JustPaste.it

Kawałek raju na własność

Dla tych, którzy wychowali się poza miastem, przestrzeń zieleń i świeże powietrze to oczywisty element rzeczywistości. Trudno im sobie wyobrazić, że można być tego pozbawionym.

Dla tych, którzy wychowali się poza miastem, przestrzeń zieleń i świeże powietrze to oczywisty element rzeczywistości. Trudno im sobie wyobrazić, że można być tego pozbawionym.

 

Miałam szczęście dorastać na wsi. W domku z ogródkiem i polami za płotem. Z nieograniczonym dostępem do natury i zdrowej żywności, która w miejskich supermarketach opatrzona jest naklejkami BIO lub EKO i szalonymi cenami. Kiedy idąc na studia musiałam przenieść się do miasta, przeżyłam lekki szok.

 Raj utracony

Zamiast śpiewu ptaków budziły mnie tramwaje. Zza okna zamiast szumu drzew i porykiwania krów dobiegały klaksony i warkot samochodów. Zamiast lasu, za oknem miałam betonową dżunglę a zamiast ogródka, wychodzący wprost na ulicę balkon. O ile ogrodzony barierką podest, niewiele szerszy od parapetu, można oczywiście nazwać balkonem. Czasami byłam bliska ucieczki.

 Wycieczki - ucieczki

Żeby trochę się oderwać od zgiełku, zaczęłam jeździć rowerem na zielone przedmieścia. Odkryłam zupełnie nowe okolice i ciekawe ścieżki. Takie Wzgórza Warszewskie na przykład. Gdyby nie widok na panoramę Szczecina, ciężko byłoby uwierzyć, że to naprawdę jest w mieście. I to całkiem niedaleko od centrum. W takim mieście można żyć. A przekonały mnie do tego balkony.

 Poranki przy kawie

Odwiedzając koleżankę na osiedlu Małe Błonia, często widzę wypoczywających tam na balkonach ludzi. Niektórzy szczęśliwcy, którym udało się kupić mieszkanie na parterze, mają tam nawet własne ogródki. Trudno mi wyobrazić sobie milszy początek letniego dnia, niż mrożona kawa podana w ogrodzie. W domu, gdy tylko pogoda na to pozwalała, zaczynałam tak niemal każdy poranek. W mieście, co prawda, mamy kawiarnie z ogródkami, ale klient w kapciach i szlafroku wzbudziłby tam zapewne zainteresowanie. Własny ogródek świetna sprawa, ale patent Ewy - stolik z krzesełkiem wystawiony na taras z widokiem na puszczę wkrzańską, to też całkiem przyjemna scenografia. Poza własnym mieszkaniem, tego balkonu z widokiem zazdroszczę jej chyba najbardziej. Popijając tam kawę, nawet w mieście można poczuć kontakt z naturą. 

image-8.jpg

Popołudnia z książką

Na taki taras można zresztą wystawić sobie, co kto lubi. Popołudnie z książką na hamaku przed domem, było kiedyś jednym z moich ulubionych sposobów na relaks. Ciężko rozwiesić hamak w centrum miasta, ale wystarczy leżak na balkonie i już jest inaczej niż w mieszkaniu. Nie wspominając o tym, jaki to luksus w słoneczne dni, gdy można się opalać, praktycznie nie wychodząc z domu albo uciąć sobie popołudniową drzemkę na świeżym powietrzu.

Balkon dobra rzecz

Balkon to bez wątpienia ogromna wygoda w mieście. Taka dodatkowa, własna, otwarta przestrzeń z dostępem do natury. Zwłaszcza, jeśli nie wychodzi na tory tramwajowe, ale na przyjemne zielone tereny. Może być miejscem wypoczynku, bezpiecznej zabawy dla dzieci, albo namiastką ogródka. Można sobie na nim choćby wywiesić pranie. Zupełnie inaczej śpi się pod pościelą suszoną na wietrze, niż pod taką kiszoną na sznurkach w łazience. A kwiaty? Takie ukwiecone balkony cieszą oko nie tylko właściciela, ale i sąsiadów. Choć może u tych, którym marzy się kawałek ziemi, wzbudzają lekką zazdrość.

Może nie trzeba uciekać?

Z tęsknoty za zielenią, spokojem i własną przestrzenią jeszcze niedawno chciałam uciekać ze Szczecina. Dzisiaj wizja własnego balkonu skutecznie mnie do tego pomysłu zniechęca. Miasto ma przecież swoje dobre strony… a do odrobiny luksusu nie potrzeba wiele. Wystarczy duży balkon. Mała rzecz, a cieszy.