JustPaste.it

Cisza, cisza

Wiersz biały

Wiersz biały

 

Cisza

Cisza dobiega do mych uszu
Rozdziera spokojne myśli
Przebija na wskroś wnętrze
Duszę wyżyma, w serce kłuje
Tak naradza się duchowy szał
Myśli plątanina mu wtóruje
Czuje się jakbym wciąż upadał
Podnosił się i na nowo zamierał
Tak oto w ciszy truchleję
W ciszy się zamykam
Ciszą oddycham
Tylko ta cisza
I cisza…
I ten ryk!
Huk potworny
Niczym uderzenie bomby
Nie! To jednak nie pocisk
To igła upadła przerywając ciszę
Za igłą runął z łoskotem włos
Mam wrażenie jakby padał deszcz
Lecz to pyłki i kurz, które odpadają
Nie! One nie upadają! One…
One grzmią triumfalnie pośród ciszy
Zagłuszając jej nieskalane brzmienie
I znów nastała błoga cisza
Lecz teraz cichsza
Milcząca cisza
Jak cicho…
Cicho…
Tupanie…
Nieznośnie tupanie!
Lecz nikogo nie ma w pobliżu
Nikt nie chodzi, nawet ja się nie poruszam
Czemu słyszę te nieustające postukiwania
Tak już wiem… To serce wybija paniczny rytm
Chce się wyrwać, uciec, ale dokąd? Dokąd?!
Czyżby cisza mu nie służyła, a może to ta samotność
Tak, to nie o ciszę chodzi a o pustkę, o ironio!
Cisza nie bierze się z braku dźwięków, a z pustki
Pustka zaś jest brakiem ukochanej osoby…
Zatem trwać w niej będę przez wieczność
Przez wieki i lata ciszą się napawałem
Pustka też jest rozdzierana, przez głos
Głos niewiasty, tej jedynej, niesłychanej
Piękny głos, tak jak owa osoba
Majestatyczny jak jej wnętrze
I bijący skromnością
Bijący tak jak moje serce
Nieprzerywanie przez wieki
Lecz ta cisza jest piękna
Nie tak jak TEN głos
Cichy i spokojny
Taki cichy
Cichy…