JustPaste.it

Przypływ koleżanek....

Ostatnimi czasy dochodzę do konstruktywnej myśli, że nie ma gorszej i bardziej niewdzięcznej roboty od mojej! Z perspektywy czasu im bardziej podchodzę do kogoś indywidualnie i staram się zagłębić w czyjś problem tym bardziej dostaje do uszach. Wiem, nie ma kumpli po drugiej stronie(wszystkim początkującym to mówię) jednak za każdym razem myślę, ze właśnie dlatego dana osoba zgłasza się do mnie bo ja mogę jej pomóc i ona jest właśnie człowiekiem w potrzebie!

Pomoc niestety wygląda tak, zaliczy ktoś wizytę ...a następnie dzwoni na prywatny numer z formułką: ja już kiedyś u pani byłam, wszystko się sprawdziło a teraz tylko dopytam czy to czy tamto..., oczywiście nie ma mowy o jakiejś formie "wdzięczności" bo ktoś już u mnie był i reszta porad jest dożywotnia:( nie wiem czemu  jestem ograniczona i coś wymagam bo to obowiązuje w zasadzie wszędzie. Mamy wizytę np.u dentysty i...reszta wizyt już gratis bo...ktoś był!

Dodatkowy atut, ludzie narzekają na brak koleżanek, przyjaciół ale ja mam pod dostatkiem. Nie dalej jak wczoraj dzwoni pani i...pyta mnie o zdrowie, piękne niezobowiązujące, mało kto tak ma, ale zaraz po wątpliwej kurtuazji jest podtekst: wie pani moja córka wychodzi za mąż, to gratuluję - grzecznie odpowiadam i czy może pani sprawdzić jak jej tam będzie, czy to dobry kandydat....jak mogę odmówić jak pani u mnie "kiedyś" już była, ba nawet z ową córką. Po tych pytania dochodzą pytania o zdrowie męża o relacje z "przyjacielem" a na koniec jest...życzenie mi zdrowia i do ...następnego razu.

Bardzo to smutne i nie wiem, gdzie popełniam błąd bo to się notorycznie powtarza, przybywa mi "koleżanek" za to ubywa kasy. Mam koleżankę kosmetyczkę, jestem jej drogowskazem przez X lat, ale dwa miesiące temu dzwoni do mnie( a milczała 3) z tekstem: u siebie jesteś? nie - odpowiadam zgodnie z prawdą, bo na zabiegach, a możesz wpaść, tak dawno nie widziałyśmy się! cóż, idę koleżanka czeka i czego się nie robi dla przyjaciół.

Od samego progu wita mnie serdecznie i...daję karteczkę z datami oraz rzuca tekst: moja koleżanka wpadła w g...zobacz czy mąż jej wybaczy itd...poczułam się jakby mi ktoś w buzię dał, zaczerpnęłam powietrza i starałam się mówić wolno: daj koleżance mój numer 0700...i zobaczy ile to kosztuje za moje tak lub nie ja właśnie żyję i to nie jest moja koleżka, dodałam z naciskiem.

Efekt jest taki, że..."koleżanka" milczy od tamtego okresu i świnia jestem, ze nie odpowiedziałam bo co mi szkodzi, przecież nic mnie to nie kosztuje, taki jest mniej więcej tok rozumowania

Wcześniej owa koleżanka dzwoniła do mnie z cudna informacją, że ma promocje na takie i takie zabiegi i z tekstem: daj zarobić!...a zawsze kiedy potrzebowała wypłakać się w rękaw i odpowiedzi na pytanie: czy to ten czy tamten? nie obchodziło jej czy ja mam promocje, ochotę itd...

Na portalach też nie jest lepiej, zamiast telefonów mam maile, bo ...co mi szkodzi ,aby komuś pomoc, jestem wróżką, wiec nie potrzebuje płacić rachunków, wyglądam byle jak wiec żreć dużo też nie powinnam, a generalnie to czy wróżka ma jakieś potrzeby czy problemy? ona ma pomagać a nie wymagać, jak ktoś się zgłosi to oprócz palca dajemy i rękę, nie można być pazernym bo klient czeka! i na pewno...odwdzięczy się chociażby konkretnym komentarzem jak wczoraj:(  pani blaga o pomoc, ma mało kasy a ..dużo problemów i prosi o prawdę!  jednak nie o moją prawdę jej chodziło a bardziej o jej i "odwdzięczyła się za marne dwie dychy duuuzo bardziej wartym komentarzem, bo...komentarz zostaje i kążdy może go czytać.

Co jakiś czas dochodzę do wniosku, że chyba minęłam się lekko z powołaniem, powinnam pracować w wyuczonym zawodzie i dać sobie siana z tą całą ezoteryką, ale w takich momentach przychodzą podziękowania na prywatny mail(nie wiem czemu gorsze wieści idą na forum a lepsze na prywatny adres) i znowu kwitnę na kilku portalach dla tych którzy wracają i jestem ich nadzieją....i tak do następnego "wdzięcznego" klienta;)