JustPaste.it

bogaci w niewierze.

"(...) nie mamy boga, który by w nas wierzył. (...) Dostajemy to, na co zapracujemy". - krótko o docenianiu... doceniania.

"(...) nie mamy boga, który by w nas wierzył. (...) Dostajemy to, na co zapracujemy". - krótko o docenianiu... doceniania.

 

24 lata i dopiero się kapnąłem dlaczego ateiści są za... zasługują na uznanie:

My nie mamy boga, który by w nas wierzył.

Nie mamy księdza, który na zawołanie wysłucha każdego naszego biadolenia, bo za to bierze pieniądze. 
Nikt nie wybaczy nam naszych błędów tylko dlatego, że takie są przykazania albo religijne dogmaty.

Nie.

My dostajemy tylko to, na co zapracujemy. Zbieramy to, co zasiejemy.

Nie ma wielkiej, odgórnej, wszechobecnej miłości, więc każda głębsza więź jest czymś wyjątkowym [nie miniaturą transcendentalnego pewniaka].

Żadna dobra opinia nie jest wymuszona. Wszystkie są czymś spontanicznym. Samoistnym i niezależnym. Nikt nie powie, że nas lubi albo ceni, bo „trzeba miłować bliźniego swego”. Nie. Jeśli ktoś nas doceni, to mamy pewność, że na to w jakiś sposób zasłużyliśmy. Sami zapracowujemy na uznanie i szacunek. Nie ma w tym boga, etyki a i nawet kultura jest co najwyżej ułatwieniem (teoretycznie...).


My nie mamy wiary. Nie: „wiary” przez duże „w” – nie mamy Wiary W Boga.

Zamiast tego jednak – zamiast stałej pewności bez dowodu – dostajemy coś równie cennego: świadomość, że wszystko co dostajemy i posiadamy jest nasze i tylko nasze – jest wynikiem naszej pracy i zabiegań. I nikt nam tego nie zabierze.
My nie mamy boga. My mamy przyjaciół.

Może jest to coś nawet cenniejszego.