JustPaste.it

Odrażająca młodzież, która nie czyta

Perorom na temat upadku obyczajów nie ma końca.

Perorom na temat upadku obyczajów nie ma końca.

 

Młodsze pokolenie ma być zepsute, intelektualnie leniwe i nieczytające. Oni po prostu tylko siedzą w tych internetach na smartfonach i tyle. Jak powiada Kevin Spacey w reklamie banku, młodzi wszystko chcą natychmiast. Nie mają czasu.

To dość potoczne przekonanie trudno skonfrontować z danymi dotyczącymi czytelnictwa. W Polsce literatura dla dzieci i młodzieży ma się lepiej niż beletrystyka. Właściwie stoi w rankingu sprzedawanych egzemplarzy zaraz za podręcznikami.  

Innymi słowy, książki dla dzieci i młodzieży (którzy rzekomo nie czytają) sprzedają się lepiej niż książki dla dorosłych (którzy niby czytają i ubolewają nad nieczytaniem dzieci). Powiecie: statystyki zakupów nie oddają czytelnictwa. Owszem, ale pokazują ważny trend. Z drugiej strony, książki dla dzieci i młodzieży kupują przecież rodzice. Czy to nie może oznaczać, że rodzice rozpaczliwie wciskają dzieciom lektury, ujmując z puli na własne książki, i ofiarowują swoje książki na ołtarzu edukacji. Pewnie, bywa tak, ale zapominamy wtedy o sprawie kluczowej: to dorośli nie czytają.

Im jesteśmy starsi, tym mniej czytamy: zauważcie, że nawet w domach, gdzie się nie czyta, w pokoju dziecka znajdziecie książeczki. Ale kiedy dorastamy, szczególnie, gdy zakończy się etap szkoły i wejdziemy już w system pracy, zakładamy, że już wszystkiego się nauczyliśmy i wszystko wiemy. My nie musimy: my już wszystko przeczytaliśmy. Możemy się z dumą rozsiadać przed telewizorem i wygłaszać nasze najmądrzejsze poglądy na wszystko. „Ja w twoim wieku przeczytałem całą Wojnę i pokój!”, grzmimy, widząc, jak dziecko puka palcami w ekran iPada.

Dzieciaki nie protestują. Nie muszą. Oni naprawdę czytają na tych urządzeniach; może mniej systematycznie, niż my kiedyś, może w mniejszych porcjach, ale cóż z tego?

1443e4c33f0caabba60b73b0d07efa19.jpg

Medium nie ma dla nich znaczenia. Wiedzą, że wikipedia jest lepsza od stosu opasłych tomów encyklopedii i słowników, jakie masz w gabinecie: cóż, większość z nich zdążyła się zdezaktualizować. Zamiast poradnika wolą dobrego bloga. Chcą się dzielić tym, co czytają. Mają swoje snobizmy lekturowe, swoje własne ścieżki…  Wcale nie są bardzo inni!

Uogólniam: pewnie, że są nieczytające dzieciaki. Ale chcę tu napisać nie o nich, ale przede wszystkim o wszechwiedzących dorosłych, którzy lamentują nad upadkiem książki i czytelnictwa, a sami nie dają żadnego przykładu i raczej obniżają niż podnoszą statystyki.

Może więc pora zobaczyć, że książki i ebooki młodzieżowe naprawdę się rozwijają (proponując czasem naprawdę nowatorskie tytuły, jak Na wczoraj), a młodzi ludzie to nie ofiary postępu technologicznego i stracone pokolenie, które nie potrafi się posługiwać językiem. I zamiast marudzić, przypomnieli sobie, co sami ostatnio czytaliśmy.