dla wszelakich ludzików, wpadających w samozachwyt i hipnotyzujących własną bezdennością...
nie czuję smutku bo nie mam radości...
nie ma mnie a przecież istnieję...
jestem snem wariata co ćpa by śnić...
jestem realną fikcją wzgardzoną przez idiotę...
błyszczę oblepiona kłamstwami cierpiąc w nieczułym matrixie...
zamiast krwi myśli zboczone pulsują w niebieskich żyłach...
ślepymi oczami płaczę suchymi kwiatami...
zwiędłam trzymając się prosto w zgięciu ku Ziemi...
chudłam aż pękłam zbyt grube ego nosząc...
chodzę boso fruwając w głębokich górach...
kocham się z duchami ochraniając ciało...
rysuję serce na kamieniu - toż człekiem byłam...
hej muzykę grajcie mi tak cicho aż pękną uszy...
nie czuję smutku bo nie mam radości...