JustPaste.it

Czy Polska to kraj absurdu?

Niestety żyjemy w kraju absurdu. I niestety praktycznie każdy z nas doświadcza tego absurdu na własnej skórze w codziennym życiu.

Niestety żyjemy w kraju absurdu. I niestety praktycznie każdy z nas doświadcza tego absurdu na własnej skórze w codziennym życiu.

 

Proste przykłady:

- zarobki bardzo unijne – według GUS przeciętne wynagrodzenie w drugim kwartale 2012 r. wyniosło 3 496,82 zł” i nie byłoby tak źle, gdyby faktycznie przeciętny Polak tyle zarabiał, ale tyle się przeciętnie nie zarabia, ta liczba to wynik wysokich pensji z wysokich stołków i z dużych miast, a nie wszyscy siedzą na wysokich stołkach i nie wszyscy mogą mieszkać w dużych miastach – nie zmieściliby się po prostu. Więc ile się przeciętnie zarabia w małych miejscowościach, których w Polsce jest najwięcej? Portal Pensje.net podaje kwotę 2012 zł (http://www.pensje.net/raport/zarobki_w_malych_miejscowosciach,32), czy nieco jakby mniej. Patrząc na pensje moich znajomych z mniejszych i większych miast, to faktycznie przeciętnie nie przekracza ona 2500 zł (u kobiet często nie przekracza nawet 1500 zł), a nie mieszkam w rejonie, gdzie wynagrodzenia uznawane są za niskie w skali kraju…

A wydatki? -  miesięcznie trzyosobowa rodzina „wydaje średnio 2872 zł, w tym najwięcej na żywność i utrzymanie mieszkania…” http://www.bankier.pl/wiadomosc/GUS-oto-typowa-polska-rodzina-2559651.html)

Czyli w przeciętne rodzinie zarabia się od 2000 do 4000 tys. zł (zależy czy oboje małżonków pracuje i ile zarabia każde z nich), a wydaje się 3000 zł (zaokrąglam dla łatwego rachunku). No to można nawet zaoszczędzić. Tyle, że co z niespodziewanymi wydatkami (bo chorujemy, bo coś drogiego się psuje, bo wypada coś…), a ceny nie maleją – one bezlitośnie rosną: GUS podaje, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem we wrześniu 2012 r. w stosunku do września 2006 r. wyniósł 121,8 (wzrost cen o 21,8%)” . Wnioski można wyciągnąć samemu – ja mam takie: trzeba się nieźle nakombinować, żeby przeżyć… a jak ci wypada nagły wydatek to masz problem.

- nie działające ubezpieczenie – każdy pracujący płaci wysoką składkę z pensji na ubezpieczenie zdrowotne, a gdy poważniej zachoruje musi się leczyć na własny koszt (bo kolejki, bo wyczerpany limity, bo nie ma leków i miejsc w szpitalach);

- jesteśmy zmuszeni oszczędzać na swoja starość w instytucji, która stoi na skraju bankructwa;

- biadoli się o ujemnym przyroście naturalnym, a nic nie jest robione w tym kierunku, aby ludzie mieli poczucie bezpieczeństwa i nie bali się założyć rodziny,

- mówi się, że przedsiębiorcy są katalizatorem rozwoju gospodarczego, a obciąża się ich tak, że albo rezygnują, albo zakładają działalność za granicą i nie dzieje się nic, co by skłoniło młodych ambitnych ludzi do powrotu do Polski,

- wiele uczelni istnieje chyba po to, aby profesor miał pracę, a nie po to, aby wykształcić człowieka, który znajdzie swe miejsce na rynku pracy (takie czasem odnoszę wrażenie, gdy patrzę na niektóre kierunki studiów – najwięcej ofert naboru jest zwykle na te, po których nie ma pracy), być może to się powoli zmienia, bo co jakiś czas słyszy się w mediach o nowych i innowacyjnych kierunkach na uczelniach – jak jest w praktyce, nie wiem, ale wiem, że wielu magistrów nie ma pracy,

- podatki należą do jednych z wyższych w Europie – a jakby rozpływają się w morzu potrzeb naszych elit rządzących. Prawie połowa ceny większości produktów i usług, które kupujemy to podatki obciążenia, dlatego ceny są absurdalnie wysokie.

A teraz mądre pytanie: Kto jest za to odpowiedzialny? Nie chcę nikogo obrazić, ale uważam, że władza jest reprezentantem społeczeństwa. To my chodzimy (lub nie) na wybory. To ludzie z naszych społeczności  (czyli my) zasiadamy w ławach rad, parlamentu, czy innych instytucji. Jednym słowem – jaki naród, taka zarządzanie i takie prawa. Przyjrzyjmy się sobie dokładnie – jak pracujemy, czym kierujemy się w życiu, jakie mamy wartości, a będziemy wiedzieli, dlaczego nasz kraj, to kraj absurdu. Ilu wśród nas jest cwaniaków, oszustów, naciągaczy, karierowiczów, a ilu uczciwych ludzi? Jak wyglądają te proporcję w Twoim otoczeniu? 

Anetta Stępnik