosmos! Matura z matmy zdana na 6, ale po 13 latach od tego wydarzenia luki w pamięci mam ogromne... Czeka mnie więc rok ciężkiej pracy... Zacznę może od ... tabliczki mnożenia :) hi hi hi
4. Nauczyć się angielskiego od podstaw do poziomu "nie jestem matołem" - tak, tak - nie znam angielskiego - i w dzisiejszych czasach takie dziwolągi chodzą po świecie i żyją. Ale znam za to francuski - ha! No ale ba... ponieważ do czasów kolonialnych nie wracamy raczej, czas więc na angielski...