JustPaste.it

Obrażony na społeczeństwo!

7c703b62a60313cadae03db3dd2fc500.jpgPremier Tusk był uprzejmy ostatnio powiedzieć, że nie będzie umawiał się ze związkowcami na temat jego odwołania. Niestety, żadna władza nie umie uczyć się na błędach. Pogarda dla zwykłych ludzi pojawia się zawsze po kilku latach rządzenia. Zwyczajna buta i bezczelność, a czasem po prostu zwykłe chamstwo wyłazi z rządzących w momentach kryzysowych, np. niepokojów społecznych. Pojawia się pytanie – dlaczego mamy słuchać pętaków? To przecież nie przypadek i nie przejęzyczenie, że tak został nazwany przez premiera przewodniczący „Solidarności” Duda. Toż  z pętakami się nie gada, nie siada się do stołu, a jeżeli nawet się siada, to traktuje się partnera jak petenta, kogoś, kto psuje komfort bezproblemowego administrowania państwem. Czy zatem można dziwić się władzom związkowym, którzy w taki właśnie sposób zostali potraktowani w Komisji Trójstronnej?

              I nie jest to, jak twierdzą rządowi publicyści, jednorazowy wyskok premiera, przypadkowe chlapnięcie przed kamerami, ale niestety metoda jego działania. Przypominam, że podobna sytuacja miała miejsce przed przyjęciem ACTA. Stwierdził, obrażając ludzi, że „ulica” nie będzie dyktowała mu treści projektów ustaw. Ta pogarda dla „ulicy” mogłaby  oznaczać, że Tusk wywodzi się z arystokratycznych salonów, ale nie oznacza, bo Tusk wychowywał się na podwórku.

              Tak konsekwentna odmowa społecznego dialogu, buta, przekonanie o własnej nieomylności jest przejawem całkowitej degeneracji władzy, świadectwem zupełnej alienacji. Logika jest tu prosta: jeśli władza nie chce rozmawiać z ludźmi pracy, ludzie pracy muszą władzę do rozmowy zmusić. Obecna sytuacja przypomina tę sprzed 33 lat, kiedy wicepremier Jagielski musiał posadzić swój wypielęgnowany tyłek na robotniczym krześle w sali bhp w Stoczni  Gdańskiej i podpisać porozumienie z tymi, którymi szczerze gardził. Widzieć minę Jagielskiego w tamtym momencie – bezcenne. Premier Tusk i jego świta powinni obejrzeć te archiwalne materiały.

              Ja nie jestem optymistą. Sądzę, że dobrego samopoczucia premiera nikt ani nic nie jest w stanie zburzyć. Trwa w samozachwycie, poczuciu własnej wyjątkowości i przekonaniu, że jedyną intencją demonstrujących ludzi pracy jest dybanie na jego stołek. Premier, jak mniemam, szczerze wątpi, że demonstracje są krzykiem rozpaczy, wołaniem o sprawne i przyjazne obywatelowi państwo.