JustPaste.it

Czy to już choroba?

O! Kolejna reklama suplementów diety, które działają natychmiastowo! Dobrze, że nie znam hasła do mamy konta bankowego. Już miałabym potwierdzenie transakcji zakupu.

O! Kolejna reklama suplementów diety, które działają natychmiastowo! Dobrze, że nie znam hasła do mamy konta bankowego. Już miałabym potwierdzenie transakcji zakupu.

 

Mówili gdzieś, żeby nie zaczynać niczego od poniedziałku ani od jutra, tylko żeby zacząć dziś, teraz. Wczoraj mówiłam, że zacznę od jutra. Dzisiaj jest poniedziałek, wczorajsze jutro, a ja siedzę ze słodką kawą przy komputerze i konsumuję kolejne ciastko. Które to już? Piąte? Dziesiąte? Komu by się chciało liczyć, skoro wiadomo, że na dwudziestym się nie skończy. Chociaż może się skończy, bo słyszę już mamę krzątającą się po kuchni. Ciekawe co będzie na obiad...

O! Kolejna reklama suplementów diety, które działają natychmiastowo! Aż 20 kilogramów w tydzień!  A jaka udana metamorfoza na zdjęciu. Nic, tylko zrobić przelew. Dobrze że nie znam hasła do mamy konta bankowego. Już miałabym potwierdzenie transakcji zakupu.

Zazwyczaj omijam już wszelkiego rodzaju tym podobne bzdury. Koncentruję się na "zdrowej, zbilansowanej diecie". ZDROWA, ZBILANSOWANA DIETA, 4-5 małych posiłków dziennie, dużo warzyw i owoców, ograniczyć słodycze, fast-foody i produkty z białej mąki. Brzmi prosto? Ba, bo takie jest. Wystarczy jeszcze odpowiednia motywacja. Wujek google w tym pomoże. Nasz wspaniała wyszukiwarka znajdzie miliony stron z filmikami, zdjęciami, tekstami, komiksami, muzyką i z czym tylko zechcesz, które zmotywują cię do dalszej walki o piękne, zdrowe ciało.  Nic nie tracisz, same korzyści!

Sięgam po kolejne ciastko.

Na mnie już nic nie działa. Żadna motywacja, żadne "endorfiny", żadne "możesz być kim chcesz".

Źle zaczęłam. Jak typowa, durna nastolatka, zaczęłam od "Nie ważne jak, ważne że są efekty". Efekty były. Dziwne, gdyby było inaczej, żyjąc na płatkach owsianych i herbacie. Przez kilka dni. I do tego rolki. Tak 2-3 godziny dziennie. Co z tego, że w brzuchu burczało, a nogi męczyły się wchodząc po dziewięciu schodkach do mojego pokoju. Gdy brakowało sił nawet na zejście do kibelka (znów te cholerne dziewięć schodków), wytrwać pomagały super świetne porady i motywacje na blogach moich rówieśniczek, wzorowych anorektyczek: "Ledwo mogę podnieść rękę nad klawiaturą, ale na wadze jest już 40 kg! Jeszcze tylko 3 kilogramy i będę piękna! Trzymajcie się chudzinki :* "
Czytając, dziękowałam Bogu, że nie jestem taka głupia. Owszem, jestem. Może daleko było mi do ich idealnej wagi trzydziestu kilku kilogramów, ale waga się nie liczyła, jeśli twój mózg był już kompletnie wyprany przez oglądanie zdjęć "ikon piękna", chodzących kościotrupów. Też chciałaś być chodzącym kościotrupem.

Nowy rok szkolny wszyscy: ale schudłaś! OMG jak pięknie wyglądasz!
Na facebook'u pod zdjęciem 101 "lubie to" i nawet napisała do mnie moja wielka miłość, która wcześniej traktowała mnie jak powietrze i wyjechała na studia do innego miasta. Powróciła nadzieja na BIG LOVE. Co z tego, że big love miał już dziewczynę, skoro to ze mną pisała po nocach dwuznaczne wiadomości? Naiwna gówniara.

Z tego BIG szczęścia, czasem zapominałam o moim skromnym menu, delektując się nieco bardziej kalorycznym pożywieniem. W nieco większych ilościach. No dobra, w ogromnych ilościach. Wtedy brały mnie wyrzuty sumienia. Również  OGROMNE. Patrzyłam na swój wzdęty z przejedzenia brzuch i zamykałam się w weekendy w pokoju. Mieszkałam w internacie w trzyosobowym pokoju, więc na co dzień ryczałam pod prysznicem. Odechciewało mi się żyć. Mam tylko tyle szczęścia, że jestem kompletnym tchórzem i nie odważyłam się chwycić za nóż czy żyletkę. Dobra, czasem znów stawałam na nogi, dwa dni głodówki i... EUFORIA ! Wieczne szczęście, uśmiech nie znikający z buźki.

I tak ciągle.

DEPRESJA

EUFORIA

DEPRESJA

EUFORIA

Jeśli ktoś nie trafił na mój dobry dzień -miał pecha.

Z innych trochę przyczyn, trafiłam do szpitala. Problemy poważne, niepokój, łzy, stres. Stres =jedzenie. Waga wzorowo wróciła na swoje stare miejsce. Nienawidziłam siebie, ale dużo nauki i nie miałam już czasu na przeglądanie stron moich kochanych anorektyczek. Nie miałam motywacji na diety-głodówki. Koleżanki z pokoju w internacie zaczęły ćwiczyć. Wkręciłam się. Taka godzinka dziennie, z trenerką, na punkcie której oszalały ostatnio wszystkie polki. Ale ciagle bycie na diecie już mnie denerwowało -jadłam wszystko jak popadnie. Wszystko. Przeważnie chleb. Ze wszystkim. Z cukrem, z masłem, z  płatkami owsianymi, z makaronem, ketchupem, jajkiem, z czymkolwiek, naprawdę z czymkolwiek. Później następowało otrząśnięcie, 3 dni diety a później zwątpienie i znów jedzenie.

A później wyrzuty sumienia.

DEPRESJA/EUFORIA/DEPRESJA/EUFORIA...

Ćwiczenia pomogły niewiele, nawet moje mordercze 2 godzinne treningi -nic.

I kiedy już poszłam po rozum do głowy, tak naprawdę uświadamiając sobie, że tylko ZDROWA, ZBILANSOWANA DIETA pomoże mi wrócić do normy,  już niestety było za późno.

Dlatego nic już na mnie nie działa, żadna motywacja, żadne "endorfiny", żadne "możesz być kim chcesz"

Moja psychika się buntuje, 3 dnia ZDROWEGO odżywiania, a później wszystko trafia epicki szlag jasny. Całkiem nieświadomie sięgam po jedzenie, jakby organizm bał się, że znowu zacznę nie jeść. I cały czas walczę. Z kim? Z czym? O co?

O wymarzone 55 kg.


Tym razem zdrowo, z głową, ale z zniszczoną psychiką.

-----------------------------------------

Wiadomo, że napisanie swojego problemu, w pewnym sensie pomaga się z nim uporać. Mi nie pomogło, mimo wszystko, ale myślę, że wart podzielić się tymi doświadczeniami z innymi ludźmi. Nie tylko z tymi durnymi nastolatkami, ale także z ich rodzicami, starszymi kolegami, nauczycielami, dziadkami.

O moich problemach wiecie tylko wy. Wszelkie zmiany nastroju tłumaczyłam rodzicom zaburzeniami hormonalnymi i dorastaniem, znajomych unikałam podczas depresji, albo tłumaczyłam się złym samopoczuciem. Przyjaciółki? Udawałam, że wszystko jest "okey".

Gdy zdałam sobie sprawę, że mam problem, uznałam, że nikogo to nie obchodzi. Was mój problem pewnie też nie, ale to samo może dotknąć waszych bliskich. Nie dajcie wtedy ciała.

Bądźcie czujni, gdy dziewczyna, niekoniecznie nastolatka:

-przesadnie dopytuje się o to jak wygląda, mimo, że wcześniej nie zwracała na to zbytniej uwagi
-ostro ocenia wygląd swój i innych
-często odmawia jedzenia
-narzeka na brak apetytu
-nie je w towarzystwie
-odmawia wyjścia ze znajomymi, gdy planowane jest wstąpienie do restauracji, czy na pizze
-przesiaduje godzinami w samotności, jest mniej rozmowna
-wykręca się z "zjazdów rodzinnych" bądź nic na nich nie je
-pije czarną kawę bez mleka i cukru
-przesiaduje przed komputerem, przeglądając strony o modelkach, motywacje, tzw. "thinspiracje" itp.
-zaczęła nagle, intensywnie uprawiać sport
-jest bardziej drażliwa, łatwo się denerwuje

UWAGA!
To są tylko sytuacje, na które warto zwrócić uwagę. Jeśli się nasilają, warto o tym porozmawiać, zainteresować się a w razie większych problemów, zwrócić się o pomoc do specjalisty.