JustPaste.it

(nie)Odpowiedzialność Kościoła

... grzmiał prymas Józef Kowalczyk w stronę dziennikarzy tonem przekazu, "zakazującym" sprzeciw.

... grzmiał prymas Józef Kowalczyk w stronę dziennikarzy tonem przekazu, "zakazującym" sprzeciw.

 

Nie ma w kościele zbiorowej odpowiedzialności, jest tylko indywidualna. I proszę to przyjąć do wiadomości – grzmiał prymas Józef Kowalczyk w stronę dziennikarzy tonem bezdyskusyjnego przekazu, "zakazującym" sprzeciw, odniosłem nawet wrażenie, że tonem…, jakby wypowiedź uciął, bo to porządny człowiek przecież, o część: „I co mi zrobicie!? Możecie mi skoczyć…!”. Tak przynajmniej dla mnie to brzmiało.

Rzecz dotyczyła pytań dziennikarzy o ewentualne wypłacanie odszkodowań za pedofilię funkcjonariuszy Kościoła Katolickiego, od zwykłych księży (zakonników) po arcybiskupów, a nawet nuncjuszy (ambasadorów Watykanu).

31451351ea8bd9772288c7088e9bb1d0.jpg

Prymas dodał jeszcze słowa tak znamienne, jak kuriozalne: Nie wiem, skąd w Polsce taka tendencja, żeby za grzechy indywidualne" czynić odpowiedzialną całą instytucję”. To kuriozalne, bo z tego, co możemy zaobserwować na co dzień, odpowiedzialność za grzechy indywidualne różnych instytucji, ponoszona jest niejako podwójnie – kara dotyka delikwenta, którzy w imieniu owej instytucji złamał prawo, ale i instytucja odpowiada, najczęściej finansowo, zadośćuczyniając pokrzywdzonym przez funkcjonariusza, ich stratom i szkodom na majątku, zdrowiu, moralności, itp.

Jeśli lekarz popełni błąd medyczny, odpowiada i on, głównie karnie, i szpital, w którym pracując, ów błąd popełnił. Jeśli policja wtargnie do niewłaściwego mieszkania i ostro potraktuje w mim przebywających, odpowiada organizator akcji (dowódca), czasem nadgorliwy funkcjonariusz, ale i jednostka policji, którą on reprezentuje. Jeśli ramka przygniecie huśtające się na niej dziecko, karę ponosi dyrektor (lub nadzorujący nauczyciel), ale i szkoła, lub samorząd w gestii którego się znajduje, wypłacając odszkodowanie. Jest tajemnica poliszynela, że księży pedofil praktycznie rzecz biorąc by nie było, albo byliby znacznie bardziej jednostkowi, rzadsi niż obecnie, gdyby nie jeden drobny szczegół: Nie miałby szans ksiądz pedofil krzywdzić dzieci, gdyby nie otaczał go autorytet Kościoła, gdyby nie był emanacją podmiotu wiary (Boga, Jezusa…), w umysłach, tradycji i przekonaniach swoich wiernych. Nie miałby w związku z tym tak automatycznie istniejącej władzy, a co za tym idzie uległości i często bezwarunkowego podporządkowania się wiernych (a szczególnie dzieci), tylko i wyłącznie z tej racji, że jest księdzem, zakonnikiem, biskupem, itd.

Czasem nawet jest tak, że odpowiedzialność ponosi jedynie instytucja, a nie sam „winny grzechu”. Jakoś nie słyszeliśmy, żeby Kościół stawał w obronie Ministerstwa Obrony Narodowej, kiedy ponosiło (i ponosi nadal) finansową odpowiedzialność za grzechy pomówienia, oczerniania i naruszenia godności osobistej osób wymienionych w słynnym raporcie weryfikacyjnym działalności WSI w PRL i III RP. Mało tego, ów indywidualny „winny grzechu” Macierewicz nie tylko nie poniósł najmniejszej nawet kary, ale jest szanowanym „wiernym” wspólnoty Kościoła Katolickiego

Jakoś nie słyszymy propozycji Kościoła, aby zadośćuczynienie za „zagrabione mienie Kościoła”, wyegzekwować od nieżyjącego już Bieruta, jego spadkobierców, ministrów z tamtego okresu, czy posłów na ówczesny peerelowski sejm. Przecież to nie moi rodzice „zagrabili” im mienie, tylko rządzący nimi ludzie! Dlaczego więc Państwo, czyli instytucja, jakby nie patrzeć, ma odpowiadać za „indywidualne grzechy” ludzi wówczas rządzących?

Strasznie naciągana jest taka interpretacja prawa państwowego przez hierarchów Kościoła Katolickiego. Zresztą, jak cała religią, z biblią i innymi „pismami”. Stosuje się ją bowiem wtedy, gdy dotyczy innych zobowiązań wobec Kościoła, a ignoruje, kiedy jest odwrotnie. Książkowych przykładów hipokryzji stosowanej w Kościele jest zresztą zatrzęsienie. Praktycznie cała religia rzymsko-katolicka jest absolutnym zaprzeczeniem nauk jej podmiotu kultu. Mówią, nauczają, nakazują stosować owe nauki, sami kompletnie je ignorując, omijając, zmieniając, jeśli przynieść to im ma korzyść.

Zwrot majątku Kościołowi jest zresztą znakomitym przykładem sprzeniewierzenia się naukom nauczyciela z Nazaretu. Jeden, jedyny raz zastosował on przemoc w stosunku do innych. Wtedy, kiedy pokazał nieuczciwość, hipokryzję, chciwość i nikczemność związku świątyni i pieniędzy – majątku, dóbr doczesnych. Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!”, przytacza słowa mistrza święta księga. Jeśli ktoś służy bogu (a nikt bardziej przecież, niż katoliccy duchowni), powinien z daleka trzymać się od wszelkich dóbr, majątku, pieniędzy…Tymczasem Kościół nie cofnie się przed niczym, co mogłoby mu przysporzyć dóbr majątku, pieniędzy.

Niemal od pierwszego dnia, po opisanym w biblii zmartwychwstaniu, od „objawienia „św.” Pawła, chrześcijaństwo (później rzymski katolicyzm), nie ma kompletnie nic wspólnego z naukami swojego nauczyciela. Służą one wyłącznie jednemu – nauczaniu, pouczaniu, indoktrynowaniu i wreszcie uczynienie podległymi (uległymi) swoich wyznawców, a jak ostatnio możemy zaobserwować, nie tylko ich, ale i niewyznawców w… np. moim kraju.Są więc stosowane w jedną stronę, a jeśli gorliwi wierni i obserwatorzy piętnują duchownych za grzechy (sprzeniewierzenie się wierze, choć istnieje bojaźń przed nazwaniem rzeczy po imieniu), tłumaczą się „zwykłością”, słabością swoich funkcjonariuszy.

Są oczywiście księża, zakonnicy, którzy szczerze wyznają i przestrzegają wiary przez siebie głoszonej, popełniając grzechy „niewinne”, bo bez ich popełniania byliby bogami. Czy jest ich większość, jak twierdzą gorliwi wierzący… śmiem wątpić, choć oczywiście niewielka jest ilość np. pedofilów, czy gwałcicieli. Skala jednak grzechów w ogóle, a tej instytucji i to grzechów całkiem znaczących, jest jak sądzę potężna. Wystarczy poobserwować pierwszego, lepszego księdza, żeby dostrzec, ze taki z niego wyznawca i praktykant swojej wiary, jak ze mnie(nomen omen) ksiądz.

A przecież ksiądz, duchowny powinien być „lepszy” od „zwykłego śmiertelnika”, świecący przykładem, nauczycielem moralności, której przecież naucza, wymaga i straszy grzeszących. Czy wyobraża ktoś sobie, aby muzułmański imam, czy inny funkcjonariusz Mahometa np. pije wódkę? Ja sobie nie bardzo wyobrażam. U nas to jest „normalne”, tak, jak normalne jest poruszanie się „duchownego”, np. biskupa samochodem za 100 tys. zł, co żadnym luksusem nie jest, bo tysiące kilometrów robi objeżdżając swoje podległe parafie. Tyle, że w tych parafiach, przypadkiem biskup widziany jest zazwyczaj raz na kilka/kilkanaście lat.

To, że ofiary księży pedofilów powinny otrze mac stosowne odszkodowanie jest absolutnie oczywiste. Jeszcze bardziej oczywiste jest, że funkcjonariusz Kościoła, będący „indywidualnym grzesznikiem” jest biedny jak mysz kościelna, wszak dostaje jedynie śmieszne „kieszonkowe”, a wszystko co ma, czym dysponuje i czego używa jest własnością nie jego, lecz Kościoła, wyjaśniał to już kiedyś ubogi niczym Franciszek z Asyżu redemptorysta Tadeusz Rydzyk, którego skarpetki nawet, są własnością zakonu. Grzesznik więc odszkodowania nie zapłaci. Kościół też nie, bo to nie jego odpowiedzialność.

Więc kto? My, społeczeństwo? Kościół nie jest przecież instytucją podległą państwu, być może najwyższy czas się nad tym pochylić. Nie może być tak, że nad „indywidualnymi grzesznikami – funkcjonariuszami Kościoła Katolickiego” najpierw pochyla się przedstawiciel prawa kanonicznego, a dopiero potem (albo i nigdy – patrz. Paetz) przedstawiciel prawa państwowego. Ta instytucja czerpie od państwa garściami. Ta instytucja, bo przecież nie poszczególny duchowny, który nic nie ma, czerpie garściami od obywateli tego państwa, np. z tacy. Nie może więc ssać jedną matkę, a chronić się, rozliczać, podlegać innej, bo w takim przypadku, owa karmiąca jest tylko i wyłącznie służebnicą.

Majątek Kościoła. Zestawienie tych dwóch słów, wzajemnie się wykluczających, jeśli chcieć być zgodnym z naukami Jezusa, sprawia, że dla mnie Kościół Katolicki i jego wiara, to jedno wielkie oszustwo. U samej podstawy, od samego początku. Obliczone na posiadanie władzy, podległości, majątku jednych, nad drugimi.