JustPaste.it

Nikt nie lubił kujona.

...
 
Szkoła byłaby całkiem w porządku, gdyby nie to, że w każdej, chyba, klasie jest prymus. W naszej też był.

Matka przychodziła z wywiadówki i mówiła, że mógłbym być taki jak on. Skrętnica (nasza wychowawczyni) znowu go wychwalała. Nikt nie chciał się z nim bawić. Wołaliśmy na niego „Chłopek roztropek” w skrócie Chłopek. Przypomniałem sobie o nim, gdy wiozłem pociągiem swojego kota na Wystawę Kotów Rasowych. Właściwie kot jest mojej żony. To ona jest kociara.

Musiałem jechać na wystawę. Żona nie mogła, a kot jest rewelacyjny. Trzeba było tylko pojechać, żeby zgarnąć główną nagrodę. Pociąg spóźnił się 6 godzin. Szyna pękła od mrozu. Spóźnienie zapowiedzieli przez pociągowy radiowęzeł.

– Nie z winy PKP - a kto im kazał takie szyny układać, co pękają przy – 10?

W przedziale rozwinęła się konwersacja.

Chyba zaczęła taka jedna babcia. Jak to jej wnuczek lubi koty i jaki zdolny niesłychanie. 5 lat. Najmądrzejszy w całym przedszkolu. Baba głupia, a nie babcia. Wtrąciłem się, mówiąc że uczeni zbadali sprawę i stwierdzili, że z cudownych dzieci rzadko wyrastają nieprzeciętni dorośli. Raczej wręcz przeciwnie.

Naszego prymusa nikt nie lubił. Przezywaliśmy go i poszturchiwaliśmy. Wyśmiewaliśmy jego rude włosy. „Dawała bozia rude, ale nie wziąłem” – powiedział łysy. Hahaha... Po szkole wyjechał na studia. Studiował historię. Podobno też był najlepszym studentem na Uniwersytecie. Niby miał tam robić doktorat. Jakoś jednak go nie wzięli.

Wrócił do Naszego Miasta. Pół roku był na bezrobotnym. W końcu uczy dzieci w podstawówce. Jeździ rowerem. Ja nawet nie byłem w pierwszej dziesiątce. I co? Mam własne mieszkanie. Najlepszy samochód w całej klasie, a mój syn (10 lat) jest najlepszy z matematyki w trzeciej podstawówki.

Tak sobie pomyślałem, ale głośno tego nie powiedziałem. W przedziale jechał z nami jeszcze starszy facet wyglądający na businesmana. Gdy babsztyl, zmachany, przerwał pienia na temat wnuczka, facet zaczął opowiadać o swoim koledze z dzieciństwa.

Kolega też był prymusem. Też nie lubili go w szkole. I to bardzo. Po studiach zaczął pić. Zmieniał pracę. W końcu wyjechał za granicę. Kontakt się urwał. Przez lata nie odzywał się do nikogo za znajomych. Nie przyjeżdżał na rocznicowe zjazdy. Czasami go wspominali. Podejrzewali, że został zagranicznym menelem.

Na te zjazdy nikt go nie zapraszał, ale innych też nie zapraszali, a przyjeżdżali nawet z Kanady i Australii. Mógł się był dowiedzieć. Pojawił się po 30 latach. Najpierw ktoś kupił Pałac pod miastem. Przyjechały zagraniczne ekipy  robotników, żeby go wyremontować. Nie dał zarobić swoim. Właściciel przyjechał rok później. Wszyscy byli zaskoczeni, że to on.

Człowiek mieszka sam. Z ludźmi – Dzień Dobry – Dzień Dobry. Widać, że nic nie robi. Wszyscy wiedzą, że ma mnóstwo pieniędzy. Mógłby pomóc starym kolegom. Ludzie mają różne pomysły, potrzeby albo problemy. On nic. Nawet się nie zapyta, czy ktoś by czegoś nie potrzebował.

I tak to jest z tymi prymusami. Prymus jest zakałą i zakałą pozostanie, co by się w życiu nie działo.

 

...