JustPaste.it

Własna stereofonia

Opowiadanie, fragment powieści, o latach 70-tych kiedy aby posłuchać zachodnich płyt gramofonowych w pełnej krasie trzeba było samodzielnie zrobić zestaw stereofoniczny

Opowiadanie, fragment powieści, o latach 70-tych kiedy aby posłuchać zachodnich płyt gramofonowych w pełnej krasie trzeba było samodzielnie zrobić zestaw stereofoniczny

 

ee3c65e2ac-49203137-o2.jpgW liceum znacznie ożywiły się, w porównaniu do podstawówki, zainteresowania muzyczne Mirka, ale też pewnie i innych osób z klasy. Prym wiodły zwłaszcza zespoły brytyjskie, których płyty były jednak trudne do zdobycia i bardzo drogie. W powszechnym użyciu były więc magnetofony szpulowe, które wykorzystywano do nagrywania muzyki z radia. Pomimo wielokrotnego w tym procesie kopiowania jakość nagrań była przyzwoita. Nie mogła jednak zadowolić zwolenników wysokiej wierności odtwarzania (hi-fi), którzy coraz częściej optowali też za stereofoniczną formą przekazu.

            Mirek początkowo nie miał magnetofonu, bo nie było go na niego stać. Jednak udało mu się namówić rodziców na tani gramofon, którego główną zaletą była stereofoniczna wkładka odczytująca zapis z płyty i przekazująca go do gniazda zawierającego wydzielone obydwa kanały. Co prawda standardowo gramofon miał w tym gnieździe umieszczoną zatyczkę zwierającą kanały do wersji monofonicznej, której sygnał był dalej przekazywany do jedynego wzmacniacza z głośnikiem, więc był sprzedawany dosyć tanio jako monofoniczny.

            Pierwsze eksperymenty Mirka ze stereofonią polegały na wyjęciu z gramofonu zworki i podłączeniu na wyjściu drugiego kanału  radioodbiornika włączonego w tryb wzmacniacza, gdy pierwszy kanał nadal sterował wzmacniaczem gramofonu. Po rozstawieniu głośników i puszczeniu płyty stereofonicznej dało się usłyszeć pewien efekt przestrzenności. Jednak psuło go różne brzmienie kanału lewego i prawego, bo wzmacniacze, a zwłaszcza głośniki w obudowach były zupełnie różne.

            Na kolejne ulepszenie swego zestawu musiał poczekać, aż udało mu się namówić rodziców na zakup słuchawek hi-fi. Wtedy to z wielkim zapałem zabrał się za konstruowanie stereofonicznego wzmacniacza słuchawkowego. Niewielka moc wymagana przez słuchawki i ich duża impedancja ułatwiały zadanie, a części elektroniczne niezbędne do realizacji celu były tanie i łatwo dostępne. Po wypróbowaniu kilku wariantów z gotowych schematów osiągnął wreszcie zadowalający efekt.

- Dasz mi posłuchać? - dopytywali się koledzy w trakcie lekcji wychowania technicznego poświęconej stereofonii, na którą Mirek przyniósł swój zestaw stereo, a koledzy płyty.

- Wiesz? Nie wiedziałem, że ta moja płyta jest tak bogata dźwiękowo, bo mogłem jej słuchać tylko monofonicznie - co chwilę słyszał zachwyty.

- A nie mógłbyś zrobić stereofonii do zestawu na szkolne zabawy? - usłyszał w pewnej chwili pytanie swojej wychowawczyni.

- Mógłbym pomyśleć. Szkolny zestaw to wzmacniacz lampowy wbudowany w kolumnę głośnikową. Gdyby udało się dokupić drugi identyczny to mógłbym zbudować odpowiedni przedwzmacniacz do gramofonu - mówił powoli rozważając dostępne możliwości.

            W kilka tygodni później udało się za pieniądze rodziców dokupić drugi zestaw wzmacniacza z kolumną, a Mirek miał przyobiecane pieniądze na części do przedwzmacniacza. Poprosił, więc o pomoc szkolnego kolegę Jarka, również zainteresowanego elektroniką, a poza tym wprawnego w opracowywaniu i wykonywaniu płytek drukowanych. Zabrali się raźno do pracy i już na zabawie karnawałowej mogli wszystkim chętnym zaprezentować działanie swojego zestawu stereofonicznego. Efektowna prezentacja była możliwa dzięki kolegom, którzy przynieśli z domów swoje najcenniejsze płyty, zdobywane niekiedy w nieprawdopodobnych okolicznościach. Dopiero głośnikowy zestaw stereofoniczny był w stanie wydobyć z nich cała finezję brzmienia i tak oczarował wszystkich słuchaczy, że często zapominali o tańcu stając na środku parkietu zasłuchani w muzyce.

            Kilka dni później Jarek zaczepił Mirka:

- Masz chwilę czasu? Ktoś chce z nami pogadać.

Okazało się, że tą osobą była liderka szkolnego zespołu.

- Już kończymy szkołę i chcielibyśmy jeszcze przed maturą dać koncert, który zostanie zapamiętany. Słyszeliśmy o waszym sukcesie ze stereofonią z płyt i chcielibyśmy, żeby nasz koncert też był stereofoniczny. No wiecie. Wokal ze środka, gitara basowa z lewej, perkusja ze środka, a gitara solowa z prawej. I tak żeby łatwo było w trakcie koncertu zmieniać położenie wybranego instrumentu.

- To by wymagało czterokanałowego miksera. Sporo części, pracy i pieniędzy - zastanawiał się Mirek.

- O pieniądze się nie martwcie. Zarobiliśmy trochę na ostatnim koncercie. Tylko czy zdążycie?

- Jak Mirek w tydzień da mi schemat całości to ja też w tydzień zrobię płytki i jakoś powinniśmy zdążyć - Jarkowi widocznie zaczęło zależeć na tym zadaniu, albo na osobie, która je zlecała.

- Za tydzień dostaniesz też spis części jakich będziemy potrzebowali i miejmy nadzieję, że ich nie zabraknie w sklepie - dodaje Mirek.

            Praca okazała się trudniejsza niż myśleli, bo wyeliminowanie przydźwięku od gitary basowej zajęło im kilka dni. Pożegnalny koncert zespołu był jednak bardzo udany, a chyba najszczęśliwszym człowiekiem był Jarek, którego zabiegi doprowadziły do tego, że śliczna wokalistka Sylwia została jego dziewczyną.