JustPaste.it

Opowieść Wigilijna... 2013

Gdy obserwuję wszechobecną "gorączkę" związaną z nadchodzącymi Świętami, zdaję sobie sprawę, że słynna magia widnieje już chyba tylko w reklamach Coca - Coli i sklepowych witrynach.

Gdy obserwuję wszechobecną "gorączkę" związaną z nadchodzącymi Świętami, zdaję sobie sprawę, że słynna magia widnieje już chyba tylko w reklamach Coca - Coli i sklepowych witrynach.

 

Święta od dziecka kojarzyły mi się z magią. Już kilka tygodni wcześniej czuło się ten specyficzny klimat.  Mama i babcia uwijały się jak w ukropie, w kominku trzaskał ogień, a my z tatą ubieraliśmy choinkę i z niecierpliwością czekaliśmy na przyjazd gości. Rodzice byli zmęczeni, ale odwiedziny bliskich osób rekompensowały trud włożony w przygotowania. Cały czas coś się działo, było gwarno i wesoło - atmosfera była niesamowicie ciepła. Do dziś jak przypominam sobie ten czas, uśmiech nie schodzi mi z twarzy i bardzo tęsknię za tymi chwilami.

800px-szopkas.JPG

http://www.eioba.pl/files/user44079/a207904/plikszopkas.JPG

Portfel truchleje
Nie wiem, może jako dziecko postrzegałam to inaczej, ale wydaje mi się, że wtedy ludzie byli bardziej przywiązani do tradycji i do siebie nawzajem. Teraz to już tylko "wyścig z czasem": pogoń za prezentami, zakupami, kredytami (!)... Polacy wyznają zasadę "zastaw się, a postaw się" i widoczne jest to szczególnie właśnie podczas Świąt. Wydajemy ogromne sumy pieniędzy na coś, co tak naprawdę nie sprawia nam w ogóle jakiejkolwiek radości. Oczywiście marketing robi swoje. Już w listopadzie słyszymy świąteczne hity, oglądamy Kevina samego w domu i czekamy na reklamę coli z ciężarówkami (a gdy zostaje zamieniona na inną, buntujemy się w Internecie żądając przywrócenia starej). To wszystko moim zdaniem wyzwala w ludziach niepotrzebną, przedświąteczną panikę. Zamiast cieszyć się ze zbliżających się Świąt, chodzimy naburmuszeni i zmęczeni. Wyklinając pod nosem na kolejki, tłumy, brzydkie choinki i Georga Michaela śpiewającego kultową już Last Christmas, której słowa znamy lepiej, niż co niektóre kolędy. Nie raz słychać przecież urywki rozmów w stylu: "o jezu, znowu zwali mi się na głowę cała rodzina", "nic tylko przy garach trzeba stać", "Stasiek kupiłeś wódkę? Nie? No a jak to bez wódki?!". Smutna prawda jest według mnie taka, że w tym całym przedświątecznym chaosie zapomnieliśmy chyba po co tak naprawdę to robimy. Słynny "duch świąt" zmienił się w upiora zmuszającego do zmęczenia i wyrzeczeń na rzecz spotkań z rodziną.

Święta w domu < święta poza domem
W tamtym roku zaczęliśmy się więc z mężem zastanawiać jaki jest sens urządzania świąt w domu. Cała rodzina w rozjazdach, nikt już niestety nie ma czasu na wspólne spędzanie świąt. Pomyśleliśmy więc, żeby po raz pierwszy spróbować spędzić je poza domem. I tak co roku wydajemy masę pieniędzy, przyrządzamy dwanaście potraw, których nikt nie jest w stanie zjeść i zamiast odpoczywać martwimy się, że znowu po świętach trzeba będzie porządnie "zacisnąć pasa". A potem wracamy do pracy zmęczeni bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Dlaczego więc nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Przeszukaliśmy oferty przeróżnych hoteli i dużo z nich udziela promocji na pobyt świąteczny. Po co więc płacić za bycie "niewolnikiem" we własnym domu... Na początku mieliśmy opory, bo wiadomo: święta powinno się spędzać w domu, z rodziną, tradycyjnie. Ale gdzie jest ta tradycja, ja się pytam? Poza tym już dużo wcześniej słyszeliśmy od znajomych, że święta zamierzają spędzić w hotelu, gdzieś w ciepłych krajach na przykład. My jednak wybraliśmy Krynicę Zdrój i nie żałujemy. Łącznie wydaliśmy nawet mniej niż na coroczne święta w domu, mimo że jechaliśmy z dwójką dzieci i moimi rodzicami. Było naprawdę przyjemnie. Zjedliśmy pyszną kolację wigilijną, której po raz pierwszy nie musieliśmy przyrządzać sami, wypoczęliśmy za wszystkie czasy - ja z mamą wylegiwałyśmy się w jacuzzi i korzystałyśmy z masaży, za to mąż wybrał bardziej aktywny wypoczynek: basen i fitness. Dzieciaki też się nie nudziły, a i my trochę od nich odsapnęliśmy ;) Poza tym Mercure zaserwował nam świąteczną atmosferę, która szybko zdusiła w zarodku wyrzuty sumienia z powodu odejścia od tradycji. W tym roku spędzamy święta w domu, bo przyjeżdża rodzina z Niemiec, której dawno nie widzieliśmy. Jestem jednak pewna, że gdyby nie to, już dawno przygotowywalibyśmy się do wyjazdu. Tak, jak większość naszych znajomych.

Róbta co chceta!
Przykry jest fakt, że tradycja i prawdziwy sens Świąt zanika coraz bardziej. Ale z drugiej strony, po co zmuszać się do czegoś i męczyć się na własne życzenie? Święta Bożego Narodzenia nie powinny być przykrym obowiązkiem, lecz czasem, na który niecierpliwie czekamy cały rok. Nie wiem, może powodem jest po prostu to, że wszyscy teraz za czymś gonią i zatracają przez to największe wartości - ogólnie, nie tylko w Święta. Może powinniśmy przystanąć na chwilę i zastanowić się co jest dla nas tak naprawdę ważne? Uważam, że nie ma sensu starać się na siłę i wbrew własnej woli. Najlepiej spędzić czas wedle własnych upodobań i tak, żebyśmy miło go wspominali. Wesołych Świąt! ;-)