JustPaste.it

O Kropku kupożercy i jego niezwykłej przebiegłości

Zwierzęta mają swój rozum i potrafią być charakterne. Dziś chciałabym opisać kilka wydarzeń z życia pewnego sprytnego kundelka - tak dla wywołania uśmiechu :)

Zwierzęta mają swój rozum i potrafią być charakterne. Dziś chciałabym opisać kilka wydarzeń z życia pewnego sprytnego kundelka - tak dla wywołania uśmiechu :)

 

Kropek to niewielki czarny piesek. Jest w mojej rodzinie od ponad dwóch lat.

Ten mały cwaniak od samego początku nie przestaje mnie zaskakiwać.

Poniżej kilka historii z jego pieskiego życia.

Historia nr 1. Przybycie Kropka

Kropek już od początku wykazał niezwykła zaradność. Gdy przywiozłam go do domu i pierwszy raz wypuściłam na swoje podwórko, zatrwożyłam się, zobaczywszy, że moje  kociska (Kropek był wtedy mniejszy niż przeciętny kot), zaczęły Kropka obserwować, a na ich minach wymalowało się spojrzenie pt.: „O, jedzenie do upolowania” i nie był to strach bezpodstawny – nie dalej jak tydzień wcześniej koty upolowały i pożarły dzikiego królika, który śmiał się u nas pojawić (w końcu bycie tygrysem zobowiązuje). Jakże się jednak myliłam. Kropek w trybie pilnym porozstawiał wszystkie koty po kątach. Bardzo szybko przestały marzyć o filecie z Kropka. Czarny piesek rządził.

Historia nr 2. Mnie tam wcale nie było

Kropkowi nie wolno było wchodzić na grządki warzywne w naszym przydomowym ogródku i Kropek to dobrze wiedział. Jednak trudno mu się było powstrzymać. Kiedyś odwiedziła nas suczka znajomych Tora. Kropek ją namówił i poszli razem pryciać w ogórach. Zobaczył to mój mąż i skierował swoje kroki na miejsce przestępstwa. Gdy tylko Kropek zorientował się, że został przyłapany, obmyślił szczwany plan. Porzucił swą koleżankę Torę, przybrał pozycję płaską i tyłem wypełznął z ogródka. Kamuflując się, przebiegł na drugą stronę podwórka, a gdy uznał, że już jest wystarczająco daleko, powstał i radośnie podbiegł do swego opiekuna od drugiej strony. Jakby chciał powiedzieć: „Mnie wcale tam nie było! Ja byłem zupełnie gdzie indziej – taki jestem usłuchany!”

Historia nr 3. Jak Kropek nie został tatą.

Nasza suczka Gaja, cztery razy większa od Kropka, miała cieczkę. Pilnowaliśmy więc naszych piesków, bo wiadomo, że dla chętnego nic trudnego. Tyle,  że Gaji zupełnie nie interesowały zabiegi Kropka, zmierzające do stania się ojcem. Traktowała go jak natrętną muchę. Niestety przysnęła na ganku i Kropek się do niej dorwał. Był to jego pierwszy raz, a skończył się tak dramatycznie, że mógł być i ostatni. Gaja wstała i poszła, pogrzebawszy w ten sposób szanse Kropka na przekazanie swoich przebiegłych genów potomstwu, a nasz jurny byczek został ze sporym problemem. Otóż całe oprzyrządowanie postanowiło mu się nie schować z powrotem do środka. Cała akcja skończyła się wizytą u naszych lekarek weterynarii w Szczercowie, które z trudem powstrzymując śmiech, wpychały mu „klejnot rodowy” do środka - po podaniu leków obkurczających i dwóch dawkach narkozy (jedna nie dała rady). Siła hormonów jest jednak niesamowita – po dwóch godzinach od podania podwójnej narkozy Kropek latał po podwórku i nie pamiętał, że prawie pozbył się własnej męskości.

Historia nr 4. Spacer do lasu – niby bez Kropka, a jednak z nim

Wielokrotnie, gdy idę do lasu z córką przykazuję Kropkowi, że mu iść nie wolno. Kropek to rozumie i oczywiście grzecznie zostaje pod domem. Zostaje na niby. Kilkaset metrów dalej, paręnaście minut później okazuje się, że coś szeleści w zaroślach i powoli wyłania się on… wierny towarzysz Kropek – kroczy dumny z uśmiechem na twarzy, emanując radością, że oto właśnie jest! Czy chcesz czy nie, jego psim zadaniem jest towarzyszenie tobie! Niczym Kevin Costner w filmie Bodyguard! I możesz mu tłumaczyć… Kropek wie lepiej.

No i na koniec tzw. historia ekstremalne (a raczej ekstrementalne).

Kropek ma niestety taką psia przypadłość, ze kocha zjeść kupę. Poczynając od kup kurzych, a kończąc na ludzkich (moja córka zrobiła raz kupę w lesie i Kropek ją natychmiast pożarł, bo oczywiście też był z nami wtedy)… Kiedyś kot załatwił swoje potrzeby w naszej kotłowni (i był to kolejny raz niestety, mimo że kuwety były!). Mój mąż przyszedł do domu i stwierdził, że ma dość rozpoczynania dnia od sprzątania kocich odchodów i że teraz ja. Ja stwierdziłam, że jako matka karmiąca nie będę sprzątać tego tykać. Prawie już się zamierzaliśmy poróżnić na tle, kto ma sprzątać tą nieczystość. Jakież było nasze zdziwienie, gdy weszliśmy do kotłowni, a tu okazało się, że istota sporu zniknęła – za to jest na miejscu zbrodni Kropek niezwykle z siebie zadowolony… wiadomo dlaczego.

Być może te ostatnie historie mogą się wydać komuś niesmaczne (z pewnością tym kimś nie będzie główny bohater artykułu), ale jakże pięknie oddają one psie życie. A artykuł ten, choć bardzo frywolny, pozwalam sobie u umieścić, tak choćby dla chwilowego oderwania od codziennych poważnych spraw i problemów.

Anetta Stępnik