JustPaste.it

berlin

            Mieszkałem w Berlinie z dwoma polakami. Jeden mówił o sobie Skinhead oi co znaczyło że w odróżnieniu od innych skinead`ów nie toleruje rasizmu, faszyzmu i innych wszelkiej maści ksenofobicznych zboczeń. Zasadniczo wyglądem się nie różnił od innych. Łysa głowa, plakietki ulubionych zespołów, spodnie wojskowe, kołnierzyk, kurtka zależnie od pogody: dżinsówka lub flejers. Drugi nie dbał o wygląd: dredy po pas, chodził w byle czym i nie przepadał za mydłem. po za tym miał wszystko w dupie.

Wszyscy troje cierpieliśmy na samotność, brak wiary, celu.

Mieszkaliśmy w opuszczonym mieszkaniu na drugim piętrze w kamienicy której właściciel nie miał pieniędzy na remont. O dziwo mieliśmy tam prąd, wodę i gaz. Wszystko nielegalnie.  Oprócz tego był tam straszny bałagan ( w całej kamienicy, nie tylko u nas) i szczury na strychu. Podejrzewaliśmy że  na owym strychu  straszy. Musieliśmy tamtędy chodzić, gdyż jedyna droga do tego mieszkania wiodła przez dach. W naszej kamienicy drzwi oraz okna do pierwszego piętra  były pozamykane tzw. Sintexami, czyli policyjnymi zamknięciami mającymi uniemożliwić bezdomnym znalezienie domu. Były to po prostu blachy grubości trzech milimetrów z wybitymi w rzędach dziurami wielkości 50-cio groszówki zasłaniające wyżej wymienione otwory okienne.Solidnie zamontowane. Nie ma co. Nawet my nie potrafiliśmy się do niech dobrać. Przeciwdziałało to ponoć zatęchnięciu kamienicy która na przekór dziurom stwierdziła że będzie  śmierdzieć tak czy tak.

Zdrowe podejście - kontestowała. Tak jak my. Rozumiem ją.

No więc musieliśmy wchodzić górą. Droga wiodła przez strych innej kamienicy, potem po dachu, i wreszcie nasz stryszek z lokatorem zza światów i z gryzoniami. Zwykle chodziliśmy tamtędy pijani więc nie przeszkadzało nam to . Co innego gdy szedłem trzeźwy lub z nadmiarem aldehydu mrówkowego w organizmie. Na całej skórze odczuwałem że jestem tu nie mile widziany. Widocznie lubił być sam.

Podejrzewaliśmy ze jest to psychopozostałość po pewnym narkomanie który właśnie tam popełnił świadomie lub nie samobójstwo, strzelając sobie w żyłę nadmierną ilością szczęścia pod postacią brązowo-szarego proszku mianowicie heroiny w zeszłym roku.

Rykoszetem poszło w głowę i serce.

            Dnie spędzaliśmy wyrównując sobie zaniżony poziom dopaminy  piwem lub innymi  płynami podczas mycia samochodów na skrzyżowaniach. Nazywaliśmy czasem pracą, czasem żebraniną zależnie od poziomu wyżej wymianionej substancji regulującej samopoczucie. Właściwie to naszym głównym zajęciem było denerwowanie porządnych obywateli czym dawaliśmy miejscowej policji zajęcie gdy byli niezbyt zajęci. Nie ma jak to komuś pomóc w znalezieniu dodatkowej roboty.

Dzielnicowy nie przepadał za nami i okazywał nam swoją antypatię różnymi konceptami aby pozbyć się nas ze swojego rewiru.

Przy każdej kontroli brano nas na odciski, fotografowano tatuaże, zamykano w celi na kilka godzin. Kilka razy próbowano niejednego z nas deportować.  Zawsze jednak bezskutecznie. Nie robiliśmy nic złego i nikt z tej całej zielonej  bandy nie wiedział co z nami zrobić. Więc wypuszczali nas, wypuszczali i wypuszczali.  Czasem zabierali nam pieniądze i alkohol co było dla nas najcięższą karą. Wymyślali nam też inne zabawy.  Pewnego razu radiowóz wywiózł mnie za berlin. Samochód stanął. Otworzono mi drzwi i kazano wysiąść. Jak zwykle przy konfrontacji z Polizai byłem zdrowo pijany więc ani mi to było w głowie. Właściwie to tam z tyłu na pace było całkiem wygodnie i lada chwila miałem się zamiar zdrzemnąć oparwszy głowę w rogu. Musieli więc mnie wywalić siłą. Stałem tam patrząc za dwoma czerwonymi punktami znikającymi w ciemności. Dopiero po chwili zorientowałem się że jestem w środku lasu. Wracałem ze dwie godziny. To było nieładne. Nie dziwię im się. Wcześniej ktoś wybił szybę na dworcu. Byliśmy tam, więc jak przyjechali stwierdzili że to ja. Właściwie o nic nie pytali. Kazali mi wsiadać i tyle. Nie mam im tego za złe. Mieli mnie i mi podobnych dosyć.

Noce zwykle wykorzystywaliśmy na leczeniu kaca. Niezdrowy układ. Trzech facetów w jednym mieszkaniu.

Rozumiem jeszcze żeby razem pić. Ale cierpieć razem kaca...?  

            Któregoś dnia moi kompani tanimi biletami weekendowymi pojechali odwiedzić kogoś w Hamburgu. Zostałem sam, na co miałem od dłuższego czasu ochotę. Odpocząć wreszcie od moich kompanów. Posprzątałem mieszkanie, napaliłem w piecu, włączyłem telewizor który wraz z innymi gratami przytargaliśmy  z różnych wystawek zanim nam gliniarze  nie pozamykali drzwi i przy piwku oglądałem jakiś niemieckojęzyczny serial.

Nagle usłyszałem kroki na schodach. Nie mieliśmy sąsiadów więc się zarazem zdziwiłem jak i przestraszyłem. Policja  w sobotę o tej porze nie zajmowała się eksmisjami ludzi z opuszczonych domów.

Ściszyłem telewizor i czekałem aż kroki sobie pójdą, w co nie wierzyłem. Jeśli ktoś zadał sobie trud by tu dotrzeć to przybył w konkretnym celu. Jak podejrzewałem. Usłyszałem pukanie do drzwi. Nie mając wyjścia zwlokłem się z fotela i otworzyłem drzwi trzymając w ręku butelkę po piwie, która w potrzebie okazywała się świetnym orężem.

Gość okazał się polakiem. Znałem go. Przybył tu nie dawno. Zupełnie nie pasował do tego świata.

Schludnie i czysto ubrany, włosy przystrzyżone na krótko, inteligentny. Całkiem sympatyczny.

Wiedział gdzie mieszkam gdyż parokrotnie spotykał mnie  na skrzyżowaniu, gdy pajacowałem w celu wyciągnięcia pieniędzy od kierowców, którzy szczerze mówiąc mieli mnie i moich kumpli powyżej uszu. Wytłumaczyłam mu drogę - krok po kroku i powiedziałem że jak będzie miał ochotę zawsze może wpadać.

Miał większe ambicje od nas. Władał niemieckim lepiej niż my, mimo iż był tu dopiero od miesiąca.

Twierdził że pracuje na czarno przy stawianiu rusztowań budowlanych, ale szuka czegoś lepszego. Raz nawet zaproponował bym  pojechał z nim i pogadał z  szefem. Nie interesowało mnie to. Praca nie interesowała większości ludzi z którymi piłem w owym czasie. Myślę że cierpiał na samotność. Ja zapijałem samotność, a cierpiałem na kaca. Nie wiem co gorsze.

Póki co mieszkał gdzieś na pustostanie i narzekał na brak rozmówców.

Miła niespodzianka - nareszcie inna gęba.

Gęba trzymała w ręce reklamówkę, a za gębą stała gęba płci pięknej.

Zaprosiłem ich do środka.

Zaproponowałem herbatę, choć nie miałem. Wiedziałem że odmówią.

Kobieta, raczej dziewczyna okazała się polką. Nawet ładną. Czarne farbowane włosy do ramion, szczupła, zgrabna. Czuła się nieswojo. Nic dziwnego.

Aby rozładować atmosferę wyciągnął z reklamówki dziewięć piw, z których pierwsze trzy skrzętnie otworzyłem zapalniczką . Zaczęliśmy rozmawiać, patrząc się od niechcenia w telewizor.

Powiedział mi że spotyka się z nią od dwóch tygodni. Pracuje w Magdeburgu i poznali się na internecie.

W Polsce mieszka w małej nudnej miejscowości gdzie nie ma nic ciekawego za to jest bezrobocie a alkoholizm kwitnie podlewany kiepskiej jakości trunkami. W Magdeburgu podaje pizze i szuka drugiej połowy.

Hmm.. tylko ja tu byłem desperatem.

Z browarem uwinęliśmy się dosyć szybko. Nie ma jak to niemieckie piwo. Można go wypić i wypić. Miałem jeszcze kilka marek w kieszeni więc zaproponowałem że skoczę po następne.

Wracając, już przed moimi drzwiami usłyszałem westchnienia rozkoszy.Nie chcąc przeszkadzać usiadłem na schodach, otworzyłem puszkę i czekałem w mroku klatki schodowej, rozjaśnianym światłem latarni zza okna, aż skończą. Nie skończyli lecz przerwali. Otworzył mi drzwi nago.

W oczy wdarł mi się jego wielki sterczący penis. O kurwa,pomyślałem, ale pyda!

- wejdź, nie krępuj się - powiedział (do siebie kurwa?)

- po czterech piwach trudno się krępować, nie chciałem przeszkadzać - odpowiedziałem wstając z zakupami.

- nie przeszkadzasz, czekaliśmy na ciebie, ona zawsze marzyła by ja przeleciało dwóch facetów na raz.

Leżała nago na moim materacu. Zobaczywszy ją poczułem jak mi krew napływa do krocza. Postawiłem zakupy na ławie położyłem się obok niej i masując jej cycki pocałowałem ją.

On usiadł w fotelu otworzył piwo i patrzył.

Poczułem jej rękę na kroczu. Masowała mnie przez spodnie z których chciał się wydostać wygłodzony kutas. Odpięła mi rozporek i włożyła tam rękę, powoli bez pośpiechu  zaczęła  walić mi konia. Ja w tym czasie lizałem jej piersi i pieściłem łechtaczkę prawą dłonią. Gdy poczułem że jest odpowiednio wilgotna, w pośpiechu zacząłem się rozbierać. Ona czekała leżąc. Patrzyła się to na mnie to na niego, siedzącego za moimi plecami.

Dosyć szybko skończyłem. Byłem zbyt wyposzczony. Jej to nie przeszkadzało. Zaraz po mnie do akcji wszedł kolega. Usiadłem w fotelu i dokończyłem piwo gapiąc się to na nich, to na telewizor.

Szło mu to całkiem nieźle. Rżnął ją z dwadzieścia minut. ona jęczała on zaś był zupełnie cicho.Plask, plask, plask, plask... Skończył z lekkim westchnieniem, zszedł z niej. W tym czasie znowu dostałem wzwodu.

- teraz ty -powiedział

- od tyłu - rzekłem do niej.

Odwróciła się i wypięła swój wspaniały tyłek. Tym razem poszło mi lepiej.

Gdy skończyłem oparła się o ścianę i usiadła na materacu. Owinęła się kocem. My siedliśmy w fotelach.

Jakiś czas piliśmy i rozmawialiśmy na coraz banalniejsze tematy. Żadne z nas nie wspomniało, przez ten czas, o tym co zaszło.

Znowu ogarnęła nas chuć. Zaczęliśmy się pieprzyć tym razem na zmianę, raz ja , raz on. Bez orgazmu.

powiedziała że chce równocześnie we dwóch. On ją brał na jeźdźca,właściwie to raczej ona jego, a ja miałem wziąć ją od tyłu w odbyt.

Byłem zbyt pijany żeby jej włożyć w dupę. Próbowałem i próbowałem. Wymiękł mi. Co miałem zrobić.

Zrezygnowany zapaliłem, otworzyłem puchę i czekałem aż skończą.

Obudziłem się rano w fotelu. Oni spali na materacu. Wszędzie było pełno puszek, pustych, niedopitych, nawet kilka pełnych. Z  popielniczki na drugą wysokość wyrosły niedopałki, druga rozsypana leżała na podłodze. Popiół wysypywał się z pieca. Jeśli cokolwiek miało tu swoje miejsce to było akurat gdzie indziej. Ani śladu po porządkach dnia wczorajszego.

Było mi niedobrze. Głowa bolała, mdłości. Wypiłem piwo by się znieczulić. Polepszyło mi się tylko trochę

W tym czasie oni wstali, ubrali się. Nie pili. Gdy piłem drugie piwo wyszli.

Zostałem sam. Z taką samą pustką w głowie, jak wczoraj zanim przyszli. Może nawet z jeszcze większą.

Ta noc uświadomiła mi pełną parą jak bardzo brakuje mi kobiety.

Wyszedłem z domu by znaleźć kogoś z kim by można było naprawdę pogadać.