JustPaste.it

O inkwizycji słów kilka

„Heretyków należy ogniem i mieczem niszczyć, gdyż łatwiej ich zwyciężyć, niż przekonać”Cezary Carena pisał tak w swoim dziele „Traktat o świętej inkwizycji”

„Heretyków należy ogniem i mieczem niszczyć, gdyż łatwiej ich zwyciężyć, niż przekonać”Cezary Carena pisał tak w swoim dziele „Traktat o świętej inkwizycji”

 

ca871f65c133625fa3f1402a12c366fc.jpg

"Heretykiem jest człowiek mający osobisinie w kwestii wiary".

Tak głosił w XVII wieku bp Jakub Bossuet

„Heretyków należy ogniem i mieczem niszczyć, gdyż łatwiej ich zwyciężyć, niż przekonać”

Cezary Carena pisał tak w swoim dziele „Traktat o świętej inkwizycji”

 

Często z ust zagorzale broniących inkwizycji katolików można usłyszeć marny argument mówiący o tym, że spaleń dokonywała władza świecka, nie kościelna.

Skazany heretyk w ramach najsurowszej kary zostawał oddany w ręce władzy świeckiej, co było równe spaleniu.

 

No to taki zdewociały prostak powie: - władza świecka. Kościół nie miał tu żadnej winy.. – ale czy na pewno ?

 

Jednak kościół ponosił winę pierwszorzędną. Wina kościoła polegała na tym, że zmusił władzę świecką do właśnie takiego postępowania.

 

Monarcha, który w praktyce nie przestrzegał reguł inkwizycji i samego kościoła ryzykował ekskomuniką, czyli wyłączeniem ze wspólnoty wiernych. Praktycznie oznaczało to pozbawienie takiego władcy praw, gdyż w średniowieczu było przyjęte jakoby władza pochodziła od Boga, a Boga jedynym reprezentantem na ziemi miał być katolicki papież.

 

Przykładem może być tutaj los możnych, jacy podczas krucjaty przeciwko albigensom mieli pecha stanąć po stronie heretyków. Ziemie owych panów zostały spustoszone, a oni sami władzy i ziemi pozbawieni. Całe wsie płonęły a ich mieszkańcy razem z nimi płonęli na stosach, a że trudno wtedy było poznać kto katolik, kto heretyk, wtem przedstawiciel papieski nakazał zabijać wszystkich. Bóg miał rozpoznać w niebie swoich.

 

Czasami jakiś marny obrońca inkwizycji przebąkuje coś na temat sprawiedliwego procesu. Śmieszne to jest, jeśli mielibyśmy sprzeciw wobec kościoła, albo posadzenie o czary uznać za właściwy pretekst do torturowania, czy zabijania ludzi, ale po kolei.

 

Inkwizytor był jednocześnie sędzią i oskarżycielem, sam zbierał rzekome dowody, sam decydował, które z nich uznać i wreszcie sam tylko wydawał wyrok. Jakież to obiektywne i sprawiedliwe.

 

Skazać kogoś można było np. zadając pytanie skonstruowane w taki sposób, żeby odpowiedź musiała zakończyć się skazaniem na winę.

pr-337370.jpg

Bardzo lubiono stosować tortury. Teoretycznie inkwizytorowi wolno było torturować tylko raz. Ale co tam. Inkwizytor przecież na drugi dzień po torturach nie torturował po raz kolejny, lecz te tortury jedynie kontynuował. Takie wygodne obejście przepisów. I tak sobie kontynuował tydzień, albo dwa i nagle… ups. Podejrzany zmarł. Co robić ? Orzekamy, że był niewinny i bierzemy następnego, może ten już się złamie, przyzna i będziemy mogli go wysłać do spalenia, zarekwirować pieniądze i wydać je w zbożnym celu, jak chociażby dziwki. Nie wierzycie ? Właśnie właśnie. Czytając pewnego razu „Historię Prostytucji” Karpińskiego, znalazłem taki oto cytat:

 

 

"Nic więc dziwnego, że do Frankfurtu na sejm w 1394 roku stawiło się osiemset wędrownych ladacznic, a na sobór w Konstancji zjechało tysiąc czterysta ich koleżanek. Pobożność widać popłacała, bo zarobek jednej szacowano na kilkaset guldenów (dokładnie osiemset złotych dukatów za noc).

 

Kiedy papież Innocenty IV opuszczał Lyon po dziewięciolet­nim tam pobycie, towarzyszący Jego Świątobliwości kardynał Hugo, nie bez ironii, tak napisał:

 

Po przybyciu znaleźliśmy tylko trzy lub cztery burdele. Gdy odjeżdżaliśmy natomiast, zostawiliśmy za sobą tylko jeden. Jakkolwiek warto dodać, że rozciągał się bez żadnej przer­wy od Wschodniej aż do Zachodniej bramy”

 

Wracając do tematu głownego.

Faktycznie nie zawsze taki delikwent był skazywany na spalenie. Czasami można było się zabawić dając mu jakąś pokutę np. noszenie specjalnego stroju, żeby wszyscy wiedzieli, że jest heretykiem, a że z heretykami nie wolno było rozmawiać czy się w ogóle zadawać, pod groźbą oskarżenia o herezję, to taki heretyk bez środków do życia pozostawiony sam sobie i tak wkrótce umierał, ale co tam. Niech motłoch zna łaskę pańską. Co tam, że na torturach porozrywano takiemu stawy i nawet dobrze nie potrafi iść.

 

 Taka „lżejsza kara” pojawiała się zwykle w przepadkach współpracy heretyka w postaci wskazania inkwizytorowi innych heretyków, czarowników, czy czego tam jeszcze sobie nie wymyślono.

 

Ewentualnie można było liczyć na dożywotnie więzienie, jakie w średniowiecznych warunkach do zbyt komfortowych nie należało i często owe komforty równie szybko wyprawiały nieszczęśników na tamten świat.

 

Oczywiście nie tylko katolicy mieli swoją inkwizycję. Protestanci rzecz jasna też. Im było łatwiej, bo po katolikach mieli już gotowe metody działania i palić lubili, kto wie nawet czy nie bardziej.

 

Ludzie też strasznie lubili tych inkwizytorów. Takiego chociażby Konrada z Marburga zabito w 1233. Podobnie Piotra z Werony w 1252, ten Piotr został potem nawet świętym. Z jakichś niewiadomych przyczyn ci święci ludzie wszędzie musieli chodzić z ochroną.

 

W 1306 roku w mięście Albi miały miejsce zamieszki przeciw inkwizytorom. Takich wystąpień było z resztą więcej. Przy okazji zwykle starano się niszczyć archiwa inkwizycji. To tam można było doszukać się kto jest spokrewniony ze skazanymi heretykami i potem w razie potrzeby inkwizytor ścigał sobie potomków i krewniaków danego heretyka. Tak profilaktycznie.

 

Temat jest na pewno wart rozwijania. Może coś więcej napiszę. Jeśli komuś się chce to zapraszam do podsuwania pomysłów w komentarzach, a jeśli nie macie ochoty to sam coś wymyślę.

 

Ciekawych wiedzy zachęcam do przeczytania:

„Heretycy i Inkwizytorzy” Edward Potkowski

„Zbrodnie w Imieniu Chrystusa” Robert A. Haasler