JustPaste.it

Uwolnienie absolutne

To zdumiewające, jak wielu ludzi nazywa siebie ,,wolnymi" będąc jednocześnie tak skrępowanymi przez religijne okowy...

To zdumiewające, jak wielu ludzi nazywa siebie ,,wolnymi" będąc jednocześnie tak skrępowanymi przez religijne okowy...

 

Jeszcze jako człowiek wierzący nieraz, przy okazji ,,ewangelizacji", zwracałem rozmówcom uwagę na temat wolności, jaka towarzyszy wierzącym. Postrzeganie przez chrześcijanina ludzi niewierzących zamyka się w dwóch słowach: ślepy, zniewolony". Jakże łatwo przychodziło nam owe zniewolenia dostrzegać! A to alkohol, papierosy, pogoń za pieniądzem, za lepszymi rzeczami, własnymi pożądliwościami... Wszystko było widać jak na dłoni. Jednocześnie, jako wierzący, staraliśmy się dostrzegać i nasze ,,małe" zniewolenia, jednak o jednym z nich dowiedziałem się dopiero w momencie, gdy wiarę zastąpiłem rozumem...

 

W kręgu wierzących w Boga ważne jest obcowanie z nim. Odczuwanie go, jego łaski, mocy itd. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że poleganie na uczuciach, odczuciach, jeśli chodzi o kontakt z osobą, której nijak nie mogę zobaczyć, jest złudne. Chciałem poznać Boga w bardziej namacalny sposób, gdyż jechanie na wyobrażeniach opowieściach innych, nie zwiększa stopnia poznania kogoś, kto jest zupełnie inny w poszczególnych ,,wizjach". Bóg okazał się mglistą postacią o bliżej nie zdefiniowanych cechach i poglądach. Wierzący mówią o nim jak o miłości, dobroci itd. jednak karty Biblii tego nie potwierdzają - żądny krwi rzeźnik, jaki wyłania nam się z kart ST może być pełny miłości tylko przy pomocy zawiłej teologii. Również Bóg NT to sadysta pozwalający na zamordowanie własnego syna, żeby zaspokoić swoje poczucie sprawiedliwości. Nie wspominając już o tym, że sam przekracza przykazania, którymi obciąża swoich wiernych - mowa przede wszystkim o zabijaniu (niektórzy sądzą, że niewiernych można...) i ... cudzołóstwie - wszak Bóg ma syna z żoną Józefa!

 

Na czym polegało moje absolutne uwolnienie ? Gdy w sposób wolny od uduchowionego bełkotu spojrzałem na Biblię i wiarę, szybko zrozumiałem, czym jest największe kłamstwo w chrześcijaństwie, a mianowicie kłamstwo o życiu po życiu. Tak jak cała religia, bazująca na ludzkich lękach, tak też wizja raju i życia wiecznego, to nic innego, jak próba ucieczki przed nieuniknionym. Nie szkodzi, że teraz to czy tamto ci się nie udaje, tu jesteśmy tylko chwilę, cała wieczność przed nami. Tego typu stwierdzenia to norma wśród wierzących. Strach przed faktem bezpowrotnego przemijania jest tak duży, że z łatwością przychodzi przyjęcie za prawdę bajki o życiu wiecznym.

 

Stanąłem przed tym problemem, zdając sobie sprawę, że pewnego dnia umrę i to będzie mój definitywny koniec. Momentalnie poczucie strachu zastąpiła nieopisana ulga... Po co bać się czegoś, czego nie zmienimy? Czego tak naprawdę się boję ? Przecież po śmierci będzie mniej więcej to samo, co było przed moim urodzeniem! Czy było mi wtedy tak źle ? Czemu mam rozpaczać nad tym, że zostało mi jeszcze maksymalnie kilkadziesiąt lat życia zwieńczonych definitywnym końcem ? Cieszę się czasem, który mi pozostał, wiedząc, że innego czasu mieć nie będę. Nie będę się mamił fantastycznymi wizjami religijnych tchórzy, uciekających od rzeczywistości w starożytne bajki. Przeżyję swoje jedno jedyne życie najlepiej jak potrafię, a potem zniknę jako nic nieznaczący dla wszechświata pyłek, nie krzycząc przez mikrosekundę mojego istnienia ,,dlaczego?!" 

Pogodzenie się z faktem nieuniknionego przemijania i śmierci, która zwieńcza nasze istnienie, powoduje, że religia staje się zbędna, wiara i Bóg staje się niepotrzebny. W końcu zdałem sobie sprawę GDZIE i PO CO jestem, doceniam doczesność, przeżycia i obcowanie z ludźmi, staram się twardo stąpać po ziemi i nie mamić się i nie oszukiwać dla własnego spokoju w żadnej dziedzinie mojego życia.

Przeżyj swoje życie wiedząc, co Cię czeka na końcu, a nie wierząc, że być może Cię to nie spotka...