JustPaste.it

Od idola do celebryty, czyli o inflacji pewnego pojęcia

Jest ich mało: świetlistych gwiazd, które rozświetlają ciemną codzienność. Postaci intensywnych, wyjątkowych, które kochamy nawet wtedy, kiedy się z nimi nie zgadzamy.

Jest ich mało: świetlistych gwiazd, które rozświetlają ciemną codzienność. Postaci intensywnych, wyjątkowych, które kochamy nawet wtedy, kiedy się z nimi nie zgadzamy.

 

Cybulski. Jedrusik. Tyszkiewicz (choć może ta reklama rajstop nie działa na korzyść mojego argumentu).

Nie chodzi o to, że posągami ze spiżu. Nie chodzi o to, że byli moralnie lepsi. Różnica między nimi a gwiazdkami reality show i znanymi (przez dziesięć minut) z tego, że są znani, nie polega tylko na tym, że jedni niedługo zbledną. Różnica sięga dalej.

Jesteśmy przyzwyczajeni do celebrytów jednego sezonu. Łał, któś pokazał pośladki na bankiecie. Ale za chwilę ktoś inny obnażył się w muzeum. Za chwilę ktoś inny obsikał most, kolejny zaczął gotować, inny wydał poradnik, jak dobrze wyglądać po osiemdziesiątce dzięki połączeniu tai-chi z dietą ajurwedyjską i piciem własnych wydzielin.

Tempo jest zabójcze. Wszyscy o tym wiedzą. Rzecz w tym, że celebryci nie chcą z tym walczyć. Mówią: OK, mam 10 minut sławy. Trzeba się nachapać: wywiadów, kontraktów reklamowych, zdjęć. Cynicznie zakładają, że życie skandalu będzie krótkie i należy narobić na nim tyle kasy, ile się da, bo okazja zaraz się skończy. łatwo przyszło, łatwo poszło.7ee7f3451c4aa300b69fc240fdbfb54c.jpg

Celebryta tym się różni od gwiazdy, że poddaje się czasowi. Prawdziwa gwiazda - przeciwnie. Gwiazda wie, że czas upływa, że publiczność się zmienia, że czasy coraz to trudniejsze: a mimo to postanawia zostać sobą i zyskiwać miłość tłumu za to, że jest dokładnie taki/a, jak jest. Wiąże się to z wielkim ryzykiem (ryzykiem, którego nie zna cyniczny celebryta): niedopasowania, chwilowej złej passy, cierpienia, krytyki. Ale nie da się być ikoną nie ponosząc tego ryzyka i nie mając jednego celu: by nie przeminąć.

Harold Bloom, enfant terrible amerykańskiej filozofii, słynący z niepoprawnych politycznie poglądów, powiedział, że dobry poeta to ten, kto potrafi okłamać czas. Kto potrafi wyjść ze swojego konkretnego, historycznego czasu, i stać się figurą uniwersalną. Zdaje się być przed swoimi prekursorami, poza przemijaniem. Tak było z Szekspirem: może coś ukradł Marlowe’owi, może żył w jakimś czasie historycznym, w jakichś okolicznościach politycznych, ale to nie ma znaczenia dla nas, kiedy czytamy go dziś, bo odnajdujemy w nim wciąż siebie: bezkompromisową prawdę o człowieku. Szekspir okłamał czas: jest uniwersalny, jest lepszy i bardziej wnikliwy od tych, którzy przyszli po nim.

To samo robi gwiazda: chce być ikoną, idolem (czyli - jeśli zwrócimy się do źródłosłowu - obrazem boga): kimś nie z tego czasu. Dlatego Maryl Streep jest piękna, niezależnie od tego, ile ma lat. Kiedy inne gwiazdki faszerują biedne ciała botoksem, ona mówi: jestem, jaka jestem. Take it or leave it. Ponosi ryzyko niepoddawania się sezonowym modom i presjom, ale właśnie na tym wygrywa.

Dzisiejsi celebryci nie mają tej ambicji. Nie ma w nich prawdziwej, heroicznej pychy, by się uwiecznić, unieśmiertelnić. Jest tylko chłodna, miałka kalkulacja: ile zarobię. Oglądam serial MTV o zabawiającej się Warszawie: przecież oni tam wszyscy grają, jak reżyser nakazał! Dlatego są dokładnie identyczni: stacja kazała “na ostro i wulgarno” i wszyscy dokładnie to robią. Mają niewiele czasu, wiedzą, że długo w show-bizie nie pociągną, więc chcą szybkiej sławy i szybkich pieniędzy, po linii najmniejszego oporu.

Ciekawi mnie, czy zaboli ich, jak zostaną zapomniani. Czy to poczują? Czy będą wspominać melancholijnie szampany i szpilki, kiedy przyjdzie upomnienie z banku: kolejna niespłacona rata kredytu. A przecież obiecywali sobie wtedy, zaraz po zakończeniu programu: wszystko na lokatę. Bezpiecznie. Kiedy te pieniądze się rozeszły? Jak taka kwota mogła się rozpłynąć bez śladu?

Wstaną, podrapią się po dresie, poprawią stopy w kapciach i wstaną, by zrobić sobie herbaty z torebki.