JustPaste.it

Jak Ameryka skorumpowała Afganistan

Miliardy dolarów lekką ręką wydawane na walkę z talibami nie tylko uczyniły z Afganistanu najbardziej skorumpowany kraj świata, ale też nakręcają wojnę

Miliardy dolarów lekką ręką wydawane na walkę z talibami nie tylko uczyniły z Afganistanu najbardziej skorumpowany kraj świata, ale też nakręcają wojnę

 

c1d1f365812db654f7976d8fc75768c6.jpg

W dorocznym rankingu Transparency International prezentującym postrzeganie korupcji w społeczeństwie Afganistan ma zapewnione niechlubne ostatnie miejsce.

Za nieskuteczną walkę z tym procederem Kabul regularnie obrywa od międzynarodowych donatorów. Podczas ich ostatniej konferencji na początku lipca Norwegia, czołowy darczyńca, zagroziła redukcją pomocy z tego właśnie powodu.

Korupcji sprzyja chroniczna słabość państwa wciąż pogrążonego w wojnach będącego w dużej mierze we władaniu watażków żyjących z uprawy i przemytu opium.

Ale nie zawsze było tak źle jak teraz. Spójrzmy wnikliwiej na ranking Transparency International: w 2005 r. Afganistan był 117. na 158 państw; w 2007 r. gwałtownie obsunął się na trzecią pozycję od dołu; od 2011 r. leży na samym dnie.

Co się stało między rokiem 2005 a 2007? Talibowie odzyskali siły i ruszyli do kontrofensywy, zajmując znaczne połacie kraju. USA podwoiły wówczas liczebność swego kontyngentu wojskowego i dwukrotnie zwiększyły budżet wojny afgańskiej, do 35 mld dol. rocznie. Gwałtownie wzrosła też liczba afgańskich policjantów i żołnierzy: z 66 do 125 tys.

Kraj został zalany pieniędzmi. Samo w sobie nie jest to złe, bo stymuluje gospodarkę, lecz w tym przypadku posłużyło głównie nasileniu korupcji i - paradoksalnie - wojny.

Worki z gotówką i haniebne marnotrawstwo

- Największym źródłem korupcji w Afganistanie są Stany Zjednoczone - stwierdził cytowany przez "New York Times" anonimowy amerykański urzędnik, gdy wiosną wyszło na jaw, że CIA przez ostatnie dziesięciolecie regularnie podrzucała do biura prezydenta Hamida Karzaja worki z gotówką. W założeniu miało to zapewnić Amerykanom dostęp doń i wpływ na jego najbliższe otoczenie. Choć, patrząc po rezultatach, były to zmarnowane pieniądze, które władze w Kabulu wydawały głównie na kupowanie przychylności warlordów.

Ponieważ kraj nie ma sprawnej bankowości, gros transakcji ma charakter gotówkowy, co uniemożliwia kontrolę nad wydatkami. Obarczony audytem tego przedsięwzięcia inspektor generalny ds. odbudowy Afganistanu John F. Sopko wyliczył, że w ostatniej dekadzie USA wydały na "odbudowę" 100 mld dol., ale kwity są tylko na 10 mld.

Za gotówkę Amerykanie stawiają szkoły, kliniki i studnie, a spore zwitki dolarów lądują bez śladu w kieszeniach lokalnych liderów i pośredników. Według szacunków na niektórych projektach USAID (agencja pomocowa rządu USA) straciła 90 centów z każdego wydanego dolara. Sztandarowym przykładem haniebnego marnotrawstwa jest naprawa tamy mającej zapewnić prąd Kandaharowi - 53 mln dol. wyłożone przez USAID rozpłynęło się, w walce o tamę zginęło 50 amerykańskich żołnierzy, a realizację projektu w tym roku zarzucono.

Bez przekrętów nie ma policji i wojska

Według raportu Kongresu USA z 2011 r. spora część funduszy, jakie Stany Zjednoczone wpompowały w Afganistan w ciągu poprzedniej dekady, w dłuższej perspektywie może przyczynić się do destabilizacji kraju.

Wojna napędza korupcję, a ta oliwi wojnę. Dobrym przykładem są konwoje z zaopatrzeniem. Amerykanie zlecili je podwykonawcom, którzy sami muszą się troszczyć o ich ochronę. Kto żyw, ustawia na drodze zaporę i pobiera od przejeżdżających ciężarówek myto. Np. na 450-kilometrowym odcinku z głównej bazy Bagram do Kandaharu każdy kierowca - a pośrednio amerykański podatnik - płaci 1,5 tys. dol. łapówek.

Watażkowie od myta i prywatne agencje ochrony od konwojów opłacają się też talibom. "W rezultacie Pentagon finansuje wroga, by dostarczyć zaopatrzenie do swoich baz" - pisze w portalu TomDispatch ekspert od regionu Dilip Hiro. Na bezpiecznych (wolnych od talibów) drogach łapówki od kierowców wymuszają żołnierze, grożąc przekazaniem talibom informacji o konwoju.

Każdego roku co czwarty afgański policjant bądź żołnierz dezerteruje. Komendanci nie wszystkich rejestrują i pobierają żołd za martwe dusze. Inny popularny przekręt polega na sporządzaniu fikcyjnych raportów o bitwach - kiedy Amerykanie przyślą uzupełnienie niewystrzelonej w rzeczywistości amunicji, dowódcy sprzedają ją na bazarze, wolno się domyślać komu. Można też handlować i innymi rzeczami, np. zimowymi okryciami rekrutów. Kiedyś Afgańczycy sprzedali na złom stalowe płyty chroniące transportery przed minami i w związku ze wzrostem ryzyka przestali wyjeżdżać na patrole.

Fundatorzy ślepi nie są, ale, jak powiedział jeden z amerykańskich dowódców, "jeśli by zlikwidować przekręty, ich policja i wojsko przestałyby funkcjonować.

Co drugi Afgańczyk dał łapówkę

Zwykłym obywatelom najbardziej przeszkadza codzienna korupcja: konieczność opłacania urzędników, policjantów i... nauczycieli - to ostatni fenomen, na który w raporcie Biura ONZ ds. Narkotyków i Przestępczości skarży się 51 proc. badanych (w 2009 r. - 16 proc.). Z raportu wynika, że co drugi Afgańczyk w zeszłym roku dał łapówkę, ich łączna suma wyniosła 3,9 mld dol. - dwukrotnie więcej niż PKB kraju bez wliczania zagranicznej pomocy. Raport niestety nie mówi, ile osób przyjęło łapówki, a z pewnością było   ich niemało.

Łapownicy też mają problem: co zrobić z pieniędzmi? W kraju nie ma wielu możliwości inwestowania, więc popularne jest wywożenie majątku do Dubaju. Po aferze z 2010 r. Afgańczycy długo nie zaufają krajowym bankom, zwłaszcza tym rekomendowanym przez Amerykanów.

Poszło o Kabul Bank założony przez Szer Khan Farnuda, afgańskiego Uzbeka. Podczas sowieckiej okupacji w latach 80. wyjechał on do Moskwy, gdzie dorobił się na systemie nieformalnych banków hawala, obsługując handlarzy narkotyków z Tadżykistanu i Afganistanu; był też zręcznym pokerzystą. Gdy Rosjanie oskarżyli go o pranie brudnych pieniędzy, uciekł do Dubaju. W 2004 r. założył Kabul Bank; Amerykanie zlecili mu pośrednictwo w wypłatach dla afgańskiego wojska i policji. W 2007 r. Interpol na wniosek Rosji wydał za Farnudem list gończy w Afganistanie zignorowany.

We wrześniu 2010 r. konta Kabul Banku zostały wyczyszczone z 935 mln dol. Aferę obwołano największą - wziąwszy pod uwagę, że było to równoważne 5 proc. PKB - piramidą finansową świata. Rok później Farnud i wspólnicy zostali aresztowani. W marcu br. 20 osób dostało dość niskie wyroki 4-5 lat więzienia (dla porównania: kobieta, która zgłosi na policję, że została zgwałcona, może się spodziewać 6-12 lat za cudzołóstwo). W aferę byli zamieszani członkowie najwyższych elit, w tym bracia prezydenta Karzaja i wiceprezydent Afganistanu, jednak nie poszli siedzieć, bo objęła ich amnestia, musieli tylko zwrócić zagrabione pieniądze.

Miliardy wciąż płyną

Niedługo wojska USA opuszczą Afganistan i korupcyjne źródełko osłabnie. Choć nie wyschnie całkiem - społeczność międzynarodowa nadal będzie pompować miliardy w stabilizację kraju.

Amerykański inspektor John F. Sopko wezwał ostatnio swój rząd do przeanalizowania, czy finansowane tam projekty mają szansę się utrzymać i czy nie posłużą talibom. Przedstawił liczne przykłady marnotrawstwa, m.in. budynki dla armii i policji w dwóch prowincjach, które kosztowały 26 mln dol., a stoją puste. Choć nie całkiem: jeden mieści zagrodę dla kurczaków.


 

Źródło: Robert Stefanicki