JustPaste.it

Markiz de Sade

...

To jest o tym, że można mieć bardzo dobre intencje, tylko - jakby to powiedzieć - nie wychodzi. Na ten temat dużo pisał markiz de Sade. To było dawno temu. Świat nieco się zmienił i pomyślałem, że warto byłoby jego myśl uwspółcześnić.

 

Ta historia wydarzyła się w smutnych okolicznościach. Po pogrzebie kolegi ze szkoły. Na pogrzeb przyszło pięć osób z klasy. Trzy koleżanki, jeden kolega i ja. Po uroczystości koleżanki zaciągnęły mnie do pobliskiej restauracji. Chciałem, żeby kolega też poszedł z nami. Nie widziałem go od czasu liceum i nawet nie wiedziałem, który z żałobników to on. Koleżanki miały inny plan i poszliśmy bez niego.

Kolega nie dostał zaproszenia od dziewczyn, a ja tak. Może dlatego, że w liceum miałem takie wieeelkie powodzeeenie u kobiet (maturę zdałem jako siedemnastolatek), a może dlatego, że wieść gminna niesie, że  mam duży wpływ na przebieg różnych ważnych procesów społecznych.

I właśnie na temat tychże procesów było to trzygodzinne posiedzenie. Koleżanki mówiły o tym, co im leży na sercach, a ja - w zasadzie - nie byłem dopuszczany do głosu.

Szczególnie jedna koleżanka była bardzo zaaferowana. Justyna jest lekarzem pediatrą z powołania. Ma też swoje dzieci. Można o niej powiedzieć, że żyje dla dzieci. Jest mężatką. Jej mąż jest znany, między innymi z telewizji i nawet dobrze oceniany przez niektórych. Głównie tych, którzy znają go wyłącznie z telewizji.

Justyna uznała za skandaliczną usłyszaną niedługo wcześniej w TV wypowiedź. Ponoć słynna aktorka ogłosiła, że aby urodzić dziecko potrzebuje mieć 20 mln dolarów, których na razie nie ma. 

Nazwisko aktorki nie zapisało mi się w pamięci, ale było to nazwisko z pierwszej półki. Może Julia Roberts, może Jenifer Lopez. 

Justyna ostro pojechała po tej aktorce i po pismactwie, które upublicznia takie wypowiedzi. Co ma powiedzieć zwykła kobieta? - perrorowała - Dla młodych dziewczyn ta wariatka jest idolką. W ogóle dzieci nie będą rodzić. Ludzkość wyginie.

I tak dalej...

A wszystko to pod moim adresem. Że to niby ja mam coś na to zaradzić.

Koleżanki na wyścigi podejmowały podobne tematy, nie dopuszczając mnie do głosu przez trzy godziny.

W końcu jednak udało się:

 

Justyno! - zakrzyknąłem. - Zastanów się ! NA CO jej te pieniądze?! Ona ma mnóstwo ludzi na utrzymaniu. Jest ich pracodawcą. Co z nimi, gdy ona zajmie się bawieniem dzidziusia? Wysłać ich na bruk? Ile jej pracownic i żon pracowników nie będzie miało swoich małych pieniędzy, żeby urodzić i wychowywać dzieci. Zaraz ktoś zacznie nawijać, że powinna im płacić za gotowość do pracy, że tacy zasłużeni, że pracowali dla niej z takim poświęceniem...

A może ma oddać swoje dziecko na wychowanie obcym? To co? Genialną aktorkę chcesz przerobić na inkubator?

Nie wiem, czy do Justyny dotarło coś z moich argumentów. Wszystkie trzy były już bardzo zmęczone pogrzebem i trzygodzinnym wypowiadaniem się na ważne społecznie tematy.                                

 

PS. Dla tych, którzy nie rozumieją o co chodzi, bo na przykład nie czytali markiza de Sade: Chodzi o to, że Justyna z miłości do wszystkich dzieci świata, złorzeczy wybitnej aktorce, zupełnie nie zastanawiając się nad tym, jakie uwarunkowania spowodowały jej wypowiedź.

Wypowiedź, może niezbyt fortunną, ale za to bardzo, bardzo prawdziwą. A dla mnie wręcz wzruszającą. 

 

Adam Jezierski

 

...