JustPaste.it

Rączki na kołderkę!

Masturbacja! O BOŻE, ON TO NAPISAŁ!

Masturbacja! O BOŻE, ON TO NAPISAŁ!

 

Masturbacja!

O BOŻE, ON TO NAPISAŁ!

Owszem, całkiem świadomie. To w zasadzie tylko niewinne słowo, mogłem użyć tysiąca wulgarnych zamienników. Temat drażliwy, wręcz niepoprawny. Czyli idealny dla mnie.

Tytułem wstępu – jeżeli ktoś nie posługuje się tak trudnymi słowami jak masturbacja dodam, że chodzi o zwykłe marszczenie Freda. Trzepanie kapucyna. Walenie… Zresztą, wszyscy dobrze wiemy z czym to się je. Przynajmniej mężczyźni, oni mają bardzo rozbudowane nazewnictwo jeżeli chodzi o samogwałt, tak naprawdę każdemu połączeniu czasownik + rzeczownik można przypisać rangę synonimu onanizmu. Dajmy na to „tłuczenie kotleta”. Co ma jedno do drugiego? Nic. A co przychodzi na myśl gdy na pytanie „co robisz?” facet odpowie „tłukę kotleta”? Mnogość nazw w przypadku męskiej masturbacji wcale nie dziwi, według badań 92% mężczyzn robiło „to” choć raz w życiu. Ale badania przeprowadzali kłamliwi Żydzi, przecież żaden facet tego nie robi, prawda?

PRAWDA?!

Kobiety wypadają nieco gorzej, niecałe 63% faktycznie dało upust swemu napięciu seksualnemu  odręcznie. Rozumiem różnicę, kobiety doskonale wiedzą ile trzeba się z nimi namachać, gdzie nacisnąć, co przytrzymać a gdzie absolutnie się nie wpieprzać  i po prostu im się nie chce grzebać między nogami przez dwie godziny. Zanim jeszcze do czegokolwiek dojdzie musi być spokój, nastrój, odpowiednia temperatura i wilgotność, żadnego stresu. Mężczyźni nie mają takiego problemu. Pomyślcie, co zrobi kobieta gdy w czasie jej masturbacji ktoś zapuka do drzwi? Cała spanikowana naciągnie gacie, poprawi makijaż oraz odkurzy w domu by nie było ani śladu jej lubieżnego czynu. Facet? Ten ma dwie możliwości – nie usłyszy pukania bo pornol jest za głośno lub wrzuci piąty bieg z nadzieją, że skończy nim osoba spod drzwi sobie pójdzie.

Denerwuje mnie wstydliwe podejście do pojęcia onanizmu. Rodzice edukując seksualnie dzieci albo celowo pomijają ten temat albo zabraniają masturbacji. Dlaczego? Bo to złe, nie pyskuj! Dla ogólnej informacji, malutkie dzieci grzebiące sobie w okolicach krocza, które patrzą na was swymi niewinnymi oczętami właśnie dokonują samogwałtu (bez fajerwerków oczywiście). Więcej, zwierzęta także to robią i nie ma w tym nic dziwnego. Moim zdaniem, lepiej by dorastający syn dowiedział się od ojca co się dzieje z jego ciałem niż pobierał wzorce od niedouczonych rówieśników. Oczywiście nie ma co przesadzać, „synu, dorastasz i czas by tatuś pokazał ci co to masturbacja” to też niewłaściwe podejście. Dobrze jest jednak uświadomić młodzież, że to co robią jest całkowicie normalne i  zdrowe a nie zakazywać czegoś co pomaga przetrwać trudny okres hormonalnego Pearl Harbour.

Ok., są pewne zasady i daleki jestem od namawiania do ogólnopolskiej, publicznej orgii onanistów ale jeżeli już czegoś zakazujemy to wypadałoby powiedzieć dlaczego tenże zakaz wprowadzamy. Niestety, większość religii bez sensownych powodów uznała samogwałt za czyn grzeszny. W tym miejscu mam dla was ciekawostkę, wiecie skąd wzięła się nazwa „onanizm”? Pozwólcie, że zacytuję Wikipedię:

Onan (hebr. אוֹנָן) – postać biblijna, drugi syn Judy i córki Kananejczyka noszącego imię Szua. Miał on starszego brata Era, oraz młodszych Szelę, Peresa i Zeracha. Występuje w 38. rozdziale Księgi Rodzaju jako ten, który po śmierci swego brata Era nie chciał mimo polecenia ojca dopełnić prawa lewiratu. Wiedział bowiem, że potomstwo przez niego spłodzone nie będzie uznane za jego, lecz zmarłego brata. Dlatego też unikał zapłodnienia ilekroć współżył z żoną brata, Tamar. Oryginalny hebrajski tekst biblijny, a za nim Wulgata podają, że Onan: (…) tracił z siebie nasienie na ziemię, aby nie wzbudził potomstwa bratu swemu. Biblia Tysiąclecia szczegół o wydalaniu przez Onana nasienia na ziemię zamieszcza w przypisach, a w tekście głównym podaje tylko, że unikał zapłodnienia. Ten sposób postępowania Onana nie podobał się Bogu, więc zgładził Onana.

Morał z tej historii jest jasny, jak już to spuszczajmy się w bratową a nie na podłogę.

Oczami wyobraźni widzę wasze zgorszenie przemieszane z uśmiechami politowania. Że niby ja to robię? Może. A czy ty to robisz? Może. Jak widać, ślizganie Mikołaja nie dotyczy jedynie społecznego marginesu, to zjawisko wręcz powszechne. Jasne, z niczym nie wolno przesadzać i masturbacja kilka razy dziennie z użyciem wymyślnych technik i narzędzi to gruba przesada. Nie dość, że prowadzi do uzależnienia to jeszcze stwarza kłamliwe poczucie przyjemności porównywalnej do seksu z inną osobą (pozostawiam wam płeć do wyboru).

Dobra, lecę do sklepu bo chusteczki się skończyły a na wieczór mam wzruszający film.