Dyletant i jego szanse na innowacyjność; potrzeba czynności i przedmiotu – „mieć i być” pod lupą; lista życzeń; czasoprzestrzeń mikrołazienki; prakseologiczna teoria względności?
© Edward M. Szymański
Jak projektować mikrołazienkę? Metoda nakładania klisz” dla dyletantów!
Dyletant i jego szanse na innowacyjność; potrzeba czynności i przedmiotu – „mieć i być” pod lupą; lista życzeń; czasoprzestrzeń mikrołazienki; prakseologiczna teoria względności?
Wiadomo, że taki a taki pomysł jest nie do zrealizowania. Ale żyje sobie jakiś nieuk, który o tym nie wie. I to on właśnie dokonuje tego wynalazku.
Albert Einstein
Tytułem ułatwienia
Zasygnalizowana w tytule artykułu metoda nie odnosi się do wielkich wynalazków, ale do drobnych usprawnień technicznych. Drobnych, ale dla kogoś ważnych. A takich może być wielu.
Aby zorientować się w tej metodzie wystarczy przeczytać części VII. To co przedtem, to dla osób lubiących systematyczność oraz pytanie „dlaczego?”.
Część VIII jest dla osób, które zechciałyby choć w pewnej mierze z metody praktycznie skorzystać.
To co dalej to już piętrzenie teoretycznych wariacji i człowiek dobrze wychowany nie musi się w nie wgłębiać.
Tytułem nawiązania
Budownictwu mieszkaniowemu w aspekcie problemów politycznych poświęciłem dwa artykuły.[eioba: Bezpieczeństwo narodowe – mieszkania i glokalizacja…, Wariacje mieszkaniowe ze światowym kryzysem w tle …] Swoista makro perspektywa ich oglądu bezpośrednio raczej niewiele pomoże nie mającym własnego lokum lub zmagającym się z jego ciasnotą. Tym drugim bardziej pomocne może być spojrzenie przez pryzmat własnego doświadczenia praktycznego.
Doświadczenia bardzo skromnego, jednorazowego i na dodatek – dyletanta. Pocieszam się, że przynajmniej akurat w tym mogę być wiarygodny. Brak praktyki projektanckiej to jednocześnie brak przywiązania do utartych schematów w rozwiązywaniu różnych problemów. Parlamentarzyści wielu krajów też często muszą dyskutować a nawet decydować o tym, na czym słabo się znają, a bywa, że w ogóle się nie znają. Mimo tego świat jakoś posuwa się w swym rozwoju.
Po parunastu latach ledwie cząstkowego użytkowania mieszkania (a nie w pełni swych rozlicznych funkcji) przypominało ono strychową rupieciarnię, w której już trudno było się poruszać. Najtrudniejszym problemem w generalnym remoncie okazało się pomieszczenie łazienkowe. Jak je zagospodarować?
Mając do dyspozycji niecałe 2,7 m2 i żadnych doświadczeń praktycznych było to nie lada wyzwaniem. Stąd w niniejszym artykule mowa jest przede wszystkim o myśleniu, a nie o jego materialnych efektach. Te wymagałyby innego artykułu.
To praktyczne wyzwanie dla kogoś usposobionego do dość abstrakcyjnych rozważań stało się niezwykle atrakcyjną okazją do refleksji nad bardzo konkretnymi sprawami. Nie mogło więc obejść się bez próby jakiegoś teoretycznego uporządkowania, przynajmniej sobie, różnych detalicznych zagadnień, którym bardzo niewiele osób skłonnych jest poświęcić trochę więcej uwagi.
Problemy, które dla znakomitej większości ludzi rozwiązywalne są „od ręki” stały się dla mnie, poniekąd z konieczności, dopiero impulsem do przemyśleń. Coś, co w zamierzeniu obliczone było na dwa tygodnie z różnych powodów przeciągnęło się na miesiące.
Dzięki temu jednak mogłem nie tylko zaprojektować mikrołazienkę, ale także zaprojektować chyba dość prostą metodę projektowania takich i podobnych pomieszczeń, którą nazwałem „metodą nakładania klisz.” Komu może być ona przydatna?
Około połowy ludności polskiej mieszka i starzeje się w blokach z czasów peerelowskich, w których pomieszczenia sanitarne nie miały salonowych gabarytów, a i możliwości techniczne były wówczas daleko mniejsze niż obecnie. Chętnych do modyfikacji łazienkowych wnętrz przy okazji ich remontów może być więc sporo.
Jest jeszcze inny jej adresat – młodzi ludzie. Wysunąłem we wspomnianych artykułach ideę stopniowego budowania się, w myśl której w pierwszym etapie najrozsądniej byłoby najpierw wybudować komplementarny pod względem użytkowym niewielki moduł mieszkaniowy o powierzchni np. 25-30 m2. Ile w takim domku przeznaczyć na pomieszczenie sanitarne? Nawet 6 m2 może być satysfakcjonujące. Ale wypadałoby to jakoś pokazać.
Tajemnicza literka „Ż” w awatarze wzięła się z odlotowego słowa „Żapaki”, nazwy zespoliku pozytywnie nakręconych osóbek, którym kiedyś zachciało się chcieć trochę eksperymentalnego teatru. Stało się to dla mnie znaczącą pobudką do szeregu artykułów poświęconych mediom oraz sprawom wychowawczym. Sprawy mieszkaniowe mogą się od nich wydawać odległe, jednak dotyczą one także młodych ludzi. Stąd ten pamiątkowy awatar ma i tutaj swoje uzasadnienie.
Sam problem urządzania tak niewielkiego pomieszczenia z czasem jakby oderwał się dla mnie od pierwotnych politycznych konotacji i stał się czymś w rodzaju bardzo atrakcyjnej gry. Gry dyletanta oraz fachowców z przestrzenią i czasem o funkcjonalność mikrołazienki. Mniemam nieskromnie, że może i dla innych pożytecznej. Dlatego ją opisuję.
Zaszedłem w tej grze aż do teorii względności i stąd m.in. słowa jej twórcy jako motto.
Uwagi wstępne
Każda uwaga dość swobodnie odnosi się do poszczególnych części (sygnowanych już cyframi rzymskimi) tego długiego artykułu. Drobne komentarze do nich w przybliżeniu sygnalizują ich zawartość.
Uwaga 1
Za własne myślenie nikomu nie musimy płacić.
Wbrew pozorom powyższauwaga nie jest zapowiedzią, by w rozwiązywaniu naszych własnych problemów rezygnować z pomocy osób kompetentnych. Wręcz przeciwnie. Artykuł napisany został w intencji, by ułatwić dialog między laikami i fachowcami w bardzo konkretnych sprawach. Jakich?
W sprawach mikrołazienki. Czym ona jest? O tym jest właśnie ta część.
Uwaga 2
Wszyscy jesteśmy dyletantami.
Czyli nieukami – mówiąc żartobliwym językiem twórcy teorii względności. Problematyczne jest tylko to, w czym i w jakim zakresie możemy nie czuć się dyletantami i co może być przesłanką takiego samopoczucia. W tej cżęści jest zaś mowa o tym, dlaczego dyletantowi przypada rola głównego projektanta mikrołazienki.
Uwaga 3
Każde urządzenie techniczne jest odpowiedzią na potrzebę.
Podmiotem określonych potrzeb jest w tym artykule dyletant w zakresie technicznej odpowiedzi na swe potrzeby. Jednak bez trafnej artykulacji potrzeb ze strony dyletanta może być trudno o trafną odpowiedź ze strony fachowców. Dlatego sporo uwagi poświęcone jest potrzebom, o problemach ich identyfikacji i trochę dziwnym podziale na potrzeby czynności i potrzeby przedmiotów. Przypomina się tu dylemat „mieć czy być?”. W tej części znaleźć też można listę mikrołazienkowych życzeń.
Uwaga 4
Duży problem dzielić na mniejsze!
W tej części pokazany jest teoretyczny wymiar problemu: jak 7 pomieszczeń zredukować do jednego bez rezygnacji z najważniejszych życzeń? Przejście do oczywistych problemów z przestrzenią.
Uwaga 5
Nikt nie ma monopolu na kreatywność.
Nie chodzi tu o osiągnięcia na miarę teorii względności, ale o kreatywność w wymiarze usprawnień w gospodarstwie domowym. W tej części trochę o cywilizacyjnych źródłach schematów myślowych krępujących swobodę naszego myślenia, ograniczających naszą wyobraźnię.
Uwaga 6
Chcieć, to wcale nie znaczy móc.
W tej części o tym, że najpierw trzeba zorientować się w uwarunkowaniach technicznych by można było sensownie myśleć o instalacji urządzeń bezpośrednio-użytkowych. A nawet dyletant jest w stanie zrozumieć pojęcie potrzeb technologicznych.
Uwaga 7
Żaden przepis nie zastąpi głowy.
Przedstawiona w tej części tytułowa „metoda nakładania klisz” przeznaczona jest przede wszystkim dla dyletantów nie mających profesjonalnej wyobraźni ani pamięci do parametrów technicznych urządzeń. Jak w takiej sytuacji postarać się o się o szkic projektu zanim dojdzie do rozmów z fachowcami? Dla fachowców niech piszą fachowcy. Ale jeśli i oni znajdą tu coś dla siebie, to tym lepiej dla wszystkich. Naszkicowana metoda nie jest gotową recepturką. Przeciwnie, jest zaproszeniem do myślenia, choć może nieco bardziej systematycznego.
Uwaga 8
Czas i przestrzeń są nierozłączne.
Zaskakująca może to być uwaga w tym artykule. Jednak zasadna, jeśli odpowiednio przyjrzymy się mikrołazienkowym problemom bezpieczeństwa, wygody i funkcjonalności. Głównie im jest ta część
poświęcona. Na marginesie: funkcjonalność, wygoda, bezpieczeństwo mają w tych rozważaniach absolutny priorytet. Nie musi to jednak oznaczać programowego antyestetyzmu.
Uwaga 9
Bezpieczeństwo, wygoda i funkcjonalność są względne.
Może nietrudno takie spostrzeżenie uzasadnić i się z nim zgodzić. Jednak jego wyartykułowanie i to w kontekście uwag o czasie i przestrzeni aż się prosi, by trochę bliżej się temu przyjrzeć. W tej części o względności w aspekcie diachronicznym i synchronicznym.
Uwaga 10
Względność - to kwestia różnych perspektyw.
Co dwie głowy to nie jedna. A jeśli w obydwu głowach jest dokładnie to samo? Raczej niewielkie są szanse, by z takiego spotkania coś nowego się zrodziło. Stąd dalej o względności. Czym ona jest w teorii względności? Czy nie ma w takim sprawdzeniu jakiejś kosmicznej przesady czy dezynwoltury wobec oczekiwań internautów by pisać krótko, zwięźle i na temat? Tutaj i dalej już tylko o sprawach jakby trochę zwariowanych.
Uwaga 11
Nie ma „słusznych” źródeł inspiracji.
Świat teorii względności wygodniej jest widzieć poprzez pryzmat zdarzeń, a nie obiektów. Świat mikrołazienki dogodniej jest widzieć w procesie jej projektowania poprzez pryzmat czynności zaspokajania potrzeb, a nie gotowych urządzeń. Czyli o tym co bohaterowie dwóch narracji mogą mieć ze sobą wspólnego. Także o tym, jak jeden narrator może wykorzystać drugiego.
Uwaga 12
Co jest końcem dla jednych, może być początkiem dla drugich.
Zakończenie jak to zakończenie.
A teraz do rzeczy!
Część I
O potrzebie teorii i rozważania wstępne
Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria – autorem tej uwagi jest prawdopodobnie austriacki fizyk Ludwig Boltzmann, ale jej używanie przypisywane jest także innym koryfeuszom nauki z Albertem Einsteinem włącznie.
Czy dla urządzenia łazienki potrzebna jest jakaś wielka teoria? Bez przesady! Jednak jakieś uprządkowanie nawet dość banalnych cząstkowych składników wiedzy może być bardzo pożyteczne choćby dla uniknięcia nadmiernego chaosu w poszczególnych krokach na drodze od projektu do efektu. Takie uporządkowanie może być pomocne zwłaszcza wtedy, gdy projekt rodzi się w różnych dyskusjach a główny projektant jest dyletantem w zakresie projektowania w budownictwie.
Pewien teoretyczny dystans nawet do niewielkich praktycznych problemów pozwala w naszym myśleniu o nich oderwać się od powszechnie znanych stereotypów ich rozwiązywania. Często nawet nie podejrzewamy, jak niewielkim kosztem można coś usprawnić, uczynić dogodniejszym, pod warunkiem, że odejdziemy trochę od utartych schematów myślenia.
Wszyscy myślimy schematami i to jest kulturowa i cywilizacyjna konieczność. Kupując bilet tramwajowy spodziewamy się braku kłopotów w razie kontroli. Kupując żelazko, nawet w jakimś egzotycznym kraju, spodziewamy się, że jego wtyczka będzie pasowała gniazdka w naszym domu. To przykłady schematów w naszym myśleniu.
Czy dziś ktoś byłby władny, aby nakazać producentom zmianę schematycznego rozstawu bolców i otworów we wtyczkach i gniazdkach? Jednak myślenie schematami nie zawsze wystarcza w starciu z oporem realiów. Nikt nam nie nakaże odejście od wygodnych schematów myślenia, ale też nikt za nas nie rozwiąże wielu drobnych problemów dnia codziennego, gdy myślenie schematami może nie wystarczyć.
Ogrodnicy i działkowicze – w poszukiwaniu analogii
Jeśli ktoś chce być ogrodnikiem i projektuje swą plantację czy sad lub już zajmuje się produkcją warzyw, kwiatów czy owoców, to może liczyć na bardzo wyspecjalizowaną pomoc fachowców najwyższej rangi. Problemy ogrodnictwa angażują wyższe uczelnie, wyspecjalizowane instytucje i autorytety naukowe. Taka pomoc kosztuje, ale też to się obydwu stronom opłaca. Ogrodnik-producent sam z czasem staje się specjalistą w danej dziedzinie ogrodnictwa. Profesjonalizm idzie tutaj w parze ze specjalizacją.
Wystarczy przejść się po terenie ogródków działkowych, by zauważyć, że na każdej niemal działce rosną drzewa owocowe, warzywa i kwiaty, a mimo tego działkowiczów raczej nie nazywa się ogrodnikami. Są amatorami, choć zasługują na miano najbardziej wszechstronnych ogrodników. Sami zaprojektowali, gdzie postawić domeczek, gdzie posadzić drzewa, gdzie urządzić ścieżki itd.
Ktoś ich uczył projektowania? Stosowne lekcje poglądowe mogli sobie zafundować przechadzając się po terenach działek, mogli sobie zajrzeć do specjalistycznych czasopism czy do Internetu. Łatwo im zorientować się, czego mogą chcieć, co jest dla nich możliwe w ramach ich konkretno-sytuacyjnych uwarunkowań. Wysublimowana wiedza z autorytatywnych ośrodków różnymi kanałami sączy się do rzesz miłośników własnoręcznej agrokultury w postaci konkretnych porad i wskazówek.
O analogiczny pomocowy luksus trudno gospodarzom niewielkich pomieszczeń łazienkowych. Trudno im się rozejrzeć po okolicznych pomieszczeniach łazienkowych, nie ma wyspecjalizowanych i do nich adresowanych czasopism, a nawet korzystanie z Internetu jest wielce kłopotliwe.
Wystukując w popularnych przeglądarkach hasło łazienka, higiena, sanitariaty lub im pokrewne łatwo można trafić na wiadomości dotyczące łaźni tureckiej, rosyjskiej, łaziebnictwa w średniowiecznej Polsce, sauny fińskiej, szaletów miejskich czy dworcowych, Łazienek w Warszawie, łaźni publicznych, ubikacji kucanej w krajach arabskich czy w Japonii. W takim zalewie informacyjnym trudno o informacje w sprawach najbardziej istotnych dla tysięcy użytkowników niewielkich pomieszczeń.
Względnie łatwo o informacje w sprawach bardzo detalicznych urządzeń i rozwiązań, gdyż o to dbają firmy będące oferentami konkretnych produktów i usług. O wiele trudniej czegoś się dowiedzieć w zakresie projektowania takiego niewielkiego pomieszczenia jako pewnej całości.
Niech więc Czytelników nie dziwią próby propozycji terminologicznego uporządkowania przedmiotu zainteresowania w niniejszym artykule. A że obracać się wypadnie w kręgu spraw właściwie banalnych, to już taka uroda samej materii.
Wokół pojęcia mikrołazienki
Do czego odnosi się tytułowe pojęcie mikrołazienki? Czy nie wystarczy samo pojęcie łazienki z domysłem, że chodzi o bardzo małą łazienkę? Nie wystarczy, jeśli chcemy uniknąć nadmiernych nieporozumień. Wypada więc jakoś ten neologizm (w tym artykule - pisownia łączna!) objaśnić. W tym celu wypada odnieść się przynajmniej do dwóch powszechnie znanych pojęć: pojęcia łazienki i pojęcia higieny osobistej.
Wikipedii nie traktuję jako źródło wiedzy pewnej, ale jako źródło wiedzy wstępnej czy orientacyjnej. Nie jest to jedno i to samo, a często wystarcza. Pomocna bywa też jako źródło inspiracji, które przecież może mieć najróżniejszy charakter.
Czym jest łazienka?
Przyjmijmy tu za wystarczające pierwsze zdanie objaśnienie hasła „łazienka” w Wikipedii, pomijając już dalsze uwagi o łazienkach w budynkach pomieszczenia zamieszkania zbiorowego, w pokojach hotelowych, o tym, co w niej można robić i wiele dalszych itd. Owo pierwsze zdanie jest pozornie jasne. Łazienka to tyle, co: pomieszczenie o charakterze sanitarnym, służące do wykonywania czynności związanych z utrzymaniem higieny osobistej, wymagających użycia wody.
Bez zastrzeżeń przyjmijmy, że łazienka służy do czynności związanych z utrzymaniem higieny osobistej, wymagających użycia wody. Co jednak oznacza sanitarny charakter pomieszczenia?
Przymiotnik sanitarny jest bardzo wieloznaczny. Państwowa Inspekcja Sanitarna np. zajmuje się nie tylko łazienkami. Przymiotnik ten jako swoiste genus proksimum służy bardzo ogólnej klasyfikacji przedmiotu omawianego pojęcia i na tym tu poprzestańmy.
Dla naszych rozważań skierujmy myśl w stronę pokrewnego słowa sanitariat. Jedno z jego znaczeń wg. Słownika JP PWN określone jest następująco: pomieszczenie w miejscach publicznych, w którym można skorzystać z ubikacji, umywalni lub pryszniców. Tu już jesteśmy bliżej projektującego pojęcia mikrołazienki. Zgodnie z budowaną propozycją mikrołazienka wprawdzie nie jest pomieszczeniem publicznym, ale domowym, prywatnym, w którym można jednak skorzystać z ubikacji , umywalki oraz z prysznica lub – rozszerzmy – wanny kąpielowej.
Łazienka i ubikacja w proponowanym tu ujęciu nie są zatem tym samym, choć mogą znajdować się w tym samym pomieszczeniu. Mogą, ale nie muszą. Tak przecież jest w wielu domach.
Na ubikację składają się inne urządzenia niż urządzenia łazienkowe. Te ostatnie dla uniknięcia ewentualnych nieporozumień nazwijmy „łazienką właściwą”. W tan sposób mówienie, że mikrołazienka jest i ubikacją, i łazienką właściwą ma swoje materialne podstawy.
Wypada Czytelników uczulić na słowo „czynności” w kontekście omawiania urządzeń składających się na ubikację i łazienkę właściwą. Słowo to dalej będzie bardzo ważne w kontekście omawiania także innych urządzeń oraz innych problemów.
W taki oto sposób doszliśmy do tego, że omawiane tutaj pojęcie mikrołazienki odnosi się do pomieszczenia, które służy jednocześnie i jako ubikacja, i jako łazienka w potocznym rozumieniu.
Ale to nie koniec. Mikrołazienka w proponowanym ujęciu jest jeszcze czymś więcej. Tutaj potrzeba odwołać się do drugiego z sygnalizowanych już pojęć – do pojęcia higieny osobistej.
Czym jest higiena osobista?
Niech znowu wystarczy nam określenie z Wikipedii, że higiena osobista to tyle, co: czynności najczęściej kojarzone z regularnym myciem ciała z użyciem mydła i detergentów, regularną zmianą i praniem odzieży oraz bezpośrednim unikaniem zabrudzenia.
Jakie zatem czynności służą higienie osobistej? Te, które związane są z utrzymaniem czystości ciała oraz z praniem i zmianą odzieży i unikaniem zabrudzenia. I tak przyjmijmy, choć nie bez pewnych zastrzeżeń.
Higiena ciała i higiena odzieży
Przyjrzyjmy się bliżej czynnościom związanym z praniem i zmianą odzieży. Co na te czynności się składa? Proste obserwacje wskazują na czynności związane z praniem, suszeniem oraz prasowaniem odzieży.
Co prasowanie ma wspólnego z użyciem wody. Tyle, że jest usuwaniem skutków działania wody na odzież w procesie prania. Wszystko się okaże w praniu – mawiała babcia niżej podpisanego nie tylko w przenośnym sensie, ale i dosłownym przy ocenie jakiegoś garderobianego nabytku.
Mikrołazienka powinna też służyć higienie odzieży. Jest to szerzej dość oczywiste, choć prasowanie już rzadko bywa kojarzone z niewielkim pomieszczeniem.
Higiena mieszkania
W przytoczonym określeniu higieny osobistej znajduje się też sformułowanie, że obejmuje ona także czynności związane z „unikaniem zabrudzenia”. Do czego owe czynności unikania zabrudzenia mogą się odnosić? Chyba do omijania okazji, aby się czymś niepotrzebnie pobrudzić. No, ale czy takie omijanie okazji musi się wiązać z użyciem wody? Trochę to enigmatyczne.
Zamiast dalszych konceptualizacyjnych dywagacji wstawmy tutaj postulat, że mikrołazienka powinna też w jakiejś mierze służyć czynnościom związanym z użyciem wody, ale niekoniecznie w celu utrzymania w odpowiedniej czystości naszego ciała czy odzieży, lecz także np. czystości bielizny pościelowej, czystości okien, podłogi itp. Słowem – higienie mieszkania.
Czym więc jest mikrołazienka?
Podsumujmy: w proponowanym ujęciu mikrołazienka jest pomieszczeniem służącym czynnościom związanym z używaniem ubikacji, czynnościom służącym higienie ciała i higienie odzieży oraz czynnościom związanym z higieną mieszkania a wymagającym użycia wody.
Jeszcze raz powtórzmy, że mikrołazienka w proponowanym tu rozumieniu nie jest po prostu małą łazienką. Wystarczy zauważyć, że w dużych mieszkaniach ubikacja może być oddzielona od łazienki, w innym pomieszczeniu można prać, suszyć można na strychu, w innym pomieszczeniu prasować, a w jeszcze innym pomieszczeniu przechowywać środki i akcesoria służące utrzymaniu czystości mieszkania.
Pojęcie mikrołazienki ma więc w tym artykule charakter projektujący a nie sprawozdawczy i nie nawiązuje wprost do powszechnych skojarzeń, choć i nie jest od nich tak zupełnie oderwane.
Część II
Mikrołazienka jako wyzwanie dla laika
Kto powinien być projektantem naszej mikrołazienki?
Ten, kto się na tym zna! – oto prosta odpowiedź. Ale tylko pozornie prosta. Bo kto się zna?
Już sam fakt, że ktoś dysponuje bardzo niewielkim pomieszczeniem na mikrołazienkę, świadczyć może, że dysponuje niewielkimi środkami finansowymi na jej urządzenie. Wątpliwe także jest, że zechce poświęcić jakąś znaczniejszą ich część na prace projektowe i zatrudnienie kompetentnego projektanta czy raczej kompetentnej firmy.
W takiej zaś kompetentnej firmie muszą być kompetentni fachowcy wielu różnych dziedzin. Aby ich wiedza złożyła się na gotowy projekt, niezbędny jej koordynator całości cząstkowych rozwiązań, a więc główny projektant.
Jak ten problem w praktyce wygląda? Zwykle ostateczny kształt mikrołazienki jest wypadkową tego, co jej gospodarzowi podpowiedzieli fachowcy różnych specjalności i w różnych okresach czasu i co było zgodne z jego życzeniem. Nie ma większego problemu, gdy trzeba zainstalować nowy zlew czy wymienić kafelki, a więc jakiś pojedynczy składnik wyposażenia. Przyzwoity fachowiec nie popsuje innych już istniejących urządzeń spoza swojej specjalności.
Problem staje się niezmiernie skomplikowany, gdy trzeba urządzić od podstaw wszystkie składniki wyposażenia jednocześnie. Czy wtedy docelowy projekt może być prostą wypadkową podpowiedzi różnych fachowców?
Jeśli zamówimy firmę zajmującą się hydrauliką i instalowaniem łazienkowych urządzeń, to pierwszym pytaniem jej przedstawiciela będzie, co i gdzie trzeba coś zainstalować. Niby powinniśmy to wiedzieć, bo przecież to my jesteśmy potencjalnymi zleceniodawcami. Ale skąd mamy wiedzieć, co jest możliwe, a co niemożliwe w ramach konkretnych przestrzennych, technicznych, ekonomicznych czy nawet naszych czasowych uwarunkowań? Ile swojego zaangażowania taka specjalistyczna firma może poświęcić na rozpoznawcze oględziny i rozmowy?
A przecież mikrołazienka to także jakieś urządzenia elektryczne. Czy firma hydrauliczna będzie tu dobrym doradcą? A jeśli wyniknie jakiś nietypowy problem? Podejmie się ryzyka jakiegoś nie rutynowego rozwiązania?
W łazience powinny być kafelki. Czy specjalista od kafelków będzie znowu dobrym doradcą w sprawach hydrauliki i elektryczności?
To może sprzedawcy materiałów budowlanych czy sprzedawcy elementów łazienkowego wyposażenia mogą być dobrymi doradcami? Nie warto ich wiedzy lekceważyć, ale przecież będzie ona dotyczyła jakiegoś bardzo wycinkowego fragmentu problemu, a sprzedawcy nie znajdą czasu ani nawet ochoty, by dyskutować o całym pomieszczeniu.
Każda z wymienionych osób może być w jakiś sposób zainteresowana urządzaną przez kogoś mikrołazienką, każda z nich może powiedzieć o sobie, że w jakimś stopniu się na tym zna. Dodać tu jeszcze można i przedstawiciela administracji zarządzającej osiedlem czy blokiem mieszkaniowym.
Ale jak zintegrować te wszystkie cząstkowe podpowiedzi w sensowną całość?
Z drugiej strony, czy można uniknąć zdania innych osób? Łatwo się w różnych poradach i sugestiach pogubić. Wiedza kosztuje. Kto miałby całkowicie bezinteresownie zająć się projektem naszej mikrołazienki. Firma projektowa! Ale za jakie pieniądze, by uznała sprawę godną zainteresowania?
Który z nowo upieczonych działkowiczów – wracając do dygresyjnej analogii – wpadłby na pomysł, by zatrudnić projektanta od urządzania działek? Od wybudowania działkowego domku – owszem, czemu nie. Fachowiec od doprowadzenia wody? – czemu nie? Ale od zaprojektowania całości?
Jest i druga strona medalu. Który przyzwoity fachowiec z zakresu ogrodnictwa podjąłby się takiego zadania? Załóżmy, że oto przedstawia na zamówienie jakiś w miarę szczegółowy projekt. Działkowicz kręci nosem, bo coś mu się nie podoba, następnie coś sam poprawia i urządza działkę zgodnie z przedstawionym projektem, ale ze swoimi poprawkami. I co? Ceniący swe dobre imię fachowiec będzie się prawował z działkowiczem o wynagrodzenie czy prawa autorskie? Śmiechu warte!
Laik jako projektant z konieczności
Załóżmy, że jednak chcemy zlecić urządzenie naszej mikrołazienki jakiejś wyspecjalizowanej firmie.
Określamy jakoś nasze potrzeby, a firma nie odpowie od razu. Musi przecież zrobić jakiś wstępny projekt, by na jego podstawie określić wstępny kosztorys. A nawet taki wstępny projekt i wstępny kosztorys coś kosztuje.
Ma to zrobić za darmo? Firma może się zabezpieczyć pobierając jakąś wstępną opłatę za samo podjęcie tematu. Ale ile takich wstępnych opłat może uiścić potencjalny zleceniodawca w samej procedurze wyboru jednaj z firm? Skąd wiadomo, że oferta pierwszej lepszej firmy, a nawet przez kogoś polecanej , spełni w sposób optymalny oczekiwania zleceniodawcy?
Skąd o tym dyletant może wiedzieć, skro nie ma nawet możliwości dokonania jakichś porównań. Ma urządzać jakiś konkurs? Nie ma rady, gospodarz pomieszczenia sam powinien wystąpić w roli głównego projektanta. Tu zaś pojawiają się poważne komplikacje.
Na oszacowanie możliwości zmiany, zgodnie z życzeniem zleceniodawcy, jednego składnika mikrołazienki na inny jego odpowiednik w konkretnych warunkach fachowcowi wystarczyć może jeden rzut oka. Ale oszacowanie możliwości wykonania całego kompleksu urządzeń zgodnie z życzeniem zleceniodawcy, to już zupełnie inna bajka. Podobnie sprawa się ma z oszacowaniem kosztów.
W grę wchodzi pewien paradoks. Czy ktoś mieszka w dużym mieszkaniu czy w malutkim, jego potrzeby mogą być takie same, ale nie takie same są teoretyczne trudności związane z przygotowaniem pomieszczenia dla spełniania tych potrzeb. Wręcz przeciwnie: im mniejsze pomieszczenie, tym trudniej. Drastyczne ograniczenia przestrzenne zmuszają do większego wysiłku teoretycznego.
Jak może sobie z rolą projektanta poradzić kompletny dyletant w sprawach budowlanych czy instalatorskich?
Na czymś jednak powinnien się znać, posiąść jakąś wiedze, by chociaż móc nawiązać zdroworozsądkowy dialog z całym szeregiem różnych fachowców, aby ostateczny rezultat nie przypominał dzieła kogoś nierozumnego.
Ta niezbędna wiedza, bez której trudno o racjonalne decyzje i działania, w jakiejkolwiek zresztą dziedzinie, dotyczy własnych potrzeb. Jest to sprawa niezmiernie ważna.
Każde urządzenie techniczne jest odpowiedzią na jakąś potrzebę czy potrzeby. Od artykulacji tych potrzeb nikt nie wyręczy gospodarza pomieszczenia przeznaczonego na mikrołazienkę. A taka w miarę precyzyjna artykulacja wbrew pozorom nie jest tak zupełnie prosta.
Część III
O potrzebach ogólniej
Problematyka potrzeb to niezwykle skomplikowany gąszcz zagadnień, wiążących się z problemami motywacji, emocji i innymi determinantami naszych działań. W codziennym życiu posługujemy się intuicyjnym rozumieniem sformułowań wyrażających to, że oto ktoś czegoś potrzebuje.
Potrzeby zaś mogą być bardzo różne. Ktoś potrzebuje uznania w swoim środowisku, ktoś inny czułości ze strony określonej osoby, ktoś jeszcze inny potrzebuje np. narkotyku. Życie ludzkie jest nieustannym procesem zaspokajania różnych potrzeb, które są wewnętrznym czynnikiem niejako popychającym nas do określonych działań, determinującym nasze postawy, zachowania i nawet nasze myślenie.
O jakich potrzebach może być mowa w kontekście problemu urządzania mikrołazienek? Nawiązując do dość powszechnie znanego konceptu amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa tzw. piramidy potrzeb powiedzieć można, że chodzi tu o najniższe piętra tej piramidy – o potrzeby fizjologiczne i związane z nimi potrzeby bezpieczeństwa i wygody.
O mikrołazience wiemy, że służyć powinna potrzebom związanym z używaniem ubikacji, potrzebom higieny ciała, odzieży i mieszkania. To jednak trochę zbyt ogólnikowa wiedza jak na wymogi procedury projektowania. Wypada trochę bliżej się przyjrzeć procesowi zaspokajania potrzeb.
Potrzeby czynności i potrzeby przedmiotów
Język potoczny jakim się posługujemy, jest bardzo wieloznaczny i mało precyzyjny. Dotyczy to także problematyki potrzeb. Język jakby zmuszał nas do wielu myślowych uproszczeń czy skrótów, których niewiele jesteśmy świadomi w potocznym komunikowaniu się.
W mikrołazience możemy się myć, kąpać czy golić. Czym są te czynności? Ni mniej, ni więcej są one aktami zaspokajania naszych potrzeb. O potrzebach powiedzieliśmy, że są one wewnętrznym czynnikiem popychającym nas do działania, a więc do pewnych czynności. Trudno zaspokoić głód bez czynności jedzenia. Trudno o czyste ręce bez czynności mycia rąk.
Niezależnie od tego, czy przez potrzebę jako taką rozumieć będziemy stan braku czegoś czy napięcia w wyniku zachwianej równowagi, czy jeszcze jakoś inaczej, to subiektywnie odczuwamy ją, przynajmniej w zakresie potrzeb związanych z mikrołazienką, jako impuls do określonej realnej czynności czy całego szeregu czynności.
Czy same czynności wystarczą, aby można mówić o akcie zaspokajania potrzeby? Nie wystarczą.
Nie ma czynności jedzenia, jeśli nie ma czegoś do jedzenia. Nie ma czynności mycia, jeśli nie ma środków do mycia. Realne czynności mogą być wykonywane dzięki realnym przedmiotom, czy mówiąc trochę ogólniej, dzięki materialnym warunkom.
Do jedzenia potrzebny jest chleb, do czesania się potrzebny jest grzebień, do wycierania się potrzebny jest ręcznik itd. Wszystkie te przedmioty są przedmiotami naszych potrzeb.
Rozróżnienie potrzeb czynności i potrzeb przedmiotów ma niemałe znaczenie dla uświadomienie sobie sposobu identyfikacji potrzeb. Potrzeby można bowiem określać poprzez wskazanie na czynności („chce mi się jeść”, „chcę się wytrzeć”) lub poprzez wskazanie na przedmioty („chcę chleba do zupy”, „chcę czystego ręcznika”).
Czy identyfikacja potrzeb poprzez wskazywanie na związane z nimi czynności jest równoważna z identyfikacją poprzez wskazywanie na przedmioty . Teoretycznie tak, ale mając na względzie precyzję komunikowania się, sprawa może nie być jednoznaczna.
Jeśli ktoś mówi, że potrzebuje mieszkania, to wskazuje jakby na jeden przedmiot tej potrzeby. A jeśli przełożyć to wskazanie przedmiotu na wskazanie czynności? Można byłoby przywołać tu czasownik mieszkać. A na jakie konkretne czynności wskazuje ten czasownik? Wypadałoby wyliczyć ogromną liczbę czynności, a raczej klas czy zbiorów tych czynności, aby wyczerpać treść tego jednego czasownikowego okreslenia.
O potrzebach mikrołazienkowych
O potrzebach tych powiedzieć można dwie, nie będące już nowością, uwagi: ich zaspokajanie dokonuje się poprzez ściśle dające się określić czynności oraz to, że owe czynności wymagają odpowiednich urządzeń.
Aby mikrołazienka mogła służyć potrzebie czystości rąk, a więc potrzebie czynności ich umycia musi być wyposażone w określone urządzenie techniczne w postaci np. umywalki czy miednicy, odpowiedniego urządzenia dostarczającego wodę i jeszcze środków takich jak mydło czy ręcznik. Dotyczy to każdej z rozważanych tu potrzeb. Czy o potrzebie przyjaźni lub poważania w środowisku można tak powiedzieć? Chyba nie.
Po tym spostrzeżeniu względnie łatwo można stworzyć listę mikrołazienkowych potrzeb jakie dość powszechnie kojarzone są z projektowanym pomieszczeniem. Wystarczy bowiem zwrócić uwagę na czynności i urządzenia, jakie z danymi potrzebami są związane. Nie wyczerpie to jeszcze problemu artykulacji potrzeb, ale będzie już ważnym krokiem w pewnym jego uporządkowaniu.
Lista mikrołazienkowych potrzeb
To lista spraw banalnych, o których wszyscy wiedzą, nie ma w nich niczego oryginalnego. Jednak takie uporządkowanie może być przydatne choćby po to, aby o czymś nie zapomnieć. Drobne komentarze przy każdym z punktów uzasadniają wyróżnienie pewnych określonych potrzeb. W uzasadnieniach tych nie ma jakiejś systematyczności, gdyż dotykają one spraw prostych, a Czytelnicy sami bez trudu mogliby wiele dodać od siebie.
- Potrzeby związane z używaniem sedesu, czyli potrzeby defekacji i mikcji.
One są dla użytkownika mieszkania najważniejsze i chyba jest to oczywiste. Można się nie myć i kilka dni, ale trudno nawet jeden dzień przeżyć bez korzystania z sedesu, a kto ma dziś warunki, by biec za przysłowiową stodołę? Te potrzeby trudno zaspokoić poprzez jakieś urządzenia zastępcze.
- Potrzeby związane z umywalką czyli mini higieny, które nazwać by można potrzebami higieny wagonowej.
W potocznym języku nie ma na nie odrębnej nazwy, ale przecież dla każdego, kto zauważył, że w wagonach kolejowych istniały oddzielne kabiny z muszlą klozetową i umywalką, taka nazwa może być uzasadniona. To potrzeby umycia przynajmniej rąk po skorzystaniu z sedesu, gdyż trudno w kontekście mówienia o mikrołazience mówić o bidecie. Sedes i umywalka tworzą łącznie ubikację, ale przy okazji umywalka może też służyć mini higienie w nieco szerszym znaczeniu. Umywalka może służyć np. do mycie zębów czy golenie się. Od biedy można te wszystkie potrzeby zaspokoić przy umywalce kuchennej, ale już z naruszeniem pewnych standardów sanitarnych.
- Potrzeby związane z utrzymaniem czystości całego ciała, a więc z użytkowaniem wanny kąpielowej lub prysznica.
Dzięki takiemu urządzeniu całe pomieszczenie nazwać można łazienką, a urządzenia temu służące przynależą – jak to już zostało nazwane - do łazienki właściwej. Te potrzeby wymienione są na trzecim miejscu, choć potoczne intuicje usytuowałyby je na pierwszym. Pamiętajmy jednak, że mowa tu o mikrołazience, a nie o łazience po prostu. Ubikacja w mieszkaniu jest bardziej potrzebna niż łazienka i nasze odczucia estetyczne niewiele tu zmienią. Wystarczy napomknąć, że do dziś istnieją kamienice, których twórcy przewidzieli wspólne ubikacje, ale nie przewidzieli wspólnych łazienek. Te łazienkowe potrzeby niegdyś załatwiano zwykle w kuchni używając większej miednicy lub wanny do prania.
- Potrzeby związane z używaniem pralki czyli utrzymaniem czystości odzieży.
Realizację tych potrzeb ewidentnie związanych z używaniem wody ułatwiać dziś może pralka automatyczna. Właściwie każde pomieszczenie, w którym znajduje się pralka automatyczna nazwać można pralnią. Tzw. wielkie pranie oznaczało niegdyś spore przedsięwzięcie logistyczne połączone z zaangażowaniem praczki, gotowaniem wody i bielizny w ogromnych kotłach, wyczerpującym siły używaniem tarki do prania w dużych wannach czy baliach. Dziś te wszystkie czynności wykonuje pralka automatyczna zajmująca niewiele miejsca w przestrzeni. Wielkie pranie może być zastąpione serią małych prań niezbyt aprobujących czas i nie wymagających wielkiego wysiłku fizycznego.
- Potrzeby związane z usuwaniem wody z wypranej odzieży, inaczej mówiąc – związane z suszeniem odzieży.
Akcesoria służące suszeniu odzieży to zwykle jakieś sznurki czy haki, o których raczej niewiele się wspomina, ale jednak warto o nich pomyśleć zawczasu. Tutaj wymienić także wypada potrzebę suchego i ciepłego powietrza.
- Potrzeby związane z prasowaniem odzieży.
Co one mają wspólnego z użyciem wody? Tyle, że ewidentnie dotyczą skutków używania wody przy praniu. Wszystko się okaże w praniu - mawiała babcia niżej podpisanego nie tylko w przenośnym, ale także w dosłownym znaczeniu tych słów przy okazji nabywania jakiegoś nowego składnika garderoby. W tym miejscu wypada wymienić deskę do prasowania i żelazko jako przedmioty mikrołazienkowych potrzeb.
- Potrzeby związane z magazynowaniem przyrządów i środków czystości.
Do korzystania z ubikacji potrzebne jest papier toaletowy i mydło, do korzystania z łazienki całkiem spory zestaw kosmetyków, a do utrzymania w czystości wszystkich urządzeń łazienki i całego mieszkania zestaw jeszcze innych środków czy akcesoriów. Trudno płyn do mycia szyb lub podłogi przechowywać w kuchni czy pokoju. A wszystkie te środki znowu związane są ze zużywaniem wody.
Część IV
Zmagania z przestrzenią
Nie każdy posiada wyobraźnię przestrzenną pozwalającą na efektywne projektowanie czegoś. Poniżej dokonany może mało zauważalny, ale bardzo znaczący dla pobudzenia naszej wyobraźni zabieg językowy. Polega ona na pomyśleniu i mówieniu o naszej mikrołazience niejako na siedem różnych sposobów.
Koncert życzeń czyli o wielofunkcyjności mikrołazienki
Czymże więc powinna być mikrołazienka? W zależności od potrzeb powinna być:
- Ubikacją
- Łazienką właściwą
- Kabiną higieny wagonowej
- Pralnią
- Suszarnią
- Prasowalnią
- Magazynem przyrządów i środków czystości.
Powyższa wyliczanka chyba dość dobrze ukazuje zasadność wprowadzenia pojęcia mikrołazienki do bardzo już bogatej aparatury pojęciowej związanej ze sprawami higieny.
Nietrudno zauważyć – przypomnijmy - że w dużych mieszkaniach czynności związane z każdą z wymienionych funkcji mogą być wykonywane w innym pomieszczeniu. Mikrołazienka zaś powinna być tak pomyślana i urządzona, aby w zależności od potrzeb mogła pełnić funkcje każdego z wymienionych pomieszczeń. Podkreślmy – siedmiu pomieszczeń.
Można powiedzieć, że w dużych, wieloizbowych mieszkaniach urządzenia ubikacyjne i służące higienie są jakby rozproszone w całym mieszkaniu. W małych mieszkaniach są one skoncentrowane w jednym i z reguły bardzo niewielkim pomieszczeniu.
Ta koncentracja urządzeń w jednym pomieszczeniu generuje jednocześnie koncentracją problemów w projektowaniu. Doprawdy niewiele projektanckiej inwencji wymaga problem usytuowania sedesu i umywalki w przeznaczonym tylko na nie osobnym pomieszczeniu.
(Ostatnie zdanie zawiera myśl będącą podstawą zaproponowanej metody projektowania mikrołazienki i dlatego już teraz zwracam na nią uwagę.)
Co innego, – kontynuując wywód - gdy w niewiele większym pomieszczeniu chcemy umieścić pięć stanowisk hydrotechnicznych (sedes, umywalkę, prysznic lub wannę, kaloryfer oraz pralkę) i nadto wygospodarować jeszcze miejsce do suszenia, prasowania i przechowywania różnych środków czystości.
Czy w ogóle wszystkie potrzeby zostały w powyższym zestawieniu uwzględnione? Gdzie oświetlenie? Gdzie np. potrzeby rekreacji (może tylko łazienka właściwa w ograniczonym stopniu spełnia tę funkcję) czy potrzeby estetyki? No, ale jak pogodzić w mikrołazience funkcję ubikacji z funkcją saloniku aromatoterapii? Pogodzić trudno, ale chociaż pomyśleć też może warto.
Ponieważ potrzeb związanych z mikrołazienką jest bardzo wiele, stąd jej projektowanie bardziej pod względem teoretycznych trudności przypomina projektowanie pomieszczeń rekreacyjnych dla załogi łodzi podwodnej czy samolotu niż radosne projektowanie fantazyjnego oczka wodnego w ogródku skalnym.
Część V
W stronę praktyki
Dotychczasowe rozważania dotyczyły spraw definicji czy identyfikacji problemów. Takie operacje myślowe są konieczne choćby tylko dla uniknięcia możliwych nieporozumień w komunikacji społecznej. Ale takie operacje mogą mieć nader ważny ważny wymiar praktyczny.
Oderwać się od schematów!
Po co aż tak wiele miejsca poświęcone zostało w tym artykule na omówienie banalnych, prostych w istocie spraw, o których chyba wszyscy wiedzą? Dla jednego, ale bardzo ważnego powodu: dla ułatwienia odejścia od stereotypowego myślenia, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni.
Stereotypem jest bowiem przekonanie, że mikrołazienka to mikro problem nie wymagający pogłębionego namysłu. Wszelki zaś pogłębiony namysł wymaga jego elementarnego uporządkowania, nawet wtedy, gdy dotyczy on najbardziej banalnych czy oczywistych spraw.
Stereotypem jest przekonanie o wystarczalności stosowania w projektowaniu mikrołazienki rozwiązań, jakie stosowane są w pomieszczeniach łazienkowych o dużych gabarytach. W konsekwencji trudno nam się wyzwolić z sieci wielu schematów myślowych.
Owe schematy narzucają nam oferenci różnorakich produktów prezentując atrakcyjne wzory kafelków, modele pralek, sedesów czy innych urządzeń. W prezentacji tych urządzeń oferenci przy różnych okazjach ukazują je w kontekście przestrzennej wygody, której dojmująco brak w mikrołazienkach. W efekcie urządzający je stają się jakby niewolnikami mody czy panujących trendów ograniczających ich myślową swobodę w rozwiązywaniu istotnych dla nich problemów.
Podobnie też schematy takie narzucają nam potencjalni fachowi wykonawcy różnych cząstkowych prac, bez których trudno laikowi się obyć, a którzy właściwie z konieczności starają się sprowadzić problem, do już znanych schematów rozwiązania. Jest to zrozumiałe: niby dlaczego mieliby występować w roli jakichś eksperymentatorów i narażać zleceniodawcę na niepewny rezultat? Każda zaś innowacja obarczona jest jakimś ryzykiem.
Schematy narzucają nam też utrwalone powszechnie nawyki językowe. Jak będzie rozumiane stwierdzenie, że nasza łazienka jest pralnią albo magazynem? Chyba w ten sposób, że oto nasze pomieszczenie łazienkowe zostało zamienione na pralnię lub jakiś magazyn. A jeśli powiemy, że nasza mikrołazienka jest pralnią albo magazynem? Tu już możemy spodziewać się pytania o co chodzi, gdyż słowo mikrołazienka nie funkcjonuje w potocznym obiegu.
Między łazienką a mikrołazienką w postulowanym tu rozróżnieniu zachodzi ogromna różnica. Jeśli mówimy i myślimy, że mikrołazienka jest ubikacją, łaźnią właściwą, pralnią czy prasowalnią to łatwiej nam w jej projektowaniu uwzględniać to, że jej urządzenia powinny spełniać funkcje zarezerwowane do każdego z wymienionych pomieszczeń.
Odejściu od wspomnianych schematów może trochę pomóc myślenie o mikrołazience jako o jakby siedmiu różnych pomieszczeniach. To nic nie szkodzi, że fizycznie jest to tylko jedno pomieszczenie. W teoretycznej refleksji warto zadać sobie pytanie, co jest niezbędne by było ono ubikacją, właściwą łazienką, pralnią, prasowalnią, magazynem czy suszarnią.
Świadomość takich językowych niuansów może być ogromnie pomocna w kontaktach z osobami w różny sposób potencjalnie zaangażowanych w projektowaniu i urządzaniu naszej mikrołazienki.
Potrzeby prowadzącego gospodarstwo domowe
- partnerzy gry
Każdy z zainteresowanych urządzaną mikrołazienką może coś wstępnie grzecznościowo doradzić i to w sumie może być dużo, ale stanowczo za mało, by z takich cząstkowych porad stworzyć całościowy i satysfakcjonujący projekt całości ze wszystkimi szczegółowymi rozwiązaniami. W grę wchodzą różnice merytorycznych kompetencji wynikające z ogromnie skomplikowanego podziału pracy. Inne mogą być uwagi przedstawiciela administracji osiedlowej, inne firmy hydraulicznej, inne elektrycznej, inne wykonawcy okładziny kafelkowej a jeszcze inne sprzedawcy łazienkowego sprzętu.
Bez wiedzy i doświadczenia bardzo różnych osób czy instytucji trudno jednak coś sensownego stworzyć zupełnie samemu. Tutaj jest miejsce na bardzo istotną uwagę.
Wszystkie spostrzeżenia czy rozważania zawarte w tym artykule czynione są z punktu widzenia potrzeb prowadzącego gospodarstwo domowe i osób je obejmujących, a nie np. z punktu widzenia kogoś, kto zajmuje się prowadzeniem łaźni publicznej, administrowaniem osiedla blokowego, sprzedawaniem łazienkowego wyposażenia czy wykonywaniem fachowych prac w urządzaniu łazienek. To mogą być bardzo różne punkty widzenia, odzwierciedlające inne potrzeby.
Część VI
Przygotowanie się do rozmów z fachowcami
Wokół ludzkich potrzeb wyrastają problemy ludzkiej kultury i cywilizacji, wokół nich obraca się refleksja nad kwestiami ekonomicznymi, edukacyjnymi, socjologicznymi itd. Nawet refleksja nad mikrołazienką wymaga nieco głębszej refleksji niż tylko trochę uporządkowanej artykulacji życzeń.
Omówiony został podział na potrzeby czynności oraz na potrzeby przedmiotów. Teraz już tylko o potrzebach przedmiotów. Jak je można podzielić?
Potrzeby bezpośrednio-użytkowe i potrzeby technologiczne
O wymienionych w liście naszych życzeń urządzeniach powiedzieć można, że służyć mogą zaspokajaniu naszych potrzeb dzięki ich walorom bezpośrednio-użytkowym. Do mycia rąk potrzebna jest woda i mydło i wcale niepotrzebne są tu jakieś rury czy syfony pod zlewem. No tak, ale bez tych urządzeń nie byłoby wody i jej odpływu.
Podobnie jest z każdym innym urządzeniem. Aby one działały potrzeba, aby miały jakieś swoje miejsce w przestrzeni, potrzeba, aby były do czegoś przymocowane, potrzeba, aby były do czegoś podłączone. Te wszystkie niejako dalsze czy wtórne wobec bezpośrednio-użytkowych potrzeb nazwać można potrzebami pośrednio-użytkowymi lub -- trochę uproszczając sprawę i terminologię – potrzebami technologicznymi.
Gospodarzowi urządzającemu swą mikrołazienkę nie wystarczy zatem uporządkowanie swych życzeń, które spełniać powinno gotowe dzieło. Niezbędna jest też choćby ogólna orientacja w materialnie uwarunkowanych możliwościach ich spełnienia, a więc w potrzebach technologicznych.
Najchętniej gotowi bylibyśmy myślenie o realizacji owych technologicznych potrzeb scedować na głowy fachowców. Na takim podejściu wiele można stracić. Jeśli hydraulik jest dobrym fachowcem, to dlaczego miałby się zastanawiać nad miejscem, w którym ma być usytuowana umywalka, aby było to dla nas najbardziej korzystne? Chce po prostu dobrze wykonać swoją pracę, a do tego musi wiedzieć gdzie i co ma zrobić.
Najbardziej nawet kompetentne firmy i kompetentni fachowcy nie zainstalują nam w maleńkim pomieszczeniu obszernej wanny, ustronnego sedesu i jednocześnie miejsca na pralkę . Z drugiej strony wcale nie muszą być zainteresowani komplikowaniem sobie sprawy i próbami wyczerpania w swoim koncypowaniu wszystkich możliwości, jeśli tylko wiąże się z tym wychodzenie poza rutynowe standardy rozwiązań.
Z każdym bowiem niestandardowym rozwiązaniem wiąże się pewne ryzyko. Dlaczego fachowiec miałby to ryzyko ponosić, skoro sam jest tego bardziej świadomy niż dyletant-gospodarz?
Przedmioty potrzeb technologicznych
Jakie materialne przedmioty wchodzą tu w grę? Przede wszystkim stropy i mury pomieszczenia odgradzającego go przestrzennie od przestrzeni wszechświata. One stanowią materialny fundament pod wszelkie trwałe urządzenia mikrołazienki.
Drugim istotnym składnikiem są wejścia wody, prądu i powietrza. Woda po przejściu przez każde z mikrołazienowych urządzeń staje się nieczystościami i ich ujścia są także potrzebami technologicznymi. Trochę podobnie jest z powietrzem i wywietrznikiem. Potrzebami technologicznymi są w proponowanym ujmowaniu problemów także przewody dostarczające prąd elektryczny oraz otwór drzwiowy czy ewentualnie okienny.
Jeśli buduje się dom od podstaw, to te wszystkie urządzenia służące zaspokajaniu potrzeb technologicznych można odpowiednio zaprojektować. Wtedy stanowią one – to dla terminologicznego porządku - wstępną część projektu mikrołazienki, którą nazwać można projektem jej uwarunkowań technologicznych .
Jeśli natomiast ktoś urządza mikrołazienkę w przygotowanym już pomieszczeniu i zaopatrzonym w odpowiednie „wejścia i wyjścia” wówczas można mówić o zastanych już uwarunkowaniach technologicznych w jej urządzaniu. W takiej sytuacji znaleźli się kiedyś mieszkańcy bloków a i współcześnie takie sytuacje też mogą mieć miejsce.
Uwarunkowania technologiczne określają zakres możliwości instalowania urządzeń o walorach bezpośrednio użytkowych. Można sobie czegoś życzyć, ale niewiele z tych życzeń może być spełnionych, jeśli nie uwzględniają one technologicznych uwarunkowań.
O potrzebie metody projektowania
Wszystkie dotychczasowe rozważania mogą wydawać się Czytelnikowi przysłowiowym dzieleniem włosa na czworo czy popisem pedantycznego porządkowania spraw oczywistych i zrozumiałych. Wnioski z nich mogą mieć jednak wcale nieoczywiste znaczenie praktyczne.
Wystarczy policzyć wszystkie urządzenia, jakie wymienione zostały przy omawianiu siedmiu funkcji, jakie powinna spełniać mikrołazienka, by uzmysłowić sobie ogrom kombinatorycznych możliwości ich upakowania w jednym małym pomieszczeniu. Ile takich wariantowych możliwości może być? Tysiące? Setki tysięcy? Miliony? - Wszystko zależy od sposobu podzielenia składników mikrołazienki na elementy, które już dalej nie będziemy dzielić.
Tylko niewiele z możliwych wariantów takiego upakowania zasługiwać mogą na miano rozwiązania rozumnego. Nierozumne byłoby np. usytuowanie sedesu na suficie, ale już usytuowanie tam lampy zamiast na ścianie nad drzwiami może być racjonalne.
Rozpatrywanie kolejno wszystkich możliwych wariantów nie ma praktycznego sensu. Ale jak w takim razie dochodzić do optymalnego dla nas rozwiązania?
Droga czy metoda dojścia do optymalnego rozwiązania zgodnego z naszymi potrzebami, ale także uwzględniającego technologiczne uwarunkowania nasuwa się niejako sama po tak obszernych rozważaniach teoretycznych. Jest ona niejako ufundowana na dwóch teoretycznych konceptach.
Koncept pierwszy, to wyróżnienie podstawowych (tutaj siedmiu) funkcji mikrołazienki.
Koncept drugi, to rozróżnienie potrzeb walorów bezpośrednio-użytkowych określonych urządzeń oraz potrzeb technologicznych.
Propozycję nazwałem na metodą nakładania klisz, choć nie wiem czy jest ona oryginalna i czy nie funkcjonuje już w obiegu pod inną nazwą. O co chodzi w tej metodzie?
Duży problem dzielimy na mniejsze. Zamiast od razu projektować całość, projektujemy jakby siedem odrębnych pomieszczeń, w których kolejno przewidujemy urządzenia służące tylko jednej z wymienionych funkcji. Następnie wszystkie te projekty nakładamy na siebie. Ponieważ wszystko się dzieje w sferze myśli, więc taki zabieg jest możliwy.
Podstawowe znaczenie ma tu – jeszcze raz podkreślmy - możliwość teoretycznego rozdzielenia przedmiotów o walorach bezpośrednio-użytkowych od przedmiotów potrzeb technologicznych oraz świadomość naszej „listy życzeń”.
Część 7
Metoda „nakładania klisz”
Poszczególne kroki są krokami w prezentowaniu metody, a nie w organizowaniu rzeczywistego procesu myślenia w czasie.
Pierwsze dwa drobne kroki praktyczne to po prostu przygotowanie się do bardziej systematycznego myślenia o urządzeniu mikroazienki. Pozostałe nie odnoszą się już do chronologicznej kolejności etapów czy faz w zastanawianiu się nad projektem.
Cała metoda sprowadza się głównie do wskazówek wypunktowania pewnych obszarów całego morza niewiadomych przed jaki dyletant staje decydując się na urządzenie swej mikrołazienki oraz tego, jak radzić sobie z porządkowaniem sukcesywnie zdobywanych informacji czy wiedzy o sprawach detalicznych. O sprawach oczywistych dla fachowców, ale nie dla dyletanta.
Jeśli ktoś zauważy, że cała tę metodę można potraktować jako adaptacją do konkretnego obszaru zagadnień znanej powszechnie metody zapamiętywania pod nazwą „mapy myśli”, to może mieć w tym sporo racji.
O metodzie krok po kroku
Krok 1. Identyfikacja sytuacji wyjściowej.
Zacząć można najprościej – od naszkicowania odręcznie planu pomieszczenia wraz z wszystkimi dotychczasowymi jego wejściami i wyjściami. Gdzie usytuowane są drzwi, gdzie jest ujście kanalizacyjne, gdzie są rury dostarczające wodę, gdzie wywietrznik, gdzie gniazdka prądu elektrycznego, gdzie inne trwałe urządzenia, których z jakichś powodów nie możemy zmieniać.
Taki odręczny szkic nie przekracza możliwości dyletanta, jeśli ukończył chociaż szkołę podstawową. Do potrzebnych pomiarów wystarczy najzwyklejsza calówka czy miara krawiecka.
Krok 2. Swobodny koncert życzeń.
Wykonany szkic powielamy w kilku egzemplarzach.
Na każdym z nich odręcznie szkicujemy kolejno usytuowanie urządzeń, jakie znajdują się na naszej liście mikrołazienkowych urządzeń. A więc na osobnych egzemplarzach szkicujemy, jak ma wyglądać mikrołazienka jako ubikacja, jako łazienka właściwa, jako „kabina higieny wagonowej”, jako pralnia itd.
Innymi słowy – wyobrażamy sobie, że oto wchodzimy do pomieszczenia, które ma być ubikacją, następnie wchodzimy do pomieszczenia, które ma być łazienką właściwą, kabiną higieny wagonowej itd.
Łatwo na wykonywanych szkicach zachować elementarne proporcje kolejnych urządzeń bacząc jednocześnie, by ich obrysy nie nachodziły na siebie. Wszystkie kartki ze szkicami mamy obok siebie, więc łatwo je wzrokowo porównywać. Najpierw robimy szkice „na oko”, a dopiero później możemy liczyć centymetry i nanosić je na odpowiednie kartki.
Taka zabawa przypomina trochę komputerową grę dla dziewczynek, gdy muszą ubrać jakąś postać w kompletny strój. Gdyby owe szkice były narysowane na przeźroczystych kliszach, to nakładając je na siebie uzyskalibyśmy od razu szkicowy projekt naszej mikrołazienki. Stąd nazwa proponowanej metody.
Klisze są przeźroczyste, ale tylko w naszej wyobraźni. Realnie dysponujemy zwykłymi kartkami. Posłużą one do zapisywania różnych informacji w miarę ich sukcesywnego pozyskiwania. Takie odręczne szkice mogą ogromnie ułatwiać rozmowy z fachowcami.
W zasadniczych zarysach komputerowe metody projektowania wnętrz są podobne. Wątpliwe jednak czy są mniej kłopotliwe i mniej pracochłonne dla dyletanta. Profesjonalista może mieć już przygotowany komputer do takich symulacji, a i tak szereg szczegółowych danych musi wprowadzać do edytora.
To jednak nie koniec zabawy w projektowanie.
Krok 3. Pierwsze przymiarki – potrzeby technologiczne.
Nawet największy laik względnie łatwo dojdzie do wniosku, że najważniejsze są stanowiska hydrotechniczne: usytuowanie sedesu, prysznica, umywalki, pralki czy kaloryfera. One w pierwszej kolejności wymagają strategicznych decyzji w całym przedsięwzięciu.
Koncentrujemy uwagę na tych urządzeniach. Gdzie w danych warunkach mogą być one usytuowane? W zależności od tego można się zorientować w tym, co trzeba zrobić w zakresie ujęć kanalizacyjnych i wodociągowych, aby podłączone urządzenia mogły działać i być wygodnie użytkowane?
Niezależnie od tego czy rozpatrujemy problem ubikacji, łazienki właściwej itd. zawsze aktualny będzie też problem oświetlenia, problem ogrzewania czy problem dopływu powietrza. Jak one mają być rozwiązane?
Pierwsze szkice uzmysłowią dyletantowi ogrom jego niewiedzy w zakresie przestrzennych wymiarów poszczególnych urządzeń. Ile potrzeba miejsca na sedes, na umywalkę, pralkę czy prysznic? Takich detalicznych pytań pojawi się jeszcze duża liczba. Ale czy zdobywanie odpowiednich informacji wymaga jakichś specjalnych kompetencji?
Gdzie jest powiedziane, że wszystkie takie wstępne informacje musimy zdobyć w jeden dzień? Możemy je zdobywać sukcesywnie na marginesie innych codziennych zajęć i zapisywać je na kartkach ze szkicami. Dyletant nie musi mieć w takich sprawach wyrobionej pamięci dorównującej fachowcom. Dzięki zapiskom myślenie o mikrołazience może być rozciągnięte w czasie nawet na wiele tygodni.
Sukcesywne pozbywanie się kolejnych niewiadomych uwalnia od poczucia ciągłego dreptania w miejscu, zaczynania myślenia ciągle od nowa. Odręczne szkice z kolejnymi informacjami nie tylko służą jako wspornik pamięci, ale też bardziej systematycznie wprowadzają wyłaniające się stopniowo problemy do naszej świadomości i tym samym dają szanse naszej podświadomości na intuicyjne przebłyski ich rozwiązań.
Krok 4 Identyfikacja miejsc trudności.
Wcale nie jest wykluczone, że kombinując na odręcznych szkicach i już uwzględniając wymiary pożądanych urządzeń suma powierzchni czy przestrzeni, jaki mogą one zająć wykracza poza możliwości naszego pomieszczenia.
Z czegoś trzeba zrezygnować lub jakieś urządzenie zastąpić mniejszym. W mikrołazience liczy się każdy centymetr. Z czego zrezygnować lub co pomniejszyć? Decyzje mogą być trudne, ale warto przygotować się na różne warianty i decyzji nie podejmować pochopnie. Ich skutki będziemy odczuwać najprawdopodobniej całe lata.
Nawet jeśli teoretycznie nam się już wszystko w miarę zgadza, to nie koniec wątpliwości. Każde urządzenie wymaga jakichś przyłączy, dla których też musi znaleźć się miejsce. A ile tego miejsca one mogą zająć? Inne wymogi przestrzenne ma sedes kompaktowy (ze spłuczką}, a inne sedes tradycyjny ze spłuczką gdzieś na ścianie.
Ten problem w obszerniejszych pomieszczeniach właściwie nie jest problemem praktycznym, gdy przesunięcie jakiegoś urządzenia o parę czy paręnaście centymetrów nie ma większego znaczenia. W mikrołazience może mieć jednak znaczenie kluczowe.
W opisach ofert sedesów, umywalek, brodzików czy pralek skrywa się założenie, że klient już dysponuje odpowiednią przestrzenią na samo urządzenie, dysponuje już infrastrukturą stosownych podłączeń oraz miejscem na przyłącza. Innymi słowy, opisy te zawierają domyślne założenie, że wszystko inne w pomieszczeniu już jest, a problemem pozostaje tylko to jedno urządzenie tak, jakby było ono ostatnie.
Tu istotna uwaga. Trzeba przewidzieć, że z podobnym założeniem czy nastawieniem spotkamy się z w przypadku rozmów z fachowcami od wykonywania różnych prac.
Wiemy jednak o naszej sytuacji wyjściowej. W pomieszczeniu niczego jeszcze nie ma, wszystko jest sprawą otwartą.
Krok 5. Weryfikacja lokacyjna czyli o tym, co możemy „mieć”.
Mamy już jakąś mglistą wizję całości hydrotechnicznej, wiemy gdzie jakie urządzenie mają być usytuowane. Sedesy, kabiny prysznicowe, umywalki, pralki czy grzejniki mają bardzo różniące się gabaryty. Ich dobór pod tym względem jest ogromnie ważny.
Oprócz tych urządzeń potrzebne są jeszcze inne. Pamiętamy, że mikrołazienka ma być także prasowalnią, suszarnią i magazynem. A więc potrzebne są jakieś półki, pojemniki, urządzenia do prasowania i suszenia, potrzebne są gniazdka elektryczne itp.
Miarą racjonalności projektu w części hydrotechnicznej może być to, ile z pozostałych drobniejszych może, ale bardzo ważnych urządzeń uda nam się ulokować. Nie tylko posadzka jest do zagospodarowania, ale także ściany, które znowu mają ograniczoną powierzchnię. Lustro, półki szafki, gniazdka elektryczne itp. gdzieś powinny znaleźć odpowiednie miejsce.
Drobnych akcesoriów typu suszarka do włosów, przybory do golenia, środki czystości, żelazko itp. jest bardzo duża ilość nawet dla jednej tylko osoby.
Już na etapie projektowania wypada zadbać o swoistą weryfikację zasadności takiego czy innego rozplanowania urządzeń hydrotechnicznych i doboru ich gabarytów, aby i na dalsze skadniki wyposażenia starczyło miejsca.
Krok 6. Weryfikacja lokomocyjna, czyli o tym, jak możemy „być”.
Mamy ogólny plan przestrzenny wyposażenia, ale napięty do granic możliwości, choć wszystko rachunkowo powinno się zgadzać. Diabeł zaś zwykle ukrywa się w szczegółach.
Nie wystarczy „mieć” obszerny zestaw urządzeń. Ich rozmieszczenie musi być tak rozplanowane, aby można było z nich korzystać, aby można było je użytkować. To użytkowanie zaś to nic innego jak różnorakie czynności. A więc trzeba mieć swobodę ruchów, swobodę dostępu do akurat potrzebnych urządzeń.
Ten problem praktycznie nie istnieje w przypadku obszernych pomieszczeń, ale właśnie on szczególnie wyraźnie oddaje specyfikę trudności w projektowaniu mikrołazienki. Tutaj możliwość swobodnego poruszania się urasta do rangi problemu.
Mikrołazienka nie jest dla Smerfów, ale dla dorosłych osób mających także swoje gabaryty cielesne i to także w myśleniu o projekcie musi być uwzględnione. Akurat w tym bardzo pomocny może być zabieg językowy pozwalający mówić o tym, że mikrołazienka jest ubikacją, że jest łazienką właściwą itd.
Łatwo sobie wyobrazić, że kolejno wykorzystujemy mikrołazienkę w jednej ze swoich wyliczonych już funkcji i wyobrazić sobie czynności, jakie z tym korzystaniem są związane. Czy namawianie do takich symulacji nie jest pewną śmiesznością? Jak dla kogo. Aktorzy teatralni też muszą symulować swoje czynności sceniczne i nie jest to zagadnienie błahe. Tutaj zaś chodzi o czynności związane z korzystaniem poszczególnych urządzeń.
W mikrołazience spędzamy pewną ilość czasu i tym samym w niej realizuje się jakaś część naszego „bycia”. Ile różnych czynności związanych z użytkowaniem jej urządzeń wykonujemy w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca?
Krok 7. Konkretyzacja projektu do detali.
Zwykle od tego, jak coś ma wyglądać, jaka powinna być pralka, jakie powinny być kafelki, półeczka pod lustrem czy szafki na różne akcesoria skłonna jest zaczynać myślenie o mikrołazience znakomita większość osób. Jest to poniekąd konieczność cywilizacyjna. Akurat przedmioty gdzieś widzieliśmy i ich wygląd natychmiast przychodzi nam na myśl. Nikt zaś nie jest w stanie od nowa wymyślać sedesu, pralki czy umywalki. Korzystamy po prostu z cywilizacyjnego dorobku.
Dotyczy to składników wyposażenia hydrotechnicznego, które nazwać by można „twardymi” z racji konieczności ich bardzo trwałego umocowania (mechanicznego i wodno-kanalizacyjnego) jak i składników „miękkich” wymagających tylko umocowania mechanicznego.
Nie można o tych składnikach „miękkiego wyposażenia” zapominać, ale dobrze jest traktować je możliwie długo w sposób wariantowy. Gdy nie wiadomo, gdzie ma być usytuowany sedes, umywalka czy pralka, to doprawdy mało racjonalne jest zamartwianie się tym, jak ma wyglądać pojemnik na brudną bieliznę. Ważne by w ogóle wygospodarować dla niego jakieś miejsce.
Urządzenia hydrotechniczne są najważniejsze i dopiero do nich dopasowujemy całą resztę, w której zawierają się bardziej drobiazgowe składniki wyposażenia wymagające mniej rozbudowanych umocnień i podłączeń a przez to łatwiejszych do umiejscowienia.
A gdzie innowacyjność?
Podstawowy generator problemów do rozwiązywania jest gwarantowany: to ograniczone przestrzennie pomieszczenie, które ma być „upakowane” określonymi urządzeniami oraz nieograniczony na początku apetyt wyrażający się w życzeniach gospodarza-projektanta.
Innowacje rodzić się mogą ze współpracy gospodarza- dyletanta z fachowcem (czy kolejnymi fachowcami, co na jedno wychodzi). Czego mogą dotyczyć innowacje? Trudno aby dotyczyły one konstrukcji poszczególnych urządzeń, które są już dla obu jakby z góry zadane przez oferty rynkowe.
Polem innowacji może być przede wszystkim sposób upakowania urządzeń w małym pomieszczeniu. Tutaj zaś mogą się kryć znaczne rezerwy.
Tu jest miejsce na współpracę z poszczególnymi fachowcami także w koncepcyjnym rozwiązywaniu wielu szczegółowych problemów. Dyletant wcale nie musi być tu sprowadzony tylko do roli zleceniodawcy poszczególnych prac i biernego obserwatora ich wykonywania. Wystarczy trochę bliżej przyjrzeć się wiedzy partnerów współpracy.
Fachowiec zna schematy rozwiązywania problemów. Zna, bo się tego gdzieś nauczył lub sam do nich doszedł w swym praktykowaniu. Jest pewien efektywności ich stosowania. W kontaktach z gospodarzem- dyletantem będzie zatem prezentował swą elastyczność na życzenia gospodarza w ramach wyboru najbardziej optymalnych, ale schematycznych wariantów.
Ale jakich sytuacji te schematy dotyczą? Dotyczą one przede wszystkim sytuacji, gdy luksus przestrzenny był o wiele większy niż w mikrołazienkach. Bo takich sytuacji jest na rynku więcej, bo do większych pomieszczeń kierowane są oferty producentów. Fachowiec nawet jeśli i takie małe pomieszczenia już urządzał, to jest wielce prawdopodobne, że wykorzystywał w nich schematy będące powieleniem pasujących do większych pomieszczeń. Łatwo mu mówić o tym, co jest możliwe, a co niemożliwe w ramach schematycznych rozwiązań.
A dyletant-gospodarz? Dysponuje dwoma ważnymi atutami: świeżością spojrzenia i prawem do ryzyka.
Z samego założenia nie zna efektywnych schematów rozwiązań, nie wie co jest możliwe, a co niemożliwe. Zarówno możliwość czegoś jak i niemożliwość wymaga zaś uzasadnienia. Prawem dyletanta jest czegoś nie wiedzieć, jego prawem jest pytanie „dlaczego”, formułowanie podpowiedzi i oczekiwanie odpowiedzi.
Częstym atutem znamionującym schematyzm odpowiedzi jest stwierdzenia, że czegoś „się nie robi”, że czegoś „nigdzie nie ma” czy, że jakichś rozwiązań „nikt nie stosuje”. Jaka jest wartości takiej argumentacji? Dla gospodarza niewielka. On przecież nie urządza mikrołazienki dla publiczności, ale dla siebie.
Specjaliści od innowacyjnego myślenia już dawno zauważyli, że samo dostrzeżenie potrzeby (a więc i problemu) zawiera już zwykle część rozwiązania, część nierzadko wcale niemałą. A nawet dyletant w sprawach technicznych jest w stanie dostrzec potrzeby technologiczne. We współpracy z fachowcem mogą się zrodzić jakieś nowe rozwiązania. Niekoniecznie na miarę patentu, ale coś sytuacyjnie ułatwiające.
Jest i druga strona medalu. Podpowiedź dyletanta wcale nie musi być przez fachowca zaakceptowana nawet, jeśli kryje się w niej jakieś ziarno racjonalności. Dlaczego? On przecież nie ma pewności, że odejście od sprawdzonych rozwiązań nie będzie jakoś ujemnie skutkowało. Fachowiec nie zechce robić czegoś, co jeszcze nie jest sprawdzone w powszechnej praktyce, bo w razie, gdy coś nie zadziała nawet gdzieś „obok”, to na niego spadną zarzuty o wadliwe wykonanie pracy.
I tu jest ważny drugi atut gospodarza-dyletanta w postaci prawa do ryzyka. Gospodarz może sobie na taki luksus pozwolić i przyzwolić fachowcowi na odejście od rozwiązań standardowych. A drobne usprawnienie może czasami załatwić bardzo duży problem.
Pewnym polem dla innowacji mogą też stwarzać problemy wyposażenia „miękkiego”, ale to raczej oczywiste.
Jakie może być „kaliber” takiej drobnej innowacyjności? Raczej trudno tu o rozwiązania na miarę patentu – co zostało wspomniane. Trzeba się też liczyć z tym, że w większości mogą to być innowacje w sensie subiektywnym, to znaczy, mogą być innowacjami tylko w oczach ich autorów. Kto bowiem miałby sprawdzać, że ktoś inny zupełnie gdzie indziej nie wpadł na zupełnie podobny pomysł. Mogą się one rodzić w wielu różnych miejscach, bo potrzeby będące u ich podstaw są wszędzie podobne.
Na tym można chyba zakończyć werbalną, opisową prezentację raczej dość prostej metody projektowania dla dyletantów. Czy w ogóle może być ona efektywna? Najprostszym sposobem potwierdzenia może być prezentacja efektów jej zastosowania, ale to już przekraczałoby wszelką przyzwoitość objętościową artykułu.
Tu zaś warto jeszcze wspomnieć, że żaden pomysł opracowania metody projektowania mikrołazienki dla dyletantów nie przyszedłby autorowi artykułu do głowy, gdyby nie swoiste uderzenie dziesiątkami problemów naraz. Wielości tych problemów nie widać, gdy mikrołazienka powstaje sukcesywnie, przez lata. Nawet jeśli ktoś przed dziesiątkami lat wprowadzał się do nowego mieszkania, to dość niewiele miał wtedy do zrobienia. Możliwości wyboru różnych urządzeń były wtedy bardzo ograniczone.
Część VIII
Problemy z czasem
Przestrzeń i czas to najbardziej podstawowe kategorie fizyczne. Dotąd zajmowaliśmy się głównie problemami przestrzeni, której w mikrołazienkowym pomieszczeniu tak bardzo brakuje. Jednak i czas jest także bardzo ważnym problemem. Z nim bowiem wiąże się bezpieczeństwo, wygoda i funkcjonalność mikrołazienki.
Nie chodzi tu o czas projektowania i czas potrzebny na dyskusję o projekcie czy nawet o czas jego realizacji, ale o czas związany z użytkowaniem rzeczy. Te problemy wcale nie są w potocznej świadomości (i nie tylko potocznej) oczywiste. To nie oznacza że ich nie ma. Są one wszechobecne.
Wynika to z podstawowego faktu, że praktyczne korzystanie z mikrołazienki (zresztą dotyczy to nie tylko jej) wiążą się z określonymi czynnościami. Każda zaś czynność wymaga nie tylko miejsca w przestrzeni, ale także określonego czasu. Nazwy tych czynności jako części mowy zaliczane są do kategorii nie bez kozery określonej w naszym języku mianem czasowników. Bo dzieją się w czasie.
Bezpieczeństwo
Bezpieczeństwo – stan bądź proces, gwarantujący istnienie podmiotu oraz możliwość jego rozwoju. – tak to pojęcie określa Wikipedia i niech znowu będzie ono w tym artykule wystarczające, co nie oznacza braku teoretycznej rezerwy do takiego określenia. Jest zaś ono z kilku względów interesujące.
Mowa jest w nim o podmiocie. W tak ogólnym określeniu podmiotem może być państwo (wtedy mówimy o bezpieczeństwie narodowym), podmiotem może być załoga samolotu wraz z pasażerami, podmiotem może być rowerzysta na drodze czy uczeń w szkole. A w odniesieniu do mikrołazienki?
Sprawa jest pozornie bezproblemowa, chodzi przecież o użytkowników mikrołazienki. Ale użytkownicy bywają różni, więc przyjrzyjmy się przynajmniej dwom przypadkom. Pierwszego użytkownika nazwijmy użytkownikiem okazjonalnym.
Ktoś będący z wizytą w danym mieszkaniu pragnie skorzystać z mikrołazienki. Co dla niego oznaczać może bezpieczeństwo w korzystaniu z niej? To chyba dość proste. Oznacza to, że nie dozna jakiegoś uszczerbku na swoim ciele a więc np. nie potknie się o jakiś nioczekiwany przedmiot, nie poślizgnie się na zbyt śliskiej posadzce, lampa nie spadnie mu na głowę, nie zatruje się śmiertelnie gazem z nieszczelnej instalacji, nie zostanie oblany wrzątkiem z rury, która akurat pękła itd.
Jeśli nic się przykrego czy nieszczęśliwego nie stało, to można powiedzieć, że stan techniczny samych urządzeń mikrołazienki zagwarantował istnienie tego użytkownika „w zdrowiu i wcale” i tym samym zapewnił mu dalszy rozwój, jeśli tylko z mikrołazienki skorzystał zgodnie z przyjętymi standardami zachowań. Można powiedzieć, że gwarantem bezpieczeństwa jest sprawność techniczna poszczególnych urządzeń.
Gospodarz zaś – przejdźmy do drugiego przypadku – wprawdzie także jest zainteresowany bezpieczeństwem takiego normalnego użytkowania, ale przecież to może nie wystarczać. Zdarzają się bowiem sytuacje wyjątkowe. Mikrołazienkowe urządzenia np. obliczone są zwykle na pewną przeciętną sprawność fizyczną użytkowników. Ta zaś może być chwilowo bądź trochę dłużej osłabiona.
Takie ewentualności mogą wymagać jakichś dodatkowych zabezpieczeń. Mogą być one niezbędne np. osobom w podeszłym wieku, którym nogi odmawiają posłuszeństwa, wzrok jest w stanie zaniku a ręce instynktownie szukają jakich dodatkowych punktów oparcia. Czy kobiety ciężarne zawsze mogą być pewne swej normalnej kondycji fizycznej? Czy można liczyć na to, że dzieci zawsze zachowają się „statecznie”?
Bezpieczeństwo doraźne i bezpieczeństwo długofalowe to niekoniecznie to samo.
Gspodarz łazienki zainteresowany jest nie tylko doraźną sprawnością urządzeń, ale także jej długofalową niezawodnością.
Złośliwość rzeczy martwych jest przysłowiowa. Od czasu do czasu coś się jednak zepsuje, przestanie, przynajmniej w pełnym wymiarze, spełnić jedną ze swych funkcji. Bezpieczeństwo mikrołazienki w oczach gospodarza wzrośnie wtedy, gdy zepsute urządzenie będzie można łatwo naprawić czy wymienić bez jednoczesnego wyłączania jej na dłuższy czas ze wszystkich pozostałych funkcji. Bezpieczeństwo mikrołazienki może więc oznaczać także łatwość w zmianie poszczególnych składników jej wyposażenia. A ta łatwość wcale w doraźnym, codziennym użytkowaniu nie musi być odczuwalna.
Bezpieczeństwo oznacza także gwarancje rozwoju podmiotu. Ten rozwój zaś oznaczać może przynajmniej dwie sprawy. Rozwój standardów kulturowych w zakresie zaspokajania potrzeb i rozwój sytuacji rodzinnej gospodarza.
Kiedyś wystarczała pralka elektryczna typu Frania, dzisiaj standardem jest już pralka automatyczna.
Dzisiaj mikrołazienka służy dwom osobom, jutro może pojawić się nowy domownik. Potrzeby gospodarza jako podmiotu myślenia o swym bezpieczeństwie wymagają myślenia o sobie i domownikach jako o podmiocie rozwijającym się.
Problemy bezpieczeństwa niezależnie od tego, czy chodzi o bezpieczeństwo państwa, czy bezpieczeństwo w mikrołazience wymagają sporego wysiłku i specyficznej wyobraźni. Dotyczą one bowiem tego, co nie istnieje dla naszych zmysłów (można długo pić niezdrową wodę nawet o tym nie wiedząc), dotyczyć mogą tego, co trudno jest przewidzieć, a tylko może się wydarzyć pod wpływem ukrytych czynników natury lub nieopatrznych ludzkich działań. Myślenie o bezpieczeństwie wymaga myślenia o przyszłości.
Myślenie o bezpieczeństwie to uprawianie swoistej gdybologii w ciemnych okularach, w którym niezmiernie ważną rolę odgrywają pytania i niewiadome. Co , kiedy, z jakich powodów może się wydarzyć? Co robić już dzisiaj by zapobiec w przyszłości powstawaniu niekorzystnych sytuacji?
Te i wiele innych niewiadomych, powodują, że o zagrożeniach raczej niechętnie myślimy i rozmawiamy w poczuciu, że to zwykłe zawracanie głowy. Ale myślenie o nich może być bardzo inspirujące. Być może uda się to pokazać, choć może już nie w tym artykule.
Wygoda
O problemach wygody zaś mówimy i myślimy dużo chętniej, bo one nasuwają się nam z codziennych doświadczeń. Co jednak oznacza, że coś jest wygodne lub niewygodne? Sprawa ma wiele aspektów, ale warto tu zwrócić uwagę znowu na aspekt czasowy i przestrzenny.
Czy wygodniej ogolić się komuś w domowej łazience, czy w specjalnej kabinie w pociągu? I tu, i tu warunki mogą być zupełnie podobne. Wystarczy przecież niewielka umywalka, lustro i zestaw przyrządów do golenia.
Różnica w intuicyjnie rozumianej wygodzie jest jednak spora. W pociągu najpierw trzeba sięgnąć do podręcznego bagażu, poszukać odpowiednich przyborów i wyjść z przedziału, pofatygować się do kabiny, a po ogoleniu się wszystko ponownie spakować, wrócić do przedziału i włożyć do torby. W łazience domowej wszystkie te przybory mogą być dostępne niejako od razu na wyciągnięcie ręki, bez nadmiernego chodzenia, bez dodatkowych czynności wymagających wysiłku oraz czasu. Może i niewielkiego, ale jednak.
Oto znowu pojawiła się nie tylko kategoria przestrzeni , ale i kategoria czasu. Nic dziwnego. Wszystko co się dzieje, dzieje się w czasie i przestrzeni. Czas i przestrzeń to papużki nierozłączki w realnych działaniach.
Nie wystarczy powiedzieć, że coś jest wygodne bo dobrze zaspokaja nasze potrzeby w trakcie czynności użytkowania, ale także trzeba uwzględnić i to, że do tego użytkowania jest łatwy dostęp przestrzenny i czasowy. O tym ostatnim aspekcie często się zapomina w potocznym myśleniu.
Czy można o desce do prasowania powiedzieć, że jest wygodna, podczas gdy do użycia niezbędne jest wyciągnięcie jej z jakiegoś schowka, przesunięcie jakichś sprzętów, by uzyskać dla niej miejsce, a po krótkotrwałym prasowaniu wykonać szereg podobnych czynności w kolejności odwrotnej? Jest to chyba bardzo wąskie rozumienie wygody nie uwzględniające wszystkich czynności związanych z jej użytkowaniem.
Funkcjonalność
Mikrołazienka powinna być funkcjonalna. Co to może oznaczać?
Łatwo chyba się zgodzić, że współczesna pralka automatyczna jest funkcjonalna. Sugeruje to nawet specjalne pokrętło służące do wyboru pożądanej funkcji prania. Przyjrzyjmy się temu, co właściwie można wybrać?
Wybierać można to, w jakich proporcjach czasowych będziemy użytkować pralkę automatyczną: po pierwsze, jako grzejnika wody (z możliwością wyboru temperatury), po drugie - jako swoistego zamiennika dawnej tarki do prania (co załatwia wirujący w strumieniach wody bęben) i wreszcie, po trzecie - jako zamiennika dawnej wyżymaczki (co znowu załatwia wirujący bęben, ale już bez wody).
Funkcjonalności poczciwej pralki elektrycznej Frani nawet trudno porównać z funkcjonalnością współczesnej pralki automatycznej.
Co trzeba zrobić, aby wybrać odpowiednią funkcję? Trzeba odpowiednio nastawić pokrętło.
Wróćmy do wyróżnionych siedmiu funkcji mikrołazienki pomijając już problemy projektowania.
Jeśli użytkownik odczuwa w danym momencie potrzebę umycia całego ciała, to nie będzie włączał żelazka. W tej wypełnionej różnymi urządzeniami przestrzeni wybierze kabinę prysznicową by z niej skorzystać.
Można powiedzieć, że w danym momencie wszedł do mikrołazienki jako do łazienki właściwej - używając wprowadzonej terminologii. Jeśli będzie chciał się ogolić, to wejdzie do mikrołazienki jako do kabiny higieny wagonowej, by stanąć przed umywalką z lustrem i czekającym nań zestawem przyborów do golenia. (W tej drobiazgowej analizie znowu przydatna jest umowna terminologia.) Jeśli będzie chciał skorzystać z sedesu,…, skorzystać z pralki, … itd., itp.
O mikrołazience powiemy zatem, że jest funkcjonalna, bo jako jedno pomieszczenie spełnia wiele funkcji, podobnie jak pralka automatyczna. To jeden z warunków, aby mikrołazienkę uznać za funkcjonalną. Ale w powszechnym rozumieniu funkcjonalności chyba czegoś tu jeszcze brakuje.
Ile czasu potrzeba użytkownikowi, aby przekształcić mikrołazienkę jako łazienkę właściwą w kabinę higieny wagonowej albo w pralnię? Najlepiej byłoby, aby nie absorbowało to żadnego czasu. Podobnie też i z przestrzenią. Użytkownik nie musi tu wędrować od jednego stanowiska do drugiego, oszczędzając w ten sposób swój wysiłek i czas. Takie zaś atrybuty mikrołazienki jako pewnej całości spełniają warunki wygody.
Przełączanie mikrołazienki z jednej funkcji na drugą nie wymaga ze strony użytkownika nadmiernej fatygi. Odpowiedni przełącznik – mówiąc najprościej – znajduje się w jego głowie, w jego nastawieniu, gdy wchodzi do mikrołazienki.
Funkcjonalność mikrołazienki zasadza się w projektowanym tu ujęciu na tym, że spełniać może ona wiele funkcji, a jednocześnie skorzystanie w danym momencie tylko z jednej z tych funkcji nie wymaga kłopotliwych zabiegów. Funkcjonalność zatem, to wiele funkcji plus wygoda. To jeszcze nie koniec.
Czy pralkę automatyczną mającą wszak wiele funkcji i łatwą w wyborze jednej z nich nazwiemy jednak funkcjonalną, jeśli dość często coś będzie się w niej psuło a i od czasu do czasu poczęstuje użytkownika prądem? Taka pralka nie będzie bezpieczna.
Pomijając już dalsze dzielenie włosa na czworo, powiedzieć można, że mikrołazienka będzie funkcjonalna wtedy, gdy będzie spełniać wiele funkcji i jednocześnie będzie ona i bezpieczna, i wygodna.
Część IX
Względność bezpieczeństwa, wygody i funkcjonalności
Kiedyś nie było piorunochronów, nie było pasów bezpieczeństwa w samochodach. Czy to znaczy, że budynki lub samochody były bardziej bezpieczne? Bynajmniej! Zmieniło się po prostu ludzkie myślenie o bezpieczeństwie, zmieniła się wiedza i wrażliwość na zagrożenia, zmieniły się techniczne środki i sposoby ich minimalizowania.
Co kiedyś i przez kogoś było uznawane za bezpieczne, dziś na takie uznanie nie musi zasługiwać.
Podobnie jest z pojęciem wygody, które jest także jest także pojęciem względnym. Współczesny sedes ze stosownym dopływem wody w niczym nie przypomina szykownego domeczku nazywanego niegdyś - może nieco ironicznie - „wygódką”, która przecież była u swych początków wyrazem postępu technicznego na miarę dawnych czasów.
Co kiedyś i przez kogoś mogło być uznawane za wygodne, dziś na takie uznanie nie musi zasługiwać.
Względność bezpieczeństwa i wygody ma nie tylko charakter diachroniczny (kiedyś tak, dziś już nie), ale także charakter synchroniczny (dzisiaj dla jednych tak i dzisiaj dla drugich nie).
Dla rodziny pogorzelców czy powodzian gnieżdżącej się dotychczas w ciasnym, zgniłym baraku bez bieżącej wody i z wygódką na zewnątrz uzyskanie nawet najmniejszej kawalerki w przyzwoitym bloku mieszkalnym może być znaczącym postępem w mieszkaniowej wygodzie. Taka sama kawalerka może być jednak dla innej, podobnie licznej rodziny uznawana za mieszkaniowy koszmar.
Można zauważyć, że owo uznawanie bądź nie uznawanie może mieć wymiar osobniczy, jednostkowy, a może też mieć wymiar zbiorowy czy wręcz kulturowy.
To samo dotyczy funkcjonalności, jako że obejmuje ona także bezpieczeństwo i wygodę.
Część X
Nieoczekiwane inspiracje
Zamierzałem skończyć artykuł dowcipnym zdaniem, że poświęcając tyle uwagi problemom czasu i przestrzeni nieopatrznie wkroczyłem na pole swoistej mikrołazienkowej teorii względności. Jednak tak nie mogę. Pokusiło mnie bowiem, by dokładniej sprawdzić, jak to jest w tej teorii względności. Na problemy czasu i przestrzeni natknąłem się już przy okazji omawiania kwestii amfiteatru w kontekście rozwoju mediów informacyjnych [ eioba: Amfiteatr – przeoczone urządzenie], więc ta pokusa była całkiem naturalna.
Proklamowania prakseologicznej teorii względności z tego sprawdzenia nie ma, ale jednak wystarczyło go na wyraźne postawienie pytania o nią. Czy miałaby ona jakikolwiek sens? Nie ma potrzeby, aby odpowiadać tu na takie pytanie.
Michał Dyszyński, autor dostępnego w Internecie opracowania Teoria względności dla humanistów [wystarczy tytuł wystukać w Google] posiadł dość szczególną umiejętność bardzo obrazowego tłumaczenia rzeczy zawiłych. Na samym początku swej popularyzatorskiej narracji podaje czym jest względność jako taka. Zaczyna więc od hasła, na którym ja zamierzałem skończyć. To niespodzianka, więc zamiast jednozdaniowej pointy – dalsze dywagacje.
O względności jako takiej
Wspomniana obrazowość jest bardzo inspirująca, co może posłużyć do być może pożytecznych wniosków dotyczących myślenia w trakcie projektowania, nie tylko mikrołazienki. Co według wymienionego autora kryje się pod słowem względność?
Termin ten odnosi się do sytuacji gdy to samo zjawisko jest obserwowane z dwóch (przynajmniej dwóch, bo może i więcej) różnych pozycji, miejsc, punktów widzenia (w fizyce mówimy o dwóch różnych „układach odniesienia”) i gdy powstaje problem uzgodnienia jak te punkty widzenia do siebie się odnoszą. Coś jest względne, gdy przy zmianie punktu odniesienia, zmienia się także sposób widzenia zdarzeń, sytuacji.
Nie brak w moim artykule uwag dotyczących różnego sposobu widzenia problemu projektowanej mikrołazienki z punktu widzenia osoby pełniącej funkcje dyletanta-gospodarza jako głównego projektanta oraz fachowców służących poradą i będących ewentualnie wykonawcami różnych cząstkowych prac. I tytułowy dyletant i różni doradcy zajmują różne pozycje w strukturze społecznych ról, a więc różne są ich punkty widzenia, które stanowią dla nich różne „układy odniesienia”.
Rozumienie pojęcia względności w moim artykule nie odbiega, przynajmniej w swych podstawach, od rozumienia względności, jak ją przedstawia autor cytowanego opracowania. A to już dobry powód do szukania dalszych analogii.
Część XI
O różnicach bohaterów narracji
Artykuł Dyszyńskiego i mój są pewnymi narracjami popularyzatorskimi. W narracjach tych występuję określenie bohaterowie. W czym oni się różnią?
Jak wyglądają potrzeby bohaterów popularyzatorskiej narracji M. Dyszyńskiego (za Einsteinem)?
Są oni obserwatorami i ich jedyną potrzebą są potrzeby poznawcze wynikające z ich niestrudzonej ciekawości dotyczącej tego, co dla nich wynika z faktu wzajemnego przemieszczania się względem siebie, skąd biorą się różnice w ich obserwacjach zewnętrznego świata. Ich potrzeby są więc w tej narracji drastycznie zredukowane.
W mojej narracji paleta ludzkich potrzeb jest bardziej złożona, ale mimo tego i tak jest niezwykle zredukowana do zaledwie niewielu (z całej piramidy potrzeb – przypomnijmy sobie).
Co daje taka redukcja (W nauce bywa ona nazywana idealizacją.)? Mówić o wszystkim, to jak mówić o niczym. Einstein dzięki m.in. takiej redukcji oraz swoistej dyscyplinie myślowej stworzył jedną z najbardziej wyrafinowanych (i produktywnych w wyjaśnianiu różnych zjawisk) teorii w historii nauki. Takie więc takie zabiegi okazują się efektywne.
Jak wyglądają walory intelektualne bohaterów w obydwu narracjach? W narracji Dyszyńskiego bohaterowie są bystrymi, matematycznie sprawnymi obserwatorami potrafiącymi także bardzo trafnie interpretować obserwowane zjawiska. I chyba tylko tyle można o nich powiedzieć.
W mojej narracji też niewiele pod tym względem można o bohaterach powiedzieć. Dyletant- projektant wie o swoich potrzebach, niewiele wie natomiast o sprawach wykonywania różnych urządzeń. Fachowcy czy doradcy odwrotnie - nie wiedzą o potrzebach dyletanta (muszą się od niego dowiedzieć lub przynajmniej domyślić), ale wiedzą jak wykonywać czy instalować różne urządzenia.
Przesunięcia w zakresie przedmiotów zainteresowania bohaterów:
- pryzmat obiektów i pryzmat zdarzeń
- pryzmat urządzeń i pryzmat czynności
To bardzo istotna sprawa. Bohaterowie świata teorii względności zwracają uwagę przede wszystkim na zdarzenia, a nie na obiekty.
Czytelnik w lekturze Teorii względności dla humanistów nie musi się tego domyślać. Jest to wyraźnie powiedziane i zaakcentowane. Oto w omówieniu problemu dotyczącego transformacji (szerzej już tego nie objaśniam odsyłając Czytelnika do tekstu opracowania) znaleźć można takie zdania:
Podstawowym pojęciem obu transformacji jest zdarzenie.
Jest to o tyle novum, że transformacje zrezygnowały do pewnego stopnia z posługiwaniem się pojęciem obiektu. Zdarzenie tym różni się od obiektu, że jest dokładnie określone w przestrzeni i w czasie. […] Takie podejście oszczędza zbędnych dywagacji na temat rozmiarów obiektu i czasu jego istnienia. […] Dlatego wygodniej jest widzieć świat teorii względności przez pryzmat zdarzeń, a nie obiektów świata materii.
Co może być analogonem (odpowiednikiem) zdarzenia w niniejszym artykule? Tym odpowiednikiem jest czynność zaspokajania potrzeby, a więc czynność użytkowania określonego urządzenia. Taka czynność wymaga określonego miejsca i czasu. Można o niej powiedzieć, że jest także dokładnie określona w przestrzeni i w czasie.
W moim artykule to spostrzeżenie przyjęło formę postulatywną: najpierw pomyślmy o potrzebach i czynnościach z nimi związanych, a dopiero w drugiej kolejności o obiektach, czyli urządzeniach, przy pomocy których potrzeby można zaspokajać. Czynności wymagają miejsca oraz czasu i chodzi o to, by cały agregat urządzeń im służących zajmował jak najmniej przestrzeni i korzystanie z nich absorbowało jak najmniej czasu.
Jak świat teorii względności wygodniej jest widzieć przez pryzmat zdarzeń, a nie obiektów, tak i świat mikrołazienki w trakcie jej projektowania dogodniej jest widzieć najpierw przez pryzmat czynności zaspokajania potrzeb, a dopiero w następnej kolejności uzupełniać go o obrazy stosownych urządzeń. I wyraźne zracjonalizowanie tego wniosku jest zasadniczą korzyścią z dokonanego tutaj porównania.
Czy to jest jakieś odkrycie? Bynajmniej! Wszyscy tak na co dzień postępujemy mimo, że niekoniecznie musimy sobie to klarownie uświadamiać. I tu jest pies pogrzebany. Jeśli sobie czegoś w miarę klarownie nie uświadamiamy, to i trudno nam konsekwentnie to uwzględniać w naszym myśleniu i w rozmowach z różnymi osobami. A przecież w kontaktach z różnymi osobami musimy rozwiązywać ogromną ilość mniejszych i większych życiowych problemów.
Jeśli jedna osoba postrzega dany problem przez pryzmat czynności, a druga przez pryzmat obiektów, to nietrudno o nieporozumienia. Łatwo wtedy o zaniechanie podjęcia nawet próby jego rozwiązania i łatwo o fiasko nawet wtedy, gdy zostanie podjęta. Aby zwiększyć szanse powodzenia trzeba uzgodnić perspektywy, a perspektywa przez pryzmat czynności może być, przynajmniej na pewnych etapach poszukiwania rozwiązań bardziej obiecująca.
W społecznym podziale ról takie uzgodnienie wcale nie musi być prostym zadaniem czy samorzutnym aktem. Ile osób jest tego świadomych?
W proponowanej metodzie projektowania mikrołazienki w spotkaniu dyletanta z fachowcem to ten pierwszy jest prowokatorem sprawdzania, że coś jest niemożliwe. Dyletant najpierw projektuje własną czasoprzestrzeń czynności (czyli zdarzeń) użytkowania mikrołazienkowych urządzeń i z tej perspektywy zadaje fachowcowi pytanie o możliwość wypełnienia stosownymi urządzeniami (czyli obiektami) danego pomieszczenia.
Gdzie inspiracje?
Czy sięgnięcie do teorii względności przy okazji tak banalnego tematu jak urządzanie mikrołazienki nie jest krzyczącym przejawem intelektualnego kabotyństwa?
To rzecz względna – można śmiało odpowiedzieć. Nie czuję się odpowiedzialny za takie podejrzenia. Mogę natomiast zauważyć, że jeśli już czerpać skądś inspiracje, to z przykładów udanych, a teoria względności ma swoją historyczną wagę potwierdzoną dziesiątkami lat eksperymentalnej i użytkowo praktycznej weryfikacji.
Jeśli artykuł został już napisany, a dopiero p tym zauważone zostały pewne metodologiczne analogie w podejściu do rozwiązywania bardzo rożnych problemów, to czy zasadne jest mówienie o jakichkolwiek inspiracjach? Jest zasadne, choć tutaj domaga się objaśnienia. Po pierwsze, dało mi to większą pewność siebie, że warto bardziej zaakcentować w artykule swoistą „perspektywę czynności” w jakiej w naszym myśleniu możemy rozpatrywać problemy projektowania, co znalazło swój wyraz w pewnych poprawkach redakcyjnych.
Po drugie, zyskałem potwierdzenie, że problem proponowaną metodą projektowania mikrołazienki jest tylko drobną egzemplifikacją większej efektywności możliwej do osiągnięcia w rozwiązywaniu także innych problemów. Posłużenie się znaną wypowiedzią Einsteina w charakterze motta do całego artykułu jest więc merytorycznie uzasadnione. Nie ma w niej mowy tylko o jednym problemie czy jakiejś klasie problemów.
Po trzecie, wspomniane inspiracje na takim powierzchownym dostrzeżeniu pewnych analogii się nie kończą, ale na poruszanie tych kwestii nie ma już tu miejsca.
Teoria przynależy do nauki, projektowanie zaś jest sztuką, praktyką w korektach otaczającego nas świata. Teoria i praktyka nie są jednak od siebie zupełnie izolowane choć niezmiernie skomplikowana sieć relacji między nimi pełna jest tajemnic. Poszukiwanie inspiracji dla metody projektowania w już istniejącej i znanej teorii jest tak samo uzasadnione, jak czerpanie inspiracji z własnych doświadczeń praktycznych i przemyśleń w zakresie zupełnie innych dziedzin. I nie jest tu ważne czy chodzi o obiekty duże czy małe w swym fizycznym wymiarze.
Zamiast zakończenia
Tak duży objętościowo artykuł o artykuł o tak banalnej sprawie. Cóż, kwestie dochodzenia do rezultatu są w nim splecione z samą jego prezentację. Staranniejsze ich oddzielanie, to znowu kwestia sporego nakładu czasu. A temat się rozrasta jak na drożdżach. Zaistniała obawa, czy kiedykolwiek uda się go wyczerpać. Lepiej więc przedstawić artykuł w takiej ułomnej przez swą nadmierną długość postaci, niż ciągle przesuwać jego publikację w czasie. Szkoda czasu.
Trzeba bowiem przypomnieć, że poziom innowacyjności w Polsce w zakresie techniki jest na poziomie zbliżonym do poziomu w Bangladeszu.
Bez masowego sportu trudno o wyłanianie się wielkich mistrzów sportu. Ale żeby sport był masowy trzeba, aby w poważaniu były nawet drobne, lokalne osiągnięcia i starych, i najmłodszych. W rywalizacji sportowej nie ma samych wygranych i ryzyko przegranej jest wpisane w samą decyzję o starcie.
Z przegranych w sporcie raczej się już nikt nie śmieje. To kwestia społecznego klimatu. A czy nawet wypada przyznać się w swoim środowisku do próby jakiejś innowacji we własnym gospodarstwie domowym? A jeśli się ona nie uda? Takie obawy paraliżują polskie myślenie. Nie ma tolerancji dla tych, którym coś drobnego się nie udało. Za to wszędzie, jak Polska długa i szeroka, jak mantrę słychać stwierdzenie, że wszystko sprowadza się do pieniędzy.
To mylenie przyczyn ze skutkami. Pieniądze zaś łatwiej roztrwonić niż pomnożyć.
Mogę z doświadczenia powiedzieć, że przedstawiona metoda była mi pomocna. Czy tylko w przypadku tak małego pomieszczenia może być przydatna? Sądzę, że także w sytuacji, gdy ktoś chciałby przerobić pomieszczenie łazienkowe znacznie większe na bardziej funkcjonalne.
Sprawdzanie na kartkach różnych wersji ułatwia oderwanie się od tego, co już jest, a co z ogromną siłą narzuca się naszej wyobraźni. Korzystając z tak prostych szkiców łatwo niejako metodycznie doprowadzić nowy projekt do postaci w miarę czytelnej i komplementarnej wizji i metodycznie porównać ją z tym, co już jest. Warto sprawdzić jak wyglądałyby bilans czynności jakie moglibyśmy wykonywać w nowym ustawieniu, a jakie możemy wykonywać obecnie.
Trudno mi będzie dalej jakoś poprawiać czy ulepszać przedstawioną metodę, gdyż już trudno mi będzie o nowe doświadczenia. To pozostawiam innym.
Edward M. Szymański