JustPaste.it

Złapani(e) na haczyk

Coś tu śmierdzi. Widzisz to? Znaczy, czujesz? I to wcale nie ryba....

Coś tu śmierdzi. Widzisz to? Znaczy, czujesz? I to wcale nie ryba....

 

 


Taflę wody zmąciła rzucająca się ryba.
- Jest! Jest branie! - wrzasnął Antonio.
- Ciszej, baranie, tylko ryby popłoszysz. - spokojnie rzekł Duży. - Patrz na wędkę, nie na wodę. A wy? Upiekliście te kiełbaski? - zwrócił się do Speedy'ego i Młodego.
- Już, już, chwilka. - rzucił Speedy, obracając nadzianą na kij białą grillową.
Po chwili obaj podeszli z upieczonymi smakołykami. Wygłodniali chłopcy rzucili się na nie z prawdziwie młodzieńczym apetytem.
- Nipy nie pofinno się rozpalać ognia potczas łofienia, ale sa tługo pyśmy głotni siecieli. - usprawiedliwiająco powiedział Młody, żując kiełbaskę. - Szczególnie, że Antonio tostał ciś fętkę to ręki.
- Uważaj, bo akurat ty byś coś złowił. - odciął się Antonio.
- Cisza! - przerwał spór Duży. - Jak zjecie, wygaście ogień. I przynieście śpiwory, siedzimy dwa metry od wody, zobaczycie, jak za parę godzin będzie ciągnąć.
Po paru minutach niewielkie obozowisko pogrążyło się w ciemności. Tylko księżyc prześwitywał pomiędzy gałęziami, zaglądał w okna stojącego niedaleko terenowego Land - Rovera i przeglądał się w spokojnym lustrze jeziora. Dookoła panowała doskonała, nocna cisza. Cisza natury, czyli pełna dźwięków, pohukiwań sów, szumu drzew poruszanych wiatrem, trzasków łamanych gałązek, szelestu ściółki, plusku ryb.
Jeden z nich zwrócił uwagę Dużego. Podniósł się z posłania i chwilę nasłuchiwał.
- Słyszycie? Dziki żerują. - zwrócił się do pozostałych. - Pewnie są na karmisku.
- Czyli ojciec pewnie coś dzisiaj ustrzeli. - ucieszył się Antonio.
Nie pomylił się. Wkrótce dwa niemal równoczesne wystrzały przecięły noc.
- Oby tylko stado uciekając, nie poszło na nas. - zaniepokoił się Młody.
- Bez obaw. - uspokoił go Duży. - Wiedzą, że jest tu jeziorko. Prędzej uciekną na otwartą przestrzeń, zresztą, nie pchają się zazwyczaj na ludzi, których zwykle jest tu całkiem sporo, nie tak jak dzisiaj.
Rzeczywiście, młodzieńcy byli dziś jedynymi w okolicy amatorami komarów, skromnej kolacji i nocnego chłodu. Jeziorko dopiero niedawno zarybiono, ale, jak relacjonował kolega kolegi, ostatnio jakiś znajomek wyciągnął tu pięciokilogramowego szczupaka. I mógłby drugiego, ale zerwał żyłkę. Po takiej zachęcie chłopcy nie namyślali się długo. Zebrali sprzęt i wyruszyli na ryby. Na razie jednak nic nie zapowiadało, by mieli wrócić do domu z łupem.
- Woooaaaah. - ziewnął przeciągle Młody. - Niech coś się w końcu dzieje, bo zaraz zasnę.
Cała czwórka leżała w śpiworach, a nad nimi rozciągało się bezchmurne, upstrzone gwiazdami niebo.
- Widzicie tą gwiazdę? - przerwał ciszę Speedy. - O o, tą. - podniósł rękę i wskazał niezbyt jasny punkt na nieboskłonie.
- Taaa, i co z tego. - odpadł Antonio.
- To Gwiazda Polarna. Wskazuje kierunek północny. Gdybyście kiedykolwiek się zgubili, moglibyście dzięki niej zorientować się w kierunkach świata.
- Tylko niebo musi być bezchmurne. No i trzeba by było czekać do nocy.
Znów zapadła cisza. Tylko gdzieś niedaleko zaszeleściły liście.
- Słyszeliście? Zupełnie jakby ktoś się do nas skradał. - zauważył Antonio.
- To twoja ryba się nad tobą ulitowała, i wyszła z wody, żebyś ją w końcu złapał, i nie wracał do domu z pustymi rękami. - zaśmiał się Duży, a z nim reszta kompanii.
Śmiech rozległ się echem pomiędzy drzewami, po czym zamarł po dłuższej chwili.
- Wiecie, że gwiazdy, które widzimy, mogą już nie istnieć? - odezwał się po dłuższej chwili Speedy. - One są oddalone od nas o dziesiątki, setki, miliony lat świetlnych. Wysłały swoje światło w przestrzeń, i teraz leci, od nie wiadomo jak długo, a one same już wygasły.
- Aha. - Antonio dłubał w zębach z tępym wyrazem twarzy.
- Ciekawe - ciągnął niezrażony Speedy - gdzie je widzimy. Te gwiazdy. Znaczy, pomyślcie. One wysyłają swoje światło na wszystkie strony, w tym także w naszą, do nas. Ale gdzie nasz wzrok je dostrzega, to światło? Bo musi ono dojść aż do nas, prawda? Nie widzimy niczego w dali, czy blisko, czy nigdzie. To wszystko, co "widzimy", musi, jak światło gwiazdy, dotrzeć najpierw do nas, do gałki ocznej. Więc...
Gdzieś bardzo blisko trzasnęła gałązka. Wszyscy momentalnie poderwali sie z miejsc. Młody porwał latarkę i zaczął świecić po pobliskich zaroślach.
- Ktoś coś widzi? - zapytał Duży.
- Niee. - Speedy, zły, że mu przerwano, z powrotem się położył. - To pewnie jakiś zając.
Wszyscy na powrót schowali się w śpiworach.
- Więc - podjął temat Speedy - tak naprawdę to nie widzimy, tylko odbieramy sygnały od obiektów, przesyłane przez wiązki światła. Czaicie? Nie widzimy w ogóle, to tylko nasz mózg, na podstawie sygnałów z zewnątrz tworzy sobie obraz tego, co "widzimy". A co, jesli ktoś wysyła sygnał, imitując tylko istnienie jakiegoś obiektu? Czaicie? Taka wielka iluzja! - zakończył z entuzjazmem.
- Aha. - podsumował Antonio.
- Coś ty pił, człowieku? - Młody pokręcił głową. - Jaka iluzja? A jak podejdę do czegoś, i dotknę, to stwierdzę obecność tego przecież nie tylko wzrokiem, ale i dotykiem. Jakby się uparł, to nawet mogę użyć wszystkich pięciu zmysłów. A, zresztą, po co ktokolwiek miałby robić tę iluzję?
- Jeszcze ci pewnie wczorajsza Wyborowa nie wyparowała ze zwojów. - poklepał go po ramieniu Duży. - Idź, kimnij się, my poczuwamy przy wędkach.
W obozowisku znów zapadła cisza.


***


- Kontrola! - inspektor ostrym głosem zwrócił się do maziownika stojącego przy kapsule HCG732. - Dlaczego obiekt 4163165 wykazuje zwiększoną świadomość? Zapomnieliście, jak się emituje symulanty? Hę? Czy widzicie, jak bardzo spadło stężenie w tej kapsule?
- Oczywiście. Mój błąd. Już to naprawiam. - nerwowo opowiedział maziownik. Przycisnął kilka przycisków na tablicy rozdzielczej. Kapsuła z nagim ciałem wypełniła się różnobarwnym gazem, który osiadając na nieruchomej postaci, tężał w gęstą, nieprzepuszczalną ciecz.
- No! - groźnie rzekł inspektor. - Tak jest dużo lepiej. I żeby mi się to nie powtórzyło! Nie chciałby pan przecież dołączyć do tych w kapsułach, prawda?
Maziownik aż zadrżał na samą myśl. Pomimo tego, że symulujące rzeczywistość gazy sprawdzały się doskonale, odcinając jakikolwiek dostęp do rzeczywistości, kompletnie nie uśmiechała mu się myśl, by zostać czyimś magazynem zapasowych narządów, obiektem badań genetycznych, bądź źródłem mocy obliczeniowej. Chociaż, może powoli będzie się odchodzić od tego ostatniego... Cóż, ponoć według ostatnich badań zimbabweńskich naukowców, ludzki umysł może jednak zostać pobity przez maszynę w kwestii szybkości działania i efektywności, ale koszt jej budowy przekroczyłby koszt wyprawy całej ludzkości na Alfa Centauri i z powrotem. Więc lepiej jednak nie zaniedbywać obowiązków.