JustPaste.it

Nowe spojrzenie na pedofilię czyli druga fala komunistycznej rewolucji

Pedofilia to przyszła efebofilia. Relacja z frontu ideologicznego walki z Kościołem katolickim, który samym swoim istnieniem daje świadectwo trwania cywilizacji łacińskiej.

Pedofilia to przyszła efebofilia. Relacja z frontu ideologicznego walki z Kościołem katolickim, który samym swoim istnieniem daje świadectwo trwania cywilizacji łacińskiej.

 

0b61ebbae88f0854c291f438791e1230.jpg 

Od dawna twierdzę, że dział religijny jest w „Gazecie Wyborczej” najweselszym działem – i to nawet nie dlatego, że lansuje „judeochrześcijaństwo”, będące na odcinku religijnym odpowiednikiem „centralizmu demokratycznego” na odcinku prawno-ustrojowym, ale przede wszystkim dlatego, że funkcjonariusze skierowani przez ścisły redakcyjny judenrat na religijny odcinek frontu ideologicznego najwyraźniej wierzą we własną propagandę, co ujawnia się zwłaszcza w momentach zmasowanych kampanii, zorganizowanych według leninowskich przykazań o organizatorskiej funkcji prasy. A właśnie mamy taką kampanię, którą sanhedryn unijny i etniczny organizuje w ramach „przyspieszania” i „pogłębiania integracji” – to znaczy w ramach forsowania na terenie Eurokołchozu drugiej fali komunistycznej rewolucji, tym razem realizowanej według obrządku Antoniego Gramsciego.

Ten rewolucyjny obrządek koncentruje się przede wszystkim na przekształceniach kulturowych, zakładając, że gdy wszyscy zostaną prawidłowo oduraczeni, to przekształcenia własnościowe pójdą już jak z płatka. „A kiedy z wolna, po troszeczku w tej dialektyce się wyćwiczą, to moją staną się zdobyczą” – perswadowała marszałkowi Greczce caryca Leonida.

Jednym z ważnych odcinków frontu ideologicznego jest złowrogi Kościół katolicki, który samym swoim istnieniem daje świadectwo trwania cywilizacji łacińskiej – tak przecież znienawidzonej przez Obydwa sanhedryny. Więc chociaż żydowska gazeta dla tubylczych Polaków na co dzień lansuje, jak tylko może, sodomię, gomorię i tolerancję (warto przypomnieć, że w dawnej Francji burdele były nazywane les maisons de tolérance), to na odcinku kościelnym panuje niebywały purytanizm i nawet przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani red. Katarzyna Wiśniewska przekształca się w surową rewidentkę cnoty.

Jak wiadomo, na obecnym etapie sanhedryn walczy z pedofilią wśród duchowieństwa i nie tylko niemal codziennie nieubłaganym palcem wytyka karygodne przypadki, ale wspiera duchowo, a być może dyskretnie również w inny sposób, ofiary tych bezeceństw. Ofiary te niekiedy po wielu latach przypominają sobie różne sceny, co staje się dla nich przyczyną niewysłowionych cierpień, zwanych inaczej traumą. Wiadomo, że na taką traumę nic tak nie pomaga, jak złoty plaster, toteż nieszczęśliwcy próbują szczęścia w niezawisłych sądach. Te jeszcze nie bardzo wiedzą, co mają robić, to znaczy jaki właściwie jest rozkaz, ale tylko patrzeć, jak wszystko się wyjaśni i posypią się piękne wyroki.

Jestem pewien, że kiedy tylko zapadnie pierwszy taki wyrok, to o pedofilskim molestowaniu przez duchownych przypomną sobie tysiące ofiar, niechby w drugim, a nawet trzecim pokoleniu. Skoro takie na przykład ofiary holokaustu mogą odczuwać traumę w drugim, a nawet trzecim pokoleniu i odcinać od tego kupony, to dlaczego ofiary pedofilii miałby zostać pozbawione tego radosnego przywileju?

W ten sposób piękne zostanie połączone z pożytecznym, bo znienawidzony Kościół rzymskokatolicki nie tylko zostanie wytarzany w smole i pierzu, ale w dodatku dokładnie oskubany przez zaangażowanych towarzyszy, co to jeszcze samego znali Stalina i którzy na internetowych forach dają świadectwo nie tylko swojej nieprzejednanej klasowej nienawiści, ale i niecierpliwości.

Nie muszę, ma się rozumieć, dodawać, że w pierwszym szeregu bojowników rewolucji socjalistycznej jest „Gazeta Wyborcza” z jej najweselszym działem religijnym, w którym udziela się przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym red. Katarzyna Wiśniewska.

Widać dla higieny psychicznej ścisły redakcyjny judenrat pozwolił jej na chwilę zejść z JE abp. Henryka Hosera, ale za to wsiadła na JE abp. Józefa Michalika i dalejże go molestować! Domyślam się, że funkcjonariusze „GW” wysysają wszystkie rozumy z mlekiem redaktora naczelnego, toteż nic dziwnego, że i pani red. Wiśniewska sztorcuje abp. Michalika – tym razem za „ignorancję”, której dowiódł swoimi „refleksjami” na temat prawdopodobnych przyczyn pedofilii. Skłonny był doszukiwać się jej w rozmaitych społecznych i kulturowych patologiach, a tymczasem – co właśnie mądra pani red. Wiśniewska tłumaczy mu jak chłop krowie – pedofilia to „choroba”, która może być albo „wrodzona, albo „nabyta”. Okazuje się, że te rewelacje można sobie wyczytać z „międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-10”. Jest ona co prawda przygotowywana przez Światową Organizację Zdrowia – tę samą, co to przez głosowanie ustaliła, że sodomia i gomoria żadnymi chorobami nie są – ale jeśli nawet w tamtej sprawie ustalenia WHO są nietrafne, to nie można wykluczyć, że w przypadku pedofilii mogą być trafne – zwłaszcza że i dla wytknięcia nieubłaganym palcem, tym samym, co to…, no, mniejsza z tym – więc że i dla wytknięcia nieubłaganym palcem ignorancji abp. Michalikowi są bardzo przydatne.

Czy jednak aby na pewno? Skoro pedofilia jest chorobą zatwierdzoną przez WHO, to na jakiej zasadzie jest penalizowana?

Wygląda na to, że niezawisłe sądy zarówno w Ameryce, jak i u nas, represjonując pedofilów, dopuszczają się zbrodni sądowej – boć przecież choroba, zwłaszcza wrodzona, ale przecież i nabyta, niezależna jest od ludzkiej woli, a skoro tak, to jakże można mówić o winie, zwłaszcza umyślnej? Takiemu jednemu z drugim pedofilowi, podobnie jak i sodomicie, może wprawdzie się wydawać, że działa z dobrej i nieprzymuszonej woli, ale tak naprawdę to tylko ulega nieodpartemu impulsowi, z którego istnienia nawet nie zdaje sobie sprawy – bo czy w ogóle takie „ślepe narzędzie przyrody”, jakim jest człowiek, może rzeczywiście świadomie kierować swoim postępowaniem?

Wystarczy popatrzeć na przykład na Umiłowanych Przywódców, nakręcanych rano i wieczorem przez oficerów prowadzących, żeby nabrać pewności, że o żadnym świadomym kierowaniu swoim postępowaniem nie może być mowy, a skoro tak, to cóż dopiero mówić o pedofilach, którzy, nawiasem mówiąc, tylko nawiązują „stosunki partnerskie”? Co prawda są teorie, według których dzieci nie mogą być dla dorosłych partnerami, ale to wcale nie jest takie pewne, bo skoro nawet zwierzęta zostały uznane za „istoty czujące”, czyli mniej więcej tak, jak tak zwani goje w Talmudzie, więc okazuje się, że w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do kwestii nazewnictwa – co zresztą zauważył już dawno Józef Stalin.

Zatem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo gdyby tak abp Józef Michalik posłusznie powtarzał zatwierdzone mantry za panem red. Michnikiem, to włos nie spadłby mu z głowy, przynajmniej z tego powodu. On jednak wyłamał się z dyscypliny, wskutek czego ściągnął na siebie gniew i zbawienne pouczenia pani red. Katarzyny Wiśniewskiej, dzięki czemu

 

Źródło: Stanisław Michalkiewicz