JustPaste.it

Spacer... po wrocławskim Parku Wschodnim

... zanim zima w objęciach śniegu świat utuli, wspomnijmy paletę barw w tej jesiennej chwili...

... zanim zima w objęciach śniegu świat utuli, wspomnijmy paletę barw w tej jesiennej chwili...

 

W PARKU WSCHODNIM JESIENIĄ

f55d85624e4c11894ccd5e633591538a.jpg

 

Na sztalugach starodrzewu Parku Wschodniego

Jesień rozpięła blejtram nieba błękitnego,

wiatrem na nim zaklęła chmur baranki białe,

które na barwna scenę z góry spoglądały.

Słońce twarz nurza w srebrnym zwierciadle Oławy,

nad nią wierzby garbate chylą łyse głowy.

Zeschły splot sitowia nurtu spowalnia siłę –

tę zaś pieniste wody jazu obudziły.

 

Taniec kolorów koi nerwy, pieści oczy.

Brązy, czerwienie, żółcie, fiolety, zielenie

zdobią drzewa, choć część wiatr z liści ogołocił.

Stonowana paleta barw zaściela ziemię.

Jeszcze aleja wierzb pokręconych się trzyma,

baldachim zżółkłych włosów nad ścieżką rozpina,

zwisłe strąki warkoczy zaś w strumieniu moczy,

który park rozlewiskiem kolistym otoczył.

Na skraju rozświetlonej trawiastej polany

nagie brzozy się tulą do zielonej ściany

gęstego, dorodnego świerku zagajnika –

ten zakusom Jesieni zawsze się wymyka.

Jej żniwo najobfitsze listopad przynosi,

z dębów, klonów, jesionów liście sprawnie kosi,

grabów, lip, buków, krzewów także nie pominie –

hamując wegetację ostrzega o zimie.

 

Dziś chłodny wiatr w porywach wśród gałęzi pląsa,

w służbie pani Jesieni barwne liście strąca.

W majestatycznym locie ku ziemi szybują –

Miękkie, gęste kobierce na dróżkach szykują.

Swoistym pięknem pory roku odurzony,

chłonę malarski pejzaż jak zauroczony.

Spacer zawiódł mnie aż nad brzegi rozlewiska,

a tu się wśród wysepek sitowia przeciska

stadko łabędzi – rodzina z tego zakątka –

rodzice i już duże trzy „brzydkie kaczątka”.

Białe i szarawe, w asyście dzikich kaczek,

dostojnie żeglują – fartem było je zobaczyć.

Za mostkiem wodospadzik wśród skałek wiruje,

a chętny psiak z topieli patyk aportuje…

 

Nagle w sielankę palba wystrzałów się wdziera,

podrywa z tafli kaczki, śpiew ptaków zamiera.

Na drugim brzegu z długim murem zaporowym –

miejska strzelnica sejfu powiększa zasoby.

Wśród huku strzałów pryska nastrój spacerowy –

Ktoś w tym mieście miał pewnie… dupę zamiast głowy.

 

Wybaczcie – tyłek? Może bezmóżdża uchyłek?

 

Tyłek ma każdy; dupę – TYP BEZ WYOBRAŹNI.

Musi być WAŻNY, skoro biznes przeforsował;

Wśród podobnych zasrańców „wrażliwość” szlifował.

 

Autor: Piotr Stanisław Issel