Szczęście dzielone na dwoje mnoży się do sześcianu. Taka miłosna matematyka. Kiedy człowiek uświadomi sobie, ile otrzymał szczęścia w drugiej osobie, siada i pisze takie oto coś:
Za co?
Utopiona świadomość w bezbrzeżu rozkosznym
Zagłębiona bezcielesność mojej w Twojej duszy.
Biegnę na oślep szaleńczym uczuciem nieugaszonym
skrzący w półciemności zdarzeń wspólnym udziale.
Szukam względów tej koincydencji szczęśliwej
Odpowiedzi nie znajdę chyba- darmo dostaliśmy.
Mojej ukochanej.