JustPaste.it

Katolik do mnie napisał...

Katoliccy wielebni, z zasady skończone szuje, lecz nie do końca w ciemię bici, uprawiają więc między sobą konfesjonałową korupcję, by nie wpędzać się wzajemnie do piekła.

Katoliccy wielebni, z zasady skończone szuje, lecz nie do końca w ciemię bici, uprawiają więc między sobą konfesjonałową korupcję, by nie wpędzać się wzajemnie do piekła.

 

Pewnemu katolikowi nie spodobał się artykuł pt. ”Kościół nie uznaje winy za pedofilię księży”.

Dyskutant wydał z siebie głos typowo katolicki, na który żal byłoby nie odpowiedzieć na szerszym forum, i to co najmniej z dwóch powodów:

Pierwszy to ten że, jak wspomniałem, głos jest typowy dla poglądów i sposobów "dyskutowania" ogółu populacji katolickiej - czyli standardowo zaciekły, oderwany od logiki, wiedzy biblijnej i chrześcijaństwa, a powód drugi jest taki, że to głos reprezentatywny nawet dla oficjalnego stanowiska "jedynie słusznej religii", gdyż licząc w skali głoszonych idiotyzmów i śmiesznie niespójnej retoryki, niewątpliwie pochodzi z wyższej katolickiej półki - czyli z poziomu niższego, intelektualnego i moralnego dna.

Chcę przez to całkiem poważnie powiedzieć, że w zasadzie nie spotkałem się z sytuacją, żeby nawet jakiś wielki autorytet katolików (im większy tym bardziej niemoralny i obłudny), potrafił zaprezentować w kwestii rzekomej prawowierności wiary katolickiej i jej moralności coś bardziej absurdalnego i pokrętnego, niż nasz dyskutant z Eioby, o pseudonimie @matimef.

Zatem;”gratulując” adwersarzowi, że typowym dla swojej wiary zakłamaniem i relatywistyczną moralnością dorównuje najwybitniejszym autorytetom katolicyzmu; odpowiadam:

 1. Gdy ktoś nie szanuje w dyskusji mnie, jako przeciwnika; idzie w zaparte, zaprzecza faktom i nie wiadomo co insynuuje, nie muszę i ja jego szanować, ani zwracać się doń z dużej litery. Na tej samej zasadzie normalny człowiek zamiast owijać w bawełnę i mówić do chama „proszę Pana”, mówi mu; „słuchaj no, chamie, jest tak i tak.” Jeśli typ mocno przeholuje, może jeszcze dodatkowo dostać w to coś, co posiada pewne znane, moherowe radio. No to jedno sobie już wyjaśniliśmy.

 2. Nie piszę i nie będę pisał o KK „Kościół”, ale „kościół”, bo wolę, bo lubię dokładność. Słowo ”Kościół”, pisane z dużej litery, odnosi się źródłowo tylko do Kościoła, czyli do chrześcijańskiego, więc KK, jak to skądinąd wyłożyłem w artykule pt. "Katolicyzm a paranoja", do tej kategorii się nie zalicza i na dużą literę nie kwalifikuje. To, że akurat katolicka organizacja religijna nadała sobie taką nazwę, bo potrzebuje żeby uchodzić za Kościół Boga-Jezusa Chrystusa, ani nie zmienia faktu, że nim nie jest i nigdy nim nie była, ani mnie nie interesuje.

 3. Piszesz do mnie, @matimef, tak: „To co piszesz to jakieś kompletne kpiny i niedorzeczności, które pozwolę sobie po kolei "demaskować". Przebaczenie i gotowość do przebaczenia są największymi darami jakie możemy ofiarować innym ludziom. Tym czasem Ty to wszystko negujesz. Odcinasz się tym samym od bycia Europejczykiem. Dlaczego ? Ponieważ obok greckiej filozofii i rzymskiego prawa, kulturę europejską tworzy chrześcijańska moralność. Odcinając się od niej - odcinasz się od dorobku Europy, cofając się tym samym do poziomu pierwotnego. Nie wiem kim jesteś, ale jeżeli to jest Twój cel, to współczuję.”

Wielkie dzięki za łaskę i współczucie, a zwłaszcza za podjęcie się heroicznego trudu „demaskowania” mnie, ale mimo to pozostanę przy nie byciu Europejczykiem, a zwłaszcza przy odcinaniu się od katolickiego „dorobku Europy” i od katolickiej "moralności", którą obraźliwie dla Boga i szkodliwie dla ludzi, nazywasz chrześcijańską.

Proponuję, żebyś swoje udowadnianie dorobku i moralności  twojego "kościoła", zaczął choćby od ustosunkowania się do zbrodni na milionach ludzi, które on pozabijał rzekomo w służbie Jezusa i  (według katolickiego dogmatu) w natchnieniu przez Ducha Świętego. Albo od dzieci, które w ramach katolickiej "Bożej misji", zostały zgwałcone przez jego, za przeproszeniem, "kapłanów".  Przez zbrodniarzy w sutannach, którzy od założenia KK masowo ciągną do tej mafii, jako że zapewnia wszelkim zwyrodnialcom bezkarność i w dodatku wygodne życie. Oceń - jeśli masz sumienie - odwieczny udział w tej zmowie milczenia kontynuowanej przez wszystkich dotychczasowych papieży, purpuratów oraz przez zwykłych księży. 

O ile już samo należenie do takiego "kościoła", jest w świetle etyki moralnie naganne i świadczy o kompletnej bezrefleksyjności i zakłamaniu człowieka, o tyle bycie zawodowym księdzem, czyli kimś, kto z pewnością czytał Biblię i dowiedział się z niej jaki jest standard chrześcijańskiej prawości oraz zwykłej ludzkiej przyzwoitości, jest wręcz obrzydliwe bo świadome i celowe.

Wątpię żebyś przekonał te miliony ludzi zamordowanych, zgwałconych, ograbionych, oraz ich rodziny, że negowanie "chrześcijaństwa", "moralności" i "kultury" oprawców w sutannach, "to jakieś kpiny i niedorzeczności". Dla ciebie tak, bo jeśli widziałeś Biblię, to chyba tylko jej okładkę, a dwulicowej moralności nie darmo uczyli cię funkcjonariusze katolickiego systemu. Na skutek katolickiej moralności, której jesteś nosicielem niczym zaraźliwej, społecznej choroby, zająłeś stanowisko podobnie aroganckie jak ongiś ciemna, bezmózga gawiedź, masowo i z upodobaniem gapiąca się na inkwizycyjne egzekucje.

Mam przysłowiowe przeczucie graniczące z pewnością, że miałbyś drastycznie inne poglądy, gdybyś przeczytał Biblię zamiast uczyć się Katechizmu, a już na pewno gdyby to akurat ciebie, albo/i kogoś z twoich bliskich, ten twój "kościół" zaciągnął na tortury, szafot, albo na stos, lub choćby "tylko" twoje dziecko, na pedofilski gwałt do zakrystii. Dobijając się bezskutecznie o karę dla zwyrodnialców z czarnej mafii, od razu byś bezbłędnie odgadł, czy rzeczywiście stoi za tym "kościołem" Bóg, oraz Jezus, którego to najwyraźniej pomyliłeś z jego "kopytnym" przeciwnikiem. Innymi słowy zadałbyś sobie od razu najważniejsze pytanie, czyli; czy papieska władza faktycznie pochodzi od Boga, czy może jednak od tego samego zawodnika, który zaprowadził na Ziemi inkwizycję, komunizm oraz faszyzm, i który nakazał katolickiemu "kościołowi" przez dwa tysiąclecia chronić przed odpowiedzialnością swoich funkcyjnych morderców, gwałcicieli dzieci i rabusiów.

Zresztą "dziwnym trafem" papieska inkwizycja trwała z grubsza  600 lat, komunizm 60, a faszyzm 6.  W sumie, na przestrzeni całej historii, daje to 666 lat najgorszego w dziejach ludzkości zwyrodnienia i terroru. W prorockiej Księdze Apokalipsy apostoła Jana zostało napisane, że 666 jest to liczba szatana. Czy nie masz czasem przeczucia, że te 600 lat zbrodni spośród 666 najgorszych wymienionych w Piśmie Świętym, odnosi się ewidentnie do twojego "kościoła"? - Bo jeśli nie do niego, to do czego? Jakie inne systemowe ludobójstwo trwało na ziemi nieprzerwanie przez 600 lat?

No, ja rozumiem że będziesz się upierał, że te sześćset lat umocowanego w oficjalnym, religijnym prawie katolickiego katowania, grabienia i palenia ludzi na stosach "w imię Boga", były zamysłem i dziełem Dobrego Boga Ojca, Zbawiciela Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego, a katolicki "kościół" tylko boskim narzędziem w tym horrorze, ale co się dziwić(?), wszak ten absurd i to najgorsze z możliwych bluźnierstwo, są od zarania rzymskiego "kościoła" głównymi punktami katolickiej doktryny wiary. Tylko czy zastanowiłeś się jakiej wiary i w co właściwie? 

Szkoda twojego czasu na przekonywanie mnie, że gdy ludobójca, gwałciciel czy złodziej założy na swój bandycki łeb księży biret - to różni się czymś od bandyty w czapce z trupią główką, albo z czerwoną gwiazdą - a jego zbrodnie, pod szyldem "kościół", w cudowny sposób przestają być zbrodniami i stają się chrześcijańskim dziełem Bożym. Debilizm ludzi kupujących taką woltę w rozumowaniu, po postu nie mieści się w głowie. Ja, według takiego rozumowania, będąc cofnięty do "poziomu pierwotnego" - jak to ująłeś -  i tak nigdy nie będę w stanie pojąć, na czym polega rzymskie "chrześcijaństwo", kultura oraz wartości katolickiego "dorobku". Podobnie nie pojmę, na czym polega kultura pewnego rzekomo kulturalnego narodu, której to kultury apogeum objawiło się budowaniem fabryk śmierci, służących do eliminacji  "podludzi", przez "ludzi". Czy zastanowiłeś się kiedykolwiek do jakiego odczłowieczenia" i do jakiej "kultury" doszli owi "ludzie"?

Reasumując: Nie dam się przekonać do katolickiej "moralności", zasłużonej zbrodniami jakich świat przed nią nie widział, podporządkowanej dochodowemu, parareligijnemu procederowi, opartemu na heretyckim udzielaniu rzekomego rozgrzeszenia ludziom, przez ludzi, a już zwłaszcza przez jakąś międzynarodową mafię bandytów, przebranych za rzekomych Bożych kapłanów.  W dodatku - co jest wręcz niewyobrażalną herezją i dowodem ewidentnego, katolickiego debilizmu - działających w swych zbrodniach rzekomo w imieniu Dobrego Boga i z jego nadania.

Jak każdy katolik, w efekcie wychowania w zakłamanej i na wszelkie sposoby niemoralnej religii, ani nie rozumiesz w czym tak naprawdę uczestniczysz, ani kim jesteś. W rewanżu, teraz ja z kolei dobrotliwie ci wytłumaczę, czym jest katolickie wybaczanie grzechów.

  – Jednak nie od jedynej strony, którą znasz  - czyli od twojej, oraz twojego „kościoła” i księdza - ale od strony ofiary: Otóż wyobraź sobie, że też jestem katolikiem i że dzisiaj cię okradnę, skatuję, zgwałcę ci dziecko albo „tylko” kopnę w cztery litery. Następnie – wiedziony specyficznymi, katolickimi "wyrzutami sumienia” (czytaj lękiem przed ewentualną karą Bożą)  - pójdę się wyspowiadać do katolickiego księdza. Wiem z góry, że on mi wybaczy „w imieniu Boga”, wszak na tym polega patent kleru na „strzyżenie owieczek”, żeby żyć z rzekomego odpuszczania grzechów - za kasę - wszystkim, jak leci.

Gdybym był nawet pedofilem i gwałcił codziennie setkę dzieci, to ksiądz by mi odpuścił, wszakże gdyby tego nie zrobił, nie mógłby wówczas takiego grzechu odpuścić koledze księdzu, ani kolega jemu. Sprawa więc by się "rypła", bo „nieodpuszczanie” sobie wzajemnie grzechów przez księży, formalnie by oznaczało, że oni sami by się w ten sposób wykluczali z własnego „kościoła”. Pozbawialiby się nie tylko roboty, ale też zgodnie z rzekomo posiadanymi uprawnieniami, wpędzaliby się wzajemnie do piekła.

Wszystko w ramach sprawowanego przez nich rzekomego kapłaństwa chrześcijańskiego, chociaż według Pisma Świętego chrześcijaństwo polega akurat właśnie na tym, że starotestamentowe kapłaństwo, czyli ludzkie, służące ongiś specyficznym  rytuałom oczyszczania się ludzi z grzechów, zostało zastąpione jednoosobowym, doskonałym kapłaństwem Jezusa Chrystusa. Syna Bożego - który złożywszy ofiarę zagrzeszną za wszystkich ludzi sam z siebie, od tego czasu osobiście i wyłącznie, wysłuchuje ludzkich spowiedzi w ich pokutnych modlitwach, oraz, jako jedynie uprawniony po wsze czasy udziela im, lub nie, rozgrzeszenia.

Tak mówi Biblia, którą sam katolicyzm z tak wielką swadą potrząsa by uchodzić za Boży Kościół, faktycznie będąc jego zaprzeczeniem. Jednakże katolicy Biblii nie znają, bo też z założenia wiary katolickiej znać jej nie powinni, aby przypadkiem nie doczytali się prawdy i od katolicyzmu nie odstąpili.

Faktycznie tenże katolicyzm chrześcijaństwo dokładnie olewa, bo przecież od początku nie o to mu chodzi. W katolicyzmie chodzi o kasę i władzę, i nie ma przekrętu ani zbrodni, której by on w swojej historii dla tych "ideałów" nie popełnił. Wymyślił więc sobie kler dawno temu własne "chrześcijaństwo", powszechnie znane jako katolicyzm, wpisując w nie między innymi wynalezione przez siebie swoje własne, handlowe i dochodowe procedury "odpuszczania grzechów". Procedury sprytnie i bardzo celnie skierowane do najliczniejszej grupy występującej w populacji ludzkiej, czyli do osobników przeważnie nie lubiących czytać niczego, a już zwłaszcza Biblii - powodującej przecież  uwierający sumienie dyskomfort moralny u ludzi chciwych i wygodnych, czyli naturalnie niechcących się jej podporządkować. Ludzi permanentnie tkwiących w grzechu starego życia, oraz w katolickim modleniu się do obrazów, a nawet do ludzkich szczątków i do tak zwanych "świętych", mimo iż pod karą przekleństwa Drugie Przykazanie Boże - w końcu nie przez pomyłkę wyłączone z katolickiego katechizmu - zakazuje oddawania czci czemukolwiek i komukolwiek, poza Bogiem. Ludzi mimo to uważających się za chrześcijan...

Ludzi niedouczonych w zakresie elementarnej wiedzy; czyli niewiedzących po co właściwie i za co dał się zabić Jezus Chrystus. Niewiedzących, bo tak naprawdę niechcących wiedzieć, na czym tak naprawdę chrześcijaństwo polega. Ludzi dlatego skutecznie ubezwłasnowolnionych przez oszustów w sutannach, podających się za Bożych kapłanów, bo głoszona przez nich "katolicka wiara", jest celowo dostosowana do upodobań większości populacji, czyli obliczona na popularność u ciemnej i niemoralnej gawiedzi.

Katoliccy wielebni, z zasady skończone szuje lecz nie do końca w ciemię bici, uprawiają więc między sobą konfesjonałową korupcję religijną, by się wzajemnie do piekła jednak nie wpędzać. Wychodzą z założenia - jakby cokolwiek mogło to w kwestii piekła zmienić - że lepiej być nierobem dobrze opłacanym i szanowanym przez ludzką ciemnotę - czyli fałszywym kapłanem - niż nierobem zwykłym i biednym, a w przyszłości wyklętym pedofilem w piekle. O tym, że Dobry Bóg jest Wszechwiedzący i na takie plewy jak "odpuścił pedofil pedofilowi, grzech pedofilii", się nie nabierze, wolą wielebni nie myśleć.  Wolą też nie pamiętać, że w Biblii jest zapis, w którym przykazał Bóg bezwzględnie zabijać czynnych, niepoprawnych zboczeńców, oraz osobiście po wsze czasy zobowiązał się do nieodwołalnego i bez szansy na przebaczenie karania takich zasrańców wiecznym potępieniem. Wolą trwać w usilnym przekonaniu, że On tylko żartował, więc obrzydliwcy gwałcą dzieci i kopulują z sobą nawzajem (tfu!), oraz kradną, kłamią i zakłamują naukę Słowa Bożego, jakby Boga nie było.

Dla urobionego do moralnej obłudy katolickiego wiernego, kler przez stulecia wypracował wymarzone układy korupcyjne w które może swobodnie wejść każdy  łachmyta, i wchodzi. Skoro wolno „kapłanom”, to jemu tym bardziej. Jutro więc, ponieważ to niczym nie skutkuje, też cię okradnę, skatuję, zgwałcę ci dziecko albo „tylko” kopnę w cztery litery i... tak będziesz miał ty, i twoje dziecko, codziennie, przez całe swoje życie.

Natomiast ja, przez całe życie, będę „za karę”, od czasu do czasu się spowiadał i odmawiał zadawane mi przez księdza zdrowaśki. Niewielka to uciążliwość w zamian za katolicki układ "hulaj dusza piekła nie ma", gwarantujący, według katolickiej teologii, każdemu draniowi życie wieczne. Innymi słowy; rzekomy pośrednik w ramach zadawanej mi „pokuty”, będzie każdorazowo przedłużał mój paszport do nieba, a ty, i twoje dziecko, możecie pocałować mnie gdzieś, wszak katolicki bóg i jego "kościół" (w przeciwieństwie do Boga chrześcijańskiego i Jego Kościoła), są po stronie zbrodniarzy i kasy dla fałszywych dopuszczaczy grzechów, a nie po stronie ofiar.

- Znasz jakiś realny, katolicki powód - z wyjątkiem wyświechtanego ale, jak widać, nie branego poważnie w katolickiej wierze sloganu o miłości bliźniego - dla którego miałbym zrezygnować w tym życiu z gwałcenia twojego dziecka i kopania cię w cztery litery?

Podsumujmy: Twój „kościół” tak całą rzecz ustawił, że ja, mimo codziennego kopania ciebie w tyłek, będę miał nieustająco ważny bilet do nieba, a ty tylko odbite pośladki i żadnej sprawiedliwości ani obrony od katolickiego boga. Będziesz tylko wiedział tyle, że moimi wspólnikami w dokopywaniu ci, są i ksiądz i rzekomo Bóg, i że po każdym uczynieniu sobie sadystycznej przyjemności, czyli skopaniu ci dupska i cynicznym napatrzeniu się na twoje łzy, idę sobie do księdza po "wymazanie z Bożego rejestru" moich wybryków, mając cię dokładnie w tej części ciała, w którą cię kopię. Taki demoralizujący przekaz społeczny o bezkarności i możliwości dostawania się do nieba ludzkich potworów i wszelkich niepoprawnych przestępców, niesie twoja niewyobrażalnie patogenna, zbrodnicza i skrajnie obrzydliwa moralnie, katolicka religia. 

Jezus - o czym jako katolik nie chcesz wiedzieć i dlatego wolisz nie czytać Biblii - umarł akurat właśnie za to, żeby tak nie było. Żeby przebaczenie i życie wieczne otrzymywali tylko ci, którzy się nawrócą, czyli definitywnie zawrócą ze złej drogi. Jest to dla każdego możliwe, bo  Biblia mówi:  "Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie"  (Filipian 4:13). Na tym jedynie i na słuchaniu się Boga polega chrześcijaństwo i na niczym więcej. (Może się o tym przekonać każdy, kto zrobi to, czego najbardziej obawia się kler, czyli pofatyguje się, żeby osobiście przeczytać chrześcijańskie Słowo Boże - doczytać się z Biblii tego, czego katolicki ksiądz nigdy nie przeczyta z ambony, ani nie powie.) To w imię takiej zmiany ludzkich postaw umarł na krzyżu Jezus. Właśnie dlatego, podczas Ostatniej Wieczerzy powiedział Piotrowi, który był liderem wśród Dwunastu i który, tak samo jak ty i twój "kościół", uważał się za sprawiedliwego:

 Ew. Łukasza 22

 31  Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, aby was przesiać jak pszenicę.

32  Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich. (nie wcześniej - przyp.aut.)

33  On zaś rzekł do niego: Panie, z tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć.

34  A On rzekł: Powiadam ci, Piotrze, nie zapieje dzisiaj kur, a ty się trzykroć zaprzesz, że mnie znasz.

 

Z treści tych słów wynika, że Piotr był w owym czasie człowiekiem wprawdzie wierzącym i gorliwym, ale jeszcze nienawróconym i obłudnym, i że zbawiciel nie życzył sobie, aby on, i zapewne ktokolwiek w takim stanie, brał się za jakiekolwiek nauczanie innych.

Sama wiara w to, że Bóg istnieje - wbrew katolickim, przekupnym bredniom - nikogo, bez nawrócenia, nie zbawia. Jak wiadomo; diabeł też wierzy, że Bóg jest, bo osobiście został przez Boga z nieba wykopany. Jednak według katolickich standardów wiary wychodzi na to, że zbawienie należy się każdemu już za samą wiarę w to, że Bóg istnieje i że każdemu wszystko wybacza - pod jednym warunkiem, oczywiście, że jest się  katolikiem.

Żeby zrozumieć, jak głupie jest to myślenie wystarczy sobie uświadomić, że wobec tego diabeł też by musiał zasługiwać na zbawienie, wszak ma coś więcej niż wiara; wie że Bóg jest i nawet nie musi w niego wierzyć. Rzecz jasna diabeł musiałby jedynie spełniać niezbędny według katolickiej teologii warunek, czyli zapisać się do katolickiego "kościoła". Według tejże - co każdy sobie może przeczytać w katolickim Katechizmie -  jedynym grzechem, określonym jako bezwzględnie i nieodwołalnie skazujący człowieka na wieczne potępienie - jest "grzech" nienależenia do katolickiego "kościoła". Poza tym, bez problemów można dożywotnio i uporczywie być zboczeńcem-gwałcicielem, mordercą, czy jakimkolwiek innym bandytą. To akurat, według katolickiej  teologii niczemu nie szkodzi - rozgrzeszenie będzie.

Idąc tym trybem myślenia i działania (katolickiego), wygląda na to, że Bóg nie po to przysłał na ziemię Syna, aby ludzie stali się lepsi - jak to wynika z Pisma Świętego - aleby założyć specjalny, katolicki kościół, który by ich przekonał o bezkarności i psuł. Twierdzę - i niech mi ktoś powie że nie mam racji - że jeśli do kogoś ten prosty i logiczny argument udowadniający katolicką herezję i amoralność nie trafia, ten jest po prostu skończonym durniem.

Oczywiście z tym zapisywaniem się diabła do katolickiego "kościoła" to żar, bo czy ktoś inny, niż sam diabeł, mógł wymyślić taką wyśmiewającą i upokarzającą Boga, "chrześcijańską" wiarę, według której on - w myśl Biblii osądzony i potępiony przez Stwórcę na wieki ojciec zła - jest najlepszym kandydatem do zbawienia? Kto jak kto, ale szatan nie się przecież zapisywać do "kościoła", który sam założył, którego jest głową i bogiem, i do którego tak naprawdę on sam wszystkich chętnych, przez swoich pośredników w czarnych sukmanach, zapisuje.  

Mateusza 18:3   zbawienie

„ i rzekł (Jezus): Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios.”

Oznacza to, że poprzeczka do zbawienia jest zawieszona o wiele wyżej, niż się większości ludzi wydaje. Owszem, do Królestwa Niebios może wejść każdy nawrócony grzesznik, ale żaden nienawrócony. Samo chodzenie do kościoła, nazywanie Jezusa Panem i ciągłe przepraszanie za to samo bez uczynienia poprawy, jeszcze nikogo nie zbawiło. Podobnie chodzenie do stajni, rżenie i jedzenie owsa, z nikogo jeszcze nie zrobiło konia.

 Myślisz, że Bóg dla żartu zawyrokował: „Mężczyzna, który obcuje cieleśnie z mężczyzną tak jak z kobietą, popełnia obrzydliwość; obaj poniosą śmierć…?(III Mojż. 20,13), albo czy dla postraszenia tylko mówi ustami apostoła Pawła: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.”? (1 Koryntian 6.9-10)

Czy widzisz tu gdzieś wyjątek mówiący, że ci wszyscy wymienieni zbrodniarze jednak królestwo Boże odziedziczą, o ile się gdzieś zapiszą, albo będą się przed kimś cyklicznie spowiadać z permanentnego życia w grzechu?

Sądzisz, że np. ksiądz-pedofil, gwałcący dzieci, nie wpisuje się z tego powodu na listę zbrodniarzy przeznaczonych u Boga do bezwzględnej kary wiecznego potępienia tylko dlatego, że katolicka, wyssana z palca teologia udaje, że w Piśmie Świętym nie ma mówiących o tym zapisów, chociaż one tam są? Albo że kretyński, katolicki dogmat kościelny o tym, że ksiądz jako kapłan pozostaje czysty, mimo iż jako człowiek byłby najbrudniejszy, nie jest kretynizmem i bezczelną herezją? 

Uprzejmie Cię zatem spytam i dokładnie w twoim stylu: Czy uważasz, że masz równo pod sufitem?

Przy okazji wyjaśnij mi jedną rzecz: jak ksiądz-pedofil, zbrodniarz który według Boga nie zasługuje nawet na to, żeby na tej ziemi żyć, i który - o czym On wyraźnie mówi w Biblii - jest posiewem szatana i ma już -  zagwarantowane miejsce w piekle, może jednocześnie być Jego kapłanem? (Oczywiście pomijamy chwilowo fakt, że Bóg zniósł tę funkcję i bycie fałszywym kapłanem zarabiającym na naciąganiu i odciąganiu ludzi od nawrócenia, samo w sobie jest podłością i śmiertelnym grzechem, za który nie ma wybaczenia).

Według twojego, katolickiego pojmowania wygląda na to, że Bóg, po wydaniu zalecenia uśmiercania ludzkich dewiantów, oraz po zapowiedzi, że tego typu przestępcy mają u Niego zagwarantowaną piekielną kaźń, następnie sam sobie zaprzeczył i ustanowił katolicki kościół, żeby Jego postanowienia odkręcał i robił z Niego durnia. Przeciw samemu sobie powołał sektę uchylaczy Jego Słowa i nauk Jego Syna – czyli ludzi zajmujących się robieniem z Niego chorągiewki i pośmiewiska - zawodowych odpuszczaczy grzechów sprzedających, rzekomo w Jego imieniu, lewe karnety do nieba złoczyńcom, niczym koniki stadionowe bilety kibolom, mającym zakaz wstępu na piłkarskie mecze.

A zrobił to wszystko - jak z katolickiej „logiki” i teologii wynika - chyba po to, ażeby przypadkiem nie ubywało zła na świecie. Wszak mogłoby do tego nieopatrznie dojść, gdyby grzesznicy nie byli gremialnie „rozgrzeszani” przez katolickich "pośredników", oraz zapewniani na każdej mszy o swojej bezkarności i rzekomo bezwarunkowej, nieustającej łasce Boga wobec recydywistów.

Katolicka ideologia aż przytłacza absurdem i herezją, więc teraz ja zadam ci pytanie: Czy zamiast opierać się na watykańskich bzdetach ktoś, kto się deklaruje jako chrześcijanin, nie powinien się słuchać Biblii  - jedynej oryginalnej podstawy chrześcijaństwa - czyli trzymać się tego, co według wiary mówi do ludzi sam Bóg? - Czy, gdy ma ktoś wątpliwości w sprawach wiary i moralności, nie powinien się słuchać pism Głowy Kościoła, Jezusa, i jego specjalnie w tym celu powołanych apostołów zamiast pseudoteologicznych, papieskich popierdułek i jego fałszujących Bożą naukę geszefciarzy?

Bóg, jeśli wierzysz że jest, bezlitośnie i z zasady potępia i wysyła do piekła niepoprawnych zasrańców - bo tak uznał za stosowne, tak swoją decyzję oznajmił, i kwita. Nie ja nawołuję do braku chrześcijańskiego miłosierdzia, ale ty, bo nawołując do niezasłużonego i sprzecznego z chrześcijańskim Pismem Świętym miłosierdzia wobec niereformowalnych drani, w gruncie rzeczy ich jeszcze bardziej rozbestwiasz oraz przyczyniasz się do przyjmowania przez ludzi braku miłosierdzia wobec ich ofiar. Przekonujesz i przesz do jednej z najgorszych form herezji, bo do zatracenia i wręcz odwrócenia chrześcijańskiego kierunku moralnego u ludzi. Współczuj więc sobie, a na współczucie dla mnie lepiej nie trać swojego czasu. Nie wiesz ile go masz na tej ziemi, więc może zawczasu lepiej pomyśl kim, a raczej „czym” ty sam jesteś, zanim staniesz przed Bogiem w którego istnienie rzekomo wierzysz.

Piszesz święcie oburzony: Zwrócę tutaj uwagę na pewny paradoks. Otóż, środowiska niewierzące - antykościelne bez przerwy wtrącają się w sprawy Kościoła. Brak wiedzy skazuje jednak takie osoby na rychłą porażkę. To ciągłe (zbędne) smęcenie bardzo często komplikuje sytuacje. Dlatego nie wtrącaj się w "mój" (jak to sam napisałeś) Kościół. Cóż on Ciebie interesuje ? Jakim prawem śmiesz się wypowiadać ?”

Po pierwsze; to akurat tobie brak wiedzy i idę o każdy zakład, że nigdy Biblii nie czytałeś.

Po drugie; śmiem i będę się wypowiadał, kiedy chcę i ile chcę, bo ten twój "kościół" to żaden Kościół, i pierwszy zaczął się wtrącać w moje sprawy. Dlatego dostaje teraz po pysku. Po drugie; nie życzę sobie w moim kraju totalitarnego, dyskryminacyjnego systemu religijnego, demoralizującego i okradającego na sto sposobów społeczeństwo oraz mnie samego, ani wyznaniowego państwa, utrzymującego za moje podatnicze pieniądze złodziejską, zgniłą moralnie i zarzynającą Polskę, fanatyczną, klerykalną narośl.

Kler w dodatku, mieniąc się ramieniem Boga na ziemi, i który za pomocą tak zwanego Funduszu Kościelnego i wielu innych trików wkłada swoje łapska do podatniczych kieszeni niekatolików sugeruje, że tą przymusową kontrybucję nałożył na polski naród, niczym jakiś bandyta, sam Jezus Chrystus. Oj, odpowiecie przed Bogiem za tą kalumnię, złodziejskie, heretyckie gnojki, odpowiecie...

 „Kościół krytykuje się za surowość zasad i za stałość w dążeniu w obranym kierunku”.

 - Faktycznie; stałość w podążaniu drogą występku i herezji, KK niestety wykazuje. A o jakich zasadach mówisz; nie wiem, bo przecież nie o moralnych ? - Artykuł jest w końcu o tym, że tych się właśnie nie trzyma.

 „Obłudnie martwi mnie zadłużenie ? Twierdzisz tym samym, że nie przejmuję się losem państwa. Mojego państwa?!? Ciekawe czy byłbyś gotów zrobić dla Ojczyzny tyle ile ja jestem w stanie poświęcić.”

- Jasne; nikt nie może krajowi tyle dać, ile ty możesz obiecać. Jakbym słyszał "jedynie słuszny i Polski" katolicki PIS i Kaczyńskiego.

Dlaczego w kwestii zadłużenia, zamiast wygłaszać te napuszone, idiotyczne deklaracje, nie odpowiedziałeś na pytanie jakie ci zadałem, czyli: z jakiej racji twój „kościół” wyprowadza co roku z publicznej kasy kolejne miliardy, zamiast utrzymywać się z datków swoich członków – tak jak wszystkie inne podobne, konstytucyjnie równoprawne z nim religijne organizacje?

Katolik, jak stalinista, nie chce widzieć faktu, że w Polsce - jak w dowcipie z radia Erewań - polska wolność, jak kolor radzieckiego samochodu dla obywatela, może mieć dowolny kolor.... byle był czarny.

Reasumując; trzeba mieć mocno poprzestawiane w łepetynie, żeby deklarując wiarę w istnienie Dobrego Boga, jednocześnie nie widzieć, że ojcem takiej religii, jak katolicka, nie może być kto inny, jak tylko sam diabeł.

                                                                                                                                   

                                                                                                                                                                 Wiesław Henryk Lipski

 

P.S. 1. Szerzej zainteresowanym historyczno-społecznym przebiegiem powstania KK i katolicyzmu, polecam artykuł pt. "Katolicyzm a paranoja".