JustPaste.it

"Piąta Ewangelia" i instytucja Kościoła, jako zjawisko masowej manipulacji

Refleksje płynące z głębi umysłu bezbożnika.

Refleksje płynące z głębi umysłu bezbożnika.

 

- (...) ten dokument może złamać potęgę Kościoła katolickiego. Tym pergaminem zniszczymy Kościół!
- Ja również nie jestem zwolenniczką Kościoła, ale przez pana przemawia bezkresna nienawiść.
- Nienawiść? To coś więcej niż nienawiść, to pogarda. Człowiek jest istotą boską. Ale ci, którzy uzurpują sobie prawo do przemawiania w imieniu Boga, przeczą wszelkiej boskości. Dwa tysiące lat dziejów Kościoła to dwa tysiące lat upokorzenia, wyzysku i walki z postępem. Klechy przez całe wieki wznosiły olbrzymie katedry, ku chwale Bożej, jak mówili, w rzeczywistości kryła się za tym idea uciskania chrześcijan, ukazywania im ich małości i znikomości. Poczucie znikomości uniemożliwia myślenie, a myślenie to trucizna dla Kościoła. Kościół utrzymuje się przy życiu dzięki nakazom. Jego nauka to nakazy i dawanie posłuchu. A wszystko pod hasłem wiary. Wiara jest łatwiejsza niż myślenie. Kto pyta rozum w kwestiach wiary, otrzymuje niechrześcijańskie odpowiedzi. I właśnie dlatego Kościół od początku swojego istnienia przeciwstawia się postępowi i wiedzy. Wiedza to koniec wiary. Wszystkie bzdury, jakie Kościół rozpowszechnia, załatwiano od tej pory jednym słowem: wiara. Zawsze, gdy ktoś występował przeciw Kościołowi, oskarżano go o brak wiary. A nie istnieją dowody przeciw wierze, tylko przeciw niewierze. 

"Piąta Ewangelia", Philipp Vandenberg

Fabuła powyższej książki opiera się na poszukiwaniach tajemniczej ewangelii Barbarasza, której ujawnienia podważyłoby wszelkie prawdy głoszone przez Kościół katolicki. Polecam tę powieść. Jest ciekawa, ponadto tematyka skłania do refleksji.

Myślę, że tok myślenia bohatera jest niezwykle trafny, choć bez wątpienia nie jest to ideologia prokatolicka. Niemniej jednak, wywód ten nie atakuje bynajmniej Boga, jako bytu wyższego, lecz Kościół katolicki, jako instytucję. A historia dowiodła, że instytucja ta ma niewiele wspólnego z domem Boskości, Moralności, czy Prawdy. Jest to bowiem nierządnica babilońska ukryta pod maską świętości. Czy Watykan miałby powody do ukrywania ogromnej ilości dokumentów, gdyby był synonimem Prawdy i uczciwości, synonimem Boskości? Inkwizycja, święta wojna, lista ksiąg zakazanych, kościoły za miliony, skromni księża posiadający wielkie bogactwa... Wiele faktów przemawia przeciw Kościołowi i prócz pokrzepiania wiary ludzi, podarowania im poczucia należenia do danej grupy społecznej i swego rodzaju poczucia bezpieczeństwa (duchowego) oraz funkcji estetycznej (architektura, sztuka), nie widzę powody, dla którego takowa instytucja miałaby istnieć. Czy wierni muszą spotykać się bowiem w ogromnych budynkach, rządzonych przez wybranych, by obcować ze swym Panem? Jest to absurdalne. Idea ta zakłada pewne ograniczenia Najwyższego, co jednocześnie kłóci się z dogmatami Kościoła o wszechmocy Boga. 

Jedne z pism apokryficznych, mianowicie Ewangelia św. Tomasza, głosi: 

Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. (...) Rozłupcie drzewo, ja tam jestem. Podnieście kamień, a znajdziecie mnie tam.

Nie należy to oczywiście do tekstów aprobowanych przez Kościół, jednakże nie należy zwracać na to uwagi. Kto bowiem decyduje o tym, jakie pisma znajdą się w kanonie świętych ksiąg? Władze Kościoła. Zwierzchnicy tejże instytucji wybierali więc już od zamierzchłych czasów jedynie te pisma, które były dla nich wygodne, tj. dla tych prawd, które propagowali. Jeśli ktoś śmiał przedstawić inny punkt widzenia, niezgodny z jedynymi słusznymi poglądami Kościoła, został nazwany heretykiem lub człowiekiem obłąkanym. 

O prawdach, głoszonych przez Kościół nie decyduje byt Najwyższy, lecz zwykli ludzie, dzierżący władzę. Fakt, iż są nazwani namiestnikami Boga na ziemi nie znaczy nic. Są to jedynie ludzi, popełniający błędy, grzeszący. Z tą subtelną różnicą, że jednostki takie są powszechnie uważane za niezaprzeczalne autorytety. 

Katolik musi się więc zastanowić, czy chce bezkrytycznie podążać za ideałami ludzi, ukrywających swą grzeszną naturę pod maską świętości, czy pragnie wybrać drogę samodzielnego myślenia i zdecydowania o naturze dobra i zła. 

Księga Rodzaju ukazuje bowiem, iż człowiek dzięki Wężowi zyskał tę cenną umiejętność. Żadne więc kościelne autorytety nie muszą wskazywać mu drogi m.in. do moralnego postępowania. Tym bardziej kilka wyselekcjonowanych przez Kościół ksiąg sprzed kilku tysięcy lat. Realia się zmieniły i nie wskazane jest odnoszenie do rzeczywistości opisanej w Piśmie Świętym.

Człowiek jest istotą rozumną i nikt nie powinien manipulować jego zdolnością myślenia i postrzegania świata. Już na pewno nie instytucja, która zakłada miłość do bliźnich i wolność człowieka, jako doskonałego stworzenia boskiego.