"Trzy rzeczy pozostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka". (Dante Alighieri)
SEN MIAŁEM…
… kosmiczno-srebrzysty.
Noc przyoblekła się w granatowe okrycie
ze skrzącymi srebrem
cekinami gwiazdozbiorów.
Majestatyczna cisza głębi
szemrze w uszach muzyką sfer.
Zostawiam w pościeli śpiące ciało
i na skrzydłach pragnień
wyruszam w astralną wędrówkę.
Zadziwiony klepsydrą Oriona
i tajemnicą Syriusza
żegluję w południowe rejony
półczaszy nieboskłonu.
Mijam rozwarte Wrota pięknej Kasjopei,
a wkrótce matkującą trzem koźlętom
Capellę. Wbrew perspektywie
dwa z maluchów naprawdę są
zaćmieniowymi nadolbrzymami
i nie wiadomo jakie dziwo je zaćmiewa.
Na prawo, w oddali mrugają do mnie
Dioskurowie – Kastor i Polluks,
A daleko pode mną czerwienią blasku
wabi Betelguza.
Żegluję w jej kierunku.
W miarę zbliżania się
wzrasta lęk i niepewność.
Czerwony nadolbrzym Oriona
buchający ogniem traci swoje paliwo
i grozi wybuchem supernowej.
Pełen niepokoju odbijam lekko w prawo
i lecę, w dół nieboskłonu dostrzegając
najjaśniejszą na niebie aurę Syriusza.
Rozpiera mnie ciekawość,
ile gwiazd w układzie zastanę –
czy uznane oficjalnie dwie,
czy tez trzecią, tę z mitów Dogonów,
gdzie obiecuje niespodzianki krążąca wokół
Planeta Kobiet.
Wierzę w potęgę mitu.
Wyzuty z pułapki czasu,
zaczarowany kobiecą magią innego świata,
powrócę do swego ciała
na resztę nocy,
by śnić sen o nieopisywalnej
kosmicznej miłości…
Autor: Piotr Stanisław Issel
Zdjęcie zapożyczone z Internetu