JustPaste.it

Gdańsk 2013. Jarmark Dominikański w erze postmodernizmu.

Jak w konkretnym przypadku Jarmarku Dominikańskiego przejawia się wejście w epokę postmodernizmu?

753 lata temu papież nadał zakonowi Dominikanów przywilej organizowania jarmarków. Ciekawe jest, że w Średniowieczu to władza kościelna podejmowała najistotniejsze decyzje ekonomiczne. Papieże ustalali także prawo handlowe.

Obecny jarmark nie jest 753-ci, jak mylnie podają różne źródła z Wikipedią na czele. Wiele razy jarmark nie odbywał się. Z różnych powodów.

 

Reaktywowany w 1972 roku Jarmark Dominikański odegrał wielką rolę w historii Gdańska, a Gdańsk był w XX wieku jednym z najważniejszych punktów na mapie świata. O ile nie najważniejszym punktem.

 Dlatego myślę, że watro pisać o historii Jarmarku.

W tym krótkim wpisie chciałbym jedynie poruszyć jeden aspekt tej historii. Chciałbym pokazać, że obraz gry wynika bezpośrednio z zasad, które danej grze udało się narzucić.

 

 

W Średniowieczu wszystko i wszyscy byli na swoim miejscu. Korporacje ustalały ilu w mieście ma być piekarzy, ilu szewców, ile straganów z warzywami. Nepotyzm był fundamentem porządku prawnego. Syn krawca z bożej łaski zostawał krawcem, a syn rybaka rybakiem. Także z bożej łaski. Jeszcze w czasach mojej młodości określenie „z bożej łaski” było synonimem niekompetencji i nieudolności fachowca. Tak długo przetrwała w języku niechęć do systemu korporacyjnego.

 Jarmark średniowieczny był wentylem dla skostniałego niewydolnego systemu ekonomicznego. Jarmark był oazą wolnego handlu. Podczas Jarmarku mogli swoje towary prezentować i sprzedawać kupcy i producenci z innych miast. Mieszkańcy mogli kupić ich towary. Jarmarki wpływały na miejscowych producentów, którzy musieli starać się dorównać przyjezdnym.

 

 

Rozwój kapitalizmu niszczył średniowieczną strukturę prawno-własnościową w produkcji i handlu. Ostatecznie zmiotła ją z powierzchni ziemi Wielka Rewolucja Francuska i jej skutki. Przywileje i monopole przestały obowiązywać. Jarmarki przetrwały, ponieważ były znane i szeroko przez wieki rozreklamowane. Klienci wiedzieli, że w określonym terminie, w określonym miejscu odbędzie się wielka impreza handlowa.

 

 

W komunizmie reklama była niepotrzebna. W gospodarce niedoborów była „kwiatkiem do kożucha”. Jarmarki w Gdańsku przestano organizować po 1945 roku.

 Odrodziły się w roku 1972. Miały wtedy nowe cele i nowy sens. Inicjatywa była oddolna. Jarmark był oficjalnie organizowany przez Gdański Klub Kolekcjonerów. Była to taka organizacja pozarządowa czasów komunizmu. Centralnym punktem programu był „perski Rynek”, czyli targ staroci. Dodatkowo jedną z ulic (Mariacką) zajmowali rzemieślnicy. Artyści handlowali na Długiej, a państwowi handlowcy sprzedawali na ul. Szerokiej trudno dostępne towary.

Impreza w zamyśle miała sens integracyjny. Mało kto wie, że pod tym względem odniosła pewien sukces. Jest to dosyć istotne, jeżeli wziąć pod uwagę rolę, jaką w latach 70-tych i 80-tych Gdańsk odegrał w historii Polski i Świata.

 W latach 80-tych, gdy niedobory charakterystyczne dla tzw. gospodarki planowej osiągnęły masą krytyczną, dominowała rola dystrybutora towarów trudnych do kupienia.

 

 

A czym jest dzisiejszy Jarmark św. Dominika?

 Nastąpiła zmiana nazwy. Jarmark Dominikański przekształcił się w Jarmark św. Dominika. Budzący niesmak objaw triumfalizmu Kościoła Katolickiego, który zaraz po roku 1989 wszędzie usiłował zawłaszczać.

 Dzisiejszy Jarmark jest kolejnym pięknym przykładem, że zasady gry mają decydujący wpływ na przebieg gry. Niezbyt wielkie zmiany zasad dokonane w latach 90-tych przekształciły Jarmark w imprezę postmodernistyczną. Postmodernistyczną, czyli taką, w której rzeczywistość zastępują pozory. Towar zastępują jego atrapy (3D). Wartości zastępują lajki i hejty. Memy zastępują wiedzę. Jarmark nie upada, ponieważ wokół dzieje się to samo i ludzie zaakceptowali świat pozorów.

 

Jak w konkretnym przypadku Jarmarku Dominikańskiego przejawia się wejście w epokę postmodernizmu?

 Firma, która wygrywa przetarg na organizację Jarmarku reklamuje się szeroko wśród potencjalnych wystawców. Sprzedaje im na 3 tygodnie prawo do uprawiania działalności gospodarczej na ulicach Starówki. Za ciężkie pieniądze. Płatne z góry.

Gdy w ostatnią sobotę lipca rozpoczyna się Jarmark, firma ma już zarobione. Teraz jej celem jest ograniczenie kosztów. Zaoszczędzić można na wielu sprawach. Na sprzątaniu. Wywożeniu śmieci. Ochronie… Koszty będą tym niższe im mniej ludzi (klientów) przyjdzie na Jarmark.

 

Zaoszczędzić można na rozlepianiu plakatów i wszelkiej informacji na temat odbywającego się Jarmarku. Wyjątek: - Artykuły „zaprzyjaźnionych” dziennikarzy o wystawcach sprzedających chłam. Skuteczna metoda odstraszania.

Imprezy towarzyszące. Firma musi zorganizować zgodnie z kontraktem imprezy towarzyszące. W celu ograniczenia ruchu na Jarmarku, organizujemy je na obrzeżach. Na Targu Drzewnym i Długim Targu, tak żeby osoby przybywające na imprezę towarzyszącą nie musiały przechodzić przez Jarmark i nie robiły bałaganu na terenach handlowych.

 

Organizatorzy wykazują się kreatywnością w dziele obniżania kosztów. Co roku można zaobserwować wdrażanie nowych „projektów”.

 Ostatnim etapem postmodernistycznego Jarmarku jest opublikowane miesiąc lub dwa później statystyczne opracowanie. Zgodnie z nim, znowu pobito rekord frekwencji. Te artykuły o sukcesach, pisane również przez „zaprzyjaźnionych” dziennikarzy, to już element akcji wciskania prawa do trzytygodniowego handlu na przyszłorocznej imprezie. Wielu w tym roku poniesło straty i ich miejsce trzeba uzupełnić nowymi frajerami.

 

Św. Dominiku: - Patrzysz na to wszystko i nie grzmisz ?

 

Adam Jezierski