JustPaste.it

Nie rozczulajmy się nad turystami w Egipcie

No i jest lament. Turyści uziemieni w Sharm el-Sheikh. Biedacy, uziemieni jeszcze na prawie tydzień, choć wczasy się skończyły i znikąd pomocy! A tu do pracy trzeba wracać!

No i jest lament. Turyści uziemieni w Sharm el-Sheikh. Biedacy, uziemieni jeszcze na prawie tydzień, choć wczasy się skończyły i znikąd pomocy! A tu do pracy trzeba wracać!

Uziemionych w Egipcie jest 19., czy tam 20. turystów, wypoczywających w egipskim kurorcie, którzy już mieli wrócić do kraju. Niektórzy są tam już 16 dni. No i oczywiście jest problem. Planowy czarter samolotu wykonywany jest raz w tygodniu, co oczywiście turystom się nie podoba. Najlepiej, a jakże, byłoby, gdyby czartery, na wszelki wypadek, były załatwione dwa razy dziennie, oczywiście za przyzwoitą cenę, aby wczasy w Egipcie nie były droższe.

No, to prawdziwy skandal! Raz w tygodniu! A turyści, wywalają 3 tys. złotych z kawałkiem i jeszcze takie niewygody!

I… nóż się w kieszeni otwiera komuś takiemu jak ja. Bo w Egipcie jest niebezpiecznie. I to nie od 14. sierpnia, kiedy to został wprowadzony stan wyjątkowy, ale od czerwca, kiedy zaczęły się demonstracje przeciwników islamskiego prezydenta Muhammada Mursiego, zakończone zamachem stanu i obaleniem islamisty. Jako, że członkom Bractwa Muzułmańskiego i ich zwolennikom to się nie spodobało, wiadomo było od początku, że „to nie przejdzie” i zwolennicy islamskiego prawa i islamskiego dyktatu, które chciał wprowadzić Mursi do konstytucji zaczęli demonstracje w obronie demokratycznie wybranego prezydenta.

Tyle tylko, że organizatorzy demonstracji, których skutkiem było obalenie Hosni Mubaraka przez armię popierającą demonstrantów nie chcieli zastąpienia dyktatury Mubaraka dyktaturą Islamską i zamianę Egiptu w państwo islamskie. Stąd, kiedy prezydent Mursi przedstawił plan zmiany konstytucji i chęć umieszczenia w niej nadmiernie rozszerzonej władzy (islamskiego) prezydenta, a także usankcjonowanie prawa szariatu, zwolennicy demonstracji postanowili temu przeciwdziałać.

Oczywiście polscy turyści mogą tych szczegółów nie znać i nie ma w tym nic dziwnego, ale nie wierzę, żeby nie słyszeli, nie wiedzieli o niepokojach i zagrożeniu bezpieczeństwa w kraju faraonów. Jaką telewizję by nie włączyć, jaką gazetę wziąć do ręki, czy słuchać muzyki w radio, nie można było nie słyszeć o starciach w Egipcie. O demonstracjach islamistów, a skoro islamiści, to wiadomo, ze można spodziewać się wszystkiego najgorszego.

Nasi turyści jednak…,  „przecież jest MSZ, konsul, biuro podróży, za coś biorą pieniądze”. No, niby racja, tylko dlaczego mają reagować na niebezpieczeństwo przez czyjąś głupotę? Dlaczego biuro podróży ma bankrutować (bo na mój nos, tak właśnie się stanie), przez ludzką głupotę? Owszem, reklamują wycieczki, wczasy i takie tam, ale ktoś, kto kieruje się zdrowym rozsądkiem nie uda się „na wypoczynek” do kraju, w którym trwa niemalże wojna domowa. Biuro podróży nie ma za bardzo wyboru. Musi liczyć pieniądze, musi generować zysk dopóki im się to opłaca. Przestaną tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie będzie popytu. A nie będzie popytu, kiedy głupota zastąpiona zostanie zdroworozsądkowym myśleniem. Dlatego nie ma np. wycieczek do Pakistanu. Trzeba być skończonym durniem, żeby w tak niepewnej sytuacji tam wyjeżdżać i skończonym cynikiem, żeby wysuwać jakieś pretensje pod adresem biura podróży, o którym wiadomo, że ze względu na niską cenę ma ograniczone możliwości – stąd czartery raz w tygodniu, wystarczające w normalnych warunkach, albo pod adresem MSZ, za brak pomocy.

8dbe254ba63d7ab593bd6d41ea86f6e0.jpg

Póki co, w kurortach nad Morzem Czerwonym jest bezpiecznie. Nie możemy jednak zapominać, że islamiści są (mogą być) nieprzewidywalni. Sytuacja może, choć nie musi, zmienić się diametralnie i sielski plaże mogą zamienić się np. w miejsce islamskiej krucjaty. Nie opłaca im się to, z powodów finansowych – turyści to żyła złota. Ale przypomnieć sobie można inną żyłę złota odwiedzaną przez turystów: płaskorzeźby Buddy w skałach na pustyni Afganistanu. Jeśli idzie o religię, islam, radykaliści w każdej chwili korzyści płynące z turystów mogą zamienić na powinność muzułmańską – dżihad.

Z jakiej okazji ja mam ponosić koszty durniów, cyników i nie wiem jak ich jeszcze nazwać, w wypadku zorganizowania pomocy przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych?

Przypomina mi się sytuacja sprzed ponad roku, kiedy jakiś kitesurfer żądny przygód wybrał się na Morze Czerwone, nie powiadamiając nikogo chciał sobie przepłynąć z Egiptu do Arabii Saudyjskiej. W końcu o uratowano, chociaż stadko rekinów ostrzyło sobie już na niego zęby. I z tego, co pamiętam, służby egipskie zażądały od polskiego MSZ-u zwrotu kosztów akcji ratowniczej, która nie należała do najtańszych. Ni wiem jak się ta sprawa zakończyła, ale na mój nos, nie ten nieodpowiedzialny mucho, ale my – Ty i ja zapłaciliśmy za jego nieodpowiedzialność, a wręcz głupotę.

Sadzę, że turyści w Egipcie nie będą czekali na powrót do Polski pięć dni, aż do planowanego czarteru – zresztą czarter to jedno, a dotarcie do lotniska (ponad 200 kilometrów), to jeszcze inna sprawa – i że czy to biuro podróży, czy to MSZ za nasze pieniądze wyciągnie ich stamtąd wcześniej.

Najbardziej wkurzające jest jednak to, że dziś, dzień po wprowadzeniu w całym Egipcie stanu wyjątkowego, kiedy liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 400 osób, w tym kilkudziesięciu funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, a to oznacza, że muzułmanie ani myślą zaprzestać walki, kolejni turyści, jakby nigdy nic, wyjeżdżają do Egiptu na wczasy i wycieczki.

Aż się prosi, żeby wyjeżdżający zmuszani byli do podpisywania zamiaru wyjazdu na własną odpowiedzialność! Dlaczego mamy płacić za czyjąś głupotę?

Pamiętam jak dziś, kiedy kredytobiorcy, na różnych forach internetowych śmiali się w kułak pisząc komentarze w stylu: „Trzeba było brać kredyt we frankach, a nie płacić złodziejskim bankom w Polsce, frajerzy!”, albo „Ciułaj, ciułaj frajerze, może zarobisz stówę albo dwie. Ja mam wielokrotne przebicie w Amber Gold”. Dziś ci cwaniacy pomstują na rząd, bo trzeba im pomóc, bo są pokrzywdzeni, bo…, w czym dzielnie wspierają ich „wszystko mogę” politycy opozycji.

A gdzie oni byli, kiedy Bozia zdrowy rozsądek rozdawała?

 

_____

Fot. /AFP