JustPaste.it

Gapiostwo, czy zdrada?

Faryzeusze wszystkich krajów, łączcie się! Takie motto mogłoby z powodzeniem zdobić winietę „Tygodnika Powszechnego”, przynajmniej od pewnego czasu

Faryzeusze wszystkich krajów, łączcie się! Takie motto mogłoby z powodzeniem zdobić winietę „Tygodnika Powszechnego”, przynajmniej od pewnego czasu

 

6e2b831b8df93ba5a07cf8851c679146.jpg

Faryzeusze wszystkich krajów, łączcie się! Takie motto mogłoby z powodzeniem zdobić winietę „Tygodnika Powszechnego”, przynajmniej od pewnego czasu, a konkretnie - od słynnej „wojny na górze” w 1990 roku, kiedy to „Tygodnik Powszechny” został wprzęgnięty w rydwan politycznej formacji, która w zależności od potrzeb wyznaczanych mądrościami kolejnych „etapów” zmieniała nazwy, ale zawsze dowodzona była przez „lewicę laicką” to znaczy - dawnych stalinowców w pierwszym, albo drugim pokoleniu, którzy gwoli zachowania statusu szlachty mniej wartościowego narodu tubylczego, udrapowali się w kostiumy szermierzy wolności. Ta formacja była potrzebna soldatesce dla uwiarygodnienia w oczach mniej wartościowego narodu tubylczego sławnej „transformacji ustrojowej”, ale kiedy soldateska wyprodukowała kolejne listki figowe, pozwalające ukrywać okupację kraju za pomocą fasadowej demokracji, dla owej formacji nadszedł czas politycznej marginalizacji. Murzyn zrobił swoje... Podobny los spotkał również „Tygodnik Powszechny”, który dzisiaj jest już tylko swoim własnym epigonem.

Najwyraźniej jednak nie wszyscy to zauważyli, a zwłaszcza nie zauważa tego przewielebny ksiądz Adam Boniecki, „redaktor senior”. Przypuszczam, że mógł nie zauważyć, bo po staremu rozdziela klapsy, jak za czasów dobrego fartu, kiedy jeszcze wszyscy myśleli, że z tym „Tygodnikiem” to wszystko naprawdę i nawet „oczytane faje”, właśnie stamtąd chlipały „swą intelektualną zupę”. Oto z okazji wydania książki Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba „Imperator” poświęconej ojcu Tadeuszowi Rydzykowi, przewielebny ksiądz Adam Boniecki przedstawił charakterystykę „Kościoła ojca Rydzyka”, skomponowaną tą samą metodą, którą posłużył się faryzeusz, który w ewangelicznej przypowieści modli się, a właściwie przechwala, że jest lepszy od celnika. Ksiądz Boniecki twierdzi, że „Kościół ojca Rydzyka” „na pewno nie jest otwarty”. No bo jakże inaczej, skoro „to Kościół zamknięty na świat, oblegany przez wrogie siły dowodzone przez tajemną (żydowską? masońską?) centralę (w Brukseli?). Owładnięty lękiem przed światem, inaczej niż Jan Paweł II, czy papież Franciszek, nie idzie do tego świata z miłością, ale się przed nim barykaduje w oblężonej twierdzy. Głosi na wszelkie sposoby: prawdziwa Polska to my, prawdziwi katolicy to my. Owszem, nawołuje do jedności, ale skutecznie Polaków dzieli. Skutecznie dzieli też katolików.

Wynika z tego, iż według księdza Adama Bonieckiego Kościół wcale nie jest atakowany przez wrogie siły, że ten atak istnieje tylko w wybujałej fantazji ojca Rydzyka. Takie przekonanie, zwłaszcza dzisiaj może być następstwem albo gapiostwa, czyli absolutnego braku spostrzegawczości, albo skutkiem uczestnictwa w kampanii dezinformacyjnej, prowadzonej przez wroga. Przecież gołym okiem widać, że Kościół, a właściwie nie tylko on, ponieważ obiektem ataku jest cała łacińska cywilizacja, w tym również Kościół katolicki, jako depozytariusz etyki, która wraz z greckim stosunkiem do prawdy i zasadami rzymskiego prawa, jest filarem tej cywilizacji - że Kościół jest obiektem ataku co najmniej z dwóch stron, to znaczy - ze strony Żydów, tradycyjnie i niezmiennie wrogich cywilizacji łacińskiej i ze strony socjalistów, których dłoń zmiata „przeszłości ślad”, to znaczy - właśnie łacińską cywilizację. Nietrudno też zauważyć, że centralą, a przynajmniej jednym z ważnych ośrodków dowodzenia, jest właśnie Bruksela, która marksizm kulturowy uczyniła w Unii Europejskiej ideologią obowiązującą i której celem jest przerobienie starych europejskich narodów na „ludzi sowieckich”. Jak wiadomo, różnica między człowiekiem normalnym i człowiekiem sowieckim polega na tym, że człowiek sowiecki wyrzeka się wolnej woli. Widać zatem, że ksiądz Boniecki myli się gruntownie w ocenie sytuacji Kościoła. Z czego ta błędna diagnoza wynika, to inna sprawa, ale że jest błędna, to nie ulega najmniejszej wątpliwości.

W dodatku ksiądz Boniecki myli się również w ocenie aktywności ojca Tadeusza Rydzyka. Gdyby był on rzeczywiście „owładnięty lękiem przed światem” to zabarykadowałby się w jakiejś mysiej dziurze i stamtąd wyglądał zmiłowania boskiego. Tymczasem jest akurat odwrotnie; każda, albo prawie każda forma publicznej aktywności ojca Rydzyka polega na wywieszeniu flagi na maszt i otwartej konfrontacji. „Alleluja i do przodu!” to nie jest sygnał do odwrotu. To jest pobudka do ataku. A skoro atakuje, to znaczy, że wcale nie jest „owładnięty lękiem”, ani nie „barykaduje się” w „oblężonej twierdzy”. Atak, to walka, a w walce podstawową rzeczą jest pokonanie wroga. Ale żeby go pokonać, trzeba go najpierw zlokalizować. Toteż jeśli nawet ojciec Rydzyk uważa, że „prawdziwa Polska to my”, czy „prawdziwi katolicy to my” - to takie rozróżnienie, zwłaszcza w tej sytuacji, jest jak najbardziej uzasadnione, podobnie, jak „nawoływanie do jedności”. To jasne, że w obliczu wroga należy się skonsolidować, ale na miłość boską - przecież nie z wrogami, czy renegatami!

Nic więc dziwnego, że ojciec Rydzyk Polaków „dzieli”. Nawiasem mówiąc, to nie on „dzieli”, bo ten podział zaistniał już dawno przed jego pojawieniem się na publicznej scenie, można powiedzieć, że zaistniał wraz z jego pojawieniem się na świecie. Bo przecież już w lipcu 1945 roku, a więc roku urodzenia ojca Rydzyka, Polska Partia Robotnicza liczyła 200 tys. członków, zaś PZPR pod koniec lat 70-tych - ponad 3 miliony członków. Ten podział na naród polski, mający swoje tradycyjne ideały i na posługującą się polskim językiem tłuszczę „ludzi sowieckich” jest faktem na który nic nie można poradzić, ale z którego należy wyciągnąć konsekwencje, zwłaszcza w obliczu wroga. Podobnie to nie ojciec Rydzyk dzieli „katolików”, tylko ci, którzy polskim katolikom od dziesiątków lat stręczą „judeochrześcijaństwo”, będące jednym z odłamów kultu Świętego Spokoju. Czcicieli Świętego Spokoju w Polsce jest całkiem sporo, między innymi za sprawą „Tygodnika Powszechnego”, który w stręczeniu polskim katolikom „judeochrześcijaństwa” pozwala się wyprzedzić tylko „Gazecie Wyborczej”.

Judeochrzecijaństwo to kult Boga Ojca bez Jezusa, Matki Bożej, Świętych, ołtarzy z krzyżem, tabernakulów. eucharystii czyli całej nowej ewangelii na co hojnie nasze pieniądze daje proboszczom EU na "remonty" i zmianę wystroju KK  /swistak/ 

 

Źródło: Stanisław Michalkiewicz