JustPaste.it

Gafa

„Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje, nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw” (List Jakuba 1,26).

„Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje, nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw” (List Jakuba 1,26).

 

Język potrafi płatać nam różne figle. Czasem powie za dużo, czasem coś przekręci. Czasem wprawi słuchaczy w osłupienie, innym razem w przerażenie. Czasem ma się wrażenie, jakby zerwał się z uwięzi — jakby między nim a mózgiem właściciela nie było już żadnej łączności.

To może parę przykładów. W moim księgozbiorze poczesne miejsce zajmuje pewna malutka i mocno już sfatygowana książeczka Stefana Garczyńskiego pt. Gafy. Komizm mimowolny. Ilekroć ją czytam, skręca mnie ze śmiechu. Autor opisuje wydarzenia autentyczne. Dziś prześmieszne, ale wyobrażam sobie, jak były odbierane, gdy miały miejsce. Pewnie nie każdemu było do śmiechu. Jest tam nieco o chochlikach drukarskich, np. o pielgrzymach, którzy „udali się do Rzymu, by sobaczyć Papieża” lub „Kurierze Warszawskim”, który przed wojną przekonywał czytelników, że będzie mocno stać pod znakiem „Osła białego”. Jest też sporo przejęzyczeń. Melchiora Wańkowicza przedstawiono kiedyś jako Baltazara Wańkowicza. Pewna pracownica zakładu ortopedycznego pochwaliła się koleżance, że wyszła za mąż za pracującego z nią... pederastę. Widząc osłupiałe spojrzenie koleżanki, zaraz się poprawiła: „chciałam powiedzieć za ortopedę”.

Ta ostatnia gafa przypomina mi pewną rozmowę. Podczas obiadu w gronie znajomych jeden z nich przekonywał nas do...  naturyzmu. „Sam jestem naturystą i bardzo to sobie chwalę, i bardzo się z tym dobrze czuję” — mówił. Może w innych okolicznościach nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że rozmówca był absolwentem seminarium duchownego. Parę dodatkowych pytań wystarczyło, żeby się zorientować, że nie zdawał sobie sprawy z dwuznaczności tego terminu. Miał na myśli powrót do natury, wegetariańskie jedzenie i takie tam, a nie wiedział, że dla większości ludzi naturyzm to opalanie się nago na świeżym powietrzu. Trochę mu było głupio.

Sam też miałem w życiu parę sytuacji, o których chciałbym zapomnieć. Wspomnę o jednej. Jakieś 10 lat temu poznałem w pociągu starsze małżeństwo. Ona — wtedy 80-letnia profesor. On — 85-letni docent. Jako że coś tam pisałem na laptopie, rozmowa zeszła na komputery. Pani profesor z dumą wyznała, że od dwóch lat potrafi już obsługiwać komputer; że nie wie, jak mogła przez tyle lat pisać na maszynie; że teraz jest o niebo lepiej. Byłem tym wyznaniem bardzo pozytywnie zaskoczony — w takim wieku nauczyć się obsługi komputera, gdy wielu młodszych z nim sobie nie radzi. Nieco później, gdy w pewnym miejscu przemawiałem do dużego i bardzo zróżnicowanego wiekowo grona, postanowiłem to opowiedzieć i zachęcić starszych słuchaczy do poszerzania horyzontów, żeby się nie bali — że są za starzy, nie te lata itp. W mówczym ferworze popełniłem następujące zdanie: „Pomyślcie tylko, miałem przed sobą 80-letnią kobietę, niemal rozpadającą  się staruszkę, która potrafiła nauczyć się mimo swego wieku obsługi komputera. Skoro ona mogła, wy też możecie”... Chciałem dobrze — żeby starsi ludzie pokonywali swoje słabości, nie dawali się upływowi czasu. A wyszło fatalnie. Jedna ze starszych kobiet, wychodząc, ostentacyjnie nie podała mi ręki w obawie, żebym „nie ścisnął za mocno, bo się rozpadnie”. Dotarło do mnie, że powiedziałem o jedno zdanie za dużo. To, co miało być jedynie figurą retoryczną mającą podkreślić wiek opisywanej osoby, było po prostu gafą, bolesnym dla części słuchaczy nietaktem. Oczywiście przeprosiłem, publicznie również.

Tak. Czasem język zrywa się z uwięzi. Nie na darmo, jak to ktoś wyraził, Bóg ustanowił przed nim aż dwie bariery — zębów i ust — żeby stanowiły ochronę przed bezmyślnym mówieniem, co mu tam ślina przyniesie. Czasem lepiej się po prostu w niego ugryźć, niż powiedzieć coś głupiego.

W starotestamentowej Księdze Przysłów jest wiele mądrości temu poświęconych. „Kto mówi nierozważnie, rani jak miecz; lecz język mędrców leczy”[1]. „Kto pilnuje swoich ust i swojego języka, uchroni swoją duszę od niejednego niebezpieczeństwa”[2]. „Nawet głupiec, gdy milczy, uchodzi za mądrego, za roztropnego, gdy zamyka usta”[3].

Skoro zacząłem cytatem z Listu Jakuba, to i Jakubem zakończę: „Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy. A jeśli koniom wkładamy w pyski wędzidła, aby nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. (...) Tak samo i język (...). Jakże wielki las zapala mały ogień! I język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło. (...) nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno”[4].

I jak tu się nie zgodzić?

Andrzej Siciński

 

1 Prz 12,18. 2 Prz 21,23. 3 Prz 17,28. 4 Jk 3,1-10.

 

[Artykuł ukazał się w miesięczniku „Znaki Czasu” 11/2013].

 

Źródło: http://znakiczasu.pl/punkt-widzenia/287-gafa-zc-11-2013