JustPaste.it

Jak walczyć z piratami drogowymi?

Takie pytanie powraca po każdej większej tragedii spowodowanej przez pijanego lub naćpanego kierowcę. Media podgrzewają atmosferę (i tu słusznie). Co zrobi rząd? Bo coś zapowiada

Takie pytanie powraca po każdej większej tragedii spowodowanej przez pijanego lub naćpanego kierowcę. Media podgrzewają atmosferę (i tu słusznie). Co zrobi rząd? Bo coś zapowiada

 

Tragedia w Kamieniu Pomorskim  -Fakt

Tragedia w Kamieniu Pomorskim  - Fakt (fot.)

Feralnego dnia, czyli pierwszego dnia 2014 roku, dwie rodziny udały się na spacer ulicami Kamienia Pomorskiego. Wszyscy mieli jakieś plany. Plany te jednak przerwał drogowy bandyta, który najpierw nafaszerował się dragami, potem ugruntował swój stan wódą i na koniec zabrał w podróż jakąś dziewoję, przy której - jak to często bywa - stracił rozum i kontrolę na autem, zabijając sześciu naszych rodaków, którzy wiele jeszcze daliby swej Ojczyźnie. A kim był zabójca i i co takiego uczynił dla swego kraju? Pochlał sobie, poćpał (jak przystało na stereotypowego Słowianina – w zachodnich mediach znowu ugruntował się ten stereotyp!) i wyruszył na spotkanie śmierci. Niestety nie swojej, lecz cudzej, co potwierdza tezę, że nawet Stwórca nie pilnuje podstawowych zasad sprawiedliwości.

W latach 2006-2008 Komenda Główna Policji, Instytut Ekspertyz Sądowych i Instytut Transportu Drogowego przeprowadziły badania w celu określenia liczby prowadzących pojazdy pod wpływem alkoholu i narkotyków. Na ich podstawie oszacowano, że pośród 13 mln posiadaczy prawa jazdy kategorii B, po drogach porusza się co najmniej 130 tys. kierowców pod wpływem alkoholu i 330 tys. po zażyciu narkotyków.

Polski obywatel – w porównaniu z jego odpowiednikiem w bardziej cywilizowanych państwach - ma pecha, czyli większe prawdopodobieństwo utraty życia na naszych drogach, bowiem rodacy piją, ćpają, są przemęczeni, wożą towary, które powinny jeździć po torach i rzekach, drogi są gorszej jakości a pojazdy są starsze i często nie spełniają wymogów bezpieczeństwa (techniczne usterki oraz fałszerstwa dokumentów i tachografów). Gdybyśmy urodzili się i mieszkali w lepiej zorganizowanych i zarządzanych społeczeństwach, żylibyśmy znacznie dłużej. Tu, nad Wisłą, płacimy frycowe w postaci gorszych warunków życia (praca - dochody) oraz większej umieralności (i to nie tylko w aspekcie ruchu drogowego), także już od kołyski, bowiem wskaźnik umieralności niemowląt także plasuje nas na gorszych pozycjach, choć nie najgorszych.

Często ludziska podpisują jakąś kredytową umowę, ale ignorują (nie doczytują, lekceważą) zapisy małymi literkami. Potem przegrywają w sądach, bo czegoś nie przeczytali. Inni rodacy często przyznają sądom i cwaniakom rację – nie przeczytałeś, zatem to twoja wina! Dlaczego zatem kierowcom nie dajemy do podpisania umowy – „Jeśli spowoduję śmiertelny wypadek pod wpływem narkotyków albo alkoholu, to wyrażam zgodę na orzeczenie kary 15-25 lat więzienia”? Umowa kredytowa jest ważniejsza od umowy o życie? Pierwsza umowa zwykle warta jest kilkanaście tysięcy złotych a sądy i komornicy ścigają za taką kasę latami, natomiast koszty tragicznego wypadku drogowego idą w setki tysięcy złotych, człowiek traci (bezcenne!) życie w sposób nieodwracalny, nikt nie może tej straty powetować, jednak na sprawców tragedii sądy jakoś nie nasyłają komorników, którzy by zastosowali procedury wdrażane wobec oszukanych przez parabanki. Czy kiedykolwiek zlicytowano drogowego zabójcę? Puszczono z torbami? A przecież czyniono to wobec ludzi zalegających jedynie z płatnościami porównywalnymi z ceną przeciętnego używanego auta - oto ludzka sprawiedliwość! Rodziny osób poszkodowanych powinny wytaczać sądowe sprawy o wysokie odszkodowania, zaś media powinny nagłaśniać te wyroki, co odstraszałoby przynajmniej część naszych rodaków przed zasiadaniem za kierownicą w stanie wskazującym.

Wydawane zawodowe prawo jazdy powinno zawierać deklarację – „Niniejszym wyrażam zgodę na natychmiastową utratę pracy w zawodzie kierowcy, jeśli zawartość alkoholu lub narkotyków w moim organizmie przekroczy dopuszczalne stężenie, a jeśli doprowadzę do tragicznego wypadku – na podanie moich danych do publicznej wiadomości i na uwięzienie mnie na co najmniej 15 lat bez prawa do wcześniejszego opuszczenia zakładu karnego. Zgadzam się ponadto na zlicytowanie mojego majątku w celu pokrycia wszystkich strat wynikłych w wypadku spowodowanym przez mnie, w tym kosztów leczenia i pogrzebów oraz zgadzam się na podanie moich danych do publicznej wiadomości”. Podobną deklarację powinni podpisywać pozostali kierowcy.

Należy przeglądać sądowe dokumenty kierowców, którzy spowodowali tragiczne wypadki pod wpływem alkoholu lub narkotyków, bowiem może się okazać, że już wcześniej byli notowani za podobne przestępstwa, zatem już przed ostatnią tragedią powinni być pozbawieni prawa jazdy - w takim przypadku odpowiedzialność za śmierć i cierpienia ofiar spada nie tylko na drogowych zabójców, ale także na Skarb Państwa, który powinien wypłacić dodatkowe odszkodowanie z tytułu zignorowania sprawy. Należy oczekiwać pierwszych procesów opartych na tym wątku.

Wszyscy kierowcy, po ujawnieniu jazdy pod wpływem używek, powinni być natychmiast aresztowani i finansowa kara zależałyby od zawartości omawianych substancji w organizmie, jednak odosobnienie trwałoby co najmniej tydzień, zaś zwolnienie następowałoby po uiszczeniu przynajmniej 20% wartości pojazdu, jednak nie mniej niż równowartość jednej płacy minimalnej i nie więcej niż 20 takich płac. Osoby publicznego zaufania miałyby podniesione dolegliwości o 25% (czas odosobnienia) i 50% (opłaty).

Gdyby kierowcy groziła niedługa, ale natychmiastowa kara aresztu, to taka groźba byłaby skuteczniejsza, niż wysokie (ale abstrakcyjne!) kary, które najczęściej nie są orzekane, przez co nikt ich nie traktuje poważnie. Tygodniowa (do miesiąca, w zależności od zapromilowania) kara odosobnienia wiązałaby się często z utratą miejsca pracy oraz z wszelkimi utrudnieniami w każdej niemal dziedzinie i to byłby poważny straszak dla większej części rodaków. Przestępca z zasądzonym wysokim odszkodowaniem (także rentą) miałby poważne kłopoty w życiu osobistym (któż związałby się na stałe z takim człowiekiem, który miesięcznie musi spłacać kilkaset lub kilka tysięcy złotych?). Banki także nie należałyby do instytucji popierających jakąkolwiek działalność takiego przestępcy.

Osoby użyczające swe pojazdy, które byłyby prowadzone przez kierowców będących pod wpływem określonych substancji, doskonale wiedziałyby, że w omawianych sytuacjach sąd nakaże sprawcy wykupienie pojazdu z policyjnego parkingu, przy czym wpłaty mógłby dokonać właściciel, który później, w osobnym procesie, mógłby dochodzić swej wyłożonej kwoty od takiego kierowcy. Jeśli pożyczasz komuś auto lub pistolet, to w pewnej mierze odpowiadasz za czyny dokonane przez przestępcę, zwłaszcza jeśli wiedziałeś w jakim jest stanie albo w jakim być może, bo miałeś sygnały o tym świadczące. Musisz liczyć się z kłopotami natury prawnej, etycznej i finansowej, bowiem pożyczyłeś komuś przedmiot wykorzystany w przestępstwie. Przecież jeśli pożyczymy komuś kuszę, szablę, wiatrówkę, czy sztucer, to doskonale wiemy, że w razie popełnienia przestępstwa, owe przedmioty są rekwirowane przez wymiar sprawiedliwości.

Firmy posiadające środki transportu powinny ubezpieczać się od negatywnej kontroli i wypadku spowodowanego przez ich kierowców spożywających opisane substancje. W razie dojścia do powyższych zdarzeń, firmy uiszczałyby kary finansowe i występowałyby o rekompensatę do towarzystwa ubezpieczeniowego, przy czym kierowca powinien partycypować w karze w odrębnie ustalonej wysokości (np. jego miesięczna płaca i to bez uczestnictwa w poważnym wypadku). Każde takie wydarzenie powodowałoby podniesienie składek danej firmy odprowadzanej do towarzystwa ubezpieczeniowego, zatem właścicielom przedsiębiorstw zależałoby na zatrudnieniu kierowców rzetelnych (w tym niepijących i nienarkotyzujących się), bowiem tacy pracownicy obniżaliby koszty utrzymania firm. Jeśli właścicielowi udowodniono by, że wiedział, iż jego kierowca zażywa zabronione substancje, to również powinien być pociągnięty do odpowiedzialności karnej.

Osoby jadące z pijakiem lub ćpunem, które wiedzą o jego stanie (a to może wykazać dochodzenie) również powinny ponosić odpowiedzialność karną. Nie tylko dlatego, że nie zareagowały przed ruszeniem w drogę, ale często tragiczny wypadek wydarza się wskutek działania tych osób, które rozpraszają uwagę, irytują kierowcę, zachęcają do szybszej jazdy (także do wyścigów) oraz podpuszczają do innych zaskakujących działan (cokolwiek to znaczy).

Proszę wskazać państwo, w którym ukrywane są dane przestępców. W cywilizowanych państwach ujawniane są dane podejrzanych, a cóż dopiero skazanych. Dlaczego nie są u nas podawane nazwiska takich drogowych zabójców, będących pod wpływem używek? Czyżby przykład na kolejny polski durnowaty obyczaj, tym razem oparty na przesadnej ochronie danych osobowych? Dane tego drogowego bandyty (w mediach zwanych także bydlakiem) powinny być ujawnione tuż po wykryciu zabronionych substancji w organizmie bez czekania na wyrok. Ponadto powinny być podane szczegóły poniesionych przez niego kosztów. Czy towarzystwa ubezpieczeniowe nakazały mu zapłacić za wszystkie straty spowodowane jego czynem? Kto zapłacił za likwidację skutków wypadku? Za transport lawetą wraku, uporządkowanie terenu, leczenie rannych, pogrzeb ofiar? Czy mediom i sądom starczy sił, aby kontynuować walkę z tym konkretnym przestępcą i z innymi, także konkretnymi osobami? Jeśli wybijemy komuś szybę, to musimy za to mu zapłacić, ale jeśli zabijemy człowieka, to prawo tu niemal całkowicie zawodzi!

Natychmiast po katastrofie należałoby zablokować konta i zarekwirować cenniejsze dobra posiadane przez drogowego pirata lub jego rodziców (jeśli za niego jeszcze odpowiadają). Należałoby również uniemożliwić sprzedaż jego nieruchomości. Czy nasz wymiar sprawiedliwości jest gotowy do zajęcia znaczących dóbr przestępcy jeszcze w dniu wypadku?

Każdy obywatel powinien mieć wgląd w internetowy informator - gdzie znajduje się dany przestępca, czy istotnie przebywa w więzieniu (i w którym), czy jest na przepustce, czy mu ten okres dodano do okresu kary, jakie koszty poniósł do danej chwili, jakie kwoty jeszcze zalega.

Rodziny ofiar mają niepisane prawo do publikowania w internecie swoich artykułów na temat tragicznych wypadków włącznie z podawaniem nazwisk sprawców i zamieszczeniem ich wizerunków, niezależnie od stanowiska sądów w tej materii. Mają także prawo publikować nazwy firm zatrudniających pijaków i narkomanów. Jeśli rodziny uważają, że urzędnicy i funkcjonariusze popełnili rażące błędy podczas śledztwa i procesu, to mają prawo to opisać włącznie z podaniem nazwisk. Jeśli uważają, że wyrok zapadł zbyt niski, to mają prawo to skomentować a nawet wyrazić swoje oburzenie! Mają także prawo zamieszczać w prasie ogłoszenia dotyczące koszmarnych wypadków, w których przecież także są ofiarami. Takie jest prawo każdego obywatela, który chce opisać jakiekolwiek wydarzenie i to mu gwarantuje Konstytucja. Prawo do rozpowszechniania prawdziwych informacji i prawo innych obywateli do otrzymywania pełnych informacji. Opinie sądów są niższej rangi, niż ustawa zasadnicza! Sądy mogą zabraniać takich publikacji, ale dla autorów rozpaczliwych tekstów opisujących krzywdę są konstytucyjnie uprawnione – są ponadto uświęcone krwią swoich bliskich! Zamiast linczu niech mają choć prawo do publikacji! Oczywiście, poszkodowane rodziny powinny to uczynić w sposób wyważony i możliwie obiektywny, choć w opisanych przypadkach zapewne nie będzie to łatwe, zatem Państwo powinno zapewnić bezpłatną poradę psychologa i prawnika.

Czym ryzykują media, jeśli podadzą pełne dane tego czy innego pirata drogowego? Wieloletnim procesem z grzywną w wysokości tysiąca złotych? Polacy zawsze byli odważni podczas wojen i powstań, ale teraz nie ma żadnego odważnego medium, które by zdemaskowało drogowych zbrodniarzy w imię szczytnych celów? Przecież groźba i podanie danych osobowych odstraszy całkiem sporą część polskiego społeczeństwa, a zatem redaktor naczelny - umożliwiając podanie nazwisk takich przestępców - uratuje niejednemu rodakowi życie. Okazuje się, że w niektórych rejonach Polski są publikowane dane pijanych przestępców drogowych, zatem w jaki sposób można wyjaśnić różne praktyki na tle tych samych (ogólnopolskich) przepisów? Można zrobić próbę na rok 2014 i prześledzić, o ile spadnie śmiertelność na polskich drogach po wprowadzeniu zaproponowanych kar, w tym ujawniania danych osobowych (to jest najprostsze do zrealizowania - patrz PS).

Takich tragedii można by uniknąć, gdyby ludzie - tacy jak ów kierowca z Kamienia Pomorskiego - starali się myśleć albo inni myśleliby za nich, to nie siadaliby za kierownicami jako kierowcy zawodowi i niezawodowi. Czy opisany wypadek zmieni cokolwiek w polskim prawie? Ilu jeszcze musi zginąć naszych rodaków, aby poważnie zajęto się pijaństwem i narkomanią na polskich drogach? Może nasi politycy i prawniczy specjaliści przestana ględzić, ale się wezmą za konkretne rozwiązania zwalczające patologię na naszych drogach?! Partyjni działacze mają różne pomysły i wyśmiewają konkurentów, zamiast zebrać się i w krótkim czasie społem ustalić szereg właściwych działań.

PS  Fakt.pl – Wszędzie w Polsce sądy mają prawo ujawniać dane pijanych kierowców. Ale większość sędziów nie korzysta z tego prawa. A nawet jeśli takie dane są publikowane, to nie wychodzi to poza budynek lokalnego sądu czy prokuratury. Ale śledczy z Zielonej Góry przekonują, że odkąd regularnie ujawniają dane piratów drogowych będących pod wpływem alkoholu, liczba wypadków spada”. To ja mam w nosie takich sędziów z ich tą całą niezawisłością. Rolą sędziego jest sądzić zgodnie z prawem i w sposób polepszający życie tu i teraz, ale nie życie przestępców, lecz przeciętnych obywateli. Jeśli sędzia nie spełnia swojej roli, to niech zajmie się inną robotą!